Rozdział 12 : Jimin
Rano przed lekcjami spotkałem się z Kimi, by dopracować ostatni punkt jej planu, który miał złamać serce Jungkooka. Trzy tygodnie temu plan brzmiał łatwiej. Teraz, gdy znałem Jungkooka z innej strony, miałem problem nawet z myśleniem o tym, by go zranić, było trudne, ale wszystko się pogorszyło tam w toalecie.
Teraz patrzyłem na JungKooka. Właśnie wyszedłem ze szkoły i patrzył na mnie w dziwny sposób.
- Po co ta cała szopka z listem? - odezwał się pierwszy.
- Żeby było ciekawiej - odezwała się nieproszona Kimi.
- Więc to twoja sprawka? - dopytał zdezorientowany.
- Poprosiłam Jimina, żeby rozkochał Cię w sobie. Jesteś tu, by przyznać się, że jesteś gejem.
- Jestem biseksualistą - odpowiedział. - Czy to coś złego? - zapytał, cały czas patrząc na mnie.
Pokręciłem przecząco głową, na co JungKook się uśmiechnął, jednak Kimi atakowała nadal, kierując się jednym.
- To dlatego odrzucasz każdą dziewczynę? Bo wolisz chłopaków?!
- Nie. Po prostu podobają mu się chłopaki, ale nie poprzestaję na nich - powiedziałem, chodź nie chciałem.
- A ja to wykorzystałem, ale ani przez chwilkę go nie kochałem. Po prostu chciałem, żeby poczuł się jak te wszystkie odrzucone dziewczyny. Chyba mi się udało - uśmiechnąłem się niemrawo.
- Masz rację, udało ci się - powiedział z żalem i zaczął iść w stronę bramy wyjściowej.
Nie wiem dlaczego, ale dziwnie się czułem. Moje wnętrzności rozgrywał nieograniczony smutek. Nie powinienem go ranić, ale gdybym tego nie zrobił Kimi byłaby zła, a ja chciałam wynagrodzić jej łzy. Jakoś nie potrafiłem cieszyć się z Kimi i innymi dziewczynami, a właściwie uczennicami, które zapewne był odrzucone, bądź źle życzyły mu.
Nie wiem dlaczego, ale z każdą chwilą coraz bardziej mnie nie miałem ochotę za nim pobiec, lecz usiadłem na ławce, by ochłonąć. Kimi zajęła miejsce i trajkotała bez sensu. Próbowałem się od niej odciąć, jednak ona nie dawała mi spokoju.
- Uspokój się - mruknąłem, podnosząc się z miejsca.
- Czemu taki jesteś? Przecież wygraliśmy - powiedziała ucieszona.
- Wiem, ale mam teraz wyrzuty sumienia.
- Zakochałeś się w nim? - zdziwiła się Kimi.
- Nie! - krzyknąłem. - Nic z tych rzeczy.
- W takim razie jaki masz powód?
- Nie wiem - westchnąłem. - Idę na siłownię.
Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Potrzebowałem chwili zapomnienia, a na siłowni miałem spokój.
Nawet nie wysłuchałem tego, co miała do powiedzenia Kimi. Będzie zła, więc przeproszę ją potem.
Kiedy tylko przekroczyłem linii bramy, poczułem czyjąś rękę na ramieniu.
- Zostaw mnie - mruknąłem, myśląc, że to Kimi, ale pomyliłem się - Yoongi? - zdziwiłem się.
- I Hoseok - wciął się chłopak. - Przypadkiem widzieliśmy spektakl, kiedy szliśmy na boisko.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytał YoonGi.
- Kimi mi kazała - odpowiedziałem cicho
- Wiesz, że on cie naprawdę kochał? - wyrzucił pretensjonalnie HoSeok.
- Nie - pokręciłem głową, ze zdziwieniem. - Skąd miałem wiedzieć?
- Nie zauważyłeś? Od pocałunku, o którym przypadkiem się dowiedzieliśmy, Jungkook zachowywał się inaczej - ciągnął HoSeok.
- Może nie mówił tego wprost, ale naprawdę coś czuł. Ty niczego nie poczułeś?
- Nie wiem - odpowiedziałem zgodnie z prawdą i spróbowałem ich wyminąć.
Myślałem, że mnie zatrzymają, jednak pomyliłem się. Wyszedłem wolny z terenu szkoły i pognałem na siłownię, żeby móc jakoś się wyżyć. Bolało mnie okropnie, to smutne spojrzenie Jungkooka. Miałem ochotę go jakoś pocieszyć, ale wiedziałam, że mnie do siebie nie dopuści.
Kilkanaście minut później dotarłem do siłowni. Bez zbędnych ceregieli poszedłem do szatni, gdzie zostawiłem wczoraj swoje rzeczy. Obok nich czekał mundurek kogoś z mojej szkoły. Ciekawe kto skusił się na poprawę formy. Żeby wygodniej mi się ćwiczyło, zdjąłem soczewki i zamieniłem je na okulary. Cholerny astygmatyzm.
Kiedy wyszedłem z szatni, poszedłem do tej części siłowni, w której były bieżnie.
Oniemiałem z zdziwienia, gdy zobaczyłem Jungkooka na bieżni, ze słuchawkami w uszach. Z szybko bijącym serce poszedłem dwa urządzenia dalej, żeby pobiegać na rozgrzewkę.
Modliłem się w duchu, by mnie nie zauważył. Chcąc nie chcąc co jakiś czas spoglądałem na chłopaka. Wyglądał jakby był zdenerwowany. Z resztą nie dziwię mu się. Sam byłem powodem jego nastroju.
W pewnej chwili wyłączył program bieżni i podparł się o panel, po czym schował głowę między ramionami. Zrobiło mi się źle, gdy na niego patrzyłem.
Iść, czy nie iść? Tak bardzo chciałam go pocieszyć, jednak bałem się że na mnie nawrzeszczy.
W końcu westchnąłem. Musiałem zebrać się i do niego podejść. Kiedy to mi się udało, puściłam go za rękę i pociągnąłem go do szatni. Nic na szczęście nie mówił, ani nie szarpał się, co było plusem. Gdy tylko zamknąłem za sobą drzwi, oparłem o nie Jungkooka, który ręką zasłaniał sobie twarz, jakby chciał coś ukryć.
- Przepraszam JungKookie - powiedziałem cicho odsuwając jego dłoń z oczu. Płakał.
- Twoje przeprosiny są dla mnie puste - odezwał się w końcu. - Zraniłeś mnie, wiesz?
- Wiem i przepraszam. Naprawdę nie chciałem tego mówić.
- Jasne - mruknął. - Udowodnij mi to.
- W porządku - odpowiedziałem, ujmując jego podbródek w dwa palce.
- Ale nie tak - zdążył powiedzieć, nim uciszyłem go ustami.
Cieszyłem się z tego, że mogłem znowu poczuć tę miękkość.
Niestety Jungkook odsunął się ode mnie z grymasem.
- Idiota - mruknął, ocierając łzy. - To bolało, wiesz?
- Przepraszam - powtórzyłem, tym razem próbując go przytulić i o dziwo mi się udało. - Nie chcę już kłamać. Czas powiedzieć prawdę.
- Prawdę? - wychlipał w moje ramię. Fakt, że Jungkook jest ode mnie wyższy nie bardzo pomaga w takich sytuacjach.
- To był pomysł Kimi. Po tym jak ją odrzuciłeś, wymyśliła, że będziesz cierpiał przez to, jak cię odrzucę.
- Skąd wiedziała o tym, że naprawdę się zakocham?
- Kochasz mnie? - zdziwiłem się.
- Nie jestem gejem - mruknął
- W każdym razie - kontynuowałem, nie odpowiadając na zaczepkę Jungkooka. - Podobno usłyszała wasze dzienne przekomarzanie się, czy tam jak Hoseok i Yoongi rozmawiali na twój temat. Teraz już nie pamiętam.
Po tym zapanowała między nami cisza. Staliśmy wtuleni w siebie. Chłonąłem jego ciepło. Nie mam pojęcia ile trwaliśmy w tej pozycji. Zwyczajnie staliśmy. Wkrótce Jungkook westchnął i odsunął się ode mnie.
- Czujesz coś do mnie? - zapytał znienacka, a mnie zamurowało. Nie byłem przygotowany na to.
Kiedy patrzyłem na niego, widziałem obraz chłopaka, który spojrzeniem dyktuje mi to, co mam powiedzieć, a wyraźnie chciał, bym powiedział "tak", jednak ja nie byłem w stanie wypowiedzieć tych słów.
- Nie - odpowiedziałem szczerze, po chwili zastanowienia.
- W takim razie sprawię, że razem będziemy tkwić w tym gównie, które sam stworzyłeś w szkole.
- Czyli? - zapytałem
- Zobaczysz w swoim czasie - odpowiedział tajemniczo, po czym chwycił mnie za rękę i wyciągnął z szatni. - Teraz chodźmy chudnąć - powiedział, choć nie ruszył się z miejsca.
Pomimo tego, że spędziłem z Jungkookiem tak wiele czasu, nadal nie potrafię go zrozumieć. Tak też było w zaistniałej sytuacji. Nie byłem w stanie przewidzieć, co zaraz zrobi.
- Może nie zdążysz - powiedziałem bez namysłu. - Kto wie, czy Kimi cię nie wyprzedzi.
Mina, jaką zrobił była dość... Zaskoczona, jednak bardzo szybko wrócił do siebie. Nawet się uśmiechnął. Nie takiego efektu oczekiwałem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top