Rozdział 16: Jimin

Witajcie! Chciałam napisać ten rozdział na niedzielę, ale nie udało mi się. Tak mnie odpychało to opowiadanie, że myślałam, że wykituję. Gdybym z _Werol_ nie omówiła tego, co ma się wydarzyć w tym rozdziale, zwlekałabym chyba do końca tygodnia. De facto sam rozdział jest krótki, a nie obiecam wam znowu konkretnego terminu, jednak mogę obiecać, że w tym tygodniu pojawi się jeszcze jedna aktualizacja. Trzymam kciuki za swoje lenistwo, że akurat nie będzie patrzyło na mnie, gdy spróbuję w tym tygodniu napisać rozdział 17.

Enjoy Misie!

~•~•~•~•~•~•~•~


Szkoda, że teraz nic nie próbowało być takie łatwe, jak było na początku roku szkolnego. Wtedy nie byłem obarczony osobą Jungkooka, myślami dotyczącymi tego, czy pokochałem go, a jeśli tak to w jakim stopniu i jak szybko się od tego uwolnię.

- Och, cóż za zbieg okoliczności - powiedział Jungkook, gdy Kimi zauważyła nas obu. 

Oczywiście wyszła nam naprzeciw, gdy tylko nas zauważyła, jednak widziałem, że w ogóle jej się to nie podobało. Zresztą nie potrafiłem pozbyć się Jungkooka. Był uparty w swoim postanowieniu, lecz mimo to nie zbliżył się do mnie wbrew mojej woli. Uszanował moje zdanie i nie próbował mnie pocałować. Ograniczał się do bardzo siedzenia ramię w ramię.

- Cześć Jiminie. - Posłała mi uśmiech, a zaraz po tym pocałowała mnie krótko w usta an przywitanie. - Wiedziałem, że dziś będę miała pecha, ale nie sądziłam, że aż takiego. Dlaczego on tu jest?

- Spotkałem go w autobusie i już ze mną został - odparłem wymijająco.

- Nachodzi cię, cwaniak - zmierzyła Jungkooka spojrzeniem. - Mam nadzieję, że nie pójdzie za nami dalej.

- Oczywiście, że pójdę. Za kogo ty mnie uważasz? - zapytał z prowokacyjnym uśmiechem na ustach. 

- Mam nadzieję, że nie będziesz nam przeszkadzał - zwróciłem się bezpośrednio do chłopaka. - Chciałbym spędzić miły czas z moją dziewczyną.

- Och no pewnie, że niczego nie zrobię - już myślałem, że naprawdę uszanuje moją wolę, kiedy dokończył zdanie - celowo. Wszystko może wydarzyć się przypadkiem.

- Tak, no pewnie - prychnęła dziewczyna. - Wejdźmy lepiej do kina, bo jeszcze okaże się, że nie ma dobrych miejsc, jak dalej będziemy rozmawiać z tym półgłówkiem.

- Nie ma problemu. - Wyciągnąłem rękę do niej, zerkając na Jungkooka, który wyraźnie zaciskał zęby. Nie podobało mu się to, ale co ja mogłem na to poradzić?

•••

Kimi wybrała komedię romantyczną. Co prawda nie interesował mnie ten film zbytnio, ale musiałem przecierpieć te sto dwadzieścia minut. Jungkook z kolei świetnie się bawił, penetrując nielegalnie paczki chipsów, żelków i czegoś jeszcze. Nie dawał mi o sobie zapomnieć.

Zresztą czy nawet kiedy nie było go u mojego boku, moje myśli nie uciekały w jego stronę? Fakt, nie doszło do czegoś gorętszego między nami, ale sama jego bliskość, skutecznie wylewała atrament na moje plany dotyczące przyszłości. Nic nie było takie, jak chciałem. Moja droga powinna być usłana szczęściem z Kimi. W końcu to dzięki niej będę mógł liczyć na wspaniałą przyszłość.

Chciałbym, żeby każde dobrze mi znane słowo Jungkooka uciekło w niepamięć. Chciałbym zapomnieć o tym, do czego sam się zobowiązałem, ale nie da się. Właśnie dlatego muszę zbudować silniejszą relację z Kimi, żeby przysłonić nie tak dawno wyryte w pamięci wspomnienia sprzed paru dni.

W pewnej chwili otuliłem dziewczynę ramieniem, a ta bez problemu wtuliła się we mnie, zafascynowana akcją rozgrywającą się na ekranie kinowym. Jak dla mnie każdy przedstawiony schemat był oklepany, ale nie mogłem narzekać. Nie wypadało przecież. Powinienem wykorzystać każdą z możliwych okazji, żeby zbliżyć się do Kimi.

Po zakończeniu filmu starałem się ukryć znudzenie za uśmiechem. Jungkook z kolei nie musiał niczego ukrywać. Komentował głośno film, wytykając każdy jego błąd.

- Świetny masz gust, Kimi - stwierdził z uśmiechem. - Dawno tak łatwo nie przewidziałem każdej następującej sceny. 

- Och, zamknij się już - mruknęła. - Jiminowi się podobało, prawda?

- Tak, no pewnie - odpowiedziałem natychmiast, żeby nie zostać przyłapanym.

- Podejrzewam, że wolałby zobaczyć jakąś komedię akcji, a nie oklepane gówno promowane na skalę światową.

Skąd wiedział, że właśnie to bym wybrał? Aż tak dobrze mnie przejrzał? Mimo początkowego zaskoczenia, wywróciłem teatralnie i nieco wbrew sobie oczyma. 

- Lubię tego typu filmy, bo nie wymagają myślenia - powiedziałem.

- Widzisz, tapeciaro. Nawet Jimin uważa, że nie musisz myśleć. Nie spocisz się za bardzo

- Jungkook, przestań. - Upomniałem go. - Każdy ma inny gust. Ty lubisz kino superbohaterskie, a my komedie romantyczne.

Udało mu się zirytować ją. Mimo że jeszcze nie prychała niczym koń i wywracała oczami, Jungkook jakiś swój cel osiągnął. Widziałem to po jego minie. Teraz grzecznie mógłby pójść gdzieś indziej, żeby nie sprawiać mi więcej problemów. Dobrze wiedziałem, że nie odezwę się w porę, a wtedy oni się dosłownie zagryzą z mojego powodu.

- To gdzie teraz? - zapytała Kimi ze sztucznym uśmiechem. Nie lubiłem gdy w ten sposób to robiła. Wtedy uśmiech nie sięgał jej oczu. 

W tak prostych filmach, jak ten, na którym byliśmy w kinie, często mówią, że z przyjaźni nie powinny wynikać żadne związki, bo to tylko psuło relację. Myślę, że to prawda. Wystarczy spojrzeć na to, jak zachowywała się Kimi. Gdyby nie podkochiwała się w Jungkooku, ja nie musiałbym budować z nim relacji, która początkowo była bardzo wymuszona. Nie musiałbym się borykać ze swoim sumieniem i dziwnymi emocjami. Zresztą jego przyjaciele stwierdzili, że chcąc, nie chcąc i tak miałbym z nim jakąś styczność. Gdyby nie obietnica zemsty, możliwe, że w tej chwili spotykałbym się z nim w całkiem innej sytuacji.

Zresztą, czy ja naprawdę pomyślałem, że nawet bez udziału Kimi doszłoby do czegoś między mną a Jungkookiem?

- Myślę, że dobra będzie ta kawiarnia po drugiej stronie ulicy handlowej - powiedziałem, wskazując na odległy lokal, gdy wyszliśmy z kina.

- Masz rację - wciął się Jungkook. Nie dawał o sobie zapomnieć.

- My tobie podziękujemy - powiedziała porządnie wytrącona z równowagi dziewczyna. Uśmiech na ustach Jungkooka powiększył się znacznie. Był naprawdę dumny ze swojego małego sukcesu, a ja nie wiedziałem co w tej sytuacji powinienem zrobić.

- Chcę iść z wami - zaprotestował.

- Chcesz patrzeć, jak się. - Kimi urwała zdanie, spoglądając na niego dwuznacznie, jakby do głowy wpadł jej naprawdę dobry pomysł.

- Jak co będziecie robić? - zapytał rozbawiony Jungkook.

- Całujemy - dokończyła Kimi, na co się zdziwiłem. Od czwartku nawet nie próbowałem zbliżyć się do niej w ten sposób. 

- A zrobisz to po mnie? - odpowiedział tym samym, złośliwym tonem, co blondynka. 

Znów poczułem się jak zwykły przedmiot i nie potrafiłem się odezwać. Co z moją pewnością siebie?

- Całowaliście się jakiś czas temu. Przecież już dawno wyszorował wszystko z dziesięć razy - zakpiła.

- Czyżby? - Uniósł rozbawiony brew.

Kimi chciała coś powiedzieć, ale Jungkook nie dał jej ani chwili na przygotowaną w ułamku sekundy odpowiedź. Zbliżył się do mnie w paru krokach, chwycił za kołnierzyk, żeby przyciągnąć do krótkiego pocałunku. Tym gestem zaskoczył mnie na tyle, że nie byłem w stanie zareagować. Zwyczajnie stałem jak ten idiota i modliłem się o to, by emocje nie wzięły góry i nie pozwoliły mi oddać pocałunku. I jeszcze ci wszyscy mijający nas ludzie. Tego było za dużo. Kiedy zostawił moje usta w spokoju, policzki piekły mnie niemiłosiernie. Rzuciłem krótkie spojrzenie Kimi, która aż gotowała się ze złości. Jungkook odniósł kolejne zwycięstwo, a ja nie zrobiłem niczego, żeby mu w tym przeszkodzić.

- Zdążyliśmy zrobić o wiele ciekawsze rzeczy. - Podjęła, pewnie chcąc się obronić.

- Pewnie nie tej nocy, bo cały ranek spędziłem u Jimina - puścił do niej oczko.

Poziom zdenerwowania dziewczyny drastycznie wzrósł. Powinienem był coś powiedzieć w tym momencie, prawda?

- Weź wypierdalaj - rzuciła, chwytając mnie za rękę.

- Nie tak ostro, malowany kotku! - Zawołał, kiedy pociągnęła mnie w swoją stronę.

- Tak, tak! - odkrzyknęła.

O dziwo nie szedł za nami. Poczułem wielką ulgę. Chyba zadowolił się wywołanym efektem. Wiedziałem, że to nie był koniec. Byłem tego stuprocentowo pewien. To dopiero początek. Aż bałem się tego, co jeszcze planował... A przecież w poniedziałek mieliśmy zobaczyć się na treningu.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top