24

Mark pov.

Od jakiś trzech godzin siedzimy z chłopakami w salonie jak na szpilkach. Minęło już bardzo dużo czasu od wyjścia Lily, jednak dziewczyna dalej się nie pojawiła. Mimo tak późnej godziny i nieodpowiedniej pogody.
(YY)- No mówię wam, że coś się Noonie stało!
I tym razem jednak zgodziliśmy się z chłopakiem. Mimo, że powtarzał to już ze sto razy. Ale kogo to obchodzi? Ahh! Fanki!
(Max)- Dobra, załóżmy, że masz rację! Ale co miałoby się jej stać?
Przyjechałem ręką po moich brązowych włosach. To wszystko jest jakieś dziwne!

Lily pov.

Przyzwyczajona już do ogromnego bólu otworzyłam oczy. Po raz kolejny nie miałam pojęcia gdzie jestem i co się ze mną stało. Normalka!
Mój wzrok powędrował po pomieszczeniu w jakim leżałam. Ściany brudne, dziurawe i szare, podłoga stara i brudna, brak okna i mebli.. Czyli standard!
Dobrze przynajmniej, że zza starych drzwi mocno świeciło światło, bo gdyby nie to, nie widziałabym kompletnie nic.
Ruszyłam się niespokojnie w celu podniesienia się z bardzo zimnej podłogi. I właśnie wtedy poczułam jakiś przedmiot w głębokiej kieszeni mojej bluzy. Raczej to była bluza Marka, ale kto się tam będzie o szczegóły pytał..
Wyciągnęłam ową rzecz, którą okazał się mój telefon. Czy ta idiotka udaje, czy naprawdę jest taka głupia?! No co za czub zostawiłby telefon dopiero co porwanej osobie?! Raczej to dobrze dla mnie! Ale dla niej już trochę bardzo źle..
Wybrałam odpowiedni numer i wcisnęłam zielony przycisk.
- Heloł maj frjend!
- Noona?! Co się z tobą stało?! Gdzie jesteś?!
A kogo numer wybrałam? BamBam'a. Najbliżej alfabetycznie!
- Bez zbędnych pytań! Namierzcie mój telefon i przyjedźcie! Tylko szybko, bo nie wiem co tej idiotce może przyjść do głowy..
- Dobrze Noona!
Rozłączyłam się w odpowiednim momencie. Bo zza drzwi było słychać stukot szpilek.
Schowałam telefon z powrotem do kieszeni i czekałam na dalszy rozwój akcji patrząc na drzwi. Już po chwili weszła przez nie ta cała MinJi. Patrząc na nią mogę normalnie stwierdzić, że powinni ją wywieźć do burdelu.
(MJ)- Jak tam pysiu?
Powiedziała to tak "słodkim" i sztucznym głosem, że myślałam o zwymiotowaniu.
Zrezygnowałam z odpowiedzi na jej pozbawione sensu pytanie. Po prostu wstałam, ominęłam ją i poszłam dalej.
(MJ)- Hey! Wracaj tu suko!
Zatrzymałam się na ostatnie wypowiedziane przez nią słowo. Cofnęłam się i stanęłam przed nią.
(L)- Na kolana i przepraszaj!
Zaśmiała się tylko. Widocznie mam jej pomóc!
Siłą sprawiłam, że klęknęła przede mną na kolanach.
(L)- A teraz przeproś!
(MJ)- Wypraszam sobie!
Uderzyłam ją w brzuch.
(L)- Ostatnia szansa!
(MJ)- Żryj piasek amebo! Nic ci nie powiem!
Już miałam ją uderzyć, ale usłyszałam moje imię krzyczane po kilka razy.
Wzięłam dziewczynę i pociągnęłam za sobą. Już po chwili byłam koło chłopaków i policji. Rzuciłam policjantom mega zdziwioną dziewczynę.
(L)- To chyba wasze..
Odwróciłam się do chłopców.
(L)- Jedziemy do domu?
Już po chwili siedzieliśmy w samochodzie. Powiedziałam, że pogadamy jak będziemy w domu, więc odbyło się bez atakowania pytaniami mojej osoby.
Jeżeli chodzi o to, gdzie byłam.. Były to obrzeża Seulu. Jak się okazało nie było to jednak tak daleko od naszego domu.
W końcu Jackson (tak, on ma prawko) zaparkował na podwórku i mogliśmy wyjść z pojazdu. Z czego oczywiście bardzo się ucieszyłam, bo byłam już zmęczona tym wszystkim. Tak zmęczona, że zapomniałam o innych ważniejszych rzeczach.
(JY)-* To powiesz co się stało?
(L)- Matka! Nie dasz dziecku pospać?! Zmęczyłam się!
Jinyoung, który od pewnego czasu zakazał mówić na siebie Junior, westchnął i poszedł do kuchni. Ja za to z uśmiechem poszłam do mojego królestwa i rzuciłam się na miękkie łóżko.

⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙

* Od teraz jeżeli Jinyoung będzie mówił będzie napisane "JY" :33 Gościu chyba zmienił imię sceniczne ;-;

Hello!!!
Co tam? :33
W ogóle! Słyszeliście, że JB ma coś z plecami?! 😖😖 Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje.. ;<
A jak się podobał rozdział?
Tak w ogóle, to to ff się chyba zbliża do końca ;_;

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top