Rozdział 11: JungKook
Leżąc na swoim łóżku obserwowałem kartkę na, której pisałem z Jiminem. W trakcie pocałunku poczułem coś, czego nie chciałam znowu czuć. Nie Jimina, który mógł mnie skrzywdzić tak samo jak NamJoon.
Mój były chłopak jest ode mnie starszy o trzy lata. Właśnie sam nie wiem dlaczego zacząłem się z nim spotykać. Zaczęło się od zwykłej konwersacji na Facebooku. Od rozmowy do rozmowy zacząłem go poznawać bardziej i bardziej, aż pewnego dnia podał mi swój numer telefonu.
Zabawne było to, że od razu zadzwoniłem, żeby usłyszeć jego głos. Był taki niski, że nie ma od razu zakochałem się w nim bez pamięci. Miałem wtedy piętnaście lat i chęć do zbudowania się rodzicom, którzy chcieli zeswatać mnie z dziewczyną.
Nie sądziłem, że naprawdę to czuję coś do tego mężczyzny, a właściwie wtedy jeszcze chłopaka. Płakałem każdej nocy, bo nie mogłem i nie byłem w stanie dostosować się do swoich uczuć. Mimo to nadal rozmawiałem z NamJoonem i coraz bardziej podawałem się temu, co niszczyło moją psychikę.
Wmówiłem sobie, że chłopak może kochać innego chłopaka, i że to normalne.
Z tym przekonaniem szedłem się z nim spotkać.
Zostałem wykorzystany. Dałem zaprosić cię do jego domu, gdzie przestał być taki miły. Nawet wtedy próbowałem wmówić sobie, że on mnie kocha, choć jego dotyk nie był taki czuły, jak bym tego chciał. Jego usta miażdżyły moje, zabierając mi oddech. Krótko potem zaciągnął mnie do sypialni pomimo moich protestów.
Dalej... Po prostu zabrał co chciał. Obiecał, że nie będzie bolało, a piekło niemiłosiernie. Wprost czułem jak wewnątrz mnie tworzą się bolesne rany. Z każdym pchnięciem coraz głośniej błagałem, by przestał, jednak on był jakby głuchy na moje prośby.
Gdy skończył, ubrał mnie i wystawił za drzwi. Chodzenie sprawiło mi ból, a droga do domu była długa.
Idąc nawet nie zwracałem uwagi na ludzi, którzy pytali, czy mogą jakoś pomóc. W końcu i tak się poddawali, a ja szedłem dalej. Może ciekawiło ich to, co mnie spotkało, a może zauważyli gorzkie łzy, które z wolna spływały po moich policzkach.
Dlaczego znowu czułam się jak wtedy? Dlaczego nie mogę być heteroseksualny tak, jak chcę tego moi rodzice? Dlaczego teraz przypomniałem sobie o Namjoonie?
Za wiele pytań, za mało odpowiedzi.
Zauważyłem, nie płaczą dopiero, gdy mój telefon w kieszeni nagle zawibrował. Odłożyłem kartkę na biurko obok mojego łóżka i usiadłem, po czym wyciągnąłem z kieszeni urządzenie.
> Dobranoc :)
To był Jimin, który jedynie, pogorszył mój stan. Runąłem z powrotem na łóżko, głośno szlochając. Musiałem mu odpisać, jednak nie miałem na to sił. Zakrywam ręką oczy i otarłem łzy. Jutro muszę być silniejszy, by stawić czoła swoim uczuciom.
***
Poranek nie należał do łatwiejszych. Najpierw wstałem z łóżka jakby bez świadomości, że wczoraj był dla mnie trudny dzień. Później zobaczyłam kartkę na biurku i wszystko do mnie wróciło, ale tym razem nie płakałem. Pozwoliłem sobie podrzeć ten rujnujący moje życie papier i wyrzucić do śmietnika.
Po odbębnieniu porannej toalety, ze zdziwieniem odkryłem, że mięśnie nie bolą mnie już tak bardzo jak wczoraj. Zastanowię się później, czy znów nie pójść z Jiminem na siłownię.
- Część Jungkook - przywitała mnie mama.
Kobieta stała przy kuchence i pewnie pichciła coś na śniadanie. Ubrany w mundurek szkolny za siadłem do stołu już obok pustego miejsca, które zazwyczaj zajmował mój starszy brat Junghyun.
- Cześć co na śniadanie?
- Omlety. Do szkoły też dostaniesz. Wystarczy ci siedem?
- Tak. Jeszcze Jimin robi dla mnie śniadanie - wyznałem.
- Jimin? To jakaś dziewczyna? - zapytała z uśmiechem pełnym nadziei.
- Jimin to kolega z klasy, mamo.
- W takim razie wybacz mi.
- Nic się nie stało. Dasz mi pieniądze na karnet do siłowni? - zapytałem, zaciskając kciuki.
- Siłownia? Czy to na pewno mój brat? - zaśmiał się Junghyun, który właśnie wszedł do kuchni.
- Ta - mruknąłem.
- Ile potrzebujesz? - do pytała mama
- Dziesięć tysięcy won - powiedziałem cicho.
- Chcesz, dam ci swój karnet - zaproponował mój brat. - Skoro chcesz spalić te wszystkie kalorie, które dziennie spożywasz. Nawet pożyczę ci swoją torbę, jeśli chcesz.
- Torbę mam. Wystarczy mi sam karnet - odpowiedziałem, kiedy mama postawiła przede mną talerz z omletami. Niemal od razu zacząłem pałaszować pyszne śniadanie.
- W takim razie zaraz przyniosą ci ten karnet.
***
- Nie jestem gejem - powtórzyłem po raz tysięczny, gdy Yoongi i Hoseok zaczęli szukać mi chłopaka na szkolnym korytarzu.
- A może Minhyun? On ma blond włosy. Buntownik - zaśmiał się Hoseok - Ty, może bierz się za Jimina! - wykrzyknął. - W końcu on poza tobą świata nie widzi.
Spojrzałem na Jimina, który siedział obok mnie. Uśmiechał się.
- Bawi cię ta sytuacja? - zapytałem.
- Tylko trochę, aczkolwiek wcześniej byłem zazdrosny.
- Nie wierzę - prychnąłem - Dlaczego robicie ze mnie geja, skoro nim nie jestem?
- Słyszałem, że się całowaliście - zaświergotał Hoseok.
- Co?! - wykrzyknąłem i spojrzałem z wyrzutem na Jimina - Jak mogłeś?!
- Ale ja nic nie mówiłem! - próbował się bronić.
- Czyli... Czyli jednak całowaliście się? - powiedział zdziwiony Hoseok. - To miał być żart.
- Bardzo nieśmieszny - fuknąłem podnosząc się z ławki na dziedzińcu. - Idę do toalety.
Jak powiedziałem, tak zrobiłem.
Nie zwracając uwagi na protesty przyjaciół, pognałem do szkoły po drodze chowając śniadanie do plecaka.
Ja... Cholera. Dałem się podpuścić Hoseokowi. Może za bardzo się tym przejąłem? W końcu nie spodziewałem się że Jimin mnie pocałuję, nim sam zdążę to zrobić. To jego wina, że teraz byłem taki rozdrażniony.
- Jungkook! - zawołał Jimin za mną, gdy przekroczyłem próg toalety.
- Zostaw mnie w spokoju - mruknąłem. - To twoja wina.
- Ale to ty zareagowałeś tak gwałtownie na zaczepkę - powiedział zdyszany. Biegł za mną. Cóż za poświęcenie.
- No i co z tego, skoro to twoja wina. Ja chciałem się odsunąć, a ty mnie pocałowałeś.
- Podobało ci się? - spytał nagle.
- Tak - odpowiedziałem bez namysłu - To znaczy nie!
- To tak, czy nie? - dopytał, a ja miałem wrażenie, że się ze mną bawi. Ze zdenerwowania zacząłem się drżeć.
- Tak, ale już nigdy tego nie powtórzę. Nie chcę zakochać się w chłopaku jeszcze raz - wyznałem prawie płacząc.
Kiedy zauważyłem, że Jimin zbliża się do mnie, odwróciłam się do niego plecami i wytarłem oczy rękawem.
- Nie wiem co ci się przydarzyło, ale nie możesz patrzeć na mnie przez pryzmat kogoś, kto cię skrzywdził - powiedział łagodnie, przez co doznałem niezbyt przyjemnego skurczu żołądka. - Jungkook - położył dłonie na moich ramionach, doprowadzając nasze oczy do spotkania. - Proszę cię, nie panikuj.
Panika. Więc tak nazywa się to duszące uczucie, które zebrało się we mnie podczas rozmowy z chłopakami.
Teraz, gdy wiem co mi jest, jakoś lepiej się czuję, chociaż moje ciało wymaga czegoś więcej.
Moje ciało nadal drżało. Przełknąłem gęstą ślinę, postawiłem krok do przodu i objąłem Jimina w pasie, a głowę położyłem na jego ramieniu. Nie wiem dlaczego, ale poczułem się bezpieczny, chociaż jego ręce a nadal ściskały moje barki. Kiedy chciałam się odsunąć, Jimin objął mnie swoim silnymi ramionami.
Chcąc nie chcąc przymknąłem powieki i głęboko westchnąłem.
- Jimin? - odezwałem się kilka chwil później.
- Hm?
- Jak myślisz, kiedy ktoś wejdzie do toalety?
- Cholera - zaklął pod nosem i odsunął mnie od siebie - Przepraszam...
- I pamiętaj...
- Nie jesteś gejem - dokończył za mnie drapiąc się po głowie. - Idziemy do chłopaków?
- Nie, bo będę musiał ich przeprosić - prychnąłem z uśmiechem. - Co dzisiaj mi przygotowałeś?
- Ośmiorniczki z parówek i ryż.
Kiedy to powiedział od razu przypomniało mi się śniadania, które kiedyś zrobiła dla mnie taka dziewczyna. Należała ona do grona dziewczyn sądzących, że poderwą mnie na jedzenie.
Ciekawe czy któraś z tych pustych lalek myślała, że mogę lubić chłopaków.
***
Uspokoiłem się. Słowa Jimina mi pomogły. Dzięki niemu wróciłem do siebie, jednak nadal trzymam się wersji, która jasna mówiła, że nie jestem gejem.
Po zakończeniu lekcji poszedłem zmienić buty, lecz tym razem byłem sam, bo Hoseok z Yoongim przyłączył się do klubu koszykówki.
Kiedy otworzyłem szafkę, pod nogi wypadł mi list w czerwonej kopercie. Teatralnie westchnąłem i rozejrzałem się, żeby sprawdzić ile osób chce zobaczyć spektakl ze mną w roli głównej. Okazało się, że wiele było osób, które chciały się pośmiać.
Podniosłem więc kopertę i ją otworzyłem.
Gdy rozpoznałem pismo Jimina, poczułem się tak jakbym dostał w twarz. Momentalnie oblał mnie zimny pot, ale ja dalej musiałem udawać, żeby nikt nie zorientował się jak bardzo wystraszony byłem. Drżącymi rękami wyciągnąłem kartkę i wyczytałem, że Jimin czeka na mnie na dziedzińcu.
Z dudniącym sercem przebrałem buty i opuściłem budynek szkoły. Na jednej z ławek siedział Jimin, a w koło dziedzińca zebrali się ludzie rządni spektaklu. Kiedy mnie zauważył rzucił dziwne spojrzenie Kimi.
Dlaczego wcześniej się nie zorientowałem, że to wszystko głupia podpucha. Bałam się nabrać na czułe słówka Jimina. Pocałunek dla niego nic nie znaczył.
Co gorsza, dla niego byłem w stanie zostać gejem, a zorientowałem się o tym właśnie przed chwilą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top