Rozdział 4

Grupa weszła do sali. Joe zaczął rozmawiać z dyrektorem i naszą wychowawczynią. Jackie, Tito, Jermaine i Marlon cicho grali na instrumentach i ćwiczyli kawałek, który mieli dziś zagrać.

- Idź usiądź Michael. Wyglądasz jakbyś zaraz miał zemdleć. - powiedział Jermaine do chłopca. - Tato!

- Co się dzieję? - zapytał surowym głosem Joseph. 

Po chwili podszedł do Michaela i złapał go za ramię. Coś mu wyszeptał po czym Mike usiadł na ławce jeszcze bardziej przestraszony.

Tak w ogóle to ja wiedziałam, że to jest Michael Jackson. Że Joe znęca się nad nim, że go bije. Wiedziałam o nim wszystko chodź nikt mi i tym nie mówił. Wydaje mi się, że inni widzieli tylko czarnoskórego chłopca, nie wiedzieli o nim nic. A ja... byłam encyklopedią dotyczącą Michaela Jacksona.

Stałam obok ławki i patrzyłam na Miki'ego. Niestety musiał zająć miejsce dość daleko ode mnie. Najpierw siedziało trzech chłopaków z mojej klasy, potem Pauline, a obok... Michael! To mnie zabolało. Pauline siedziała obok Michaela Jacksona. Chwila... ona przecież rozmawiała z nim! Zakuło mnie coś mocno w sercu. Próbowałam dopchać się do Michaela, ale gdy była już blisko, do sali weszły inne klasy i zaczął się koncert.

- Witam wszystkich w nowym roku szkolnym. Wakacje się skończyły i trzeba wrócić do nauki. Na zachętę pracy w tym roku mamy dla was koncert zespołu The Jackson 5. Ale najpierw chcę przedstawić osobę, która doszła do naszej szkoły. Jest to chłopiec, który będzie chodził razem z klasą siódmą. Przywitajcie Michaela Jacksona! - powiedział dyrektor szkoły.

Marlon lekko popchnął Miki'ego by ten wystąpił do przodu. Widać było, że był bardzo zestresowany. 

- No nie wstydź się. Uczniowie przyjmą cię tu miło, prawda?

- TAAAKK!! - krzyknęłam najgłośniej. 

- Ale teraz nie przedłużając. Zespół The Jackson 5!!

Chłopcy zaczęli grać a Michael śpiewał piosenkę ABC. Patrzyłam na niego jak zaczarowana. Był taki uroczy. Zauważyłam jak nerwowo zerkał kątem oka na siedzącego obok Josepha. Wiedziałam, że jeśli Michael zrobi jakąkolwiek pomyłkę dostanie ostre lanie. Dlatego próbowałam się na niego nie gapić jak psychiczna, chodź było to trudne.

W ogóle zapomniałam o tym, że jestem w tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym pierwszym roku. Wiedziałam, że Michael Jackson jest w mojej szkole. Widziałam go na żywe oczy. Stał tak blisko. Prawdziwy Michael Jackson we własnej osobie. Będę go co dzień widzieć, może uda mi się z nim porozmawiać... Może będziemy siedzieć w jednej ławce!! O Boże! Tak! Pozwól mi porozmawiać z Mikie'm.

Po dziesięciu minutach koncert się skończył. Dyrektor tylko dodał kilka słów i każdy rozszedł się do swoich klas.

- Chodź, pokażę ci gdzie jest nasza klasa. - zaproponował Michaelowi jeden z moich kolegów.

- Może jednak ja go odprowadzę. - wtrąciła Julie. 

- Nie, dziękuję. - delikatnie i nieśmiało odparł czarnoskóry chłopiec.

- A może jednak. - naciskała Julie.

- Nie... nie trzeba. - mówił przerażony Mike.

- Dlaczego? Ja cię zaprowadzę. - dziewczyna z mojej klasy zaczęła ciągnąć Michaela za rękę.

- Ale ja nie chcę. - mówił drżącym głosem.

- No chodź. - inne dziewczyny dołączyły do Julie.

- Nie bój się. 

 - No chodź. 

 - Zaprowadzimy cię! - naciskały.

- Ale ja...

- Powiedział, że nie chcę! - krzyknęłam. 

Na to dziewczyny z mojej klasy zatrzymały się. Ja i Michael popatrzyliśmy sobie przez ułamek sekundy w oczy. Aż nagle przyszedł Jermaine.

- Michael, odprowadzić cię do klasy? - zapytał.

Chłopiec spojrzał na dziewczyny a potem przez chwilę na mnie.

- Tak. - powiedział nieśmiało i spuścił wzrok. 

Dziewczyny parsknęły śmiechem, ale odeszły gdy Jermaine posłał im surowe spojrzenie.

- Chodź Michael. - powiedział w końcu do brata.

Zaczęli odchodzić, ale wtedy Mike spojrzał na mnie i wyszeptał:

- Dziękuję.

Na to uśmiechnęłam się szeroko, a moje policzki stały się czerwone. O Boże! Michael Jackson coś do mnie powiedział! Co z tego, że to tylko jedno słowo, ja czułam się jakbym była w raju!

Potem wszyscy byliśmy już w klasie.

- Jak słyszeliście mamy nowego ucznia. - mówiła wychowawczyni. - To jest Michael Jackson. - wskazała na czarnoskórego. Michael odpowiedz nam o sobie. - zachęciła go. Chłopiec staną na środku trochę zawstydzony. 

- No więc... - zaczął mówić patrząc w podłogę. - Nazywam się Michael Jackson, mam trzynaście lat i pochodzę z Gary w stanie Indiana. Jestem także członkiem zespołu The Jackson 5. Lubię śpiewać, tańczyć, grać w koszykówkę i... robić dowcipy mojej siostrze La Toy'i. - uśmiechnął się pod nosem.

- Tak, i jeszcze nie umiem sam dojść do klasy tylko musi odprowadzić mnie braciszek. - zakpiła cicho Julie siedząca za mną.

- O co ci chodzi? - wyszeptałam.

- O nic! - parsknęła. - A co cię to obchodzi?

- A to, że nie musisz obrażać wszystkich dookoła.

- Bo co? Zabronisz mi?

- Odczep się od Michaela. - na to Julie i jej koleżanki zachichotały.

- Oohoho, nasza Diana zakochała się w czarnuchu. Małym, czarnym, głupim Michaelu, który kurde boi się iść do klasy. Ciekawi mnie jak będą wyglądały wasze dzieci? Białe i brzydkie czy czarne i głupie?

- STUL PYSK GŁUPIA RASISTKO!!!!!!!! - krzyknęłam na całą klasę.

Wszyscy popatrzyli na mnie jak na idiotkę, a Mike bardzo się zdziwił.

- Diano?! - moja wychowawczyni była bardzo zaskoczona. - Jak ty się odzywasz?!

- Bo Julie przezywa Michaela!!!!

- Wcale nie! - zaprotestowała złotowłosa.

- Nie kłam rasistko!!! - warknęłam, marszcząc brwi.

- Diano!? - kobieta wstała i podeszła do naszej ławki. - Julie, czy przezywałaś Michaela?

- Nie. - założyła ręce na klatce piersiowej.

- Ona kłamie!!

- Diano! Ciszej! - nauczycielka przyłożyła palec do ust. - Jak niby Julie przezywała Michaela?

- HMMM, POMYŚLMY....MOŻE....AAA, JUŻ PAMIĘTAM! - wrzeszczałam. - Śmiała się z tego, że Jermaine odprowadził go do klasy, nazywała go małym, głupim czarnuchem, mówiła, że gdybym miała z nim dzieci... - trochę się zawstydziłam. - Były by albo białe i brzydkie albo czarne i głupie!

- Czy to prawa? - nauczycielka zapytała Julie.

- No raczej...że nie! Ona nie ma dowodów!

- Mam! Oczywiście, że mam!

- Jakie?

- Michael!! -wskazałam rękoma na chłopca.

- Michael czy słyszałeś jak Julie śmiała się z ciebie? - czarnoskóry chłopiec spojrzał na nią, potem na mnie i jeszcze na Julie. Widziałam, że miał oczy pełne łez.

- Michael powiedz prawdę. - naciskała nauczycielka.

- Ja... - był bardzo zestresowany. - Ja nie wiem.... - pojedyncza łza spłynęła mu po jego ciemnym policzku.

- Beksa... - wyszeptała mi do ucha Julie. 

Na to odwróciłam się do niej i z całej siły uderzyłam ją w policzek.

- DIANO?!

- Bo ona...

- Ty, Julie i ...

- Ona nazwała Michaela...

- Ty, Julie i Michael zostajecie po lekcji w moim gabinecie. 

- Nie! Michael nie! On nic nie zrobił! Proszę mu nie kazać zostać. On...on na pewno ma próbę, prawda? - chłopiec pokiwał głową.

- No właśnie. On ma próbę.

- No dobrze. Dziś, jako, że jest pierwszy dzień szkoły, wam odpuszczę ale jutro na dwudziesto minutowej przerwie widzę was trojga w moim gabinecie.

Feralna lekcja w końcu dobiegła końca. Julie nie odzywała się już wcale, a Mike siedział przygnębiony w pierwszej ławce.

Gdy już wyszliśmy z klas stanęłam przed salą i spojrzałam przez okno. Po głowie chodziły mi różne myśli. Na pewno dostanę minusowe punkty. A jak jak się z tego wytłumaczę rodzicom? Moje myśli przerwało ciche chrząknięcie.

Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam stojącego przede mną Michaela.

- Ja tylko... - zaczął. - Chciałem ci podziękować. - powiedział delikatnie.

- Za co? - prawie szeptałam.

- Za to, że tak dzielnie mnie broniłaś. - pierwszy raz słyszałam jak chłopak dziękował mi za to, że go broniłam. 

Inni powiedzieli by pewnie: ,,A po co ty się wtrącałaś? Sam bym sobie poradził! Na następny raz nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy!". Ale Michael tak nie powiedział. On był inny.

- Nie ma za co, ale na następny raz powiedz jaka jest prawda.

- Tak wiem, byłem po prostu zestresowany.

- Ale na następny raz ci się uda. Wiem to. - uśmiechnął się uroczo.

- Przepraszam, ale muszę już iść. Mam próbę.

- Jasne. Do zobaczenia. - powiedziałam po czym zalałam się rumieńcem.

Boże! Przecież ja właśnie rozmawiałam z Michaelem Jacksonem!! Królem Popu! Byłam prze szczęśliwa. Nie obchodziło mnie już to, jak wytłumaczę się rodzicom. Rozmawiałam z Michaelem Jacksonem. Tylko to się liczyło.

***
Hejoo! Jak się podoba rozdział? Co sądzicie o Julie? Tak, wiem, po tym wszystkim pewnie jej nienawidzicie 😂 ja też. Dajcie mi gwiazdkę z nieba i jakiś komentarz, żeby został po was ślad. Do piątku
Kocham i całuję 💘😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top