Rozdział 22: Jimin

- Chcę byś mnie pocałował.

Te słowa wypaliły dziurę w mojej głowie. Nagle w mojej głowie zapanowała pustka. Co powinienem mu powiedzieć, albo raczej co powinienem zrobić? Nie potrafię spojrzeć na teg chłopaka. Jego oddech opatula moją odkrytą szyję. Jest za blisko mnie, ale nie mogę się od niego odsunąć, bo ma skręconą kostkę. Kto wie jaka opuchlizna kryje się za nogawką spodni.

Jestem w potrzasku. Szajka motyli pustoszy moje trzewia i sprawia, że moje ciało zaczyna drżeć. 

Odwróciwszy głowę, zetknęliśmy się nosami. Odległość, jaka dzieliła nasze usta była niewielka. Nim zdążyłem się odsunąć, Jungkook nakrył moje usta swoimi. Był to tylko niewinny pocałunek, a jak wiele problemów obudził w mojej głowie.

Co z Kimi? Przecież jest moją dziewczyną, tak? Powinienem był odsunąć się, tak? Nie zrobiłem nic, co mogłoby przerwać pocałunek. Po prostu stałem i trzymałem Jungkooka, żeby się nie nadwyrężał nogi.

Wkrótce odsunął się ode mnie wyraźnie zadowolony.

- Czy aby na pewno kochasz Kimi? - zapytał ponownie, a wtedy puściłem go i odsunąłem się na bezpieczną odległość. Chłopak - choć z trudem - oparł się delikatnie na swojej bolącej nodze i wbił we mnie swe intensywne spojrzenie.

- Nie, nie kocham jej, ale chcę, by była szczęśliwa u mojego boku. Czy taka odpowiedź ci wystarczy? - wyrzuciłem z siebie, będąc blisko łez, ale powstrzymałem je. Nie miałem zamiaru płakać przy wyznaniu prawdy. - Jest wiele argumentów, które sprawiają, że chcę być dla Kimi kimś więcej, niż przyjacielem. Nawet jeśli dziewięćdziesiąt procent tych argumentów to ty, chcę, by ta dziewczyna czuła się dobrze w moim towarzystwie.

- A tymczasem zostawiła cię dla kuzyna Hoseoka. To był test, wiesz? Seokjin jest podstawiony przeze mnie. Chciałem sprawdzić, czy zwróci na mnie uwagę, gdy będzie kręcił się obok niej, a tymczasem całkowicie mnie olała, bo poddała się jego urokowi. 

Nie wiem ile w tym było prawdy. W tej chwili nie wiem nic ani o Jungkooku, ani o Kimi. Są dla mnie wielkimi niewiadomymi, których nie potrafię zrozumieć. Przynajmniej nie teraz.

- Teraz jesteśmy skazani na siebie - kontynuował. - Nie chciałem nas zgubić, ale wyszło, jak wyszło. Chciałem tylko porozmawiać z tobą na osobności i wrócić do reszty, a tymczasem...

- Nie chciałeś nas zgubić? - wtrąciłem.

- Skąd miałem wiedzieć, że zmienią ścieżkę? W tym parku jest przynajmniej dziewięć ścieżek. Mieliśmy się poruszać niebieską, ale Tae to porywcza osoba, która pewnie dwa razy tę ścieżkę zmieniła. 

- Czyli to twoja sprawka? - zapytałem, nie zwracając uwagi na to, co przed chwilą powiedział.

- Poniekąd - przyznał się. - Po prostu nie dogadałem się z Hoseokiem...

- Cholera - zakląłem pod nosem. - Musimy jeszcze dziś dotrzeć do hotelu...

- Nie uda nam się. Nie z moją nogą.

- Pokaż mi to - poprosiłem, podchodząc do niego.

- I co z tym zrobisz? Będziesz jak bohater dramy, który zawsze ma przy sobie apteczkę, by pomóc osobie w potrzebie?

- Tak - mruknąłem. - Nie wiesz o tym, że jak idzie się w góry, zabiera się ze sobą przynajmniej bandaż elastyczny na takie właśnie skręcenia?

- Wziąłem tylko jedzenie... Rób co masz robić - powiedział odwracając spojrzenie. Nie wierzę, że jestem w stanie coś do niego czuć.

Z westchnięciem klęknąłem obok niego i podniosłem jego nogawkę. Fioletowa opuchlizna wystawała ponad jego czarną skarpetką. Nie wyglądało to najlepiej.

- Jungkook musisz usiąść - nakazałem. Po krótkiej chwili, w trakcie której wpatrywał się we mnie intensywnej wypełnił polecenie. Bez słowa słowa zdjąłem but z jego nogi, po czym zabrałem się za skarpetkę. Cała opuchlizna nie prezentowała się zbyt dobrze. - Bardzo boli?

Kiedy nie otrzymałem odpowiedzi, dotknąłem lekko palcem opuchliznę, na co Jungkook się skrzywił.

- Bardzo - szepnął.

- Niestety nie mam żadnego kremu, a jedynie bandaż. Mam nadzieję, że to chodź trochę uśmierzy ból.

Mówiąc to zdjąłem z pleców plecak i wyciągnąłem bandaż, który wcisnęła mi mama. Myślę, że gdyby nie jej nadopiekuńczość, nie mógłbym teraz pomóc Jungkookowi. bez zastanowienia zaczęłam owijać stopę chłopaka materiałem, co spotykało się z syknięciami przepełnionymi bólem.

Kiedy skończyłem, pozwoliłem chłopakowi włożyć skarpetkę i but.

- Lepiej? - zapytałem, gdy wstał z pomocą mojej dłoni.

- Nadal boli, ale jest dobrze - mówił, następując powoli na bolącą stopę.

- Dasz radę iść?

- Może być ciężko, ale spróbuję.

Powiedziawszy to postąpił kilka kroków pod górkę kuśtykając.

- Myślę, że jak zjem, to będę miał siły na chodzenie.

- A co masz do zjedzenia? - zapytałem. Ja sam swojego jedzenia nie spakowałem, więc będę musiał poprosić Jungkooka o ustąpienie kanapki.

- Chipsy, żelki, drażetki i ciastka - odpowiedział z uśmiechem szperając w plecaku, który dziwnym trafem nagle znalazł się w jego rękach.

- Nic co ma niewiele kalorii?

- Maślane ciastka mają dużo kalorii? 

- Tak mi się wydaje. No cóż, może usiądźmy na ziemi i zjedzmy w spokoju. Będziemy szli całą noc.

- Całą noc?! - zdziwił się. - To musimy oszczędzać jedzenie, bo inaczej umrzemy!

- Bez przesady - uśmiechnąłem się mimowolnie.

- Lubię, gdy się uśmiechasz - stwierdził, otwierając paczkę ciastek. Nie patrzył na mnie. Czy on właśnie się zawstydził?

- Myślę, że nie powinieneś mnie komplementować. Mam dziewczynę - powiedziałem po krótkim namyśle.

- Której nie kochasz - wytknął mi.

- Zawsze mogę próbować - wzruszyłem ramionami, sięgając po ciastko. Dawno nie jadłem słodyczy, więc ciastko niemal rozpłynęło się w moich ustach. To było niesamowite.

- Co czułeś, gdy cię pocałowałem? - zapytał nagle z pełną buzią.

- Czarną dziurę - odpowiedziałem bez namysłu. - Właśnie tak na mnie działasz. Nie wiem wtedy co czuć.

Szczerością zaskoczyłem samego siebie. Czy to jest ten moment, w którym powinienem zaprzeczyć?

- Znaczy... - zacząłem, jednak nie potrafiłem skończyć.

- Co się usłyszało to się nie odusłyszy - zaśmiał się Jungkook tuż przy moim uchu.

Kiedy się odwróciłem, jego twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko mojej. Patrzył na mnie z uczuciem. W pewnej chwili zdałem sobie sprawę, że powinienem był się odsunąć, jednak nadal trwałem wpatruję się w jego oczy, w których błyszczały uczucia. Mogłem wyczytać z nich tak wiele, nie to co z Kimi... Pierwszy raz przyznałem się przed sobą, że Jungkook jest w czymś lepszy... To się leczy... Prawda?

- Na co czekasz? - szepnął Jungkook.

- Nie wiem - pokręciłem głową.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top