Świąteczny One-Shot~~
⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙
Na początek chcę wam powiedzieć, że ten one-shot nie ma nic wspólnego z fabułą~ Miłego czytania~~
⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙
Lily pov.
Wstałam z samego rana z uśmiechem na ustach. Nie było to do mnie podobne, ale dzisiaj..
.. Dzisiaj są ŚWIĘTA!!!!!!!!
Zerwałam się z łóżka z bananem na twarzy. Z prędkością światła pobiegłam do okna.
(L)- Aaaaaaa!!!!!!!
Krzyknęłam z radości.
Oczywiście chłopcy wzięli to na poważnie i po sekundzie byli w moim pokoju.
(Got7)- Co się stało?!?!
(L)- Patrzcie!!!
Wskazałam na okno. Podeszli i się w nie po patrzyli.
(JB)- I..? Co tam takiego jest..?
Zrobiłam face palm'a.
(L)- No śnieg!! Ślepy, czy co?!
(M)- I tylko dlatego krzyczysz jak wariatka..?
Wyrzuciłam ręce w górę i westchnęłam oburzona.
O nie! Nie będą mi psuć humoru! Przynajmniej nie dzisiaj!
Wyszłam z pokoju w podskokach, totalnie ignorując siedmiu idiotów. Zeszłam po schodach i udałam się do kuchni.
Postanowiłam zjeść naleśniki. Ale nie takie zwykle, zrobiłam je w kształcie bałwanków~!
Posypałam je jeszcze cukrem pudrem i wyglądały jakby były ze śniegu! Zjadłam szybko przygotowane śniadanie i ruszyłam na górę.
Co jak co, ale ja chcę mieć prawdziwe święta i NIKT mi w tym nie przeszkodzi!
Kiedy weszłam do pokoju podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej losowe ubrania. Nie szłam na wybieg, tylko do sklepu, więc po co się stroić?
Musiałam kupić parę przydatnych rzeczy do gotowania i ubrania choinki. Wzięłam portfel, ubrałam się cieplej, po czym wyszłam z domu. Kierowałam się do najbliższego super marketu. Modliłam się, żebym znalazła tam wszystko co potrzebuję.
Wchodząc do sklepu, zgarnęłam wózek. Będą to duże zakupy, więc się przyda.. Najpierw poszłam po różne bąbki, łańcuchy, lampki i ozdoby na choinkę. Jeżeli chodzi o drzewko, Max ma mi je przywieźć za jakieś dwie godziny. Oczywiście choinka będzie żywa, bo ta sztuczna strasznie śmierdzi..
Później udałam się po składniki do ciasta i pierników. Nie żeby coś, ale pierniki to ja robię najlepsze!! (Ta skromność ;'))
Wrzucając ostatnie produkty do koszyka, którymi były soki, zobaczyłam świąteczne swetry. Jak ja je kocham! Są takie brzydkie i gryzą!! Skusiłam się i kupiłam dziewięć dla każdego. Oczywiście nie zapomniałam o Zico, który też potrzebuje miłości, i również dokonałam zakupu psiego ubranka!
Poszłam w stronę kas. Miałam takie szczęście, że poza mną i paroma innymi starszymi paniami nie było nikogo innego przy kasach. Nic dziwnego, jest dopiero po ósmej.
Z sześcioma ciężkimi i wielkimi reklamówkami wyszłam ze sklepu. W takim oto momencie przydałby mi się jakiś murzyn..
Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer.
- Halo..?
Doszedł do mnie zmęczony głos.
- Yugyeom! Mój ty ulubieńcu!!
- Tak..?
- Dobra, bez zbędnych gadanek. Przychodzisz po mnie i mi pomagasz. Teraz!
Usłyszałam z jego strony jęki niezadowolenia. No przykro mi bardzo, ale święta to nie dni dobroci dla idiotów!
Stałam pod sklepem jakieś dziesięć minut. W końcu ujrzałam Yugy'iego.
(L)- Dziesięć lat później!! No ruszaj się młody!
Podbiegł do mnie zdyszany.
(L)- A ty co? Maraton biegałeś, że jesteś mokry jak krowa?
Popatrzył na mnie z mordem w oczach.
(YY)- Niee, Noona*! Po prostu stara dziewica tak darła morde, że mnie opluła!
Spokojnie Lily.. Oddychaj.. Wdech i wydech..
Wcisnęłam mu cztery torby do rąk z uśmiechem i poszłam w stronę domu.
Po drodze padało coraz więcej śniegu. Nie byłabym sobą, gdybym nie wpadła na jakiś pomysł w moim stylu. Dlatego też powiedziałam Yugyeom'owi, że muszę zawiązać buta. Jako, że jest on głupi i nie zauważył, że mam kozaki, odwrócił się i szedł dalej.
Ja w tym czasie ulepiłam dużą i twardą kulę śniegu.
(L)- Yugyeom!
(YY)- Ta-
Nie dokończył, bo oberwał ode mnie śniegiem w sam środek twarzy.
Zaczęłam się panicznie śmiać. Jego twarz w tym momencie przypominała minę srającego kota, dosłownie! W dodatku "zabijał" mnie wzrokiem.
Zauważyłam, że odlicza coś na palcach. Dopiero po chwili załapałam, że powinnam uciekać. Nie zwlekałam więc i popędziłam na nasze podwórko, które znajdowało się parę metrów dalej.
(YY)- Zatrzymaj się, Noona!
Biegłam dalej, jedynie odwróciłam się do niego na chwilkę i pokazałam język.
Kiedy znalazłam się na podwórku, położyłam reklamówki pod drzwiami i uciekłam na tyły domu. Yugy zrobił to samo, gnając za mną.
Zaczęliśmy się rzucać śnieżkami, puchem i nawet soplami. To było super!
Ale przypomniałam sobie ile rzeczy muszę jeszcze zrobić, więc zrzuciłam z siebie najmłodszego. Oczywiście pomogły mi w tym jego ogromne łaskotki.
Po chwili znajdowałam się w domu. Składniki zostawiłam w kuchni, sweterki odniosłam do mojego pokoju, a ozdoby na choinkę dałam do salonu. W salonie siedzieli chłopcy.
(JR)- A ci co się stało?
(L)- Maknae się stał..
Zignorowałam dalsze pytania i w podskokach weszłam do łazienki. Moja twarz i włosy potrzebowały ogarnięcia..
Zrobiłam to w pięć minut. Po tym biegiem zeszłam na dół. Akurat Max wchodził z drzewem.
(L)- Daj ją do salonu!
(Max)- Nie drzyj ryja! Stoję tuż obok!
Jego również zignorowałam.
Weszłam do wspomnianego wcześniej pomieszczenia. Wzięłam ozdoby i postawiłam je bliżej choinki.
(L)- Rozumiem, że macie zamiar się jedynie lampić..
(J)- Doookładnie!
Reszta potwierdziła jego słowa.
Wzruszyłam ramionami. Więcej zabawy dla mnie!
Zaczęłam od lampek. Kupiłam białe, gdyż pięknie wyglądają w nocy.
Następnie zaczęłam zawieszać bąbki i inne wiszące rzeczy. Właśnie zabierałam się za zakładanie puchatego łańcucha, jednak nie było mi to dane. Przerwał mi to jeden osobnik znany nam wszystkim. A imię jego Mark..
(L)- Czego ty znowu ode mnie chcesz..?
(M)- Chce pomóc!
Nie odezwałam się, tylko kontynuowałam robotę.
Miałam już zakładać gwiazdę, ale był jeden problem.
(L)- Muszę urosnąć..
Problemy niskich osób.. Brakowało tylko parę centymetrów! I weź tu tak żyj..
Z pomocą przyszedł mi Mark, znowu zresztą. Wziął mnie na barana, a ja z łatwością mogłam założyć gwiazdę.
Kiedy chciałam zejść, ten złapał mnie mocniej.
(L)- Ej, Mark..
Mruknęłam pod nosem, tak, żeby usłyszał.
(M)- Hmm?
(L)- Chce zejść!
(M)- Przepraszamy, ale ta opcja nie jest dostępna!
Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. Naprawdę?! Naprawdę?! Przestaje wierzyć w tych ludzi..
(L)- Mark, muszę zrobić ciasto!
Ten jakby nigdy nic się nie stało, poszedł ze mną na barkach do kuchni.
Lekko zdenerwowana uderzyłam go w plecy. Ten zaśmiał się tylko i podszedł do reklamówek. Wyciągnął składniki na ciasto.
Zaciekawiło mnie jedynie skąd wiedział co jest potrzebne.. Poszedł po miskę i inne potrzebne przybory.
Po tym wreszcie zdjął mnie ze swoich barek. Ponownie uderzyłam Marka, lecz tym razem mocniej.
Odwróciłam się i zaczęłam robić ciasto. Najpierw zabrałam się za biszkopt, który po dwudziestu minutach wsadziłam do piekarnika. Następnie zrobiłam masę waniliową i czekoladową.
Usłyszałam dźwięk wydawany przez piekarnik. Czas wyciągnąć biszkopt!
Zrobiłam to w szybkim tempie, po czym włożyłam do piekarnika kolejny biszkopt. Jeden był zielony, a drugi czerwony.
Podczas czekania na ciasto, pomalowałam paznokcie. W takie super kolorowe wzorki!! Dobra, koniec o paznokciach. Wyciągnęłam czerwony biszkopt z piekarnika, po czym wzięłam się za dokończenie słodkości.
Zielony biszkopt położyłam na blacie, po czym posmarowałam go truskawkową masą i posypałam posypką w gwiazdki. Następnie nałożyłam na to czerwony biszkopt, jego również posmarowałam masą, tyle, że waniliową, i posypałam posypką w śnieżynki. Gotowe!! Teraz zostało mi zrobić pierniki..
Wyciągnęłam składniki i różnorodne foremki, takie jak choinki, gwiazdy, mikołaje, czy bałwanki. Kiedy zrobiłam potrzebne ciasto, zaczęłam używać foremek, które swoją drogą ładnie wyglądały~. Gotowe pierniki wrzuciłam do piekarnika i zabrałam się za zrobienie lukru.
Po kilkunastu minutach wyciągnęłam ciastka z elektrycznego urządzenia i położyłam je na dużym talerzu. Zaczęłam ozdabiać je kolorowym lukrem.
Dopiero po skończeniu wszystkiego zauważyłam, że kilka "dzieci" przyglądała się mi, a raczej moim wypiekom, przez dłuższy czas.
(BB)- Noona~ Mogę jednego~?
Chłopak użył aegyo**, co skutecznie zadziałało. Dałam mu jedno z ciastek.
(YY)- Noona~~ A mi też dasz~?
Yugi nie użył tej samej taktyki co Bami, ale jego urok osobisty wystarczył.
(J)- Noona! A ja?!
Popatrzyłam na Jacksona jak na chorego psychicznie. Poprawka! On jest chory psychicznie.
(M)- Noona! A co ze mną?!
Mark również został obdarzony identycznym spojrzeniem.
Po prostu przestaje w nich wierzyć! Ja zrozumiem jeszcze Kunpimook'a Yugyeom'a! Ale, że Jackson i Mark?! Sorry.. Ale, że Mark?! Boże, daj mi cierpliwości..
Dla świętego spokoju dałam starszym po jednym pierniku. Jednak ten spokój długo nie trwał, ponieważ cała czwórka ponownie do mnie przyleciała z minami szczeniaczka.
(L)- No chyba sobie żartujecie!
Wzięłam ciastka i ciasto ze sobą do pokoju. No przykro mi bardzo, ale nikt nie będzie jadł mojej ciężkiej pracy, przed wyznaczonym czasem!
W pokoju przebrałam się w ładniejsze spodnie i sweterek kupiony jeszcze na tych zakupach. Resztę sweterków wzięłam do ręki.
Zeszłam na dół. Na szczęście cała ósemka siedziała w salonie.
(L)- Proszę!
Podałam im ubranka.
(Max)- I ty myślisz, że my wszyscy to ubierzemy..?
Po chwili zobaczyłam dwóch najmłodszych ze swetrami na sobie.
(Max)- I ty myślisz, że większość z nas się w to ubierze..?
Poprawił się, a ja uśmiechnęłam się sztucznie.
(L)- Nie macie innego wyjścia! No chyba, że chcesz spać na dworze..
To zdanie podziałało, bo na raz, dwa, trzy wszyscy mieli ubranie na sobie. Łącznie z Zico, który po chwili znowu poszedł spać. Co za leniwy pies..
Dwie godziny później
(L)- Mark!! Oddawaj te cholerne ciastka!!!
Goniłam chłopaka już od trzydziestu minut. Ale oczywiście wszystko na nic!
(L)- Coś ty się tak na mnie dzisiaj uwziął?!
Ten kontynuował swój bieg z śmiejąc się przy okazji. To samo z resztą robił Junior i Youngjae, którzy, jak stwierdzili, "będą za nami biec, tak na wszelki wypadek!".
I oczywiście nie byłabym sobą gdybym czegoś nie zrobiła! Tak więc kiedy biegłam po schodach zahaczyłam o jeden z nich i spadłam jak długa w dół odbijając się głucho od schodków. Na sam dół spadłam z jękiem bólu. Oj będą siniaki..
Pierwszy był przy mnie Mark, człowiek winny.
(M)- Co ci jest?! Gdzie cię boli?! Nic ci nie jest?!
Zaczął mnie oglądać z każdej strony. Odpowiedziałam mu, że bolą mnie plecy i głowa, na co zareagował szybkim: "Jedziemy do szpitala!".
(L)- Daj spokój! Nic mi nie będzie..
Parę minut później
Leżałam w łóżku posmarowana różnymi maściami. Koło mnie siedział winny i wciąż zasypywał mnie pytaniami.
(M)- Ale na pewno nic więcej ci nie dolega?!
(L)- Jezus! Mark! Ogarnij się wreszcie!
Zagłuszyłam jego pytania krzykiem z mojej strony.
A te święta miały być takie super..!
Wróciłam do patrzenia na Marka. Siedział jakiś przybity.. Uraziłam go czymś..?
(L)- E! Mark..? Co ci?
(M)- Lily.. Ja po prostu się o ciebie martwię..!
Z zaskoczenia przytulił mnie i pocałował w czoło, a następnie w oba policzki, po czym uśmiechnął się ciepło, co odwzajemniłam.
Wiecie co? Lepiej świąt, to ja chyba spędzić nie mogłam..
⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙
* Noona - młodszy chłopak mówi tak do starszej dziewczyny. Przypominam, że Lily jest starsza od BamBam'a i Yugyeom'a!
**aegyo - To takie udawanie słodkiego/uroczego? Coś w tym stylu!
Udało się!! Skończyłam to!!!
Wiem, że nie jest to jakieś specjalnie długie, ale chyba może być, prawda..?
Choć trochę was to rozśmieszyło..? Wiem, że nie ;_;
To co? Wesołych Świąt moim kochani!!! 🎄🎄💗💗🎁🎁
Dużo zdrowia, radości i czego tam jeszcze chcecie!!!
Wiem, nie umiem składać życzeń ;')
Ten one-shot to taki mini prezent ode mnie!
Jeżeli chodzi o rozdziały, nie sądzę żebym w te trzy dni coś napisała :/
Obiecuję, że dodam cztery rozdziały po świętach! Może nie w ten sam dzień, ale będą cztery rozdziały!
Czekajcie~!
Bye, Bye~~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top