Rozdział 4: Jimin
Witajcie! Dodaję rozdział dziś, choć mogłam wczoraj, ale nie chciało mi się go poprawiać, ani nic z tych rzeczy. Właśnie w tym momencie przypomniało mi się, że wypadałoby poprawić rozdział oryginału, bo błędy tam zawarte kiedyś wydłubią mi oczy xD Dobra, nieważne. Zaraz wstawię oryginał, jakby to kogoś obchodziło.
Tymczasem... Enjoy Karaluszki!
~•~•~•~•~•~•~•~
Byłem zdruzgotany swoim nagłym wybuchem. Uderzyłem Jungkooka, kiedy tak naprawdę nie potraktował źle mojej przyjaciółki. Powiedział prawdę w najmniej dosadny sposób, jaki mogłem sobie wyobrazić. No, może troszeczkę przesadził na końcu, ale nadal miał rację, tak?
Co tak naprawdę mnie zdenerwowało? Sam nie potrafiłem tego określić. Może to kwestia tego, że na ustach chłopaka błądził triumfalny uśmieszek? Nie wiem. Emocje wzięły nade mną górę. Wyszedłem z lokalu za blondynką i właśnie wtedy opuściła mnie cała zebrana odwaga, a moim ciałem wstrząsał stres przyprawiający o drżenie rąk.
- Kimi! - zawołałem za wściekłe pędząca dziewczyną. - Kimi! - ryknąłem ponownie. Odwróciła się, całe szczęście. Musiałem zmusić się do biegu, bo wyraźnie ani nie myślała o tym, żeby zawrócić. - To ten moment? - zapytałem ledwo zdyszany.
- Moment na co? - odpowiedziała ostro pytaniem. Była wściekła do granic, choć przecież przed chwilą płakała
- A nie mówiłem? - Myślałem, że te słowa dadzą mi choć odrobinę, taką niewielką szczyptę satysfakcji, ale nie. To tylko pogłębiło jej złość. - Byłaś głupia, myśląc, że będziesz tą jedyną.
- Obraził mnie - warknęła. - Teraz nie ma wątpliwości. Na pewno jest gejem.
- Mówiłem ci już, że jesteś głupia? Ma prawo do cudowania, jeśli chodzi o wybór.
- Bronisz go. - Padło ni to pytanie, ni to stwierdzenie.
- Nie bronię. Po prostu popełniłaś poważny błąd, a teraz go o to obwiniasz.
- Bankowo jest gejem - mówiła, jakby mnie nie słuchała. - Nie ma innej opcji. Wysyłałam mu setki znaków. Byłam nim zauroczona dobre dwa lata. Zawsze wiedziałam co robił, gdzie i z kim był, kogo odrzucił i w jaki sposób... Zemszczę się. - Ostatnie zdanie powiedziała w taki sposób, jakby miała zaraz splunąć jadem. Przestraszyłem się jej nie na żarty.
- Kimi, błagam. Zostaw to w spokoju i chodź do domu - poprosiłem spokojnie. Puściłem mimo uszu ostatnie słowa. To było poniekąd przerażające. Jej wiedzą na jego temat wykraczała ponad moralność. Czy ona należała do stalkerek? Chwyciłem ją pod ramię, żeby poprowadzić ją gdzieś, byle z dala od tłumnie stojących na przystanku uczniów. - Gdzie masz plecak? - zapytałem, gdy zauważyłem brak tego ważnego przedmiotu.
- Zostawiłam tam - spojrzała na mnie zaszklonymi oczami. - Chce się zemścić - wystękała, powstrzymując łzy. - Naprawdę chcę to zrobić...
- Powiedziałem mu, że się zemszczę. - Przyznałem cicho. Zrobiło mi się jej żal, jak nigdy wcześniej.
- Zrobisz to dla mnie? - Posłała mi spojrzenie pełne nadziei.
- No pewnie. Ktoś musi ukrócić jego zabawy dziewczynami. - Uśmiechnąłem się. - Idę po twój plecak.
- Przestań zachowywać się jak superbohater, bo zaraz jeszcze bardziej się rozryczę - uśmiechnęła się przez łzy. - Jak spłyną w dół, to makijaż mi się rozmaże i wtedy będę wyglądała jak wiedźma.
- Już tak wyglądasz - zażartowałem na odchodne.
Przeszedłem przez tłum pracowników, którzy właśnie zmierzali do domu po pracy i o dziwo nie skończyłem jak poobijany poszarpaniec, a to już coś. Chociaż jak tak teraz sobie myślę, wolałbym spędzić więcej czasu między nieznanymi mi ludźmi, niż spotkać się twarzą w twarz z Jungkookiem, na którego patrzyłem przez witrynę cukierni. Jadł ciasto, które kupiła mu Kimi. To na swój sposób mnie złościło, bo wybrała je dla niego ze względu na... Właściwie nie miałem pojęcia dlaczego, ale na pewno nie miało być symbolem zwycięstwa.
Trochę więcej samozaparcia, Jimin. Dasz radę tam wejść i zabrać plecak. Nie bądź baba.
Westchnąłem głęboko, żeby jakoś uspokoić drżące ręce. Nawet nie zauważyłem, kiedy tak naprawdę zacząłem się stresować. Mimo wszystko podszedłem do drzwi i pchnąłem je niezbyt pewnie. Pomimo brzdęku dzwonka zawieszonego na framudze, Jungkook nie spojrzał na mnie. Skupiał się na swojej komórce, wciąż pochylony nad talerzykiem.
Nagle dosięgła mnie chęć spróbowania jakiegoś ciasta, żeby przestać się denerwować, ale musiałem ją odpędzić.
- Za dużo kalorii - mruknąłem, zmierzając w stronę szatyna. W pewnej chwili postanowiłem zawrócić, choć tak naprawdę nie wiedziałem dlaczego. Nawet nie zauważyłem krzesła, które wcześniej tam nie stało. Niestety wpadłem na nie, jak ostatni idiota.
- Przyszedłeś znowu mnie bić? - usłyszałem za sobą głos Jungkooka.
Spojrzałem na niego przez ramię, odstawiając krzesło. Wyglądał na całkowicie wyluzowanego, chociaż na policzku widniał czerwony ślad po uderzeniu.
- Nie, przyszedłem po plecak Kimi - wyjaśniłem spokojnie.
- To dobrze - powiedział z westchnieniem ulgi. - Nie wiedziałem co z nim zrobić, a założę się, że ona nawet nie chce na mnie patrzeć.
- Nie było żadnej stawki, ale wygrałeś - odparłem skrzywiony. W końcu udało mi się wyprostować i odwrócić do chłopaka. Nie zauważyłem, kiedy ten po niego sięgnął, bo już wystawiał go w moją stronę. - Dziękuję. - Odebrałem własność.
- Zemsta, hm?
- Zapomnij o niej - zająknąłem się. Może lepiej będzie odmówić Kimi tej całej zemsty, co? Naprawdę nie chciałbym mieć z nim nic wspólnego.
- Szkoda - zażartował. - Pewnie i tak dostałbyś kosza.
Jego pewność siebie zatkała mnie, choć chciałem jakoś się odgryźć. Skąd w ogóle wiedział, jak się zemszczę, skoro ja sam nie wymyśliłem jeszcze sposobu? To dziwne i kompletnie popieprzone. Nie jestem na tyle głupi, żeby upraszać się o jego względy.
- Nie bądź tego taki pewien - rzuciłem mimo myśli, jakie mnie opanowały, po czym pospiesznie opuściłem lokal.
Może nie będę się upraszał. Sprawię, że to on będzie mnie błagał.
Nie. To głupie. Lepiej zostawię to w spokoju.
•••
Jakoś tak nie mogłem sobie poradzić z ciągle powracającymi wizjami mojego spotkania z Jungkookiem. Za każdym razem, kiedy osiągałem spokój umysły, nagle przypominałem sobie o jego wrednym uśmieszku Jungkooka i słowach, które sam wypowiedziałem. To było takie krępujące, że za każdym razem przeszywał mnie nieprzyjemny dreszcz.
Już sam fakt, że musiałem spędzać sporą część życia w jednej klasie z nim, był dla mnie niesamowicie krzywdzący. Prawie za każdym razem, gdy odwracałem się w jego stronę, widziałem, jak patrzył na mnie wyczekująco. Jakby poganiał mnie do pierwszego kroku. Kimi jak na złość nie było w szkole, przez co musiałem radzić sobie sam. Stres dosłownie wyżerał mnie od środka i nawet siłownia nie była w stanie mi pomóc. Moja osobista Oaza Spokoju nie była w stanie całkowicie zająć kłębiących się myśli.
Był już środek drugiego tygodnia szkoły, kiedy po treningu siłowym moja mama zainteresowała się moim zachowaniem.
- Jiminie, coś się dzieje? Ktoś ci dokucza? - zapytała zatroskana, gdy usiadłem do obiadu, który chwilę wcześniej dla mnie przygotowała.
- Nie, dlaczego pytasz? - Spojrzałem na nią, marszcząc brwi.
- Chodzisz jakiś taki smętny. - Wydęła usta, wyraźnie głęboko się nad czymś zastanawiając. - A może to wina Kimi?
- W jakim sensie? - odpowiedziałem pytanie zbyt szybko, bo ta uśmiechnęła się porozumiewawczo.
- Kochanie, już dawno powinniście być parą. Jest przy tobie przez całe liceum, a wy dalej jak rodzeństwo. Chciałabym mieć taką synową - wyznała, kiwając przy tym głową z miną, która nosiła na sobie ślady wiedzy minionych wieków. Nie lubiłem tego wyrazu twarzy, dlatego się skrzywiłem. - No i co się krzywisz? Ja też mogę mieć swoje marzenia, prawda?
- Nie będziemy parą. To jest dokładnie tak samo, jakbym chciał związku ze swoją siostrą. Smacznego. - Zabrałem się, nawet nie chcąc kontynuować rozmowy, za jedzenie.
Wyraźnie nie miała już nic do powiedzenia. Skinęła głową i złożyła na kolanach swój ręczniczek, żeby chwilę później wstać i przetrzeć nim płytę indukcyjną. Chyba ją zmartwiłem. Teraz to nawet nie mogę próbować nawet myśleć o zemście, o jakiej mówił Jungkook. Dla niej nie mogę być gejem, choćbym chciał. Całe szczęście nie chcę.
•••
Usiadłem do biurka, żeby w spokoju odrobić prace domowe i przypomnieć sobie materiał do pierwszych klasówek. Naprawdę nie chciałbym opuścić się w nauce. Moim priorytetem było zdobywanie najwyższych wyników w każdej tabeli. Może do niedawna nie tej związanych z ćwiczeniami fizycznymi, ale teraz tak łatwo się nie poddam. Będę lepszy niż sam Chwe Hansol, lekkoatleta z równoległej klasy.
Tuż po rozłożeniu nowiuteńkich, jeszcze pachnących, podręczników, przystąpiłem do nauki, tylko... Jakoś tak ktoś postanowił mi przeszkodzić. Po tym, jak usłyszałem pukanie do drzwi, odłożyłem długopis, którego nawet nie zdążyłem pstryknąć, żeby cokolwiek nakreślić w zeszycie z notatkami.
- Proszę - mruknąłem.
- Cześć, Jiminie - przywitała się cicho Kimi, zaraz po tym, jak uchyliła drzwi, a później prześliznęła się przez szparę. - Chciałam cię przeprosić za swoją nieobecność.
- Nic się nie stało, przecież. To nie ja będę miał nieobecności. - Próbowałem wzruszyć obojętnie ramionami, lecz nie potrafiłem, gdy patrzyłem na jej twarz wyrażającą pełną skruchę. Nawet nie nałożyła makijażu, dzięki czemu jej zwykle duże oczy, nagle się pomniejszyły. Cholera. - Och no dobra. - Podniosłem się z krzesła i podszedłem do niej, żeby ją przytulić. - Następnym razem, jak dostaniesz kosza, nie siedź sama w czterech ścianach tyle czasu.
- Wyjechałam do babci. Co z tego, że jest początek roku. - Dmuchnęła w swoją grzywkę. - To było głupie, ale musiałam w spokoju pomyśleć.
- I? - Odsunąłem się od niej, żeby móc na nią spojrzeć.
- Twoja zemsta będzie polegała na tym, że poderwiesz Jungkooka, co na pewno ci się uda. Wystarczy, że użyjesz swojego uroku - powiedziała przekornie. - No a kiedy ci się uda, dasz mu takiego kosza, że już nigdy nikogo nie skrzywdzi.
- Ale on nie potraktował cię aż tak źle - próbowałem jakoś się wykręcić - spokojnie powiedział ci co ma do powiedzenia. To ty zrobiłaś scenę.
- Niby tak, ale chcę pomścić tamte wszystkie dziewczyny. - Wzruszyła ramionami obojętnie. - Proszę, Jiminie. Tylko ty się do tego nadajesz.
- Skąd w ogóle pewność, że się załapie na coś takiego?
- Kiedy Yoongi i Namjoon mówią coś między sobą o Jungkooku, to na pewno prawda. Zresztą wiele osób spekuluje, że pan Jeon jest gejem, więc czemu by nie spróbować?
- To się nie uda. - Odsunąłem się od niej i odwróciłem plecami. Bóg wie dlaczego zacząłem się stresować podczas samego rozważania możliwości. Ba, nawet nie zdążyłem pomyśleć o czymkolwiek na ten temat. - Nie wyglądam na geja.
- Trudno. - Wzruszyła ramionami, a kiedy spojrzała na mnie, przygarbiła się i wywróciła oczami. - Jungkook też nie wygląda. Jedynie zdradza go zachowanie.
- Nie zbliżę się do niego ani na centymetr. - Stwierdziłem. Musiałem postawić sprawę jasno, żeby nie wplątać się w bezsensowną sytuację. - Brzydzę się go.
- Nikt ci nie każe zaraz z nim spać, Jiminie. - Podeszła do mnie i stuknęła mnie w czoło. Teraz wyraźnie poczuła się rozluźniona, bo zaraz po tym usiadła na łóżku i oparł się rękami za sobą, wyciągając przy tym nogi przed siebie. - Tu raczej będzie chodziło o więź emocjonalną. Jak ci się uda, pewnie sam cię pocałuje, czy coś w tym stylu, ale ty nie jesteś głupi. Odsuniesz się i powiesz, że na przykład wypadła ci soczewka, albo coś takiego.
- Już coś powiedziałem. - Upierałem się z założonymi rękami.
- Ja widzę same korzyści w tym przedsięwzięciu - kontynuowała przekonywanie mnie do swojego pomysłu - bo widzisz, Jungkook pożyczyłby ci trochę swojej popularności. Mógłbyś się ubiegać względy nawet samej przewodniczącej szkoły.
- Nie gadaj głupot - fuknąłem, po czym odwróciłem się do zeszytów i pstryknąłem długopisem. - Naprawdę? - zapytałem po chwili.
- No tak. Przewodnicząca na niego leci, ale nie jest taka głupia. Nie pcha się z wyznaniem, tylko czeka na koniec szkoły. Może jej się uda. Ja tam nie wiem, ale fajnie by było, gdyby rzucił go chłopak. Wyobrażasz sobie to obrzydzenie ze strony tych wszystkich dziewczyn? - bełkotała o swoich marzeniach. Ludzie tacy, jak Kimi zawsze mieli dużo do powiedzenia, a co gorsza, często mieli rację. Szczególnie w tym, że dostanę trochę blasku Jungkooka. W końcu stanę się popularny nie tylko z tabeli wyników.
- A co jeśli rozpowie wszystkim, że go podrywam, nim naprawdę zacznę jakoś działać? - zapytałem podchwytliwie. Miałem wrażenie, że podjąłem już decyzję, jednak nadal szukałem dziury w całym.
- Nie zrobi tego. Dobrze wiem, że jest ciekawski i posunie się do wszystkiego, żeby zobaczyć finał interesującej go sytuacji - wyjaśniła. - Będzie widowisko, jak się zakocha. Nie daj się prosić.
- Zastanowię się.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top