25
Lily pov.
Wstałam dopiero następnego dnia. Mimo tego wciąż odczuwałam dokuczliwe zmęczenie. W dodatku wszystko, co stało się przed "porwaniem" wróciło do mnie z podwójną siłą.
Ale musiałam to wszystko przeboleć i zejść na dół. Dlatego też po chwili po cichutku zeszłam piętro niżej. Niby tam nikogo nie było, ale i tak skradałam się jak ninja. No co? Jest rano, niech dadzą człowiekowi o tej porze więcej spokoju..
Zrobiłam sobie zdrowe kanapki i herbatkę z cytryną. Zjadłam i wypiłam to wszystko w jakieś dwadzieścia minut. Po tym czasie znów po cichu weszłam na piętro i niczym boa wczołgałam się do mojego królestwa.
Dziwne było jedynie to, że w dalszym ciągu w innych częściach domu nawet żadnego szmeru słychać nie było.. Ale za chwilę się uspokoiłam kiedy usłyszałam chrapanie z siedmiu pokoi obok. Tak.. Każdy z nich wydaje te dzikie i niewyjaśnione dźwięki..
Zrobiłam poranną toaletę, po czym znów zeszłam po schodach. Tyle, że tym razem poszłam do salonu. Ale tylko po to, żeby wziąć czapkę z daszkiem i smycz dla psa.
Przygotowałam Zico, który sięgał mi już do połowy nóg, i wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz.
Kierowałam się w stronę parku, bo rano jest tam pięknie. A dlaczego? Bo poranne słońce przebija się przez korony drzew, a poranna rosa odbija światło słoneczne dzięki czemu wszystko wokół się świeci. A te motyle! Takie kolorowe, duże i piękne~!
Puściłam pieska wolno i usiadłam na jednej z wolnych ławek. Patrzyłam jak zwierzę się bawi. W końcu sama do niego dołączyłam. Rzucałam mu piłkę, a ten mi ją przynosił bym zrobiła to ponownie.
Jakąś godzinę później i mi i Zico znudziło się bieganie w te i we wte. Złapałam za smycz i leciutko pociągnęłam psa za sobą. Chwilę później dostałam esemesa. Od pana Tumana.
Pan_Tuman: Gdzie jesteś?
Czy Mark seryjnie niema nic innego do roboty..? No ręce opadają.. Po raz kolejny..
PrettyQuinn_: Gdzieś gdzie cię nie ma :)
Pan_Tuman: Serio się pytam ;-;
PrettyQuinn_: A ja ci serio odpowiadam~
Jak ja się lubię nieraz z nich pośmiać~! To takie relaksujące~!
Pan_Tuman: To odpowiesz mi?
PrettyQuinn_: Nie ^^
Pan_Tuman: ;-;
Więcej już nic nie napisał, a ja nic nie odpisałam. Zresztą i tak byłam już coraz to bliżej domu.
Po kilku minutach stałam na podwórku i czekałam aż Zico do mnie przybiegnie. Jak już to zrobił, mogłam wejść do domu razem z nim. Otworzyłam drzwi i weszłam do domu. Ledwo co zdążyłam ściągnąć buty, a już te ameby pospolite zdążyły przylecieć pod drzwi. Bo po co dać mi spokój?
(M)- Gdzie byłaś?!
(JY)- Nic ci nie jest?!
(BB)- Co robiłaś?!
(JB)- Wszystko w porządku?!
(J)- Nikt ci nic nie zrobił?!
(YJ)- Po co wyszłaś?!
(YY)- Gdzie wyszłaś?!
O mój boże.. Daj mi cierpliwość, bo jak dasz mi siłę..
Przynajmniej dobrze, że JESZCZE Maxa nie ma..
(Max)- Lily!!! Gdzie jesteś?!?!
O! O wilku mowa, a wilk się pojawia..
Moje uszy!
(L)- Weźcie się zamknijcie!!
Krzykiem chodź trochę ich uciszyłam. Mam ich powoli dosyć..
(L)- Co wam do jasnej się dzieję?! Nic mi nie jest, przecież stoję!! To po co te krzyki?!
Nerwy ponownie mi puściły.
(L)- Wiecie co?! Mam dosyć!! Wynosić mi się stąd!! Wrócić możecie dopiero jutro!!!
(M)- Ale-
(L)- Żadnego ale!! Wychodzić w tej chwili!!!
Założyli jedynie buty i wyszli. Trochę mi było ich szkoda.. Bo to ja zawsze wszystko psuje..
Aish! Nie ważne! Zatrzymają się do jutra u Maxa i tyle!
Poszłam do łazienki i wzięłam relaksującą kąpiel. Kiedy chciałam wyjść z łazienki przypomniało mi się, że nie brałam ciuchów. Wyszłam więc w samym ręczniku i kierowałam się z powrotem do pokoju.
Przerwała mi w tym ręka obejmująca mnie w talii i szept nad moim uchem.
(M)- Dlaczego ty mnie tak kusisz..?
Nie miałam zamiaru odwracać głowy w jego stronę, bo już paliłam się ze wstydu.
Chciałam w tym momencie znaleźć się w pokoju i ubrać się. Dlatego też mocniejszym ruchem próbowałam wyrwać się z rąk chłopaka. Było to bardzo trudne, bo Mark nie chciał mnie puścić.
(M)- Gdzie uciekasz, co?
Nie odpowiedziałam, tylko kontynuowałam próbę ucieczki.
Chyba go troszeczkę zdenerwowałam (?), bo przybił mnie do ściany trzymając moje ramiona. Cudem jest to, że mój ręcznik nie spadł w dalszym ciągu!
Mark zaczął całować mnie po szyi i robił na niej mokre ścieżki. Tego to ja się znowu nie spodziewałam! Zaczęłam się wiercić. Zastanawiała mnie jedna ważna rzecz. Co on tu w ogóle robi?! Powinien być teraz w zupełnie innym miejscu!
Nawet nie zauważyłam jak Mark zaprzestał poprzedniej czynności i postanowił się we mnie wpatrywać. To też nie trwało długo. Zaraz przeniósł się na moje usta. Nie całował ich delikatnie, tylko agresywnie i namiętnie. Sama nie wiem dlaczego, ale odwzajemniłam każdy jego pocałunek. To go widocznie bardzo ucieszyło, bo uśmiechnął się chytrze.
Odsunął mnie od zimnej ściany, otworzył drzwi od swojego pokoju, który w tamtym momencie znajdował się najbliżej. Powoli rozumiałam do czego zmierzał, jednak mimo tego nie protestowałam..
Rzucił mnie i siebie na łóżko, przez co mój ręcznik lekko się zsunął. Chciałam go poprawić, ale chłopak złapał moje ręce i zablokował je swoimi.
Mark powrócił do całowania mnie i schodził coraz niżej. Zatrzymał się na szyi. Zaczął lizać i podgryzać skórę w jednym miejscu, przez co powstała pokaźna malinka. Na końcu dmuchnął w nią jeszcze, żeby zgodzić ból. Ja cicho pisnęłam, na co się zaśmiał.
(M)- Niech wiedzą, że jesteś moja kocie..
Chłopak zszedł jeszcze niżej. Przesunął ręcznik trochę bardziej w dół. Całował moje obojczyki i skórę nad moimi piersiami.
Podobało mi się to..
⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙
Przepraszam, że rozdział nie pojawił się wcześniej ;'( Ale ten jest długi~
Rozdział nie pojawił się, bo cały tydzień miałam zawalony :/ Weekend też będę miała zajęty :/ Więc przepraszam jakby drugi rozdział się nie pojawił ;<
A co myślicie o rozdziale?
Wiecie co stanie się w następnym?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top