24.10.2017
Powoli zmierzałem w stronę uczelni sunąc się między ponurymi uliczkami. Pogoda była iście jesienna i lada moment zbierało się na deszcz.
Bardzo lubię deszcz.
Ludzie z melancholijnym lub zirytowanym wyrazem twarzy wyciągali parasole czekając na pierwsze krople.
A ja jedynie podniosłem głowę uśmiechając się delikatnie do chmur. W końcu w życiu potrzebne są też te ciemne dni. Nie ważne jak ich dużo, ważne że później nadejdzie choć jeden ciepły.
Jak zawsze przychodziłem na uczelnie o wiele wcześniej niż zaczynały się pierwsze zajęcia. Lubiłem tą niczym niezmąconą ciszę i zimne mury budynku.
Nagle przed oczami mignął mi czerwony kolor, który od razu wywołał w moim organiźmie jedno skojarzenie.
Rozejrzałem się ostrożnie ale i uważnie, by spostrzec smutną [T/I].
Snuła się powoli przed siebie ze spuszczoną głową. Jakby całkowicie pewna, że znajduje się sama.
W końcu kto normalny przychodzi dwie godziny przed zajęciami?
Nim skręciła na teren uczelni zobaczyłem jak trzęsą się jej ramiona.
Szlochała.
Słone łzy spłynęły jej po policzkach. Przystanąłem nie chcąc by mnie zobaczyła. I tak podszedłem zbyt blisko.
I nagle poczułem coś mokrego. Młoda dziewczyna też to poczuła. Podniosła głowę wysoko do góry i wyciągnęła dłoń.
Kiedy pierwsze krople deszczu upadły na jej skórę mieszając się z jej łzami uśmiechnęła się delikatnie.
Sad people love the rain, because they are no longer crying alone
To była moja pierwsza notka w jej szafce.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top