16
Mark pov.
Obudziłem się i od razu poczułem ogromny ból na całym ciele. Z trudem podniosłem się, z jak się okazało, mojego łóżka. Stałem przez chwilę w miejscu, parę sekund później dotarło do mnie co się stało wcześniej.
(M)- Lily!
Proszę, żeby jej nic się nie stało! To wszystko moja wina! Gdybym jej pomógł, nic by się nie stało!
Moje użalanie się nad sobą przerwała osoba wchodzącą do pomieszczenia. Okazał się nim JB.
(M)- Gdzie ona jest?!
Westchnął ciężko i odwrócił głowę w stronę okna.
(JB)- Nie mam pojęcia Mark..
Tym razem to ja westchnąłem.
(JB)- Co dokładnie się tam stało..?
(M)- Chodźmy na dół, tam ci powiem..
Zgodził się na moją propozycję. Zeszliśmy po schodach i poszliśmy do salonu. Nie było tam tylko Jackson'a i Max'a. Pewnie poszli na jakiś spacer, czy coś.
Usiadłem na kanapie.
(YY)- To jak było?
(M)- Yhh.. Stałem z Lily na podwórku i patrzyliśmy na chmury. No i po paru minutach zza zakrętu wyjechało czarne auto. Nie zwróciłem na to uwagi. Te auto zaparkowało przy naszym ogrodzie. I potem z tego auta wyszli trzej napakowani mężczyźni. Dwójka z nich mnie pobiła, dlatego tak teraz wyglądam, a trzeci zabrał Lily..
Po raz kolejny tego dnia westchnąłem.
(JR)- Co robimy..?
(BB)- Pójdziemy ją szukać?
(JB)- Nie ma takiej potrzeby..
(YJ)- Dlaczego..?
Trochę się zdziwiłem. Jak to nie ma potrzeby?!
JaeBum nie odpowiedział. Wyciągnął jedynie zwinięty papierek i rzucił to nam. Kiedy przeczytałem zawartość, zrozumiałem o co mu chodziło.
(M)- To idziemy tam, tak?
(Max)- Gdzie?
Naszą dyskusję przerwał Max i Jackson.
W skrócie powiedzieliśmy o co chodzi.
(J)- No oczywiście, że idziemy!
(JB)- Akurat wtedy nie mamy żadnego treningu.. A właśnie! Jutro do wytwórni!
Westchnąłem, po raz kolejny, niezadowolony. Bycie gwiazdą jest super, ale nieraz dobija. Tak jak teraz.
Jako iż była już późna pora (długo byłem nieprzytomny) to razem z chłopakami postanowiliśmy pójść spać. Max został tutaj. Niedługo się tu chyba wprowadzi..
Podszedłem do łazienki. Umyłem się i odświeżony z niej wyszedłem.
Wróciłem do mojego pokoju i rzuciłem się na łóżko. Przez jakieś pół godziny próbowałem zasnąć, ale nic z tego.. Za bardzo się martwię!
W końcu padłem ze zmęczenia.
Lily pov.
Leżałam na zimnej podłodze. Nie mogłam nic zrobić, bo każdy mój ruch wiązał się z falą bólu.
Byłam już wykończona, ale za nic nie chciałam zamknąć oczu. Nie teraz.
Po kilku minutach usłyszałam przekręcanie klucza w drzwiach. Zza drewna wyszedł Nathan. Na jego widok rzygać mi się chciało.
Zaczął śmiać się ze mnie, a raczej ze stanu w jakim mnie zastał. Ja uśmiechnęłam się sarkastycznie. Może i mnie to wszystko bolało, ale miałam siłę by walczyć. Między innymi dlatego się jeszcze nie poddałam.
(N)- I jak tam?
Przybliżył swoją twarz do mojej. Skorzystałam z okazji i splunęłam na nią. Chłopak wstał ze złością i po raz kolejny mnie kopnął.
Zaśmiałam się z bólem. Myśli, że mnie tym ruszy.. Myli się!
W końcu wyszedł z pokoju bez słowa. Ja nadal leżałam w tym samym miejscu. Udało mi się tylko przesunąć do koca.
I tak mijały, sekundy, minuty, godziny, może nawet dni.. Nie wiem..
⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙
No Hey~!!
Jak tam?
Podoba się rozdział? Czy nie?
Nie powiem, trudno się go pisało! Myślę, że nic nie zawaliłam..
Co myślicie o Nathanie? Bo ja go nie lubię .-.
A tak w ogóle, jestem dumna z moich dzieci! Zdobyli nagrodę na MAMA!! Kto cieszy się ze mną?
Do next!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top