|☆| One |☆|
OneShot na #motywowychallenge
Zapraszam również do przeczytania reszty Shotów.
Wylosowane słowa: Herold, papier toaletowy, iglica, guzik, zazdrość, śledź wędzony
Motyw: Miłość
Ship: Carberla
Słowa: 1875
Czas pisania: 2 tygodnie przez moje lekkie lenistwo.
Osoby które biorą udział: BlackWolfSQ Coffeuu Pieknadamusi Moon_azi SziFunia Tosternia Idikila AMELhali Gochulec GreatBasagnav Hisilka Merci_Dark Mat6rx RudaEwroniara
Jeśli kogoś pominęłam I'm very sorry.
~~~~~~~~~~~~~♡~~~~~~~~~~~~~~
!W shocie Capela jest młodszy od Nicollo!
~~~~~~~~~~~~~♡~~~~~~~~~~~~~~
Piękny poranek w Los Santos. Ludzie schodzili z nocnych zmian a za nich wchodziły osoby, które miały na tak zwaną poranną zmianę. A niektórzy dopiero wstawali lub zasypiali. Osobą która właśnie wchodziła na służbę jest Dante Capela, dwudziesto trzy letni mężczyzna z czarnymi włosami i niebieskimi oczami. Część osób śmieje się z niego, bo "ma depresje", ale przecież to tylko ludzie i nie znają prawdy. Capela jest w ciężkim stanie depresyjnym, a żarty kierowane w jego kierunku po części ją pogłębiają. Ale miłość do jednego z przestępców, która nie jest odwzajemniana, a przynajmniej tak wydaje się Dantemu. Również wprowadza go w stan depresji z, której nie może wyjść.
Właśnie wchodził do zbrojowni wziąć radio, kamizelkę, pistolet, ammo, kajdanki, tazer, GPS oraz bodycama. Chciał jak najszybciej znaleźć się w swoim ukochanym mustangu z ciszą, która towarzyszyła mu cały czas. Podpiął radio i włączył lokalizację.
- 03 status pierwszy, dzień dobry- rzekł niechętnie.
- 05 do 03- usłyszał głos swojego przyjaciela.
- 103 Zgłasza.
- Masz już patrol partnera?
- 10-3.
- To zapraszam przed komendę, będę za pięć minut.
Głośno westchnął ale zaczął kierować się w stronę wyjścia z budynku.
-_-_-Few minute ago-_-_-
-Siwy czy jesteś przekonany, że ten plan wyjdzie?- Zapytał Carbonara słysząc pomysł swojego przyjaciela.
- Carbo, omawiamy ten plan od trzech dni. Jestem pewny, że ten plan wyjdzie. Capela jest wysoko posadzony w HC. Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli będziemy mieć w chuj siana.- Wytłumaczył.
- No dobra, tylko skąd my go zgarniemy. Jak jest na patrolu to może być wszędzie, włącznie z komendą- wspomniał.
- W tym masz racje- westchnął głośno. W tym momencie do pokoju wszedł Silny z włosami do ramion.- Japierdole wyglądasz jak Herold!
- Jaki kurwa Herold? Jak Gerald!- poprawił go David.
- Jeden chuj. Dobra, za chwilę widzę was wszystkich z kamzami, maskami i długimi przy autach.
-_-_-Now-_-_-
- 03 do 05, twoje 20?- Zapytał czarnowłosy.
- ETA 3 minuty jestem- usłyszał na urządzeniu. Oparł się plecami o zimny murek i zaczął przeglądać Twittera czekając, aż jego przyjaciel przyjedzie aby go zabrać. W tym czasie pod komendę podjechały dwie kurumy opancerzone, przez spuszczony wzrok niebieskookiego nie zauważył podchodzących do niego osób. Lekko podniósł wzrok znad tableta.
- Dzień dobry, mogę w czymś pomóc?- Zapytał.
- Nie. Proszę podnieść ręce w górę.- Wyjęli zza pleców bronie i zaczęli celować do policjanta. Od razu kiedy zauważył bronie podniósł ręce w geście poddania.- Skuj go i do aut zanim się zlecą policjanci.- Tak jak powiedział jeden z napastników tak zrobili, a po chwili byli już w jednym z dwóch samochodów. Jeden z nich, który siedział przy Capeli odpiął pasy i zaczął zdejmować z niego wszystkie akcesoria policyjnie.
- Gdzie masz GPS'a?- Zamaskowany. Capela od razu rozpoznał te brązowe oczy od których był uzależniony.
- Prawa kieszeń- mruknął. Przez to, że Dante siedział na prawym siedzeniu porywacz musiał podnieść się na rękach aby sięgnąć, w tym momencie ich twarze był kilka centymetrów od siebie, gdy ten znalazł GPS zgniótł go w ręce tak samo jak bodycama. Nicollo wziął rzeczy aby wyrzucić je za okno.- Jeśli mogę się dowiedzieć, to po co mnie porywacie?
- Nie ty jesteś od zadawania pytań- odezwał się mężczyzna na przodzie na co Capela głośno westchnął i oparł głowę o zimną szybę. Gdy poczuł jak auto gwałtownie się zatrzymuje poleciał lekko do przodu ale zatrzymała go ręką porywacza.
- Wysiadaj!- Wykrzyczał inny z napastników. Niebieskooki wykonał polecenie. Byli z tyłu jakiegoś obskurnego budynku obok którego stoi iglica. Niezbyt wolnym krokiem weszli do środka i usadowili Capele na krześle przy ścianie. Przez kilka minut siedzieli w grobowej ciszy, którą przerywało klikanie Erwina w ekran telefonu porwanego.- Kto z High Commandu jest na służbie?- Cisza ze strony czarnowłosego.- Zadałem pytanie, chyba łaskawie możesz odpowiedzieć!
- Jak wchodziłem na służbę to był Alex, Montanha i Sonny. Nikogo innego nie było- wyszeptał.
- Dzwoń do Rightwilla- rzekł Gilkenly.- Z nim da się normalnie rozmawiać- dodał. Napastnik z telefonem chodził w kółko czekając aż 00 odbierze telefon.
- Halo, Capela?!- Lekko krzyknął oczekiwany numer.
- Witam, tutaj porywacze pana Dante- rzekł z modulatorem w głosie.
- Czego chcecie od Capeli?
- Proszę Pana, sytuacja jest prosta. Chcemy za niego milion nieoznaczonej gotówki. Wiemy, że posiadacie taką sumę.- Gdy czarnowłosy usłyszał co za niego chcą nieznacznie się zaśmiał co zauważył jeden z napastników i szybko podszedł do porwanego.
- Co się śmiejesz?- Zapytał i podniósł jego wzrok na siebie. Niebieskooki widząc te brązowe jak czekolada od razu jego wzrok skupił się tylko na jego oczach. Negocjator widząc wkurwienie swojego znajomego wyszedł z pomieszczenia aby Rightwill nie słyszał krzyków.- Pytam się coś!- Krzyknął, ale nie dostając odpowiedzi spojrzał się na bruneta, który przeglądał coś na telefonie. W momencie odwrócenia się starszego przestał patrzeć w tęczówki lekko się speszył. Jego wzrok poleciał na jednego z porywaczy. Kiedy poczuł wzrok dwóch osób na sobie dokładnie wiedział o co jednemu z nich chodzi. Podszedł do związanego wyjmując nóż i przykładając mu go do prawego policzka.- Więc? Zaczniesz mówić?!
- Nie dadzą wam za mnie ani dolara.- Popatrzył się im w oczy, czując na sobie dalej metal kontynuował- Sonny obiecał, że nic za mnie nie da. Po tym jak powiedziałem aby nie dawał za mnie niczego.- Wreszcie poczuł brak rzeczy przy jego policzku więc wypuścił drżące powietrze.
- Cholera, idę do siwego mu powiedzieć, ty go przypilnuj!- Krzyknął i wyszedł z pomieszczenia. Białowłosy podszedł do czarnowłosego i podniósł jego podbródek.
- Dantuś powiedz mi, czemu tak sobie zażyczyłeś?
- Nie chciałem, aby jakakolwiek rzecz materialna była w stanie przekupić policję za moje życie.- Teraz to starszy zatopił się w niebieskich jak ocean oczach.
- Odpowiedz mi szczerze. Czy byłeś kiedyś zazdrosny o osobę, którą kochasz?- Lekko obniżył swoją maskę tak, aby zasłaniała tylko usta i kawałek nosa.
- Zazdrosny to nie- skłamał. Był cholernie zazdrosny o to, że osoba, którą kocha jest zakochana w innym.
- Dante, chcę abyś odpowiedział mi szczerze- ściągnął maskę prawie do końca.- Więc jak?
- Nie- zająknął się.
- Nie ładnie tak kłamać- złączył ich usta w krótkim pocałunku. Po kilku sekundach odsunęli się od siebie. Nicollo szybko założył maskę, odsunął się od zakłopotanego porwanego i oparł się o ścianę ze swoim chytrym uśmiechem. Dante spuścił wzrok na swoje buty nie chcąc okazać rumieńców, które pokazały się na jego policzkach. Po kilku minutach do pokoju weszła reszta porywaczy.- I jak?
- Powiedział, że się zastanowi nad tą propozycją. Najprawdopodobniej zgodzą się na żądania.
- To co robimy dalej?
- Zostaje nam jedynie czekać.- Głośno westchnął.
- Panowie, no chyba jak mamy taką okazję to się dowiemy tego i owego?- Zapytał Siwy.
- Jak chcecie, ja idę zapalić.- Rzucił makaroniarz.
-_- Few minutes later in command -_-
- Każdy ma mieć oczy dookoła głowy. Żadnej pomyłki bądź błędu.- Zarządził Sonny.- A ty Montanha pierwszy raz nie bądź rambo i się nie wpierdalaj jak śledź do wędzarki aby być śledziem wędzonym. Zrozumiano?!- Zapytał na co wszyscy mu przytaknęli.- Do aut i czekać przed komendą!- Kilkunastu policjantów wybiegło z pomieszczenia w którym najczęściej odbywał się kod ósmy. Rozbiegli się do swoich radiowozów i czekali jedynie na szefa całego tego harmideru. Po kilkunastu minutach dojechali pod miejsce, które wskazało urządzenie namierzające w telefonie Dantego. Około dwudziestu policjantów wjechali do pomieszczenia, które było na ich nieszczęście puste. Nagle telefon szefa zaczął dzwonić. Odebrał bez zawahania.
- Brawo Sonny. Piękny wjazd, niestety jesteście za bardzo przewidywalni. Więc jak płacisz bańkę czy zabijamy naszą depresje?- Wypowiedział zmodulowany głos z lekką pogardą do policji. Szarowłosy głośno westchnął i odszedł od reszty.
- Przystajemy na wasze żądania, tylko chce go widzieć całego i zdrowego.
- Czy zdrowego to pomyślę, ale dostaniesz go w całości. Widzimy się za dziesięć minut na Mount Chilliad. I ani minuty dłużej.- Wypowiedział bez żadnego przejęcia i rozłączył się nie czekając na odpowiedź.
-_- Nine minutes later, on Mount Chillad-_-
Ośmiu napastników oraz związany czarnowłosy stali przed wejściem do torturowni. Główna głowa całej operacji cały czas celowała legendarnym złotym rewolwerem w głowę policjanta. Policja miała niecałe dwie minuty na dojechanie do miejsca aby ocalić niebieskookiego. Na szczęście zdążyła prawie, że przed upływem czasu. Szef policji szybkim krokiem podszedł do porywaczy z metalową walizką w ręce, którą położył obok klęczącego policjanta.
- Równy milion nieoznaczonej gotówki, teraz chcę go odzyskać- założył ręce na piersi.
- Spokojnie Rightwill jest już twój. Miło robi się z wami interesy.- Rzekł negocjator i pokazał swoim towarzyszą aby poszli za nim. Mężczyzna z grzybem na głowie wziął walizkę do ręki, ale zanim odszedł szepnął do porwanego.
- Dwudziesta na dachu FIB- szepnął i szybko odbiegł i skoczył z szczytu otwierając spadochron.
- Nunuś nic ci nie jest?- Sonny zaczął rozkuwać swojego "syna".
-_- Twenty of the roof of the FIB-_-
Przez schody wchodził białowłosy mężczyzna z bukietem pięknych białych róż z którymi było kilka czarnych, czarnych spodniach, rozpiętymi dwoma guzikami w swojej wyprasowanej białej koszuli. Wszystko idealnie pasowało i grało ze sobą. Był w połowie drogi gdy zadzwonił mu telefon, który szybko odebrał.
- Halo?
- Carbonara gdzie ty jesteś?!- Usłyszał głos swojego przyjaciela.
- Mówiłem, że dziś od dwudziestej mnie nie ma.
- Serio takie coś mi mówiłeś?- Zapytał ze słyszalnym zdziwieniem.- Dawid zostaw ten papier toaletowy on nie rośnie na drzewach!
- Właśnie tak mnie słuchasz. Kończę do zobaczenia brat- rozłączył się nie czekając na odpowiedź. Pchnął drzwi od wejścia na dach.
- Carbo?- Zapytał czarnowłosy słysząc otwieranie drzwi.- To ty?
- Tak- podszedł bliżej Capeli chowając za sobą bukiet.
- Po co chciałeś się spotkać?- Odwrócił się w stronę starszego.- Wiedziałem, że to byłeś ty na tym porwaniu.
- Jak?
- Wszędzie cię rozpoznam, ale nie zmieniajmy tematu. Po co chciałeś się spotkać?
- Dante, chciałem Ci powiedzieć, że od dłuższego czasu mam do ciebie pytanie. Kocham cię i czy chciałbyś być moim chłopakiem?- Uklęknął przed młodszym i wystawił w jego stronę bukiet.
- To nie jest żaden podstęp?- Czarnowłosy nie chciał wyjść głupio gdyby okazało się to być oszustwem. Nie chciał być pośmiewiskiem przez osobę którą kocha.
- Nie Dante, nie jest to żaden podstęp. Ja mówię naprawdę. Kocham cię.
- Nico, ja ciebie też kocham i oczywiście, że będę twoim chłopakiem.- Podszedł bliżej wyższego i odebrał od niego kwiaty. Carbonara gdy usłyszał odpowiedzieć na tak, momentalnie wstał, podszedł do niebieskookiego i spojrzał w jego oczy szukając zgody, którą dostał. Natychmiastowo wpił się w usta młodszego. Limonkowy smak ust Capeli i lekki posmak papierosów Nicollo idealnie do siebie pasowały. Oderwali się od siebie w momencie w którym zaczęło brakować im powietrza.
- Kocham cię moja limoneczko.- Wyszeptał białowłosy.
- Ja ciebie też alkoholiku- lekko się zaśmiał i wtulił się w klatkę, teraz swojego chłopaka.- Może usiądziemy trochę? Nogi mnie bolą.
- Jasne- podniósł czarnowłosego za uda, przeniósł ich trochę bliżej krawędzi i usiedli na ziemi.- Lekki jesteś- szepnął na co młodszy spuścił wzrok na zachód.- Nie przeszkadza mi to.- Uśmiechnął się, przez większość czasu siedzieli i rozmawiali o wszystkim i o niczym.- Dante.
- Tak?
- Skąd wiedziałeś, że na tym porwaniu to byłem ja?
- Wszędzie rozpoznam twoje włosy i ocz- przerwał mu dźwięk powiadomienia z tweetera. Niebieskooki odpalił aplikacje i ujrzał tweeta od Pastora.
@PastorErwin
Nieźle się bawisz brat :>
*zdjęcie Nicollo i Capeli siedzących na dachu wtulonych w siebie*
- Chyba będę miał opierdol od szefitka- lekko się zaśmiał.
- Oj tam przeżyjesz- wtulił głowę w zagłębienie Carbonary.- Kocham cię.
- Ja ciebie też- szepnął i pocałował młodszego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top