Rozdział 94
Para Kimów opuściła nas późnym popołudniem, więc mieliśmy nareszcie czas dla siebie.
Po obiedzie chodziłem z uśmiechem, ponieważ znowu zaczął padać śnieg.
ㅡ Gukie~! ㅡ Powiedziałem przeciągając jedną literkę, aby wyjść na bardziej marudnego.
ㅡ Nie. ㅡ Odpowiedział patrząc w ekran telefonu.
ㅡ Nawet nie wiesz o co chciałem zapytać. ㅡ Oburzyłem się nadymając policzki.
ㅡ A moja odpowiedź i tak jest przecząca. ㅡ Mruknął.
ㅡ Pff... Co ty tam ciągle piszesz? ㅡ Zapytałem wyrywając mu z dłoni urządzenie. ㅡ Sohee? Piszesz z nią, gdy ze mną rozmawiasz?! Jest ważniejsza niż ja?
ㅡ Jimin po prostu zobacz co tam pisze za nim o coś mnie oskarżysz.
Posłałem mu mordercze spojrzenie spojrzawszy w ekran.
Od Sohee:
Co ja mam zrobić, Jungkook?
Ten drań mnie zdradził z jakąś suką!
I to na moich oczach i w moim łóżku! I to na nowy rok, gdy pojechałam do przyjaciółki na sylwestra.
Do Sohee:
Zapomnij o tym dupku, So.
Jest wiele innych, lepszych i przystojniejszych. No, ale prócz mnie. Jestem już zajęty przez jednego krasnalka.
Myśl pozytywnie!
ㅡ Teraz wierzysz? Masz jeszcze coś do powiedzenia? ㅡ Spytał łagodnie odbierając swoją rzecz.
ㅡ Oh, nie, ale i tak muszę cię zabić, Kook. ㅡ Powiedziałem z uśmiechem.
ㅡ Za co? ㅡ Zdziwił się unosząc brew ku górze.
ㅡ Nazwałeś mnie krasnalem! ㅡ Krzyknąłem uderzając go poduszką zaczynając po chwili go okładać. ㅡ Jak mogłeś?! Ty nie dobry króliku!
ㅡ Ya, jesteś niższy niż ja, więc dla mnie jesteś krasnoludkiem. A wracając o co chciałeś zapytać?
ㅡ Nie zmieniaj tematu, pamponiu. ㅡ Fuknąłem ponownie go zaczynając bić. Ten się podniósł wyrywając mi z dłoni puchatą rzecz. Spojrzałem na niego przestraszony zaraz zaczynając uciekać. ㅡ Hej! Za co? ㅡ Spytałem wparując do sypialni stojąc po drugiej stronie łóżka.
ㅡ Jak za co? Muszę ci oddać. ㅡ Odparł podbiegając do mnie. Nie zdążyłem uciec, a powalił mnie materac zwisając nade mną.
ㅡ Przestań! ㅡ Krzyknąłem śmiejąc się jak najęty, gdy zaczął mnie łaskotać. ㅡ Do cholery! Stop.
ㅡ Jak przeprosisz.
ㅡ No dobra, przepraszam!
Przestał patrząc mi w oczy. Ja natomiast próbowałem unormować oddech.
ㅡ Jesteś podły. ㅡ Mruknąłem uderzając go w ramię.
Uśmiechnął się nachylając i całując mnie w usta. Oddałem pieszczotę, którą pogłębił. ㅡ Na dzisiaj wystarczy, Jungkookie. ㅡ Stwierdziłem odrywając się.
ㅡ Dlaczego?
ㅡ Nie chcę mi się.
ㅡ Trzeba korzystać, dopóki jak to kiedyś określiłeś wieża ciśnień jest sprawna i gotowa do działania. Za kilka lat tak nie będzie. ㅡ Zaśmiałem się. ㅡ Mówię prawdę. Nie śmiej się. ㅡ Rzekł poważnie czym mnie bardziej rozśmieszył. ㅡ Jimin!
ㅡ Wybacz, ale głupoty pierdolisz. ㅡ Pocałowałem go w policzek. ㅡ Twoja wieża ciśnień zawsze będzie sprawna co teraz.
ㅡ Zobaczymy co powiesz, gdy będziemy starsi. Ino spróbuj znaleźć sobie kogoś młodszego.
ㅡ Mam ci to również wypomnieć? ㅡ Spytałem.
ㅡ O to się nie martw, skarbie. ㅡ Szepnął mi na ucho zaraz je przegryzając. ㅡ Mi się nigdy nie znudzisz.
ㅡ W to nie wątpię. Kookie?
ㅡ Hm? ㅡ Mruknąłem całując moją szyję.
ㅡ Kiedy miałeś swój pierwszy raz jako top?
ㅡ Skąd to pytanie? ㅡ Zdziwił się.
ㅡ Jestem ciekawy ile zaliczyłeś osób przede mną. ㅡ Zaśmiałem się, ale chłopakowi nie było do śmiechu. Patrzył się na mnie speszony po czym wstał kładąc się obok. ㅡ Kook?
ㅡ A kiedy skończyłeś szkołę? Pamiętasz jak zrobiliśmy to w samochodzie? Po twoim egzaminie?
ㅡ Tak, ale... Nie mów mi, że to był twój pierwszy raz, Guk.
Zamilkł odwracając głowę w inną stronę.
ㅡ Dlaczego mi nie powiedziałeś?
ㅡ A ty kiedy?
ㅡ Znowu zmieniasz temat. ㅡ Westchnąłem. ㅡ W pierwszej liceum. A jako bottom to również wtedy, kiedy robiliśmy to w samochodzie.
No nie patrz tak na mnie. Wtedy miałem gdzieś rozciąganie, bo myślałem, że to nie potrzebne.
ㅡ Oj, Chimmy... ㅡ Przytulił mnie.
ㅡ Co nie znaczy, że ty nie robiłeś tego z nikim oprócz mnie.
ㅡ To już nie ma znaczenia. Nie byłem nigdy w związku, więc tego nie robiłem. Myślisz, że tobie nie zazdrościłem? Owszem. Cholernie, bo miałeś każdą i swój pierwszy raz za sobą, a ja nie. To było wkurzające i.... Poniekąd smutne.
ㅡ Kookie. ㅡ Spojrzałem mu w oczy, w których można było zobaczyć łzy. Aż tak to przeżywał ukazując wtedy swoją maskę, która blokowała prawdziwe emocje?
ㅡ Przepraszam. ㅡ Zaśmiał się smutno wycierając oczy.
ㅡ Nie musisz się wstydzić płakać. Możesz się wypłakać. To pomaga, wiesz?
ㅡ Mam płakać za to, że nikogo nigdy nie zaliczyłem? Że z nikim nie byłem w związku? Było minęło. Chociaż niekiedy żałuję, że nawet nie spróbowałem. ㅡ Szepnął ostatnie słowa.
ㅡ Króliczku... Nie zadręczaj się.
ㅡ Wiem.. Przecież mam ciebie, Sarang oraz Bomul. Co jeszcze brakuje mi do szczęścia?
Uśmiechnąłem się lekko z tych słów.
ㅡ Mam już wspaniałą rodzinę. Po co myśleć o takich błachostkach, prawda?
ㅡ Yhm. ㅡ Przytaknąłem opierając swoją głowę o jego klatkę.
ㅡ Dziubasku, a o co chciałeś wtedy zapytać?
ㅡ Hm? Ah.. Nie ważne już. ㅡ Posłałem uśmiech przymykając oczy.
ㅡ No powiedz. Jestem ciekawy.
ㅡ Eh... Bo spadł śnieg. Chciałem wyjść na spacer.
ㅡ To dlaczego mówisz, że to nie ważne. Jak chcesz iść to chodźmy.
ㅡ Jutro.
ㅡ Jutro może nie być już śniegu, skarbie, a wiem, że go uwielbiasz.
ㅡ No okay. Przekonałeś mnie. ㅡ Zaśmiałem się wstając i podchodząc do szafy.
Wyjąłem z niego ciepły biały golf, który zaraz na siebie założyłem. Kook zrobił to samo tyle, że zakładając granatowy.
Zeszliśmy na parter ubierając się również ciepło, a potem wołając psy, którym zapięliśmy smycze do obroży. Wyszliśmy z domu idąc zasypanym od śniegu chodnikiem mając splecione dłonie w płaszczu Kooka.
ㅡ Pięknie. ㅡ Powiedziałem unosząc głowę ku górze czując jak płatki śniegu opadają na moją twarz.
ㅡ Widzisz? Byś żałował.
ㅡ Cicho. Psujesz chwilę, króliku.
ㅡ Dobrze, krasnalu.
Uderzyłem go w ramię oburzony.
ㅡ Będziesz mnie teraz tak przezywał?
Ugh... Już tego nie lubię.
ㅡ Ja uważam, że to jest urocze.
ㅡ A dla mnie nie. ㅡ Fuknąłem. ㅡ Wtedy mam wrażenie, że śmiejesz się z mojego wzrostu.
ㅡ No coś ty.. ㅡ Prychnął zaraz się śmiejąc.
Warknąłem pod nosem.
ㅡ Chodź, Bomul. Wracamy do domu. ㅡ Powiedziałem odwracając się idąc przed siebie. Po tamtej akcji stwierdziliśmy, że to Jungkook będzie trzymał Sarang, bo jest silniejszy.
ㅡ Jimin. Poczekaj! ㅡ Krzyknął za mną.
Po chwili poczułem uderzenie w ramię. Jak śmie we mnie rzucać śnieżką?
Wywróciłem oczyma kucając i nabierając trochę białego puchu, lecz, gdy się odwróciłem poczułem usta starszego na tych moich. Oddałem gest zarzucając jedną rękę za kark wyższego. Kiedy oderwaliśmy się od siebie przybiłem mu piątkę z czołem z dłonią, w której miałem śnieg. Zaśmiałem się z wyglądu starszego.
ㅡ To kara.
ㅡ Zauważyłeś, że to zawsze ty dajesz mi kary? ㅡ Spytał wycierając czoło. ㅡ Może tobie też powinienem zacząć dawać, co?
ㅡ Mnie się nie karze, Guk. ㅡ Pokazałem mu język.
ㅡ A mnie tak?!
ㅡ To ja robię w tym małżeństwie żonę, a zazwyczaj to żona każe męża, bo kobiet nie wolno bić. ㅡ Rzekłem stanowczo.
ㅡ Tak? Taki jesteś?
ㅡ Oczywiście.
ㅡ To poczekaj aż wrócimy do domu, a teraz idziemy do parku. ㅡ Złapał moją rękę prowadząc w tamtym kierunku.
*****************
~3~
29.02.20
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top