Rozdział 85

ㅡ Jungkook? ㅡ Spytałem niepewnie opierając się o futrynę patrząc na starszego, który grzebał w jakiś dokumentach.

ㅡ Hm? Coś się dzieje? Źle się czujesz?

ㅡ Nie, nie.. Nie o to chodzi. Chciałbym się zapytać czy... Widziałeś mój naszyjnik. Nie wiem gdzie jest. Szukałem go wszędzie. ㅡ Mówiłem nerwowo powstrzymując się od łkania.

ㅡ Spokojnie, kochanie. Znajdziemy go. Może go zdjąłeś? ㅡ Wstał podchodząc do mnie bliżej.

ㅡ Nie. Cały czas miałem go na szyi. Co jeśli się zerwał i go zgubiłem? ㅡ Moja warga zadrżała.

ㅡ Ćśś... Uspokój się, dziubasku. ㅡ Pogłaskał mnie po policzku. ㅡ Zaczniemy od sypialni. ㅡ Zaproponował ciągnąc mnie w tamtym kierunku.

***

Po przeszukaniu całego domu aż trzy razy, usiadłem na podłodze pod ścianą załamany. Zgubiłem najważniejszą dla mnie rzecz. Jak mogłem?!

ㅡ Przepraszam. ㅡ Szepnąłem wybuchając płaczem. ㅡ Przepraszam, nie chciałem go zgubić. ㅡ Powtórzyłem, a starszy ukucnął przede mną.

ㅡ Chim.. Nie martw się. W ogóle nie przejmuj się tym. Kupię ci nowy.

ㅡ Nie. ㅡ Pokręciłem przecząco głową. ㅡ Nie chcę innego. Chcę ten stary. Na pewno był drogi, a ja nieodpowiedzialny idiota go zgubiłem.

ㅡ Zerwał się bez twojej wiedzy. To nie twoja wina, skarbie. Uspokój się. Na jakiś czas załóż mój, dobrze? ㅡ Oznajmił zdejmując swój naszyjnik by po chwili zapiąć go na mojej szyi. Był srebrny, z maleńkim krzyżykiem.

ㅡ A jeśli ten zgubię?

ㅡ Ten wisiorek nie był drogi. Można powiedzieć, że kupiłem go za grosze dla ozdoby. Niech na moment przypomina ci tamten, dopóki się nie znajdzie, arasso?

ㅡ Będę go pilnował jak cenny skarb, obiecuję. ㅡ Powiedziałem łapiąc za krzyżyk.
Brunet się uśmiechnął całując mnie w czoło, a następnie przytulając.

ㅡ Zrobię ci kakao, co ty na to?

ㅡ Z piankami?

ㅡ Zgoda. ㅡ Zaśmiał się.

Przenieśliśmy się do kuchni. Usiadłem na blacie obserwując wyższego jak przygotowywuje napój.

ㅡ Myślałeś, aby pójść na studia?

ㅡ Możliwe. ㅡ Westchnął cicho.

ㅡ Dlaczego nie pójdziesz?

ㅡ A ty?

ㅡ Ja? Mnie nawet nie przyjmą. Ledwo zdałem liceum!

ㅡ Możesz spróbować. ㅡ Rzekł podając mi różowy kubek z biało-różowymi piankami oraz czekoladowym napojem. ㅡ Byśmy uczyli się razem. ㅡ Poruszył brwiami.

ㅡ Coś sugerujesz?

ㅡ A no... Biologia. Nauka o anatomi człowieka jest bardzo ciekawa. Wiedziałeś?

ㅡ Nie, bo spałem na tej lekcji. Zresztą... Jak na wszystkich.

ㅡ To się nie dziw, że prawie nie zdałeś.

ㅡ Ale to nie moja wina, że były takie nudne. ㅡ Jęknąłem zrezygnowany.

ㅡ Dobra, dobra... To co? Spróbujemy dostać się za rok?

ㅡ Niech będzie.

ㅡ I super, a teraz chodź.

ㅡ Gdzie?

ㅡ Za trzy dni jest wigilia, kochanie. Musimy zrobić zakupy i kupić choinkę.

ㅡ Wigilia? ㅡ Spojrzałem na niego zaskoczony.

ㅡ Zapomniałeś? ㅡ Parsknął.

ㅡ Nie ja... Ja tylko...

ㅡ Nie martw się prezentami, bo wiem, że teraz o tym myślisz. Pamiętaj, że mamy pieniądze wspólne.

ㅡ Ale.. ㅡ Odłożyłem kubek na bok.

ㅡ Ćśś.. ㅡ Położył palec na mych ustach. ㅡ Przestaniesz w końcu? Nie zadręczaj już się tym. Więc wstań.... ㅡ Zdjął mnie z blatu. ㅡ I jedziemy do miasta.

Co miałem zrobić? Jeżeli nawet się nie zgodzę wydać jego pieniędzy to on i tak kupi mi prezent.
Musiałem się zgodzić i jechać z nim do centrum.

Najpierw pojechaliśmy po zakupy, potem po choinkę, a na końcu rozdzieliliśmy się każdy w swoją stronę, aby wybrać coś na prezent.
Miałem pustkę w głowie. Nie widziałem co mu kupić.
Od godziny chodziłem po różnych sklepach nie mogąc się zdecydować, a przy samochodzie mamy się spotkać za pół godziny. Może kupię jutro. W końcu też jest dzień.

Z westchnięciem wróciłem do auta, zastając przy nim starszego.

ㅡ I co tam, skarbie?

ㅡ Kupiłeś coś?

ㅡ Yhm, ale zobaczysz co to w wigilię, a ty?

ㅡ Nie mogłem znaleźć nic idealnego. Jutro pojadę jeszcze raz.

ㅡ Chimmy, nie muszisz się wysilać. Ucieszę się z wszystkiego co mi dasz.

ㅡ Nie. Muszisz mieć coś... Niesamowitego. Coś, co cię uszczęśliwi. Coś co... Potrafisz. ㅡ Oświeciło mnie. ㅡ Uu! Wiem co. ㅡ Uśmiechnąłem się. ㅡ Ale... Jutro muszę to kupić jak będziesz w pracy.

ㅡ Co? Ale dlaczego?

ㅡ Cicho, króliku. Jedźmy już.

ㅡ No dobra. ㅡ Wydnął dolną wargę.

**

ㅡ Ubierzemy ją dzisiaj? ㅡ Spytałem odpinając pasy.

ㅡ Jimin, choinkę ubiera się we wigilię. Aigoo... No niech ci będzie.. ㅡ Westchnął widząc moje szczenięce oczka.

Uradowany wybiegłem z samochodu chcąc samemu zdjąć sztuczne drzewo z dachu auta.

ㅡ Uważaj, bo poleci na ciebie.

ㅡ Jedynie co może na mnie polecieć to ty, więc nie gadaj i mi pomóż.

ㅡ W to nie wątpię, pysiu. ㅡ Zaśmiał się.
Spiorunowałem go wzrokiem zdenerwowany. Warknąłem pod nosem sięgając po trochę śniegu. Podszedłem do nic nie świadomego chłopaka i potarłem zimnym puchem mu twarz. ㅡ Hej! Dosyć! ㅡ Krzyknął.

ㅡ To za nazwanie mnie pysiem. ㅡ Mruknąłem.

ㅡ Ale uwielbiam cię denerwować, ponieważ wtedy tak uroczo wyglądasz.... Pysiu.

ㅡ Zginiesz marnie, zobaczysz.

ㅡ Ale tak na wigilię? Nie będzie całusa pod jemiołą?

ㅡ Ha! Zapomnij. Jedynie co możesz dostać to... ㅡ Urwałem, ponieważ stanął starszy bardzo blisko mnie. Ugh... Wiedział jak mnie speszyć i onieśmieliść.

ㅡ To co? ㅡ Szepnął głębokim głosem, że aż ciarki przechodzą. Agresywnie złapał mnie za biodra przyciągając do siebie tak, że pomiędzy nami nie było ani jednej szpary. Przęłknąłem gęstą ślinę czując jak nogi mi się trzęsą. Jęknąłem cicho wyczuwając rosnącą męskość bruneta.

Cholera.

ㅡ N-nic... Puść. Musimy zdjąć choinkę.

ㅡ Może poczekać.

Przybił mnie do drzwi samochodu. Dobrze, że było ciemno i sąsiedzi za bardzo nas nie widzieli.

ㅡ Kook, co ty wyprawiasz. ㅡ Zapytałem.

ㅡ Ja? Tylko cię pragnę, kochanie. Teraz. ㅡ Podkreślił ostatnie słowo.
Nim zdążyłem coś powiedzieć ścisnął moje pośladki zaczynając całować moją szyję.

ㅡ Emm... Nie chcę wam przeszkadzać, ale... ㅡ Usłyszeliśmy z boku.

ㅡ Minah. ㅡ Powiedziałem patrząc na nią wdzięcznie. Uratowała mnie z opresji, ponieważ nie zbyt miałem ochotę, bo byłem zmęczony tymi zakupami, a chciałem też ubrać dzisiaj choinkę.

ㅡ Um.. Przyszłam wam oddać Sarang. Widziałam jak przyjechaliście.

ㅡ Ah.. Tak tak. Dziękujemy. ㅡ Powiedziałem i po uwolnieniu się od starszego podszedłem do niej odbierając smycz. ㅡ Miłej nocy. ㅡ Dodałem.

ㅡ Nawzajem. ㅡ Zaśmiała się odchodząc. Spojrzałem na wyższego, który raczej nie był zadowolony z takiego obrotu akcji.

ㅡ Dasz radę z choinką?

ㅡ Tak, idź do domu. ㅡ Powiedział oschło odpinając zabezpieczające liny.

Westchnąłem wchodząc do mieszkania zdejmując buty oraz kurtkę zimową. Po odwieszeniu jej na wieszak poszedłem na górę chcąc zabrać szybki prysznic i iść spać.

Po kilku minutach odświeżony wyszedłem z pomieszczenia wchodząc do sypialni zastając w nim męża.

ㅡ Już? Szybki jesteś. ㅡ Posłałem niepewnie uśmiech, który lekko odwzajemnił. ㅡ Idziemy spać.

ㅡ Yh... No dobrze i tak jestem padnięty.

Skinąłem głową kładąc się do łóżka, a po chwili brunet obok mnie.
Zasnąłem po kilku minutach.

***

W nocy poczułem coś dziwnego. Uchyliłem powieki czując dłoń zaciskającą się na moim biodrze. Od razu spojrzałem na wyższego za mną. No nie... Ten idiota chce mnie zgwałcić przez sen. Próbowałem się wydostać, lecz wzmocnił uścisk nadając szybszego tępa swoimi biodra mi. Czułem jego twardą męskość wbijającą się w moje pośladki.

ㅡ Guk. ㅡ Powiedziałem, ale wzamian za to dostawałem sapnięcia i jęki. ㅡ Japierdole zaraz oszaleję. ㅡ Powiedziałem do siebie.
Po paru minutach sam dostałem chcicy. ㅡ Pierdole to. ㅡ Dodałem zdejmując z siebie dolną piżamę. Z szuflady wyjąłem lubrykant. Rozlałem trochę na palce by się przygotować.

Wstałem odkrywając nas kołdrą po czym zsunąłem dresy wyższego z bioder, na których zaraz się znalazłem. Szybkim ruchem nabiłem się na jego członka zaciskając oczy czując ból. Nachyliłem się nas brunetem opierając dłonie po obu stronach jego głowy.

ㅡ Jungkook. ㅡ Powiedziałem całując go po twarzy. Ocknął się po chwili będąc zdezorientowany. ㅡ To ty zaczałeś. ㅡ Uśmiechnąłem się robiąc pierwszy ruch. Zagryzłem wargę zaczynając powoli odczuwać przyjemność.

ㅡ Co się dzieje?

ㅡ To ty pierwszy chciałeś mnie zgwałcić przez sen. Teraz moja kolej.

ㅡ Jimin.. ㅡ Sapnął, gdy zacząłem szybciej się na niego nabijać jęcząc na cały pokój.
Niespodziewanie przywrócił mnie na materac zwisając nade mną. Połączył nasze usta w namiętnym pocałunku robiąc powolne pchnięcia. No normalnie droczył się ze mną.

ㅡ Przyspiesz. ㅡ Poprosiłem wręcz błagalnie.

ㅡ Dlaczego? Nie chcę kończyć zbyt szybko. Delektuj się póki możesz. ㅡ Parsknął śmiechem.

ㅡ Bo serio będę uważał, że ten różowy wibrator jest lepszy od ciebie. ㅡ Mruknąłem niezadowolony.

ㅡ A co? Stęskniłeś się za nim? ㅡ Spytał.

ㅡ Ah.. Może.

Wymamrotał coś pod nosem wstając, zaświecając światło i podchodząc do szafy. Wyjął z niej karton, a z niego to urządzenie.

ㅡ To proszę. ㅡ Podał mi go. ㅡ Pokaż mi jak bardzo jest lepszy niż ja.

Prychnąłem z uśmiechem, ale zgodziłem się. Nawilżyłem go wkładając go sobie aż do samego końca. Jęknąłem przeciągle poruszając nim. Czułem palący wzrok na swoim ciele.

Sapałem oraz jęczałem głośno jak mi dobrze, a po mimice starszego mogłem wywnioskować, że zaraz go szlag trafi.

ㅡ Dosyć! ㅡ Krzyknął zdenerwowany. Wyrzucił zabawkę, następnie wyjmijąc z pudła jakieś kajdanki z ciemnoczerwonym futerkiem. Niespodziewanie przykół moje ręce do ramy łóżka tuż nad moją głową, a na oczy przywiązał czarną opaskę. Byłem zbyt zdezorientowany, aby cokolwiek powiedzieć. ㅡ Nie będziesz już mnie tak prowokować. ㅡ Szepnął mi na ucho.

ㅡ N-nie masz jutro do pracy? ㅡ Oznajmiłem zestresowany za co dostałem czymś w udo. Krzyknąłem na całe gardło z bólu, a po moich policzkach spływały łzy. Czułem pieczenie na udach i mogłem jedynie teraz sobie wyobrazić jak bardzo są zaczerwienione.
Dobra. Ta zabawa już mi się nie podobała. Chcę się stąd wydostać! ㅡ B-błagam, przestań. ㅡ Szepnąłem zaczynając szlochać.
W zamian za to usłyszałem pociąganie nosem. ㅡ Kook, wypuść mnie.

ㅡ Przepraszam, Jimin. ㅡ Powiedział szybko odkluczając narzędzie będąc po chwili wolnym. Zdjąłem opaskę z oczu widząc jak starszy również płaczę. Potem spojrzałem na swoje uda. Masakra! Będzie mnie boleć przez kilka dni! Nie wspomnę o śladach! ㅡ Ja naprawdę przepraszam, Jiminnie... Nie chciałem cię skrzywdzić. Chciałem spróbować czegoś nowego.. Nie wiedziałem, że przez to będziesz cierpieć. Wybacz mi.  ㅡ Przytulił mnie.

Milczałem patrząc przed siebie. Nawet nie oddałem gestu. Szlochałem w jego ramię tym samym mocząc mu bluzkę.

ㅡ Przepraszam.. ㅡ Powtórzył po raz setny. Zacząłem odczuwać jedynie pieczenie, a nie wielki ból.
Uspokoiłem się, lecz nadal nie odsunąłem się od starszego. ㅡ Chodźmy spać. ㅡ Szepnął smutno kładąc się na łóżku tylem do mnie zwróconym.
Westchnąłem wstając i zakładając na siebie bokserki sycząc, gdy otarły się materiałem o zewnętrzną cześć ud.
Wyszedłem z pomieszczenia na dół do kuchni skąd z szafy wyjąłem apteczkę, a z niej maść.
Usiadłem na blacie zaczynając smarować zranione miejsca. Jednakże po kilku minutach tubka została mi odebrana.

ㅡ Zostaw. ㅡ Powiedziałem cicho, gdy wznowił smarowanie. ㅡ Nie słyszysz? ㅡ Odsunąłem go.

ㅡ Przepraszam, Chim. ㅡ Rzekł wzdychając ciężko. ㅡ Myślałem, że... Spodoba ci się. Użycie bicza zawsze było moim marzeniem. Chciałem zobaczyć jak to jest, ale już wiem. ㅡ Spuścił głowę.

ㅡ Okay. ㅡ Przytuliłem go do siebie głaszcząc po głowie. ㅡ Wierzę, że nie chciałeś, ale już nigdy więcej tego rób, błagam. To strasznie boli, a wiesz, że nie lubię, kiedy mnie bijesz podczas stosunku.

ㅡ Wiem, wiem.. Głupi jestem i tyle.

ㅡ Tak. Jesteś strasznie głupi. ㅡ Zaśmiałem się lekko. ㅡ Ale najważniejsze, że jesteś moim kochanym głupkiem.

ㅡ Też cię kocham urwisie. ㅡ Pocałował mnie w czoło.

*************

UWAGA! Nowy rekord!
Aż 1881 słów. Wow to naprawdę dużo!!! Cieszcie się? Podoba się? Zastanawiam się czy trochę nie przesadziłam.... Nie mam pojęcia 🤷‍♀️
Kocham was!!!! ♥️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top