Rozdział 6
Następnego dnia na dwudziestominutowej przerwie ja, Mike i Julie musieliśmy iść do gabinetu naszej wychowawczyni. Zanim weszliśmy, stanęliśmy we trójkę przed drzwiami.
- Michael. - wyszeptałam do stojącego obok mnie chłopaka. Spojrzał na mnie kontem oka. - Powiedz prawdę, dobrze? - pokiwał głową, po czym weszliśmy do środka.
- Dzień dobry! - powiedzieliśmy w tym samym czasie ja i Mike. Julie jednak nie zaszczyciła nauczycielki tym powitaniem.
- Usiądźcie. - zrobiliśmy to co kazała, krótko obcięta brunetka z okularami. - A więc...Diano. Dlaczego uderzyłaś Julie?
- Już mówiłam. Obrażała Michaela. - powiedziałam, próbując zachować spokój.
- Julie, czy to prawda?
- Nie, ona to zmyśliła....albo..... przyznam się. - rzekła opuszczając głowę w dół.
Co? Wczoraj tak bardzo zaprzeczała, że nie powiedziała ani jednego złego słowa o Michaelu a teraz chcę się przyznać? Może głupio było jej przed całą klasą? Może rodzice przemówili jej do rozsądku?
- ..... bo gdy Michael szedł do klasy to ja chciałam go odprowadzić... nalegałam....bardzo nalegałam...chyba za bardzo. - zaczęła sztucznie płakać.
- Widzisz Diano, ona tylko chciała odprowadzić go do klasy.
- No nie! Przecież ona kłamie! Fakt, nalegała, nawet BARDZO, ale jeszcze go przezywała! - krzyknęłam.
- Wcale nie! Ja tylko chciałam odprowadzić go do klasy! - szlochała.
- Boże! Chyba pani nie uwierzy w te jej sztuczne szlochy!
- Wszystko wskazuje na to, że zrobiłaś to po prostu ze złości, Diano. - mówiła nauczycielka, a ja myślałam, że tam oszaleję.
- A może damy powiedzieć coś Michaelowi? - uśmiechnęłam się tajemniczo.
- No dobrze. Michael powiedz nam jak było. Czy Julie cię przezywała?
- Yyyy.... tak. - powiedział po chwili wahania.
- On kłamie! Wszyscy kłamią! Oni spiskują przeciwko mnie! - wybuchnęła blondynka sztucznym płaczem.
- Skoro Michael mówi, że go obrażała to chyba taka prawda! - powiedziałam zdenerwowana.
- Jakie macie na to dowody? - nauczycielka nalegała.
Chyba każdy w mojej szkole wiedział dlaczego była po stronie Julie a nie naszej. Jej matka od przedszkola podlizywała się naszej wychowawczyni. Wcale nie zdziwiłoby mnie gdyby ktoś powiedział, że rodzice blondyny płacą nauczycielom żeby ich dziecko było pod ,,Specjalną Opieką". A to wszystko było takie żałosne.
- Dlaczego nam pani nie wierzy? Przecież Michael powiedział, że tak było.
- Tak, może i tak było. - poczułam, że jest nadzieja. - Ale mogło być też tak, że razem z Michaelem zmówiliście się i powiedzieliście to teraz w zemście.
Szczęka opadła mi na sam dół.
- No nie! Jeśli pani nie wierzy w słowa Michaela to jakie mamy dać dowody?! - zapytałam wściekła.
- Nie wiem. Ale jeden dowód to trochę za mało jak na takie zachowanie.
- Mamy ich więcej. - powiedział Michael.
- No właśnie. Możemy przyprowadzić do szkoły Jermaina. On przy tym był. - mówiłam, a Michael kiwał głową. - Zapytamy uczniów..
- Widzi pani!? To na pewno zemsta! - przerwała mi Julie.
- Dobrze, ale dajcie mi jeszcze jeden dowód. Wierzę w odpowiedź brata Michaela i reszty uczniów, ale jeszcze jeden dowód i jestem po waszej stronie. - nauczycielka uśmiechnęła się podejrzliwie.
- A możemy sami z Michaelem się zastanowić? - zapytałam, tracąc jakąkolwiek nadzieję.
- Tak, proszę bardzo. - z ust wychowawczyni nie schodził uśmiech.
Wyszliśmy z gabinetu i zaczęliśmy intensywnie rozmyślać.
- Jaki mamy dać dowód? Nie mamy ich więcej. - zesmutniał Mike.
- Chyba przegraliśmy. - opuściłam głowę w dół. - To wszystko jest okropnie nie fair. Dlaczego ona nam nie wierzy? - zapytałam.
- Yyyyy... ja mam to wiedzieć? Jestem tu drugi dzień. - zachichotał. Uśmiechnęłam się lekko. - A zrobiłaś kiedyś coś złego? Coś takiego, że przez to nauczycielka cię nie lubi? - zapytał.
- Yyyyy.....hehe..... - zawstydziłam się. - Może w piątej klasie kłóciłam się bardzo z koleżanką... tak, że byłam na dywaniku u dyrektora... i chyba jeszcze gdzieś dawno... może jeszcze w tym roku napisałam na przystanku: Pauline + Paul = Miłość, przez co dostałam -dziesięć punktów, ale... kto o tym pamięta? - podrapałam się po głowie, szczerząc się.
Opowiedziałam mu właśnie o rzeczach, które zrobiłam w dwa tysiące osiemnastym roku.
- Niezłe z ciebie ziółko.
- A ty nigdy nie zrobiłeś czegoś głupiego i szalonego?
- Haha... zrobiłem i to nie raz. Bo wiesz, uwielbiam robić dowcipy mojej starszej siostrze La Toy'i no i parę razy prawie nie dostała przeze mnie zawału, gdy podkładałem na jej łóżko sztuczne pająki i węże, ale... to było tak dawno. Chyba dawno, a może pół roku temu? - powiedział a ja wybuchnęłam śmiechem.
- No ej! Co to za pogaduszki, śmiechy, chichy!? Tylko się tu nie całujcie! - Julie otworzyła drzwi gabinetu i dziwnie na nas patrzyła.
- Chodźcie! - zawołała nauczycielka siedząc na fotelu. - A więc... Znaleźliście ten dowód? - wyszczerzyła się.
Julie zrobiła to samo. Obydwie się zmówiły. Pewnie matka blondyny przyszła do kobiety na ,,pogaduszki" przez co załatwiła to, żeby nauczycielka była po stronie blondyny.
Razem z Miki'em opuściliśmy głowy w dół i już mieliśmy odpowiedzieć, że nie, gdy ktoś zaczął walić w drzwi gabinetu. Ta osoba, nie czekając na standardowe ,,proszę" wbiegła do sali.
Była to około dziesięcioletnia dziewczynka. Miała włosy w kolorze jasny blond za ramię i niebieskie oczy. Widziałam ją dużo razy; chodziła do czwartej klasy i nazywała się Blanka.
- Dzień dobry, jestem Blanka, muszę coś pani przekazać. - wydyszała.
- Dobrze, ale przyjdź na następnej przerwie. Jestem teraz zajęta. - odpowiedziała brunetka.
- Ale to dotyczy Diany i tego chłopaka. - wskazała na nas.
- On ma na imię Michael. - wtrąciłam się.
- Cześć! - uśmiechnął się Mike i radośnie pomachał.
- No więc słucham? Znów zrobili coś złego? - zapytała.
Na chwilę stanęło mi serce. Skąd ona mnie zna i kim w ogóle jest?
- Nie, nie zrobili nic złego. Chciałam tylko podać dowód, że Julie naprawdę obrażała Michaela. - powiedziała ciężko oddychając. Wszyscy zrobili bardzo zdziwione miny.
- Yyyy.... no więc? - kobieta przełknęła ślinę.
- Widziałam jak Julie ciągnęła Michaela do klasy i nie pozwoliła mu protestować. A gdy jego starszy brat...
- Na imię mu Jermaine. - wtrąciłam a Mike pokiwał głową.
- ... gdy Jermaine chciał go odprowadzić to się z niego śmiała. - zakończyła.
Na mojej, zarówno na Michaela twarzy malował się ogromny uśmiech. Wygraliśmy. Mamy ostatni dowód. Miny Julie i naszej wychowawczyni były bezcenne.
- Dziękuję. - wyszeptałam do Blanki.
- Ja też bardzo dziękuję. - dodał czarnoskóry chłopiec.
- Nie ma za co. - powiedziała dziewczyna i wyszła.
- No więc... to był nasz ostatni dowód. - powiedziałam z uśmiechem.
- No dobrze... wygraliście, nie dostaniecie minusowych punktów. - powiedziała zrezygnowana nauczycielka, jakby to wszystko odbywało się w sądzie.
Widać było, że Julie była ogromnie wściekła. Po słowach kobiety bez namysłu rzuciłam się na Mikie'go. Przytuliłam go, ciesząc się z wygranej. Nauczycielka i Julie wyszły, a ja dopiero po chwili zrozumiałam co właśnie zrobiłam i szybko się od niego oddaliłam, zalewając się rumieńcem.
- Przepraszam. - wyszeptałam zawstydzona.
- Nie masz za co! Wygraliśmy. - zaśmiał się.
- Tak! Wojna skończona! Jeden : zero dla nas.
Wyszliśmy z gabinetu patrząc jak Julie skarży się wychowawczyni. Dobrze jej tak, kłamała i dostała karę.
- Dziękuję, ja już muszę iść. - powiedział.
- Jasne, ja też dziękuję. - uśmiechnęłam się, po czym Mike odszedł. Byłam przeszczęśliwa.
***
Witam, witam! Tak, wiem, że nie było rozdziałów w zeszłym tygodniu ale miałam problemy z internetem i takie tam. No więc wyjaśniliśmy sprawę z Julie, ale spokojnie, ona jeszcze nie zostawi nas w spokoju. I jeszcze chciałam coś wyjaśnić. W sumie to nikt mi nic nie mówił tylko sama sobie powiedziałam. No więc jak możecie zauważyć nasz Michaelek i Diananka to jeszcze dzieciaczki, więc nie mogę pisać o miłości (jak na razie) bo oni mają czternaście lat! Jeśli komuś by to przeszkadzało to trzeba poczekać jakieś trzy lata (czasu fanfikszynowego 😂) i wtedy dopiero zacznie się miłość. Bo to ff jest o dwójce przyjaciół którzy z lata na lato będą obdarzać się coraz większym uczuciem. No i to tyle. I powiem też, że gdy skończę pisać to ff (czyli za milion lat) to będzie nowe, bo mam już plan i tam nasz Michaelek będzie mieć od razu 17 lat więc spoko loko 😘 i będzie dużo bardziej gorąco i wiecie 🔥💘 No i to tyle mych kazań. Dawajcie komentarze i gwiazdki jeśli chcecie a jeśli nie to też możecie dać 😁 do usłyszenia. Kocham i całuję 💘😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top