Rozdział 1: Jungkook

Witajcie, moje Krewetki kochane! Jak już wyjaśniłam w planie działania, dodaję to opowiadanie na nowo ze względu na powstały REMAKE. Według mnie nie ma sensu dodawać coś odnowionego, skoro nie ma porównania do czegoś starego, dlatego pod każdym rozdziałem będę wstawiała baner przypominający. 

Nie przedłużając: Enjoy Rybki!

~•~•~•~•~•~•~•~

Jeszcze trochę i zacznie się rok szkolny. Za zaledwie piętnaście minut zadzwoni pierwszy dzwonek, który zwoła nas na salę gimnastyczną. Każdy wokoło z kimś rozmawiał, ale nie ja. Stałem sam oparty o drzwi frontowe i wyczekiwałem dwóch idiotów, którzy raczyli się spóźnić się całe cztery minuty... Mieli przynieść mi paczkę żelków w ramach przeprosin. Nawet jeśli w plecaku miałem parę innych przekąsek, czekających na swoją kolej, nawet najdrobniejszy darmowy smakołyk był czymś wartym mojej uwagi. Kiedy w zasięgu mojego wzroku pojawił się Yoongi z Hoseokiem u boku, ruszyłem w ich stronę z zaciśniętymi pięściami, by nie okazać tego, jak bardzo byłem zirytowany przy pierwszoklasistkach, które dostarczą mi w tym roku rozrywki.

- Gdzie moje żelki? - zapytałem, gdy stanęliśmy naprzeciw siebie.

- Nam też miło cię widzieć, Jungkook - uśmiechnął się Yoongi, zdejmując luźno zawieszony na ramieniu ramieniu. Wyglądał, jakby był pusty. Doprawdy, Yoongi? W tym roku również nie zamierzasz nosić podręczników, bo są zbyt ciężkie?

- Jak minął weekend? - zagadał do mnie Hoseok, zaraz po tym, gdy Yoongi wręczył mi upragnioną paczkę żelków. Nie miałem już powodu do gniewania się, więc z uśmiechem otworzyłem opakowanie, po czym spojrzałem na przyjaciela.

- Średnio - odpowiedziałem, niemal od razu pakując do buzi kilka smakołyków o kwaskowatym posmaku. - Mama znów chciała zmusić mnie do zatrudnienia lokaja, a ja znów musiałem jej wytłumaczyć, że nie mam zamiaru być niańczony. Po co mi taka osoba, jak lokaj?

Mówienie z pełną buzią nigdy nie było łatwe. Jeszcze trudniejsze okazało się zrozumienie tego bełkotu, ale na szczęście moi przyjaciele przywykli do tego już w gimnazjum.

- Żeby nosił twój plecaczek i biegał po przekąski, jak piesek. Prał ubrania, kiedy je ubrudzisz kolejnym ptysiem oraz woził do szkoły - wyjaśnił Hoseok. - Chciałbym mieć takiego lokaja. Bawiłbym się z nim w Kuroshitsuji. Bylibyśmy najlepszymi detektywami w Korei i zażegnalibyśmy konflikt z Koreą Północną. To by było coś - westchnął rozmarzony, na co ja przewróciłem oczami, a Yoongi parsknął śmiechem, jak to miał w zwyczaju, jednak gdy się uspokoił, odchrząknął, by po chwili przemówić do głęboko ukrytego w głowie Hoseoka rozsądku.

- Hoseok, zrozum, że jesteśmy w trzeciej klasie liceum. Nasz wiek powinien ograniczyć ilość wypowiadanych bzdur na godzinę, a nie wprost przeciwnie, tak, jak jest u ciebie. Musisz dorosnąć i zacząć marzyć o przyszłości, która pozwoli ci się unieść na wyżu finansowym, a nie utonąć w otchłani głupich wyobrażeń.

- Będę mangaką - stwierdził Hoseok, zakładając ręce na piersi. - Wyobraźnia jest mi potrzebna, wiesz? Bez niej nie byłbym w stanie stworzyć fabuły do swojego komiksu.

- Myślę, że mało zarobisz na mangach, mój drogi.

- Nie mam zamiaru być maszynką do zarabiania pieniędzy. Chcę tylko spełniać się w tym, co kocham - powiedział nadąsany, jak przedszkolak.

Czasem miałem wrażenie, że cofnęliśmy się do przedszkola. Poważnie. To, co często wygadywał Hoseok niewiele różniło się od tego, co opowiadał przeciętny pięciolatek. Aczkolwiek myślę, że takie dziecko nie chwaliłoby się tym, że właśnie wymyśliło fabułę do ero-homo-komisku. Naprawdę nie wiem co takiego fajnego jest w yaoi. Moim zdaniem to jest przynajmniej niesmaczne. Na szczęście Yoongi potrafił zahamować potok bzdur, które wylewały się z ust Hoseoka. Byłem mu za to wdzięczny.

- Dobre te żelki - mruknąłem, delektując się słodko-kwaśnym posmakiem brzoskwini, jaki panował w moich ustach. Niestety tę przyjemną degustację przerwał wrzask szkolnego dzwonka. Mówiłem już, że nienawidzę tej melodyjki?

- Dzwonek - oświadczył Yoongi, łapiąc nas za łokcie. Nawet nie zapytał mnie o pozwolenie, tylko tak po prostu zaczął ciągnąć nas do drzwi.

- Dzięki. Wcale nie usłyszałem tego przeraźliwego wycia - sarknąłem, wyrywając się z jego uścisku.

- Dla mnie ten dźwięk jest przyjemny - przyznał Hoseok, starając się dotrzymać tempa Yoongi'emu. - Hej, Jungkook!

- Co? - mruknąłem, zaglądając do paczki w celu określenia ile czasu zajmie mi opróżnienie jej do zera.

- Jak myślisz, dostaniesz dzisiaj jakiś liścik? Stawiam McZestaw, że takowy znajdziesz po dzisiejszych zajęciach.

- Ja stawiam na to, że zrobi to chłopak - dorzucił Yoongi spoglądając na mnie z szerokim uśmiechem.

- Dlaczego chłopak? Przecież nie jestem gejem - skrzywiłem się, wypowiadając to ostatnie słowo. Mając na karku mamę z wysoko rozwiniętą homofobią, trudno było nie przejąć niechęci do homoseksualistów.

- A tak jakoś - wzruszył ramionami. - Jeśli ty wygrasz, dostaniesz dwa McZestawy. Jeśli którykolwiek z nas wygra, ty stawiasz.

Spojrzałem na nich, marszcząc brwi. Gdy przekroczyliśmy próg szkoły, niemal od razu skierowaliśmy się do szafek na buty, by zmienić obuwie. Gdybyśmy tego nie zrobili, sprzątaczki zaczęłyby mieć pretensje. Zatrzymawszy się przed drzwiczkami ze swoim nazwiskiem, westchnąłem głęboko. Oby tam nic nie było. Wizja zjedzenia trzech McZestawów była na wyciągnięcie ręki. Nim pociągnąłem za niewielką, drewnianą gałkę, otarłem o siebie dłonie, modląc się do Świętego Mikołaja o przedgwiazdkowy prezent.

Kiedy tylko otworzyłem szafkę, pod na nogi spadła mi różowa koperta.

- Ale że tak w pierwszy dzień szkoły?! Żegnaj darmowe jedzonko z najlepszej restauracji na świecie. Witajcie wydatki - westchnąłem zasmucony, po czym schyliłem się po liścik i go zgniotłem.

- Uf, czyli nie będę musiał dzisiaj otwierać mojego portfela - westchnął zadowolony Yoongi. 

- Dlaczego gnieciesz to wyznanie?! - wykrzyknął Hoseok, by kilka sekund później pojawić się przede mną w skarpetkach. - Musisz je przeczytać i przyjść w umówione miejsce!

- Nie mam humoru na śmianie się z głupich dziewczyn - powiedziałem, kręcąc przecząco głową. Zabawnie patrzyło się na wyraz twarzy Hoseoka, kiedy na jego oczach wyrzuciłem kopertę do śmietnika.

- Za grosz romantyzmu - fuknął, wracając do swojej szafki. Może przynajmniej teraz włoży zmienne buty i przestanie się ośmieszać przez te fioletowe skarpetki.

- Myślę, że dobrze zrobiłeś - powiedział po chwili Yoongi, który był już gotowy do przejścia na salę gimnastyczną.

Ja rozumiem, że jestem przystojny i seksowny. Nie winię dziewcząt, które wyznały mi miłość, bo zakochały się w mojej nieziemskiej urodzie. Raczej winię ich głupotę, bo dobrze wiedzą, że lubię spektakularnie odrzucać kolejne zakochane dziewczynki, a jednak liściki wciąż lądują w mojej szafce na buty, jakby było tam napisane, że to skrzynka na listy dla Świętego Mikołaja. Nawet przyjaciele nie są w stanie zmienić mojego postanowienia, dotyczącego tego, że swoją pierwszą dziewczynę zdobędę na studiach.

***

Kiedy wkroczyliśmy na salę gimnastyczną, smak przepysznych żelków zepsuł nieprzyjemny gwar, panujący w tym pomieszczeniu. Wszędzie kręcili się pierwszoklasiści, szukający swojego miejsca. Jednak nawet to nie doprowadziło do schowania słodkości do plecaka. Jak coś się zaczęło, to trzeba szybko skończyć, bo się zmarnuje. 

- Ej, Jungkook, chyba mamy nowego ucznia w klasie - moją uwagę przyciągnął głos Yoongi'ego. Kiedy podążyłem za jego spojrzeniem, mój wzrok napotkał spokojną twarz chłopaka, który właśnie przeczesywał palcami czarną jak noc grzywkę, rozglądając się wokoło. Fakt, że stał w miejscu wyznaczonym dla naszej klasy upewnił mnie, że właśnie przydzielono go do trzeciej "a".

- Fajny, nie? - zapytał Hoseok tuż obok mojego ramienia, przez co spojrzałem na niego ze zmarszczonym nosem.

- Nie jestem gejem - przypomniałem mu, bo najwyraźniej zapomniał.

- Nie dość, że nieczuły, to jeszcze ślepy. Zobacz, on jest w twoim typie.

- Powtarzam, nie jestem...

- Ja akurat ślepy nie jestem, dlatego zauważyłem, jak taksowałeś go spojrzeniem - zauważył Yoongi. Niestety trafnie.

- Ach, odczepcie się ode mnie - mruknąłem, odchodząc od nich.

Najlepiej będzie jeśli wmieszam się w klasę. Może dyrektorka nie zauważy, że w trakcie jej powitalnego przemówienia będę jadł.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top