Rozdział 20: Jimin

Nie mogłem opędzić się od wrażenia, że na tej wycieczce dojdzie do czegoś, co chciałbym uniknąć. Siedziałem obok Kimi i zastanawiałem się nad tym, czy Jungkook coś zrobi. Nie chcę, by niszczył nasz związek.

Będąc z Kimi, czułem, że to nie tak powinno wyglądać, jednak upierałem się przy myśli, że związek z tą dziewczyną to jest to, czego potrzebuję.

- Będziemy szli z tyłu? - zapytała Kimi ucieszona, że podróż autokarem w końcu dobiega końca.

- Skoro tego chcesz - odpowiedziałem z uśmiechem. - A mogę wiedzieć dlaczego?

- Bo znając życie Jungkook będzie szedł obok nas. Nie chce, by nauczyciel słyszał, jak próbuje się go pozbyć.

- Hm, może Jungkook poszedł po rozum do głowy i zostawi nas w świętym spokoju.

- Co to, to nie - powiedział Jungkook, który siedział przed nami.

- Nie podsłuchuj, bałwanie - warknęła Kimi. - Znajdź sobie innego chłopaka.

- Sama chciałaś, bym zakochał się w Jiminie. Zdecyduj się w końcu.

Słysząc te słowa zrobiło mi się ciepło. Zresztą zawsze tak reagowalem, jednak nie mówiłem o tym Kimi. Z tym sam muszę się uporać.

- Ile razy jeszcze to usłyszę? - zapytała sarkastycznie Kimi.

- Tyle ile trzeba - z uśmiechem odwrócił się do Hoseoka, by przybić mu piątkę.

Jeszcze nie doczekałem się ich zemsty. W sumie nie boje się tego, co mi zrobią. Przemoc fizyczna nie wchodzi w grę, a nie zauważyłem, by poczynali jakieś kroki w stronę psychicznego znęcania się. Czuję się z tym dobrze, bo mam wrażenie, że jestem nietykalny.

Gdy dotarliśmy na miejsce, po wyjściu z autokaru przywitał nas przewodnik i niewiele starszy od nas chłopak w zielonym stroju leśniczego.

- Witamy was w Parku Narodowym Odaesan - przemówił przewodnik. - Ja jestem Kim Taehyung, a ten obok to Kim Seokjin. Tak, jesteśmy braćmi - powiedział, spoglądając na dziewczynę, która uniosła rękę do góry. - Dziś przejdziemy łagodna ścieżką przez park. W jego centrum znajduje się świątynia, do której oczywiście zajrzymy. Szykuje nam się trzynastokilometrowa przeprawa przez Odaesan Park. Liczę, że będziecie nas słuchać i że się nie zgubicie - podkreślił, spoglądając na mnie. Może to był przypadek, ale miałem wrażenie, że popatrzył na mnie celowo.

Rozpocząwszy wycieczkę, Jungkook oczywiście się do mnie przyczepił jak rzep psiego ogona. Co dziwniejsze ten cały Seokjin również szedł obok nas i rozmawiał z Kimi.

- Widzę, że lubisz eksperymentować - uśmiechnął się do niej, wskazując włosy.

- Ano lubię - zgodziła się. - To źle?

- Wręcz przeciwnie - pokręcił głową z dezaprobatą. - Wyglądasz świetnie.

- Dziękuję - posłała mu uroczy uśmiech, a ja poczułem zazdrość. Ten facet nie powinien tak otwarcie komplementować Kimi.

Chciałem coś mu powiedzieć, ale nie potrafiłem się odezwać. Po prostu szedłem z naburmuszoną miną. Co jakiś czas spoglądałem na Jungkooka, który właśnie zniknął mi z pola widzenia. Rozejrzałem się szybko wokół siebie i dostrzegłem, że chłopak idzie za mną, jednak po chwili wepchnął się między mnie i Kimi, na co dziewczyna nie zwróciła uwagi, zajęta rozmową z kuzynem Hoseoka.

Czy ona przypadkiem nie powinna rozmawiać ze mną? Nah, nie chce jej też ograniczać... Może to nawet dobrze, że rozmawia z kimś innym poza mną? Oby tak.

- Co tam - zapytał Jungkook, spoglądając na mnie z uśmiechem.

- Nic. Nie znudziło ci się chodzenie za mną?

- Najwyraźniej - wzruszył ramionami. - Jesteś ciepło ubrany?

- Oczywiście. W końcu idziemy w góry, gdzie jest chłodno.

- Faktycznie... No cóż, mam nadzieję, że wycieczka mile ci przepłynie.

- Też mam taką nadzieję.

Nagle zrobiło się między nami cicho. Niewygodnie cicho. Ciekawe co Jungkook knuje. Ta myśl nie dawała mi spokoju, bo był on dziwnie spokojny. 

Starałem się go obserwować, ale to było zbyt trudne. Jungkook jakby wiedział, że zaraz na niego popatrzę, dlatego wychwytywał moje spojrzenie i się do mnie uśmiechał. Kiedy próbowałem zagadać do Kimi, ona za każdym razem rozmawiała z Seokjinem. A co jeśli on jest zamieszany w jakiś plan związany z Jungkookiem?

Przez następne pół godziny szliśmy grupą za Taehyungiem i naszym wychowawcą. Starąłem się słuchać tego, co mówi przewodnik, ale to, o czym rozmawiał Jungkook z Hoseokiem zagłuszało nieco mężczyznę.

- Hoseok, mówiłeś, że tylko jeden kuzyn weźmie udział w naszej ucieczce - powiedział Jungkook.

- Skąd miałem wiedzieć, że Tae zachce ruszyć dupę za darmo? - odpowiedział Hoseok. - Widocznie będę mu winien jakąś przysługę.

- Na przykład? - zapytałem z ciekawości.

- Będę musiał znaleźć mu jakąś dziewczynę, czy coś w tym stylu.

- To trochę obrzydliwe - mruknąłem, mając na myśli to, co Taehyung może z tymi dziewczynami robić, a to tylko za sprawą Hoseoka.

- Hola, hola! Nie myśl w takim kontekście. On ma po prostu pecha do dziewczyn, więc mu nieco pomagam - pomachał ręką, wskazując na przewodnika o brązowych włosach.

- Zwracam honor - powiedziałem, drapiąc się po karku.

- Wiesz Jimin - zaczął Jungkook, kładąc rękę na moim ramieniu. Od razu ją strzepnąłem, żeby Kimi nie widziała. Później usłyszałem jakby coś metalowego upadło na ziemię. - Cholera - zaklął pod nosem. - Sygnet taty.

Nagle schylił się i zaczął czegoś szukać między kamieniami.

- Co się stało? - zapytałem, zatrzymawszy się obok niego.

- Przez ciebie spadł mi sygnet taty. Proszę pomóż mi. Jak nie przyniosę go z powrotem do domu, czeka mnie piekło.

- No dobrze - westchnąłem i pochyliłem się tuż obok niego. - To gdzie ci spadł?

- Gdzieś tutaj - nakreślił palcem koło. Zacząłem więc szukać, jednak nic nie widziałem.

- Jesteś pewien? - zapytałem dla pewności.

- Tak - skinął głową. - Ten sygnet jest taki srebrny.

- Rozumiem.

Szukałem go , jednak po sygnecie ani śladu. Zrobiłem nawet kilka kroków w tył, żeby upewnić się, że nie potoczył się do tyłu. Nawet nie zauważyłem kiedy nasza klasa zniknęła za zakrętem.

- Mam! - zawołał Jungkook, unosząc rękę do góry, trzymając sygnet.

- Uf - westchnąłem z ulgą. - Teraz musimy dogonić klasę.

- Tak, oczywiście. Chodźmy.

Poszliśmy szybko w kierunku, którym kierowała się klasa. W końcu dotarliśmy do rozstaju dróg.

- Jak myślisz, którędy poszli? - zapytałem, czując lekki strach.

- Myślę, że kontynuowali spacer ścieżką oznaczoną na niebiesko, jako łagodny szlak - powiedział pewny swego, więc mu uwierzyłem. Gdybym kogoś słyszał, na pewno poszedłbym za głosami, ale teraz panowała tutaj cisza przerywana szumem wodospadu, który gdzieś tutaj był.

- Chodźmy - pogoniłem go, idąc w górę.

- Tak jest - uśmiechnął się lekko, po czym mnie dogonił.

Kiedy tak szliśmy czułem, że coś jest nie tak. Już dawno powinniśmy dogonić naszą klasę. Nie podoba mi się to.

- Jungkook, może oni zmienili szlak. Powinniśmy ich już dawno znaleźć.

- To teraz musimy zejść z tej górki i zmienić szlak. Co jeśli oni idą tak szybko, że nie jesteśmy w stanie ich dogonić, idąc takim mozolnym krokiem?

- Czekaj, zadzwonię do Kimi - wyciągnąłem telefon, jednak nie było zasięgu. - To by było na tyle z mojego planu.

- W takim razie zwróćmy, jeśli chcesz.

- No dobrze - skinąłem głową i zawróciłem.

Po chwili poczułem na nogach zsypujące się kamyczki i usłyszałem ciche przekleństwo. Odwróciwszy się spojrzałem na Jungkooka, który siedział na ziemi, trzymając się za kostkę w prawej nodze. Niemal od razu podbiegłem do niego.

- Wszystko w porządku?

- Nie tak miała wyglądać moja przygoda w Parku Narodowym - mruknął Jungkook z grymasem wypisanym na twarzy.

- Bardzo boli? - zapytałem, klękając przed nim na jednym kolanie.

- Jak diabli. Teraz przeze mnie nie znajdziemy klasy... Jesteśmy w czarnej dupie, że tak powiem - westchnął.

- Damy radę - powiedziałem. - Spróbuj wstać. Najwyżej będę cię niósł.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top