Rozdział 24
Gorączka Louisa zsynchronizowała ich, czuli swoje emocje, czuli swoje potrzeby, ich połączenie było perfekcyjne. Od tego czasu minęło prawie dziesięć tygodni i Raphael oraz Kayla raczkowali wszędzie, gdzie tylko mogli, co było problemem. Dużym problemem.
Po pierwsze, obydwoje szli osobnymi drogami, ale kiedy chodziło o ucieczkę, byli najlepszą drużyną na świecie. W ostatnim tygodniu wyszli z łóżeczka (które Harry przemienił, więc nie powinni być w stanie tego zrobić). Na szczęście nie potrafią jeszcze otworzyć drzwi, więc Louis następnego ranka znalazł ich śpiących przed łóżeczkiem. Nie obudzili się przez długi czas, co oznaczało, że musieli się nieźle bawić w nocy.
Louis kochał ich na śmierć, ale chłopie, czasami działali mu na nerwy. Nie będzie kłamał, szczeniaki alfy to pełne ręce roboty. I zabawny fakt, wymiotował w środku w nocy i wciąż czuje mdłości. Czy powiedział Harry'emu? Kurwa, nie. Zna te oznaki, już to przeżywał.
Nie zrobił jeszcze testu, ale zadzwonił do Nialla i ponownie poprosił przyjaciela o kupienie go, więc Niall przychodził dzisiaj, a Louis powiedział Harry'emu, że chcę trochę spędzić czasu sam na sam ze swoim przyjacielem i 'podrzucił' mu szczeniaki, by móc więcej czasu spędzić ze swoim przyjacielem. Nie żeby Harry miał coś przeciwko, wyjdzie na dwór i pobawi się z Raphaelem i Kaylą.
Godzinę później Harry wziął ich na zewnątrz, Niall poszedł do jego pokoju z plastikową trobą w swojej dłoni. - Nie sądzę, żeby ktoś mnie z tym widział. - Niall zachowywał się jak pieprzony ninja albo coś takiego. Zachowując się w ten sposób nie ma mowy, że ktoś go zauważył z plastikową torbą, przeszło mu przez myśl, chodząc po tym bardzo chronionym domu.
- Wszędzie są kamery, oczywiście że cię widzieli - powiedział Louis, przewracając oczami.
Niall wzruszył ramionami, lubił myśleć, że jest ninją i właśnie włamał się do zamku Stylesów. - W porządku, kupiłam dwa na wszelki wypadek, więc nasiusiaj na to.
Louis skinął głową i wziął dwa testy, nim udał się do łazienki i podążał za instrukcjami. Musieli odczekać kilka minut, aby uzyskać prawidłowy wynik, więc Niall paplał o swoim związku z Liamem, o tym jak dobrze im było, ale szczerze mówiąc nie za bardzo mógł się na tym skupić. Istnieje szansa, że jest w ciąży, znowu.
Co on do diabła powie Harry'emu? Chociaż Harry na pewno będzie podekscytowany... Po prostu nie rozumie, dostał cholerny zastrzyk, jakim cudem może mieć objawy ciąży? Może znowu sobie coś wyobraża. - Lou?
- Lou?
- Co? - Powiedział Louis, patrząc teraz Niallowi w oczy.
Niall zachichotał delikatnie. - Odpłynąłeś na chwilę, czas minął. Sprawdźmy...
Louis stał się poważny, skinął głową i wstał, udając się w kierunku łazienki. - Dobra... - Westchnął głęboko, nim wziął testy i je odwrócił.
II pozytywny
II pozytywny
- Kurwa! - Warknął Louis. - Daj mi cholerny telefon.
Niall przełknął i zrobił dokładnie to co wściekły Louis mu kazał i wręczył mu telefon. Zauważył jak Louis wybiera numer. - Do kogo... - Nim Niall mógł skończyć swoje pytanie, inna osoba odebrała i Louis się wściekł.
- Tak, dobry kurwa dzień! Dostałem cholerny zastrzyk, który powinien zapobiec ciąży, nawet podczas gorączki i cóż, to kurwa nie zadziałało!
...
- Tak, wziąłem jeden tydzień wcześniej i drugi, kiedy moja gorączka się zaczęła. Uprawialiśmy seks przez 4 dni, nie pięć i podczas tego używaliśmy prezerwatyw, więc proszę mi powiedzieć jak to jest możliwe, że znowu mam w sobie szczenię! - Złość Louisa zaślepiała go, a pani po drugiej stronie słuchawki również nie miała pojęcia co powiedzieć, więc podała telefon swojemu szefowi, który zadawał jakieś inne pytanie i doszedł do wspaniałego stwierdzenia.
Louis warknął. - Więc mówisz mi, że wasza chemia jest tak wspaniałą, że nawet zastrzyk nie działa? - Tak powiedziałą mu kobieta, więc praktycznie tak będzie teraz wyglądało jego życie:
Gorączka i zajście w ciążę
Noszenie szczeniaków przez 9 miesięcy
Dostanie gorączki po sześciu miesiącach i ponowne zajście w ciążę
Noszenie szczeniaków przez 9 miesięcy
I tak dopóki stanie się niepłodny.
Kurwa wspaniale.
Rozłączył się, nawet nie chciał już o tym rozmawiać. Będzie musiał rodzić szczeniaka lub szczeniaki co 15 miesięcy? Już praktycznie jest mleczarnią, a najgorszą rzeczą jest to, że Harry to pokocha.
Ale teraz... spędzi resztę czasu z Niallem. Dużo się przytulali, śmiali i może trochę płakali.
~*~
Po tym jak Niall wyszedł, a Harry wykąpał szczeniaki, Louis pozwolił im trochę poraczkować nim położył ich do łóżeczka. Dołączył do Harry''ego na łóżku, który oglądał jakieś głupie filmiki na swoim tablecie i nagle poczuł jak wszystkie emocje wstępują na jego twarz, ponieważ nie mógł powstrzymać spływających łez.
To pobudziło instynkty Harry'ego i w mgnieniu oka znalazł się na jego podołku, powoli go kołysano w przód i w tył, jego alfa o nic nie pytał, póki nie przestał szlochać. - Shhhh, kochanie, spokojnie...
- P-przepraszam za... za płacz... tak na-nagle
Harry bardzo delikatnie pocałował go w czoło, nie miał pojęcia co się właśnie stało, ale kiedy jego omega jest smutna, nie może myśleć jasno. Nieświadomie kreślił małe kółka na brzuchu Louisa, co sprawiło, że ten płakał jeszcze bardziej.
- Nieświadomie już wiesz - wyszeptał Louis po 10 minutach ciszy.
- Hmmm?
Louis spojrzał Harry'emu w oczy. - Ponownie jestem chory, boli mnie głowa i mam dziwne zachcianki albo emocjonalnie wybucham tak jak teraz. - Wtedy, oczy Harry'ego powędrowały na brzuch Louisa, gdzie delikatnie trzymał swoją dłoń. - Tak... Niall kupił dzisiaj dwa testy...
Harry objął Louisa. - A-ale jak? Zrobiliśmy zastrzyki?
Louis odsunął się i zwęził oczy na Harry'ego. - Mógłbyś chociaż spróbować ukryć szczęście - prychnął Louis.
Harry uśmiechnął się jasno. - Wybacz, ale wiesz, że kocham szczeniaki, a ty w ciąży z moimi...
Louis wzruszył ramionami. - Cóż, bądź szczęśliwy, ponieważ za 10 lat będziemy mieć ich tonę. Najwidoczniej nasza natura przeciwstawia się tym zastrzykom, nasza chemia jest tak świetna, że nawet nauka się poddaje.
- Dlaczego jesteś taki smutny? Nie kochasz swoich szczeniąt? - Harry uniósł swoją brew. Która omega nie lubi szczeniąt?
- Oczywiście, że ich kocham, kocham ich na śmierć, ale Harry... też chcę skończyć szkołę, ja... nie chcę być maszyną do robienia dzieci, zwykłą kurą domową.
- Wow, wow. - Harry'emu nie podobały się te słowa wychodzące z ust jego aniołka. Zatrzepotał swoimi rzęsami i powiedział. - Spójrz na mnie! - Zażądał wściekle, co trochę przeraziło Louisa, gdyż ten przełknął, kiedy uniósł swoją głowę, by spotkać wściekłe, czerwone oczy Harry'ego.
- Nie waż się nazywać siebie maszyną do robienia dzieci ani kurą domową! Czy wyraziłem się jasno, Louis?
Louis skinął głową. - Tak, alfo. Przepraszam.
Harry skinął głową. - Dobrze, ponieważ tak, jesteś moją osobistą maszyną do robienia dzieci. Nie zamierzam...
- Och, zamknij się - zaśmiał się Louis. Zostaw to Harry'emu to będzie z tego żartował i sprawiał, że będziesz się śmiał.
Harry śmiał się razem z nim. - Nie, ale poważnie, nie nazywaj się tak, dobrze?
- Wiem, po prostu moje emocje przejmują kontrolę...
- Niedługo to ogłosimy, dobrze? Ale póki co nie mówmy moim rodzicom, nie sądzę, że czekają w tej chwili na większą ilość wnuków... - powiedział Harry.
Louis skinął głową. - I tak w końcu musimy im powiedzieć, Niall już wie, więc szanse na to, że Zayn i Liam też są bardzo, bardzo wysokie.
- Tak, kiedy powiesz swojemu tacie? - Zapytał Harry.
- Niedługo, chcę trochę zaczekać. Może po pierwszej wizycie.
Harry skinął głową. - Umówię ją, więc co powiesz na prysznic, a potem pójdziemy spać? To był długi dzień.
- Nie mógłbym się bardziej z tobą zgodzić.
Wzięli razem prysznic, Harry namydlił każdą powierzchnię swojej omegi. Również go wytarł i zaniósł do łóżka, opatulił i przyciągnął do siebie. - Dobranoc, Haz.
- Dobranoc, kochanie.
~*~
Harry umówił na dzisiaj ich wizytę u położnej, więc mogli mieć dzisiaj ubaw. Zdecydowali się wziąć ze sobą szczeniaki, aby zabrać ich potem do parku albo coś takiego. Zarówno Raphael jak i Kayla byli rozbudzeni w samochodzie, wyglądali przez okno pełni ciekawości.
- Wasza dwójka po prostu kocha samochód, prawda? - Gruchał Louis, podskakując nimi na swoim podołku, co sprawiło, że zachichotali. Następnie powrócili do wyglądania przez okno, krzycząc bezsensowne rzeczy, kiedy mijali inne samochody. Byli coraz bardziej wokalni, chociaż żadne z nich nie powiedziało słowa, które miałoby sens. Louis założył się, że powiedzą 'mama', a Harry że 'tata'.
Harry zaparkował przed budynkiem i wziął Kaylę od Louisa, nim wszedł do środka. Zgłosił ich obecność, kiedy Louis usiadł, a pani przy biurko również kazała mu usiąść.
- Podenerwowany? - Zapytał Louis.
Harry pokręcił głową. - Nie bardzo, chcę wiedzieć ile będzie tym razem. Może trojaczki?
Louis uniósł brew. - Chcesz trojaczki? Poważnie? Mam tylko dwa sutki, aby ich nakarmić.
- To nie ma znaczenia, trojaczki byłyby słodkie, prawda? - Harry zachichotał. - Prawda Kay? Pokochałabyś trójkę rodzeństwa, prawda? Byłabyś dla nich dobrą, starszą siostrą. - Pogłaskał jej policzek swoim nosem, co sprawiło, że zachichotała i zadrapała jego twarz. - Widzisz? Podoba się jej ten pomysł.
Louis zachichotał, ale nim mógł odpowiedzieć, Adriana przyszła ich odebrać. - Więc... widzę, że wasza dwójka była zajęta - zachichotała, kiedy weszli do oddzielnego pomieszczenia z jej wyposażeniem.
Louis skinął głową. - Cóż, wziąłem zastrzyk, ale to nie zadziałało...
Zmieszanie było wymalowane na jej twarzy. - Nawet zastrzyk nie zadziałał? Nigdy w całej mojej karierze nie widziałam czegoś takiego, słyszał co prawda plotki, ale...
- Jesteśmy naprawdę kompatybilni - powiedział dumnie Harry.
Adriana delikatnie się uśmiechnęła, mogła zobaczyć pomiędzy nimi miłość. A te szczeniaki były po prostu wspaniały. - Widzę tutaj dwa szczeniaki alfy, musisz być szczęśliwy alfo - powiedziała.
- Nie obchodzi mnie ich płeć, chociaż nie będę kłamał, cieszę się, że moi pierworodni to alfy, ale kochałbym ich tak samo mocno jakby byli omegami - odpowiedział Harry.
Skinęła głową. - To dobrze, jesteś szczęściarzem z takim alfą. Nie wszystkie alfy takie są.
Louis uśmiechnął się. - Wiem, jestem wielkim szczęściarzem, mając go.
Uśmiechnęła się powiedział mu, że zaczną od tego co zawsze, nim sprawdzi szczenię. - Dobrze, teraz się połóż i odsłoń brzuch, zrobimy USG, aby zobaczyć ile tym razem będzie szczeniąt.
Louis zrobił tak jak powiedziała i położył się. Wycisnęła żel na jego brzuch i położyła urządzenie na jego brzuchu, patrząc na ekran. - Jedno małe szczenię - powiedziała po kilku minutach. - Zastrzyk prawdopodobnie zadziałał i zmniejszył ilość, inaczej ponownie byłaby to ciąża mnoga, ponieważ jeśli się nie mylę, te szczenięta zostały poczęte poza gorączką, prawda? - Zapytała, chcąc się upewnić, mając na myśli Raphaela i Kaylę.
Louis skinął głową. - Tak.
- Wtedy zastrzyk zadziałałby jak jakieś zahamowanie, ale i tak wypuściłeś jedno jajeczko. Podejrzewam, że gdybyś nie wziął zastrzyku, wypuszczałbyś jajeczko prawie każdego dnia swojej gorączki, nawet kilka w ciągu dnia, więc mógłbyś mieć trójkę albo nawet piątkę szczeniąt.
- Wow, co? - Powiedział Louis, rozszerzając oczy. - Nie wiedziałam, że jestem tak płodny. - Louis zauważył jak Harry się rozpromienił, alfy i ich zadowolenie z ciąży.
Adriana skinęła głową. - Tak, jesteś bardzo, bardzo płodny. Zalecałabym ci brać zastrzyki za każdym razem, aby zminimalizować ilość szczeniąt, nie powinieneś być gotowy na coś takiego, widziałam omegi, które nosiły więcej niż piątkę szczeniąt, a potem się załamywały. Dawno temu, kiedy wciąż żyliśmy w stadach to stale zachodziło się w ciąże mnogie, ponieważ przez większość czasu to bety zajmowały się szczeniakami, ale w tym wieku to już nie powinno się zdarzać, więc upewnij się, że masz odpowiednie wsparcie, aby pomóc ci gdybyś ukazywał symptomy stresu, dobrze?
Louis skinął głową. - Dobrze, czy mogę wydrukowane zdjęcie szczenięcia?
- Oczywiście kochanie, na wszelki wypadek wydrukuję dwa - powiedziała z uśmiechem. Po tym, gdy to zrobiła, wręczyła je Louisowi i Harry'emu, mówiąc również brunetowi, aby dobrze zajął się Louisem, szczególnie podczas pierwszego trymestru. - I gratuluję kolejnego szczenięcia, alfo - powiedziała.
Harry wypchnął swoją klatkę piersiową do przodu, nim jej podziękował. Zabrał dwójkę szczeniaków z pomieszczenie, kiedy Louis również dziękował Adrianie. Przy biurku ustalili termin następnej wizyty, na której dowiedzą się jakiej płci jest szczenię. - Po prostu o tym pomyśl, gdybyśmy nie zrobili zastrzyku, mógłbyś mieć w sobie tak wiele szczeniąt... - powiedział Harry, kiedy byli w samochodzie.
Louis zachichotał. - Jakbyśmy się mieli zająć piątką szczeniąt na raz, idioto? I jeszcze tą dwójką.
Harry wzruszył ramionami. - Wzięlibyśmy nianię? Marcel z chęcią by to zrobił, Niall pewnie też.
- Tak, zobaczymy... Najpierw weźmy coś do jedzenia, a potem wracajmy do domu, jestem mega zmęczony.
Harry skinął głową. - Dobrze, kocham cię.
- Też cię kocham, kiedy nie szalejesz na punkcie szczeniąt jak teraz - dodał, chichocząc.
Harry zarumienił się, nie wiedział dlaczego, ale chciał więcej biegających szczeniąt. Wszystkie wołające o uwagę Louisa. - To po prostu zbyt urocze, myśl o tobie w otoczeniu moich szczeniąt, będziesz dla nich perfekcyjną mamą.
Louis teraz również się rumienił, kiedy spoglądał przez okno. - Zamknij się, idioto.
~*~
Kilka tygodni później
- Och nie, nie idź tam, wracaj tutaj Raphael! - Louis skarcił szczenię, które raczkowało z dala od niego, chichocząc w tym czasie. Była pora drzemki, ale Raphael nie chciał jeszcze iść do łóżka.
- Chodź tutaj, głupiutki. - Harry, który właśnie doszedł do rogu, wziął Raphaela, który dąsał się w jego ramionach.
Wręczył go Louisowi, który pocałował policzek Raphaela. - Pora do łóżka, młody człowieku, nie ma uciekania od mamusi.
- Ba!
- Tak, tak, wiem, ale musisz się zdrzemnąć albo zaśniesz w porze obiadu. Nie możemy do tego dopuścić, prawda? - Odpowiedział Louis, jakby rozmawiał z szczenięciem.
Delikatnie położył Raphaela obok jego siostry w łóżeczku i oglądał jak ten usiadł i się dąsał. Louis bezpieczenie zamknął łóżeczko i położył kłódkę wysoko, aby szczenięta znowu z niego nie wyszły. - Miłej drzemki, słoneczko - zagruchał Louis, kiedy zasuwał zasłony, aby stworzyć ciemność. Nawet, kiedy wychodził z pokoju i zerknął na Raphaela, ten wciąż siedział z wydętą wargą, już jest rozrabiaką.
Westchnął głęboko, kiedy usiadł na swoim krześle i wziął książkę, aby mieć trochę czasu dla siebie. W pewnym momencie zaczął pocierać swój brzuszek i delikatnie mruczeć do swojego nienarodzonego szczenięcia, Boże, jego instynkty już brały górę, a wciąż nie powiedział jeszcze swojemu ojcu ani rodzicom Harry'ego. Jak do diabła ma powiedzieć swojemu ojcu, nie spieprzył raz, ale dwa razy. Nigdy nie wróci na uniwersytet, nie znajdzie pracy... nie żeby musiał, ponieważ pewnego dnia Harry przejmie firmę ojca i cóż, to na pewno im wystarczy.
Ale miło by było gdyby dokończył swoje stypendium tak jak miał nadzieję, kiedy w końcu jego marzenia o Queens się spełniły. Ale nie, musiał poznać pewnego, zielonookiego alfę, który wywrócił wszystko do góry nogami i to nie zapłodnił go tylko raz, nie, teraz znów jest w ciąży.
- Lou?
- Lou?
Louis spojrzał do góry, teraz jego rozmyślania zostały przerwane przez nikogo innego jak wspomnianą alfę. - Och, przepraszam. Odpłynąłem - zachichotał.
Harry uśmiechnął się i podszedł, a potem uklęknął pomiędzy nogami Louisa. Położył swoje wielkie dłonie na jego brzuchu i powoli masował małe wybrzuszenie, które zaczęło się tworzyć. - Witaj szczeniaku, tatuś jest tutaj... - wyszeptał, uniósł koszulkę Louisa i pocałował jego brzuch.
Louis miał zamknięte oczy, jego dłonie znajdowały się w włosach Harry'ego, kiedy alfa prowadził rozmowę ze szczenięciem. - A twoja starsza siostra i twój brat cię pokochają, nawet jeśli teraz tego nie rozumieją... ale cię pokochają i będą cię chronić, ponieważ będą bardzo, bardzo silnymi alfami... i oczywiście twoja mamusia i ja również będziemy cię chronić - mamrotał Harry.
- Jesteś takim cholernie dobrym tatą, Haz - powiedział Louis.
Harry uniósł swoją głowę i delikatnie się zarumienił. - T-tak... kocham dzieci, zawsze tak było, ale teraz mam je z najbardziej perfekcyjnym omegą jakiego mógłbym sobie tylko wymarzyć.
- Haha, dobra robota. - Louis zachichotał.
- Kocham cię, naprawdę Louis - powiedział poważnie Harry.
Oczy Louisa zmiękły. - Też cię kocham. Boże, wyglądamy jak stara para.
Harry zaśmiał się. - W pewien sposób jesteśmy, prawda? - Odpowiedział. - Ale mamusia i tatuś mogą to robić, prawda szczeniaczku? - Powiedział do brzuszka.
'Co za głupi alfa' pomyślał Louis.
Ale to jego alfa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top