Rozdział 13: Jungkook
Witajcie! Cały dzień próbowałam napisać ten rozdział, ale jakoś nie potrafiłam. Jeszcze mój brat miał urodziny i obiecałam mu, że pogra sobie na moim laptopie. Meh, ciężkie życie autorki z jedynym sprawnym komputerem w domu.
W każdym razie obiecuję, że jutro w pojawi się kolejny rozdział. W sumie dzisiaj. Albo faktycznie jutro? Nie wiem, zależy w jakiej będę kondycji od rana. Jak mi się uda, to wyklepie szybciutko następną część.
Ten rozdział również znacząco różni się od oryginału, ale nie przejmujcie się tym. Akcja będzie działa się równolegle. Staram się tylko nadać wszystkiemu jakiś sens, żeby moja logika nie próbowała się czepiać.
Tymczasem Enjoy Misie!
~•~•~•~•~•~•~•~
W mojej głowie wszystko podzieliło się na przezabawne "przed" i "po" pocałunku. Chociaż teraz nie byłem do końca pewien, czy na pewno o pocałunek chodziło. Może raczej "przed" i "po" zauroczeniu się w tym idiocie. "Przed" wszystko było idealnie pokładane, nic nie próbowało wymknąć się spod kontroli. W chwili obecnej, czyli "po" byłem zraniony, zazdrosny - co niekoniecznie mi się podobało - i zawistny. Trzy razy "Z". Idealnie. Podsumowując: sprawię, że odechce mu się próbowania jakiejkolwiek zemsty w przyszłości.
Zebrałem się w sobie i nawet nie myślałem o stresie, gdy z nim rozmawiałem, chociaż po opuszczeniu budynku od razu wyciągnąłem paczkę żelek zamaskowaną na dnie plecaka. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów użyłem awaryjnych słodyczy.
Po powrocie do domu, podałem plecak lokajowi, zasadniczo nie mówiąc niczego. Wszedłem po schodach na piętro, żeby dotrzeć docelowo trafić do swojego pokoju, ale zatrzymał mnie mój brat.
- Jak było na siłowni?
- Cudownie - odbruknąłem, chcąc go wyminąć.
- Changwook powiedział mi, że trenowałeś razem z nim i kolegą - próbował zacząć temat, podążając za mną uparcie.
- No i co? - Zatrzymałem się przed drzwiami swojego pokoju.
- To ten kolega, o którym się dziś dowiedziałem?
Westchnąłem ciężko. To niemożliwe, żeby on nadal miał wtyki w szkole. Przecież skończył ją dwa lata temu.
- Nie, to inny Jimin z innego uniwersum. - Posłałem mu sztuczny uśmiech, po czym wszedłem do swojego pokoju. Nim zdążył jakkolwiek zatrzymać zamykające się drzwi, trzasnąłem nimi i przekręciłem klucz w zamku.
Ostatnią rzeczą, której pragnąłem było drążenie tematu przez głupiego brata. Co to to nie. Chciałem zamknąć się w swoim świecie i po prostu przemyśleć parę spraw. W końcu dopiero teraz do mnie dotarło jak lekko pocałowałem Jimina. Zupełnie bez negatywnych emocji, jakby to było naturalne.
I co ja w ogóle powiedziałem? Teraz to Jimin w ogóle nie będzie chciał się do mnie zbliżyć przez tandetne słowa o miłości. Rzuciłem się na łóżko, aby schować twarz w poduszce. Jestem idiotą, który zatoczył głupie koło. Przecież nie powinienem był kiedykolwiek zbliżyć się do żadnego chłopaka, mając świadomość, że już kiedyś w jednym się zakochałem.
•••
Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Zadania domowego na pewno nie dostałem, nauczyć się niczego nie musiałem, a nawet jakby, to zostawiłem plecak lokajowi, żeby wyciągnął z niego mundurek do prania. Teraz pewnie leżał obok moich drzwi, ale nie miałem ochoty, żeby wyjść z łóżka.
W ręce miałem telefon, który teoretycznie miał mi umilić czas przed snem, ale głupie gry mnie nudziły. Dlatego postanowiłem na pisać do Jimina. Mogłem go trochę podenerwować prawda? Przecież jak napiszę do Yoongiego, będę miał wykład, a to wolałem odroczyć do następnego dnia.
Nie spodziewałem się jednak, że to Jimin zainicjuje rozmowę. Telefon rozdzwonił mi się w ręce, a ja jak ten debil patrzyłem na numer, dopóki nie zorientowałem się, że powinienem odebrać. W końcu wcisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha.
- Halo? - zacząłem zdziwiony.
- Cześć.
- Po co dzwonisz?
- Żeby sobie pogadać.
- Aha. - No i co ja mogłem powiedzieć? Zacząć jakiś zwykły temat? Niby jaki?
- Ogólnie to chciałem cię przeprosić za to, co będzie się działo. - Na szczęście wyręczył mnie w podejmowaniu jakiegokolwiek tematu. - Niezależnie od tego co powiem, nie chcę cię ranić.
- Czy to podprogowa prośba o odpuszczenie sobie grę o twoje serce? - Zakpiłem. - Jeśli tak, to...
- Tak, to prośba. Odpuść sobie i nie zaczynaj niczego dla swojego dobra. Ja chcę sobie żyć w spokoju i niczym się nie przejmować. Znajdź sobie kogoś innego.
- Czyli monopolu nie będzie nawet kiedyś? - Kpiłem dalej pomimo wewnętrznego niepokoju. Strojenie sobie żartów było czymś, co pozwalało mi zachować spokój chociaż w głosie. - Szkoda.
- Nie kpij. Dzwonię z pokojowymi zamiarami. - Westchnął wyraźnie zmęczony. - Jak nie będziesz walczył z Kimi o moje serce - zaakcentował chyba ironicznie. Nie potrafiłem tego jednoznacznie określić przez ten monotonny sposób mówienia - obaj na tym zyskamy. Wierzę że znajdziesz dziewczynę albo chłopaka, który bez złych zamiarów będzie przy tobie mimo wszystko.
- A tak naprawdę co masz mi do powiedzenia? - Próbowałem go podejść, starannie ukrywając narastający strach przed tym, co jeszcze mógł powiedzieć.
- Chciałem ci podziękować za to, że tak potraktowałeś Kimi. Może w końcu przestanie żyć marzeniami, a za tym idzie moje życie w realiach tego świata.
- Nie rozumiem...
- Ale zrozumiesz. Zwyczajnie chce, żebyś wiedział, że nieważne jest to, co zrobisz, moja przyszłość została przypieczętowana. Do zobaczenia w szkole.
To dziwne, bo po tych słowach się rozłączył. Zablokowałem telefon i rzuciłem nim w poduszkę. Próbowałem nie płakać, ale tylko w ten sposób mogłem uzewnętrznić swoje niezbyt przyjemne emocje. Cholerny Jimin.
Gdzie są moje ciasteczka ryżowe na poprawę humoru? Są może takie na złamane serce? Przydałaby się też maska, która gwarantowałaby mi schowanie emocji przed czujnymi oczyma przyjaciół.
•••
- Ośmieszył cię, rozkochał w sobie - wyliczał Namjoon - sprawił, że teraz chodzisz ponury jak śmierć, a nawet nie jesz niczego. Dodatkowo w plecaku masz tylko książki i zeszyty.
- Zapłaci za to - powiedział pogardliwie Yoongi.
Musiałem tego słuchać, bo inaczej wykład przedłużyłby się do samej pierwszej lekcji, a chciałem jeszcze... Nie wiem, pograć sobie w Angry Birds abo w Candy Crush. Wszystko, byle nie myśleć za dużo o tym, co wieczorem powiedział Jimin.
- Albo raczej Kimi - dorzucił Namjoon. - To jej sprawka.
- Chłopaki, to miłe z waszej strony...
- No i jeszcze zrobił z ciebie miłego człowieka - oburzyli się obaj w tym samym momencie. - To już przekroczyło granice wszelkiej przyzwoitości.
- Hej! - Podniosłem głos, żeby ci zidiowaciali debile zwrócili na mnie uwagę. - Skoro szanowna tapeciara, znana gawiedzi jako Kimi, chciała się zemścić i dostała to, co chciała, musimy rzucić jej tyle kłód pod nogi, żeby w końcu wywaliła się na tę głupią mordkę. Ja dostanę to, czego chcę, a ona będzie w tym czasie zbierać pieniądze na klej do tapet.
- Jestem wzruszony. - Kim pociągnął teatralnie nosem. - Nasz Jungkookie otwarcie przyznał się do...
- Do niczego się nie przyznałem. Chcę odzyskać co moje i już. - Wywróciłem teatralnie oczami. Miałem dość podpierania ściany i wysłuchiwania argumentów oraz instrukcji dotyczącej postępowania wobec Jimina. - Nie po to się ośmieszyłem, żeby zostać z niczym.
- Masz jeszcze plotki o twojej rzekomej homoseksualności i cichy poklask od męskiej części szkoły. W końcu przestali uważać cię za podrywacza. - To wyliczanie Namjoona powoli mnie dobijało.
- Nie jestem żadnym gejem. - Wyciągnąłem przed siebie dłoń z palcem w górze. Po chwili wyciągnąłem drugi, żeby zobrazować im swoje własne wyliczanie. - Po drugie plotki ucichną, a w najgorszym wypadku przeczekam do zakończenia szkoły, a potem się wyniosę z miasta dla świętego spokoju. Po trzecie męska część szkoły tylko ułatwi mi działanie. W końcu skoro według nich jestem gejem, to przecież nikt nie sprzątnie im sprzed nosa ładnej dziewczyny.
- Co najwyżej mogą bać się o swoje tyłki - skwitował z uśmiechem Yoongi. - Ale do brzegu. Nie powiedziałeś nam co zamierzasz zrobić.
- Póki co nie wiem. Dostosuję się do sytuacji.
- Nawet do takiej, kiedy Jimin będzie trzymał tapeciarę za rękę? - dopytał Namjoon, patrząc gdzieś w dal. Sądziłem, że się zamyślił.
- Nawet w takiej.
- No to myśl szybciutko, bo właśnie idą.
Nie do końca rozumiałem jego słowa, dlatego wychyliłem się, żeby zobaczyć o co Kimowi w ogóle chodziło. Jakoś tak nie wiedziałem jak zareagować na widok, który wprawił mnie we wściekłość. Kimi szła u boku Jimina, trzymając mocno jego dłoń. Była uśmiechnięta. Jimin zresztą też. Co tu się działo?
- Jungkook? Coś tak zastygł? - Yoongi klepnął mnie w plecy. - Ducha zobaczyłeś?
- Yoongi, kameruj to! - krzyknął szeptem, co było dość komiczne, ale mnie to nie bawiło. - Przed nami zazdrosny Jeon Jungkook!
- O cholercia.
Ja i zazdrosny? To nie mogło się ze sobą łączyć. Żadne określenie teraz do mnie nie pasowało. Byłem wściekły, bo właśnie zrozumiałem słowa Jimina. Postanowił zejść się z Kimi tak po prostu? Nawet jeśli dzień wcześniej całował mnie i zapewniał, że przy mnie będzie?
Właściwie to nie miałem pewności, czy zapewniał mnie w ten sposób, bo przez emocje pamiętałem tylko pocałunek, ale to nie zmienia faktu, że tak własnie wyglądała sytuacja rozegrana w męskiej toalecie.
- Pożałuje - mruknąłem do siebie. Teraz już miałem gdzieś granie spokojnego człowieka, który miał na wszystko wywalone. Czy to źle, że chciałem kogoś, przy kim czułem się w miarę swobodnie oraz przy kim mogłem zapomnieć o przeszłości choć na chwilę?
Zmuszony byłem przełknąć wszystkie przekleństwa pod adresem głupiej blondyny, bo przechodziła zbyt blisko. Jeszcze by się zatrzymała i spojrzała na mnie, a tego bym nie chciał. Nie byłem gotowy na starcie w krótkim dystansie.
Po dzwonku, jak zresztą się spodziewałem, Jimin zajął swoje stare miejsce. Szalejąca we mnie złość podpowiadała mi, że ten chłopak nie będzie mógł tak łatwo o mnie zapomnieć. Już teraz wiedziałem, że nie odstąpię go na krok. Wiedziałem również, że moi przyjaciele mi pomogą w imię potwierdzenia mojej seksualności. Głupi, aczkolwiek perfekcyjny powód do tego, żeby nie być samotnym żołnierzem na polu bitwy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top