Rozdział 3: Jungkook
Rozmowa z dyrektorem okazała się nawet zabawna. Mężczyzna o całkiem krągłych kształtach przypominał trochę prosiaka. Siedział za masywnym biurkiem przed laptopem drogiej marki i wymachiwał przed swoim nosem palcem, który swoją drogą wyglądał jak mała parówka.
− Regulamin szkoły jasno mówi o zakazie zmiany koloru
włosów − powiedział na tyle spokojnie, na ile dał radę.
− To jest płatna szkoła, nie? − zapytałem, zajmując skórzany fotel naprzeciw mężczyzny.
− Ależ oczywiście. Czy takie luksusy znalazłyby się w państwowej szkole? − oburzył się.
− W takim razie ja płacę i mam gdzieś te zasady – uśmiechnąłem się uprzejmie splatając swoje dłonie ze sobą na kolanie.
− Uważaj na słowa chłopcze i lepiej pilnuj ocen, bo cię stąd wyrzucę.
Jego twarz aż poczerwieniała ze złości. Śmiać mi się chciało. Już nawet dyrektorka z poprzedniej szkoły się tak nie denerwowała. Może dlatego, że pracowała w szkole publicznej, gdzie uczęszcza moja ekipa. Pewnie przywykła, ale dla tego faceta to była całkowita nowość. Widocznie nie wiedział co to nieposłuszeństwo.
− Proszę pamiętać, że dwa to nie jest taka słaba ocena. Z nią da się przejść do następnej klasy – posłałem mu ostatni uśmiech i wstałem − coś jeszcze ma pan do powiedzenia?
− Oczywiście. Zadzwonię do twojej mamy.
− Nie mam mamy − wzruszyłem ramionami.
− To do ojca − odparł gniewnie.
− Ups, jego też nie mam.
− Do jasnej cholery, po prostu zadzwonię do twojego domu − niemal krzyknął.
− Niech pan się zapyta, co dziś na obiad, bo nie wiem, czy wracać − mrugnąłem kpiąco i wyszedłem z jego gabinetu, uprzednio kłaniając się nisko.
Będę musiał zadzwonić do Yoongiego, bo nic mu nie powiedziałem o nagłej przeprowadzce. Pewnie zachodzi w głowę, gdzie się podziałem albo ma mnie gdzieś, ponieważ śpi w domu. Wyszedłem na dziedziniec szkolny, gdzie czekał na mnie kuzyn. Akurat przerwałem mu ciekawą rozmowę z jakimś typkiem w okularach. Niższy ode mnie chłopak, idealnie wyprasowany mundurek, nienagannie ułożone włosy... Kujon. Po wymianie zdań ukłoniłem się przed nim. Jego twarz nie wyrażała ani grama szacunku do mnie. Geniusz w okularach aż prosił się o guza, ale musiałem się powstrzymać. Nie miałem przed sobą widowni, a przede wszystkim Yoongi hyung nie patrzył. Nie mógł mi powiedzieć czegoś w stylu „dobra robota".
Po drugie brudzenie sobie rąk pierwszego dnia w szkole nie wchodziło w grę.
Krótko po rozejściu się z kuzynem i tym drugim, skierowałem swoje kroki do klasy, w której miały się odbyć moje dzisiejsze lekcje. Na początku ciężko było odnaleźć te jedynie drzwi w labiryncie korytarzy, ale na szczęście miałem w kieszeni plan szkoły. Niestety pojawiłem się jako ostatni. Ciekawe kiedy zadzwonił dzwonek.
− Och, pojawiła się spóźnialska duszyczka − powiedziała kobieta gdzieś. Jak na moje oko była krótko po trzydziestce. − Stań przed tablicą. Zaraz się przedstawisz swojej klasie. Ja jestem Heo Solji, twoja nowa wychowawczyni − uśmiechnęła się przyjaźnie.
Chyba ją polubię. Stanąłem grzecznie w wyznaczonym miejscu i poczekałem, aż kobieta podniesie się z krzesła.
− Przedstaw się chłopcze.
− Nazywam się Jeon Jungkook. Pochodzę z Ulsan − ukłoniłem się przed klasą.
− Masz jakieś zainteresowania? − zapytała nauczycielka.
− Lubię grać w koszykówkę uliczną. Jeszcze przedwczoraj miałem spring z moim przyjacielem. Poza tym interesuję się
biologią − uśmiechnąłem się miło.
− Biologią, tak?
− Tą niegrzeczną biologią − skinąłem głową. − Anatomia kobieca i te sprawy.
Jej mina odrobinę zrzedła, jak zresztą wszystkim tu obecnym, ale co ja na to poradzę.
− Hm, rozumiem − westchnęła. − Zajmij ostatnią ławkę w środkowym rzędzie. Zaraz zacznie się lekcja właśnie biologii.
− O, to fajnie − uśmiechnąłem się, po czym ruszyłem na koniec sali, żeby się wypakować i usiąść.
Seokjin i ciocia Hyolyn nieźle się napracowali nad przyjęciem mnie, bo mój plecak był wypełniony nowymi książkami, zeszytami, a nawet przyborami szkolnymi. Położyłem na ławce potrzebne rzeczy i wrzuciłem plecak pod swoje krzesło, następnie zająłem miejsce. Trochę hałasując, przysunąłem się do stolika. Gdy byłem gotowy nauczycielka zaczęła lekcję na temat DNA.
Zamiast słuchać tego co mówi, raczej przyglądałem się jej ciału. Wspominałem już, że to męska szkoła, a jedynymi kobietami tutaj są nauczycielki? Tylko na nie mogłem sobie popatrzeć. Nie chciałbym się brać za starszą od siebie laskę.
Yoongi hyung polecił mi chłopaków, a tu było ich naprawdę dużo. Sama moja klasa liczyła trzydzieści osób. Wiem, bo liczyłem. Jednak nikogo ciekawego nie zauważyłem. To już nawet ten niski kujon, którego poznałem przed lekcją, wydawał się atrakcyjniejszy. Nie byłem do końca pewien, ale chyba gdzieś go już widziałem, chociaż nie byłem pewien gdzie. Najwyżej przypomnę sobie potem.
Nagle telefon odezwał się cichą wibracją. To pewnie Yoongi hyung. Mam nadzieję, że ta nauczycielka nie ma sokolego wzroku, bo chciałbym zachować swój telefon. Chociaż nie był jakoś przesadnie nowy, lubiłem ten szmelc i nie miałem zamiaru go nikomu oddawać.
Yoongi hyung:
Gdzie jesteś? Czekam na ciebie przed bramą już trzy minuty −.−
Ja:
Sorka hyung, ale aktualnie nie ma mnie w domu
Yoongi hyung:
To gdzie jesteś?
Ja:
W Busan :)
Yoongi hyung:
Co ty tam do cholery robisz?!
Ja:
Nie uwierzysz, ale mieszkam :')
Yoongi hyung:
Zostawiłeś mnie, głupi szczeniaku ;;
Ja:
Sorka, ale siła wyższa. Ciocia mnie siłą zabrała.
Wolałem skłamać, niż przyznać się do tego, że dobrowolnie tutaj przyjechałem. Przynajmniej dostanę odrobinę współczucia od najlepszego kumpla.
Yoongi hyung:
Szkoda mi cię. Jak się tam mieszka?
Ja:
Jak w pałacu. Ciocia ma tyle hajsu, że byłaby w stanie wykupić sto takich szkół jak ta stara buda, do której chodzisz hehe B)
Yoongi hyung:
Jednak zazdro. Aż mi się odechciało na lekcje iść.
Ja:
Mam zajebistą nauczycielkę. Brałbyś ją xD
Yoongi hyung:
Jeszcze większe zazdro. U nas pracują same pasztety.
Aż wzdrygnąłem się na samo wspomnienie nauczycielki koreańskiego. Do piękności to ona nie należała. Zwykle nieprzyjemnie pachniało jej z ust. Wolałem się do niej nie zbliżać.
Ja:
Jak nie zostaniesz w klasie, to jeszcze rok się tam pomęczysz~
Yoongi hyung:
Powiało optymizmem
Ja:
:D
Yoongi hyung:
Dobra, lecę do domu. Kilka dodatkowych godzin snu nie zaszkodzi ;)
Ja:
Też bym tak sobie pospał
Yoongi hyung:
Bogacze nie śpią długo :)
Aż się zaśmiałem, bo miał rację. Spóźnienia nie wchodziły w grę, szczególnie kiedy zobaczyłem swój plan dnia. Moje zajęcia były rozpisane co do minuty, włącznie z czasem wolnym, który miałem poświęcić na naukę, jak powiedział Seokjin. To, że on w taki sposób marnował cenne trzy godziny, nie oznaczało, że ja też muszę.
− Co cię tak śmieszy? − zapytała nauczycielka. − Czyżby powielanie DNA było takie zabawne?
Podniosłem głowę znad telefonu, żeby na nią spojrzeć. Niemal od razu uśmiechnąłem się, by okazać skruchę.
− Przepraszam panią bardzo. Po prostu mój lokaj przypalił mi koszulę. Ach ci lokaje − machnąłem ręką, udając rozbawienie.
− Lekcja to nie czas na rozmowy z lokajami.
− To się już nie powtórzy − przyrzekłem niezgodnie z prawdą. Na jej nudnych lekcjach miałem zamiar częściej pisać z Yoongim.
***
Na długiej przerwie odszukałem Seokjina, który żywo rozmawiał z tym kujonem przy fontannie. Westchnąłem, po czym zacząłem iść w ich stronę. Trzeba było zrobić dobrą minę do ciekawej gry.
− Hyungowie moi kochani! − pomachałem im z daleka.
Jimin, czy jak mu tam, całkowicie mnie zignorował. Nie ładnie hyung, nie ładnie.
− Jungkookie − przywitał mnie kuzyn. − Jak tam na pierwszych lekcjach, hm?
− Pani Heo Solji naprawdę mnie polubiła − oznajmiłem z szerokim uśmiechem.
− Doprawdy? − zakpił okularnik.
− Oczywiście − skinąłem dumnie głową. − Polubiła mnie w momencie, w którym powiedziałem, że lubię biologię.
− Lubisz biologię? − zdziwił się Seokjin i ten drugi.
− Anatomii kobiecej nigdy zdość.
− Mogłem się tego po tobie spodziewać − prychnął okularnik.
− Panie ważny, pan lepiej uważa, bo zaraz może pan wylądować w tej zapewne ciepłej wodzie − wskazałem ruchem głowy na basenik, do którego lała się woda z dzioba kamiennego ptaszyska.
Ten tylko machnął na mnie ręką i powrócił do rozmowy z moim kuzynem, jakby mnie tu w ogóle nie było. Wkurzył się? Na pewno tak. W sumie mógłbym słuchać tego, co mówią, gdyby to było coś ciekawego. W ich rozmowie przewijały się słowa takie jak „nadmanganian potasu" czy też „wodorotlenek chloru". Od samego myślenia o chemii zachciało mi się rzygać.
Wyciągnąłem z kieszeni słuchawki i podłączyłem je do mojego kochanego telefonu. Piosenki Jaya Parka były naprawdę ciekawe. Z okularnikiem rozliczę się kiedy indziej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top