Rozdział 19: Jungkook
Witajcie! W niedzielę skończyłam Dead Inside, które stało mi na przeszkodzie do napisania rozdziałów tutaj. Teraz będę starała się nadrobić stracony czas i pisać możliwie najszybciej tę część, którą wypadałoby napisać jeszcze raz i kontynuować opowiadania jeszcze parę rozdziałów, tak, obiecałam.
Enjoy Misie Patysie!
~•~•~•~•~•~•~•~
Plan miał być bardzo prosty w swoim wykonaniu. Krótko po tym, jak go usłyszałem, byłem w stanie uwierzyć, że mi się uda; że naprawdę będę zdolny do odzyskania czegoś, co utraciłem.
Znałem kuzyna Namjoona. Seokjin był naprawdę charyzmatycznym mężczyzną. Z opowieści Kima miało wynikać jedno, a mianowicie jego noce spędzane z pięknymi nauczycielkami, które niedawno poznał w trakcie wycieczki. Z jednej strony było to obrzydliwe, a z drugiej dawało mi zielone światło na jakiekolwiek działanie. Czułem się przynajmniej źle przez to, co zamierzałem zrobić, ale paradoksalnie nie mogłem się doczekać w chwili, w której będę symulował zgubienie przez Jimina lipnego sygnetu ojca.
Bałem się tego czasu, który planowo miałem spędzić sam na sam z Jiminem w gąszczu lasu górskiego. W końcu mogło dojść do wszystkiego, prawda? No może jednak nie do wszystkiego, bo ani ja ani Jimin nie byliśmy zdolni do dokonania czegoś wykraczającego poza moralność. Chciałbym, żeby Jimin szybko znalazł sygnet, abym mógł powiedzieć mu wszystko, co chciałem i zostawić go z myślami, aby sam mógł podjąć decyzję w czasie, gdy Seokjin zrobi swoje.
Czas, który dzielił nas od wycieczki nie chciał się przedłużać. Po prostu minął szybciej, niż bym się tego spodziewał. Tak po prostu żyłem z dnia na dzień, spędzając czas w szkole, drocząc się z Kimi, a później trenując z Jiminem. Ograniczyłem się trochę w jedzeniu wysokokalorycznych przysmaków. Przez "ograniczyłem" miałem zamiar powiedzieć "ograniczyłem przy Jiminie". Przecież nie musiał wiedzieć, że nadrabiałem wszystkie stracone kalorie nocami, prawda?
Chciałem powiedzieć jeszcze, że denerwowanie Kimi weszło na wyższy poziom, który dla Kimi okazał się gorszy, a dla nas jeszcze zabawniejszy, niż się spodziewaliśmy. Tylko Jimin w ogóle nie reagował. Nie pochwalał naszych zabaw, ani ich nie negował. Po prostu rzucał mi dziwne spojrzenia, których nie potrafiłem zrozumieć.
Tak było do samej wycieczki. Wtedy, znając plan odzyskania Jimina, ubrałem się troszkę cieplej, pomimo dopisującej pogody, niż zamierzałem, bo nigdy nie było wiadomo, co mogło się wydarzyć i ile czasu minąć. Dodatkowo spakowałem podwójną ilość wszystkich ulubionych przekąsek, żeby móc zajeść ewentualny stres. Najwyżej wrócę do domu z resztą rzeczy. Chociaż nie. Skoro wycieczka miała być z noclegiem, podejrzewam, że resztę zjem w nocy, a więc będę musiał poprosić mamę o uzupełnienie barku ze słodyczami, bo przecież nie wytrzymam.
Po wyjściu z domu uśmiechnąłem się do siebie, bo zapowiadał się naprawdę ciekawy dzień. Kto wie, czy jeszcze dziś przestanę istnieć z przypisem pod tytułem "kupa gówna", a zacznę żyć jako normalny człowiek bez żadnych problemów.
Gdy pojawiłem się na szkolnym dziedzińcu, przywitałem się z moimi przyjaciółmi. Musiałem przyznać, choć było mi ciężko, że przestali mnie tak irytować, jak zwykle to robili. Stali się bardziej ludźmi, niż chodzącymi beczkami kipiejącymi głupotą.
- Gotowy? - zapytał Yoongi z szerokim uśmiechem.
- Oczywiście. Spakowałem dużo jedzenia. - Żeby przedstawić im mniej więcej ilość spakowanych rzeczy, narysowałem w powietrzu swój plecak, co było idiotycznym pomysłem, bo mogłem go przecież otworzyć i im pokazać. - A wy?
- To dobrze, bo umarłbyś w ciągu jednej nocy - sarknął Namjoon. - My jesteśmy absolutnie gotowi. Szkoda tylko, że nie ma pokoi trzyosobowych.
- Trudno. - Wzruszyłem ramionami obojętnie. Przyzwyczaiłem się do tego typu akcji. - Dobrze wiecie, że kocham samotność. Zabrałem ten lipny sygnet taty.
- A tak naprawdę czyj?
- Junghyuna. Zabrałem z jego łazienki, bo niedługo nie będzie mógł przejść przez żadne bramki, jeśli nadal będzie się tak obwieszał tym złomem.
- A jak tego nie znajdziesz? - zapytał Yoongi, choć wiedział, co powiem. Tak odpowiedź była tylko formalnością.
- Spędzę więcej czasu z Jiminem, a Junghyun może mnie cmoknąć w cztery litery.
- W ucho? - Zaśmiał się złośliwie Namjoon.
- Może być i w ucho. - Rozłożyłem ręce z uśmiechem.
- Poza tym to będzie kontrolowane zgubienie - wyjaśniłem, kierując się powoli w stronę miejsca zbiórki, czyli do centrum dziedzińca. - Będę wiedział, gdzie go zgubię, jednak przed Jiminem będę udawał, że nie potrafię go znaleźć.
- Czyli dobrze cię wyszkoliliśmy. - Namjoon otarł niewidzialną łzę i strząsnął ją z palca, wzdychając.
- Już! - zawołał nauczyciel równo o dziewiątej. - Moi drodzy zbieramy się, bo zaraz autokar przyjedzie! Nim wejdziecie do środka, sprawdzę obecność i was przeliczę, żeby później nie było, że o kimś zapomnieliśmy.
- Tak jak w pierwszej klasie? - zaśmiał się któryś z chłopaków.
- Co było, minęło. Nie rozgrzebujmy przeszłości.
Pamiętałem ten incydent. Nie wiedziałem jakim cudem głupia Mirin mogła się zgubić w podziemnych tunelach, ale przez nią wyjechaliśmy z Seulu dwie godziny później, niż planowaliśmy, co było udręką, ponieważ zamartwiający się nauczyciel nie chciał już nas nigdzie wypuścić w obawie przed zgubieniem kolejnego ucznia.
Po tym, jak stanęliśmy przed podjeżdżającym, czerwonym autokarem, wychowawca wyciągnął listę i zaczął czytać nasze nazwiska. Musiałem trzymać się blisko Jimina, by po przeliczeniu usiąść przed nim lub za nim w autokarze. Chciałem go mieć na oku. Niestety Kimi mierzyła mnie spojrzeniem, jakby chciała mi przekazać, że wygrała ze mną w walce o Jimina. Cóż, jej związek z nim trwał już dobre półtorej tygodnia, a zapowiadało się na to, że niebawem się rozejdą. Niech no tylko pojawi się kuzyn Namjoona, a zniszczy ich relację jak za dotknięciem różdżki.
Kiedy wychowawca zaczął nas liczyć, przede mną do autokaru wszedł Jimin wraz z Kimi, więc musiałem się pospieszyć, by nikt nie zajął mojego miejsca.
Popędziłem przez autokar, starając się wyminąć wszystkich, którzy układali na górnej półce swoje torby i usiadłem na siedzeniu przed Jiminem. Nie miałem jednak zamiaru kłaść plecaka ponad swoją głową. Wolałem mieć jedzenie pod ręką, bo gdybym jednak stał się głodny, musiałbym zmusić się do wstania na obolałych od jazdy nogach.
***
Jimin nie chciał rozmawiać z Kimi na głębsze tematy. Wymieniali co jakiś czas nic nieznaczące zdania, oparci o siebie. Lubiłem przyglądać się przysypiającemu Jiminowi, ale nie podobała mi się jego bliskość z dziewczyną. Nie na to chciałem patrzeć. Podejrzewam, że gdyby opierał się głową o moje ramię byłoby mu wygodniej. Kimi pozostałaby wtedy zimna szyba.
Po tym, jak się zatrzymaliśmy, przywitał nas młody mężczyzna, który przedstawił się jako kuzyn Namjoona. Seokjin - bo tak miał na imię - opowiedział nam nieco o swoich zmaganiach z dyrekcją parku, ale koniec końców ruszyliśmy najłagodniejszym szlakiem, oznaczonym zieloną ścieżką.
Nasz drugi przewodnik pojawił się chwile po Seokjinie. Nie obeszlibyśmy się bez dwójki mężczyzn, ponieważ jak na grupę złożoną z trzech klas, jeden przewodnik to za mało. Aczkolwiek podejrzewam, że ten drugi - Taehyung - poprowadzi całą wycieczkę, a Seokjin indywidualnie oprowadzi Kimi. Mimo wszystko miałem swego rodzaju obawy. W końcu Jimin i Kimi trzymali się za ręce, co świadczyło o tym, że raczej się do siebie zbliżyli.
Jak się okazało, moje obawy nie były potrzebne, ponieważ blondynka niemal natychmiastowo zainteresowała się Seokjinem, gdy ten pokierowany przez Namjoona, zaczął zagadywać do niej.
Sygnet brata spoczywał na moim palcu i czekał tylko na to, żeby w końcu spaść. Nadal nie miałem pojęcia jak skłonić Jimina do tego, by pomógł mi szukać, ale na wszystko przyjdzie pora. Wejdźmy tylko wgłąb parku, żeby zgubić się gdzieś w środku, a nie zaraz na początku. Przecież Kimi nie była jeszcze taka zajęta przez Seokjina.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top