Rozdział 9
Nadszedł następny dzień. Gdy weszłam do szkoły od razu spotkałam na swojej drodze Mary. Nie miałam ani ochoty ani zamiaru z nią rozmawiać. Ominełam ja, gdy usłyszałam za sobą:
- Hej, Diana! Stój! - mimowolnie zatrzymałam się i po chwili stałam już do niej przodem.
- Co chcesz? - zapytałam od niechcenia.
- Zastanowiłaś się już?
- Ale nad czym? - nie wiedziałam co miała na myśli.
- Ty dobrze wiesz. Wybierasz mnie czy tego chłopaka?
- Co?! Nie mam zamiaru rozmawiać z tobą na takie tematy. - zaczęłam odchodzić.
- Tak jak sądziłam. Jakiś przystojniak przyszedł do szkoły i ty od razu musisz być lubiana.
- Co ty gadasz? Przecież dobrze wiesz, że nigdy nie liczyła się dla mnie popularność! - podeszłam do niej.
- Ale gdy ten Murzyn przyszedł...
- EJ! Nie nazywaj go tak! Jest afroamerykaninem!!! - krzyknęłam, nawet nie zauważając, że w naszą stronę idą Mike i Alicja.
- Aaa... już pewnie cały dzień z nim spędziłaś! Zakochałaś się w tym całym Michaelu na bank!! - powiedziała jeszcze głośniej.
- Yyyyy... o co tu chodzi? - zapytał Mike dziwnie na nas patrząc.
- Boże!! - wystraszyłam się, bo jestem pewna, że to usłyszał. - Nie słuchaj jej! Ona plecie same bzdury! I zachowuje się przy tym jak świnia!
- Uważajcie na nią, mówię wam. Ona tylko na chwilę was lubi, dla popularności. - odeszła.
- Ale jakiej popularności, przecież my... nie jesteśmy sławni. - powiedziała bardziej do siebie Alicja.
- Możesz nam wytłumaczyć o co chodziło twojej przyjaciółce? - zapytał Michael.
- Ja... no bo....ona... - byłam bliska płaczu. - Przepraszam was najmocniej, ale nie zasługuję na przyjaźń z wami... - uciekłam do toalety.
Jak Mary mogła się tak zachować? I to już drugi raz. Z naszą "przyjaźnią" koniec! Nie cierpię jej! I jeszcze powiedziała, że zakochałam się w Michaelu przy nim. Co za porażka. Ja go tylko lubię, po za tym znamy się tylko dwa dni. Znaczy... ja znam go już długo jako Króla Popu, ale on mnie nie.
Nagle do łazienki weszła Alicja. Co za szczęście, że to toaleta tylko dla dziewczyn!
- Co się stało? - zapytała.
- Sama nie wiem. Mary znów zrobiła mi cyrk.
- To wiem, ale dlaczego?
- Pokłóciłyśmy się wczoraj i chyba przeszła na stronę Julie. - wytłumaczyłam jej.
- Rozmawiała z nią?
- Tak, nawet siedziała w ławce. - westchnęłam ciężko.
- Oj kochana, już jej nie odzyskasz. - powiedziała pewnie.
- I tak nie była szczera i obrażała się o wszystko.
- Pamiętaj, że nadal oferuję ci moją przyjaźń. Jestem do twojej dyspozycji, możesz mi powiedzieć o wszystkim. - uśmiechnęła się.
- Dziękuję.
- A co ona mówiła o Michaelu?
- Że się w nim zakochałam. - spuściłam wzrok.
- Głupia jest i tyle. Chodźmy bo za chwilę dzwonek.
Na korytarzu wszystko sobie wyjaśniliśmy. Widziałam, że Mike był trochę zły, a gdy powiedziałam o tym kochaniu to zauważyłam lekko różowe policzki.
Na lekcjach oczywiście siedziałam z Miki'em. Mało rozmawialiśmy, ale i tak było fajnie. Mary chyba na zawsze usadowiła się z Julie. Obawiam się, że Alicja ma rację. Ta podła...ta podła blondyna już pewnie przekabaciła ją na swoją stronę. Trudno, przy Mary i tak czas tak miło nie płyną.
Po kolejnej lekcji musieliśmy z Michaelem poczekać na Alicję, bo nauczycielka przytrzymała ich w klasie. Wobec tego zeszliśmy na dół i usiedliśmy na ławce.
- Michael? - powiedziałam nie pewnie.
- Tak? - spojrzał na mnie.
- Mogę o coś zapytać?
- Jasne. Coś się stało?
- Nie, tylko wczoraj twój tata był bardzo zły? - było mi głupio o to pytać, ale w końcu chciałam wiedzieć jak to naprawdę jest.
- Yyy....n-nie. - widać było, że jest zakłopotany. - Nie tak bardzo. - trzeba było się spodziewać, że nigdy nie powie prawdy.
- Michael. Pamiętaj, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć, ok?
- Dobrze, ale to... to prawda.
- Wierzę ci, ale pamiętaj, ok? - naciskałam.
- Ok. - uśmiechnął się lekko.
Nagle podeszła do nas Alicja.
- Co macie takie miny jakby ktoś umarł? Już na pole wychodzimy! - Alicja zawsze miała poczucie humoru. Gdyby tylko wiedziała prawdę o Michaelu.
Dni w szkole mijały nam bardzo dobrze. Ciągłe rozmowy, wygłupy i śmiechy. W końcu w obecności Michaela czułam się bardziej swobodnie niż z początku naszej znajomości. Moja, Alicji i Michaela przyjaźń rozpoczęła się już na dobre. W szkole zawsze nazywali nas 'Słynną Trójcą'. Bo gdy coś dziwnego się wydarzyło, ktoś coś zrobił, powiedział, to od razu: "Może to Słynna Trójca?", "Może Zapytamy Słynnej Trójcy?", "To na pewno sprawka Słynnej Trójcy!". Byliśmy rozpoznawalni w szkole przez to przezwisko. Zostaliśmy takimi ,,szkolnymi łobuzami". A jednak nam to nie przeszkadzało.
Moja przyjaźń z Mary zakończyła się oficjalnie tydzień po tym jak po raz drugi kłóciłyśmy się w szkole. Od teraz należała do Julie i jej bandy. Było mi przykro bo bardzo się przez to zmieniła. Zaczęła przeklinać, zrobiła się nie miła, obrażała i poniżała innych, bardzo się stroiła. To dziwne jak jeden człowiek może wpłynąć na drugiego. No ale trudno, teraz miałam prawdziwych przyjaciół.
Kilka tygodni później siedzieliśmy we trójkę na ławce w szkole. Była już połowa października jednak pogoda była bardzo udana. Słońce miło grzało w twarz, a lekki wiaterek rozwiewał nam włosy.
- W niedzielę rodzice robią grilla. Pomyślałam, że fajnie by było gdybyście przyszli. Rodzice się już zgodzili. Co wy na to? - zapytała Alicja.
- Mi tam pasuje. Zapytam tylko rodziców i mogę przyjść. - powiedziałam. - A ty Michael?
- Yyy...nie wiem. Też zapytam taty, bo mama się raczej zgodzi. Jutro wam powiem.
- Ok. To jutro wszystko ustalimy. Ale będzie fajnie! Już się nie mogę doczekać. Porozmawiamy o sobie, swoich pasjach. Bardziej się poznamy, to będzie dobre dla naszej przyjaźni. - mówiła podekscytowana Alicja. Ja też się cieszyłam, jednakże miałam wrażenie, że Michaela coś gryzie. Pewnie ma jakieś problemy w domu, biedny.
Po szkole od razu skierowałam się do kuchni gdzie siedziała mama i robiła obiad.
- Mamo? - zapytałam siadając obok niej.
- Tak kochanie? - nawet na mnie nie spojrzała, tylko dalej kroiła starannie marchewkę do zupy.
- Mamy jakieś plany na niedzielę?
- Nie, dlaczego pytasz?
- Bo taka jedna... moja przyjaciółka zaprosiła mnie w niedzielę na grilla do siebie.
- Mary? Oczywiście możesz iść.
- Mamo. Z Mary się już nie przyjaźnię, mówiłam ci. Chcę pójść do Alicji. - powiedziałam.
- Do kogo? - dopiero teraz na mnie spojrzała. - Czy to nie przypadkiem ta, od której wróciłaś cała w farbie?
- Tak to właśnie ona.
- No nie wiem. W ogóle jej nie znam.
- Mogę ci o niej opowiedzieć. Ma czternaście lat i chodzi do siódmej d. Jest bardzo sympatyczna i trochę...pokręcona. - uśmiechnęłam się. - Ma mnóstwo pasji: rysuję, tańczy, strzela z łuku, szydełkuje i pewnie jeszcze wiele więcej. Jest naprawdę bardzo fajna, jej tata ostatnio odwiózł mnie do domu. Jej mama jest bardzo miła i szalona. Proszę pozwól mi. - błagałam.
- Sama nie wiem. To chyba jakaś lekko dziwna rodzina. - powiedziała, wracając do krojenia.
- No ale idę tam jeszcze z Michaelem.
- Coś dużo czasu z nim spędzasz. - mama poruszyła śmiesznie brwiami.
- Mamo! - zarumieniłam się. - My się tylko przyjaźnimy!
- Ty i Michael? - mama podniosła na mnie oczy.
- Nie! Ja, Alicja i Michael!
- Oj ta Alicja. Wszystko zepsuła. - zachichotała pod nosem.
- Mamo! - zaśmiałam się. - To mogę?
- A przystojny chociaż ten Michael? - nie odpuściła.
- Sama idź i sprawdź.
- No bo jak nie przystojny to nie idziesz.
- Sama zdecyduj. Mamy inne gusty.
- No a na twoje oko?
- Zobacz w telewizji.
- Jak w telewizji?
- Nie ważne. To mogę iść czy nie?
- Zapytaj taty.
- A ty się zgadzasz?
- Nie wiem. Zapytaj taty, jak on ci pozwoli to ja też. - uśmiechnęła się i na nowo zaczęła kroić soczyste marchwie.
Podskakując pobiegłam do "gabinetu" taty. Haha, tylko czy w gabinecie jest mnóstwo gitar, ściany całkowicie zakryte są plakatami zespołów rockowych, a w ramkach są zdjęcia przedstawiające młodego tatę grającego na koncertach? Taaak, to właśnie jego "gabinet".
Byłam radosna bo już teraz wiedziałam co jutro powiem Alicji: "Tak, oczywiście, że mogę przyjść do ciebie na grilla!". Skąd taka pewność? No cóż, tata to moja bratnia dusza, najlepsza przyjaciółka, nawet mamie nie zwierzam takich sekretów jak jemu. Niech inni zazdroszczą, że moje relacje z nim są takie dobre. To może trochę dziwne, lecz prawdziwe.
Tata siedział teraz tyłem do mnie, w stronę okna. Jego brązowe włosy po ramię opadały mu lekko na czoło. Był lekko zgarbiony bo w ramionach mocno trzymał swoją kochaną, kasztanową gitarę La Bonite, którą dostał od swojej mamy. Babcia to najsilniejsza kobieta jaką kiedykolwiek znałam. Pomimo podeszłego wieku ubiera się i żyje jak nastolatka.
Wracając do taty, grał coś tam sobie po cichu i nawet nie usłyszał jak weszłam.
- Cześć tato! - powiedziałam w końcu.
Szybko się odwrócił i spojrzał na mnie z uśmiechem. Podeszłam i dałam mu buziaka w policzek, oczywiście krzywiąc się przez dotknięcie miękkimi wargami jego szorstkiej brody. - Co tam grasz? - usiadłam obok.
- A takie tam sobie... nutki. - spojrzał na La Bonite. - Tak sobie myślę, że powinnaś też zacząć grać!
- Ja? Na gitarze? - zdziwiłam się.
- Tak! Grasz już na harmonijce ustnej, z gitarą będzie jeszcze łatwiej! Nauczę cię. - powiedział.
- Naprawdę? Dziękuję! - byłam bardzo szczęśliwa.
- A coś chciałaś?
- Tak, tylko zapytać czy mogę w niedzielę iść do przyjaciółki na grilla.
- Do Mary? No nie w...
- Nie tato, nie do Mary. Z nią się nie przyjaźnię, to długa historia, kiedyś ci opowiem. Chcę iść do Alicji.
- To ta, od której wróciłaś cała w farbie?
- Taakk... - przewróciłam oczami.
- To możesz. - znów zaczął cicho grać.
- Naprawdę?! Dziękuję tato! - powiedziałam wybiegając z pomieszczenia. Przed wejściem do kuchni zatrzymałam się i uspokoiłam.
- Tata pozwolił. - powiedziałam przechodząc obok mamy i udając bardzo poważną. Nie odwróciłam się, ale jestem pewna, że uśmiechnęła się tajemniczo.
***
Seimanko, kolanko! Wiem, że ten rozdział jest trochę sztywny (jak całe to ff) i nie za dużo się w nim dzieję, ale w notatkach piszę już rozdział 20 i tam zaczyna dziać się coś niespodziewanego. Mówiąc krótko, tam odwalają się dziwne rzeczy, ale nie będę spojlerować 😜 No i jeszcze chciałam poprosić was, żeby jak już ktoś chcę dodać komentarz (co jest naprawdę motywujące) to wolałabym żebyście komentowali historię, wątki i zachowania bohaterów. Wtedy wiedziałbym co o nich sądzicie. Oczywiście cieszą mnie komentarze typu: ,,Rozdział świetny, czekam na nexta" ale wolałabym wiedzieć co myślicie o fabule i bohaterach, tak jak mówiłam. To tyle, dziękuję wam wszystkim!
Kocham i całuję 💘😘
BTW: wiecie, że wczoraj była 22 rocznica odkąd, Mike miał koncert w Polsce, szkoda, że nie było mnie wtedy na świecie.
BTW2: podejrzane jest to, że miałam sen w którym Mike był w Polsce i miał koncert a potem chodził sobie po mojej wsi xddd
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top