Rozdział 9
Zaparkowałem przed domem Tae. Zgasiłem auto, ale jeszcze nie chciałem wysiąść. Westchnąłem opierając głowę o kierownicę. Musiałem chwilę odetchnąć.
-Po co mu te zabawki?- szepnąłem do siebie- Pojedzie z nimi do Hobiego?
Boże Kook ogarnij się!
Podskoczyłem, gdy ktoś zapukał w szybę. Spojrzałem na osobę jaką był Tae, który patrzył się na mnie zmartwionym wzrokiem. Wziąłem jeszcze kilka głębokich wdechów zanim wyszedłem ze samochodu zamykając go na klucz.
-Co ci? Wyglądałeś dziwnie...- spytał obejmując mnie ramieniem
-Nic TaeTae- posłałem uśmiech- Wejdźmy już do domu- poprosiłem ruszając przed siebie
-Hej! No co się dzieje?- ponownie zapytał dorównując mi kroku
-Nic się nie dzieje- zapewniłem wchodząc do środka mieszkania ściągając buty oraz kurtkę- Masz jakiś sok?
-W lodówce- mruknął nie zbyt zadowolony i przekonany. Poszedłem do kuchni otwierając drzwiczki od lodówki wyjmując to co chciałem.
-Jak minęła podróż?- zagadnąłem
-Nudno, ale okej nie zmieniaj tematu! Znam cię długo, więc wiem, że coś się dzieje! Odpowiadaj, albo cię wykastruje! Będę torturować w piwnicy.
-Tae...
-Mów- warknął
-Masz moje zabawki, które dałem ci na przechowanie?
-Na strychu są, a co?
-I tak o nie dbasz? Wiesz ile musiałem wydać?!
-Dobra luz. Pójdę po nie- wywrócił oczami idąc na górę. Wrócił po dziesięciu minutach z zakurzonym i od pajęczyn kartonem- Um...sorki- uśmiechnął się przepraszająco podając mi pudło- Na co ci one tak naprawdę są potrzebne?
-Jimin je chce, nie ja- mruknąłem- Dzięki.
-Jimin?- zdziwił się- Pewno pójdzie z nimi do Hobiego- zaczął się śmiać
-Zamknij się!- warknąłem- Jak o tym myślę ugh...gotuje się we mnie.
-Podoba ci się, ChimChim?- poruszył brwiami
-Co? Nie, nie, nie. On mi się nie podoba...po prostu jest...moim młodszym bratem, prawda?- zaśmiałem się speszony.
-Kłamiesz. Znam cię, bo byś się tak nie rumienił- wskazał palcem z chytrym uśmiechem
-Że co?- spytałem zaskoczony łapiąc dłońmi swoje policzki. Rzeczywiście były całe rozpalone. Nie poczułem? Boże co się ze mną dzieje?- Ciepło tu masz- wymyśliłem na poczekaniu wachlując się
-Nie włączyłem jeszcze ogrzewania, więc jest dosyć chłodno- skrzyżował ręce na piersi- Jungkook...zrozum to w końcu i przestań się oszukiwać. Nie oszukuj serca- położył dłoń na moim ramieniu
-Eh...Ale co ja mogę? Jest z Hobim, spali ze sobą, spotykają się. Nie mam już szans, Tae. Jimin kocha jego, nie mnie- spuściłem głowę- Za późno zrozumiałem...- szepnąłem chowając twarz w dłoniach
-Może jest jeszcze szansa? Powiedz mu co czujesz.
-Aby mnie wyśmiał? Proszę cię. Jego uczucia do mnie wyparowały
-A może nie? To dopiero początek ich związku. Może on nadal cię kocha, ale próbuje się ich pozbyć za pomocą Hobiego?
-Wszystko jedno... Może wrócę do Busan?
-Po co?- zdziwił się
-A dlaczego miałbym tu być? Jimin jest szczęśliwy, my się pogodziliśmy. Nie ma sensu tutaj siedzieć.
-Jungkook...
-Już zdecydowałem i tak zrobię.
-Nie poddawaj się, Kook- posmutniał- Może zrobię herbatę, hm?- rzekł idąc do kuchni- Zrobimy sobie maraton!- krzyknął z pomieszczenia
***
Oglądaliśmy już siódmy film, tym razem komedię. Była już druga w nocy. Wtedy zdecydowałem zostać u przyjaciela na noc.
-Masz- podał mi ubranie na przebranie. Podziękowałem idąc do łazienki.
Po wykąpaniu, ubraniu się wyszedłem z pomieszczenia idąc do pokoju, ale przystanąłem przed drzwiami słysząc jak chłopak rozmawia z kimś przez telefon.
-Spokojnie, przekonam go. Tak, tak...wybacz muszę kończyć- rozłączył się, dlatego szybko wszedłem z powrotem do łazienki łapiąc w dłoń jakiś ręcznik udając, że wycieram włosy i tak jeszcze raz wychodząc z pomieszczenia.
-Gdzie mam spać?- spytałem widząc jak wychodzi z pokoju
-Mam nową kanapę jak zauważyłeś- zaśmiał się- Kołdra, poduszka są w kanapie.
-Yhm...dobra- skinąłem ruszając do salonu- To dobranoc- pomachałem, a chłopak zamknął się w pokoju.
Zacząłem się zastanawiać z kim rozmawiał. Kogo przekona? To było dziwne. Podkręciłem głową szykując sobie posłanie.
Położyłem się na miękkim materacu patrząc tępo w sufit, ale za bardzo nie widziałem go, ponieważ w pomieszczeniu panowała ciemność. Westchnąłem ciężko przymykając oczy.
Zasnąłem po kilku minutach.
***
Następnego dnia obudził mnie Tae na śniadanie, po którym pojechałem do domu.
Z kartonem w rękach wszedłem do budynku, a tam od razu zaatakował mnie młodszy skacząc przede mną jakoś z radości.
-Daj, daj daj- powtarzał jak małe dziecko wyciągając ręce do przodu.
Trochę zirytowany wepchnąłem mu pudło idąc na górę- Dziękuję!- krzyknął za mną. Przystanąłem na sekundę, po czym sprawdziłem godzinę. Była dziewiąta. Co on robi w domu?
Zawróciłem stając na przeciwko niego.
-Nie powinieneś być w szkole?- spytałem
-Nie chce mi się- jęknął
-W tej chwili masz iść się przebrać i iść- rozkazałem
-Bo co?
-Dzwonie do taty- uśmiechnąłem się chytrze
-Ty! Jesteś okrutny..- fuknął i poszedł na parter. Po kilku minutach zszedł gotowy- A ty co tak czekasz jak pies na pana?
-Zawiozę cię. Chce mieć pewność, że dotarłeś bezpiecznie do szkoły, a później zadzwonię by się upewnić czy nie poszedłeś na wagary, łosiu. Wychodzimy- zarządziłem. Biorąc go za ramię.
Wsiedliśmy do samochodu. Odpaliłem auto ruszając naprzód.
Po niecałych dziesięciu minutach dojechaliśmy.
-Idź- powiedziałem poważnie
-Ugh... nienawidzę cię. Dlaczego mi to robisz?
-Bo musisz zdać. To już ostatnia klasa i nie przelewki.
-Pff...- wyszedł z pojazdu trzaskając drzwiami. Westchnąłem czując jak kłuje mnie w klatce. Nienawidzi mnie....to utwierdziło w przekonaniu, że muszę wrócić do Busan. Już mnie nie kocha. Ma Hobiego, do którego zawsze będę miał urazę za to, że mi go odebrał.
Zdenerwowany oraz przybity wróciłem do domu.
***
Sobota
Jechałem na spotkanie z Namjoonem, który już czeka na mnie od dobrych pięciu minut co spowodowało, że jestem w złym humorze na dodatek musiał Jimin mnie zdenerwować...wolę nie wnikać. Chciałabym najchętniej w coś przywalić, odreagować. Nie mam zamiaru bić swojego cudeńka, o nie!
Zaparkowałem na parkingu przy małej kawiarni. Pośpiesznym krokiem wszedłem do lokalu szukając wzrokiem znajomej mi twarzy, którą znalazłem.
Podszedłem siadając na przeciwko małżeństwa.
-Cześć, przepraszam za spóźnienie- zaśmiałem się nerwowo
-Spokojnie, nic się nie stało- uśmiechnął się Jin
-Jaki jest powód spotkania?
-Wybacz, że musiałem ściągać was aż z Busan, ale chciałbym zapytać czy nadal mogę u ciebie pracować?
-Pytasz poważnie?- skinąłem głową- Masz szczęście, że jeszcze nie znalazłem nikogo na twoje miejsce.
-Mam tę robotę?
-Jeśli tylko chcesz..
-Oczywiście- uśmiechnąłem się
-A dlaczego zmieniłeś zdanie?- zdziwił się
-Szkoda gadać, hyung.
-Mów, mów. Chętnie posłuchamy- odparł Jin
-Eh...no więc tak- westchnąłem opowiadając całą historię o tym co się działo i jaki mam ku temu powód. Niezrozumienie gościło się im na twarzy- No co? Nie patrzcie się tak na mnie. Wolę wyjechać niż cierpieć każdego dnia, gdy widzę na j-jego szyi p-pełno malinek- głos mi się łamał- To boli...- schowałem twarz w dłoniach
-Rozumiemy, Jungkook- brunet usiadł obok mnie obejmując ramieniem- Jeśli taki jest twój wybór, to musimy go uszanować, prawda Namjoon?
-Yhm, ale moim zdaniem...
-Nie masz zdania- warknął starszy- Kook jest już dorosły i to on decyduje o swoim życiu, a my nie możemy się wtrącać. Jeżeli tak zdecydował niech tak zrobi, a ten cały Jimin nawet nie wie co robi, spotykając się z tym całym Hobim. Przez niego chłopak cierpi. Już ich nie lubię- fuknął. Otarłem wierzchem dłoni łzy.
-Dziękuję Jin- powiedziałem cicho. Wtedy zauważyłem młodszego, który wychodzi z pomieszczenia. Słyszał? W ogóle co on tu robił? Śledził mnie? Nie miałem pojęcia, ale czym prędzej wstałem i pobiegłem za nim.
*************
Myślę, że wróciłam [ciekawe na jak długo]. Jak wam się podoba? Ktoś tu jest jeszcze?
Sprawdźmy aktywność!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top