Rozdział 82

Pozwolę sobie na jeszcze jeden rozdział hah. Ale coś czuję, że będzie fala na ChimChima xD takie tylko moje przeczucie.

Następnego dnia późnym popołudniem, gdy byłem sam w domu z Sarang, zadzwonił dzwonek.
Westchnąłem wyłączając zupę, którą o dziwo nie schrzaniłem idąc otworzyć. Zdziwiłem się widząc w progu naszą sąsiadkę.

ㅡ Cześć, Jimin. ㅡ Powiedziała z uśmiechem. ㅡ Przeszkadzam?

ㅡ Oh.. Hej. Nie, skąd. Zapraszam. ㅡ Wypuściłem ją do środka zaprowadzając do kuchni. ㅡ Napijesz się czegoś?

ㅡ Kawa może być.

ㅡ Już się robi. ㅡ Uśmiechnąłem się.

ㅡ Cześć, mały. ㅡ Rzekła głaszcząc psa, który przyszedł do pomieszczenia. ㅡ Jungkooka nie ma?

ㅡ W pracy. ㅡ Westchnąłem cicho. ㅡ Wróci za dwie godziny.

ㅡ Nie odbija ci przez to siedzenie w domu, samemu?

ㅡ Mam Sarang. Nie jestem sam, ale tak... Czasami to dobija.

ㅡ Wpadaj do mnie. Również ciągle siedzę w domu i się nudzę. Nie ma nic ciekawego do robienia.

ㅡ Dziękuję. ㅡ Powiedziałem kładąc przed nią kubek z kawą.
Podziękowała zaczynając słodzić napój. ㅡ Masz jakieś dzisiaj plany?

ㅡ Nie, a co?

ㅡ Może chcesz ze mną czekać na Kooka? Nie będę się nudził, a towarzystwo zawsze jest lepsze niż telewizja.

ㅡ Nie ma problemu, Jimin.
A... Z Jungkookiem jesteście najlepszymi przyjaciółmi czy współokatorami? ㅡ Spojrzałem na nią niespokojnie.

ㅡ My..

ㅡ Tylko nie mów mi, że jesteście gejami. Ugh... Miałam takiego jednego w klasie liceum. Nie był lubiany. Gardzili nim, bo był inny.
Od tamtej pory mam ich po prostu dosyć, nie? Po prostu nie rozumiem tej orientacji.

Zacisnąłem dłoń na łyżce drewnianej, którą mieszałem zupę. Jej słowa bolały, a tamtego chłopaka to nie była jego wina, że podobała mu się ta sama płeć. Taki już jest świat i tego nie zmienisz. Serce bolało, a do oczu cisnęły się łzy.

ㅡ Ale u was chyba nie muszę się o to martwić, prawda? ㅡ Zaśmiała się. ㅡ Jimin? Hej! Ocknij się. ㅡ Odwróciła mnie w swoją stronę. ㅡ Co jest? Dlaczego płaczesz?

ㅡ Chcesz prawdy? To ci powiem. Jungkook jest moim mężem. Przeszkadza ci to wyjdź stąd i już więcej się nie pokazuj. ㅡ Powiedziałem patrząc na nią ze łzami w oczach.
Po kilku minutach, gdy chciałem stamtąd uciec, dziewczyna przytuliła mnie do siebie.

ㅡ Przepraszam, Jimin. Nie chciałam cię urazić. Nie wiedziałam... Lubię was, jesteście super kolegami oraz sąsiadami, więc nie. Nie przeszkadza mi wasza relacja. Tylko szkoda, że wcześniej mi o tym nie powiedzieliście no, ale cóż. Pewno mieliście powód. Nie płacz już. ㅡ Rzekła spojrzawszy na moją osobę. ㅡ Uśmiechnij się. ㅡ Dodała łapiąc moje policzki jak robią to niejedne ciotki, czym spowodowała mój lekki uśmiech. ㅡ No.. I idealnie. Naprawdę nie chciałam, Chim.

ㅡ Dobrze, w porządku. Cieszę się, że to akceptujesz. ㅡ Odparłem wycierając poliki oraz powieki od łez. ㅡ Chcesz zupy? Chyba już będzie.

ㅡ O! Chętnie. ㅡ Zaśmiała się cicho.

***

Dwie i pół godziny później, gdy siedziałem z Minah, bo tak miała na imię nasza sąsiadka w salonie oglądając jakiś film, który co jakiś czas komentowaliśmy, wrócił Kook. Gdy tylko wszedł do pomieszczenia aż zdziwił się zatrzymując w połowie kroku.

ㅡ Nie wiedziałem, że będziesz miał gości o tak późnej porze, skarbie. ㅡ Powiedział odwiązując krawat z szyi.

ㅡ Minah przyszła w odwiedziny. Chociaż nie byłem sam. ㅡ Uśmiechnąłem się, w duchu wiedząc, że coś mu się nie spodobało, a dowodem było to, że nie obdarował mnie uśmiechem jak zawsze, kiedy wracał.

ㅡ To ja już pójdę, Jimin. ㅡ Oznajmiła brunetka. ㅡ Do zobaczenia wam.

Wstałem idąc za nią by ją odprowadzić. Pożegnałem się z dziewczyną wracając do starszego.

ㅡ Ile godzin ona już tu siedzi?

ㅡ Jakieś... Dwie? Chciała mi towarzyszyć. Chociaż raz nie byłem sam w tym domu. To coś złego?

ㅡ Sarang ci już nie wystarcza? ㅡ Spytał wskazując na śpiącego zwierzaka.

ㅡ Ale o co ci teraz chodzi co? ㅡ Zapytałem trochę zdenerwowany. ㅡ Ona jest tylko przyjaciółką.

ㅡ O Suzy też tak mówiłem, a czy ty mi wtedy uwierzyłeś? ㅡ Usiadł na fotelu patrząc na mnie z powagą co po części przerażało. Czułem jakby miał nade mną przewagę.

ㅡ To co innego! ㅡ Oburzyłem się. ㅡ Ona na serio chciała cię uwieść i... ㅡ Przerwało mi dość głośne uderzenie w zagłówek fotela, przez które podskoczyłem.

ㅡ Ale nie pozwoliłem jej na to, a ja po prostu nie ufam tej całej Minah. Skąd wiesz... Może i ona ma źle zamiary?
W ogóle skąd mam wiedzieć co tutaj robiliście. Nie ma kamer, nie było mnie w domu, a że chciała ci potowarzyszyć to tylko głupia wymówka! ㅡ Krzyknął wstając z mebla. ㅡ I co? Teraz znasz to uczucie, gdy ktoś ci nie wierzy? Tak samo się czułem, kiedy ty oskarżałeś mnie o zdradę, a nie zapominaj, że na samym początku zaliczałeś dziewczyny. ㅡ Dodał.
Trzymałem wszystkie emocje w sobie, które zaraz miały wybuchnąć. Uderzyłem go w policzek uciekając do sypialni, w której się zamknąłem na klucz. Padłem na łóżko wybuchając płaczem w poduszkę.
Nie mogłem zasnąć pół nocy, a bardzo tego chciałem. Dopiero około czwartej rano zdołałem zasnąć.

***

Następnego dnia nie wychodziłem z pokoju. Nie miałem zamiaru. Nie miałem nawet ochoty na jedzenie, a wychodziłem tylko do toalety.
Godziny mijały, a ja nadal leżałem w łóżku patrząc tępo w ścianę oraz płacząc aż nastał wieczór. Usłyszałem trzask drzwi, do których od razu odwróciłem się plecami wiedząc, że zamknąłem je na klucz.

Jimin... ㅡ Zapukał, lecz nic nie odpowiedziałem. ㅡ Skarbie... Przepraszam. Proszę wyjdź. Jadłeś coś? Widziałem, że nie tknąłeś nawet śniadania, które ci przygotowałem w kuchni.

Rozpłakałem się jeszcze bardziej zakrywając głowę kołdrą.

Chimmy, błagam. Powiedz coś. Wczoraj przegiąłem, wiem. Ty chociaż widziałeś jak Suzy mnie całuję, a ja? Tylko jak się śmiejecie. To żaden dowód czy problem.... Tylko moje wymysły.. Nie chciałem. Otwórz mi drzwi, proszę.

Milczałem słuchając tego wszystkiego cicho szlochając.

Jimin, kochanie... ㅡ Ponownie zapukał w dębinę. ㅡ Chociaż coś powiedz.

Po kilku chwilach westchnął, a potem usłyszałem oddalające się kroki. Nie chciałem stąd wychodzić.
Czyli co? Byłem dla niego puszczalski, jeżeli powiedział, że na początku zaliczałem dziewczyny, i że teraz też? Przepraszam, ale tak to zabrzmiało. Nigdy nie zamierzałem być dziwką, albo mieć po prostu taki przydomek. Takie słowo bolało i chociaż nie powiedział tego na głos to pewnie tak myślał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top