Rozdział 80
Wyszedłem z laboratorium przytrzymując w zagięciu łokcia watę. Głupi lekarz. Wysłał mnie na pobranie krwi. Najgorszy moment świata, gdy pielęgniarka nie mogła znaleźć żyły. Masakra!
ㅡ I co? ㅡ Spytał starszy, gdy wyszedłem z budynku. Co jak co, ale do środka nie wolno wpuszczać zwierząt.
ㅡ Za dwa dni wyniki i z nimi mam się wstawić u lekarza. Naprawdę myślę, że to było niepotrzebne. Wszystko ze mną w porządku. Za bardzo dramatyzujesz.
ㅡ Ja tylko się o ciebie boję, Jimin. To źle?
ㅡ Nie, ale..
ㅡ Czyli jakbyś był chory to mam się tym nie przejąć? Jakbym nie mógł?
Dla mnie również jest ważne twoje zdrowie.
ㅡ Wiem. Przepraszam. ㅡ Westchnąłem wsiadając do samochodu, a po paru chwilach na miejscu kierowcy pojawił się brunet.
ㅡ Jungkook?
ㅡ Tak?
ㅡ Co by było, gdyby... Na serio był chory? Albo gorzej?
ㅡ Nie wybaczyłbym tego sobie. ㅡ Szepnął odpalając silnik. Spojrzałem na niego, a on na mnie. W jego oczach zauważyłem łzy. Zanim jeszcze nie pojechaliśmy przytuliłem go. ㅡ Nie chcę cię stracić. ㅡ Rozpłakał się.
ㅡ Gukie... Tak się nie stanie. Zamieńmy się. Ja poprowadzę. ㅡ Oznajmiłem i szybko zamieniłem się miejscami z mężem co było dobrą decyzją, ponieważ przez całą drogę starszy był roztrzęsiony. Dla otuchy złapałem jego dłoń. Nie zareagował mając schowane oczy w drugiej ręce.
Po kilku minutach dojechaliśmy. Szturchnąłem chłopaka, który się ocknął rozglądając się.
ㅡ Nie jesteśmy w domu. ㅡ Zauważył. ㅡ Przecież to dom, Tae. Dlaczego tu przyjechaliśmy.
ㅡ Myślę, że nie tylko mojego towarzystwa ci potrzeba. ㅡ Uśmiechnąłem się lekko odpinając pasy. ㅡ Hobi też jest. ㅡ Dodałem widząc srebrny samochód.
Wysiedliśmy podchodząc do drzwi. Po dwóch minutach otworzył nam właściciel domu, który był zdziwiony naszą obecnością.
ㅡ Co wy tu... Wchodźcie. ㅡ Zaprosił robiąc w przejściu miejsce dla nas. ㅡ Dlaczego nie powiedzieliście, że jesteście w Seulu?
ㅡ Nie było okazji. ㅡ Mruknął niezbyt z humorem mąż. ㅡ Pójdę do łazienki, wybaczcie.
ㅡ Coś... Się stało?
ㅡ Długo by opowiadać, Tae. ㅡ Westchnąłem wchodząc do salonu. ㅡ Cześć, Hoseok. ㅡ Przywitałem się z drugim chłopakiem, który pił kawę.
ㅡ Cześć, Jimin. ㅡ Uśmiechnął się promiennie wstając i mnie przytulając.
ㅡ Może dopóki nie ma Jungkooka... Powiesz nam?
ㅡ Po prostu Kook się boi, że mnie straci. ㅡ Spuściłem wzrok.
ㅡ Jak to stracić? Rozwodzicie się?
ㅡ Co? Nie, skąd ten pomysł? Po prostu dzisiaj leciała mi krew z nosa i Jungkook kazał pójść do lekarza, od którego właśnie wracamy. On się boi, że jestem chory.
ㅡ Oby to nie było nic poważnego, Chim.
ㅡ Nie będzie. Mówię wam.
Po kilku minutach wrócił starszy siadając obok mnie. Przyjaciele od razu zaczęli go pytać o różne rzeczy, a ten niechętnie na nie odpowiadał. Wiem, że nie ma humoru, ale myślami, że bliskość przyjaciół trochę mu pomoże. Myliłem się.
ㅡ Jimin?
ㅡ Hm?
ㅡ Powiedz, Sarang by puścił mojego buta i to zaraz. ㅡ Warknął Hobi wskazując za psa. Wszystkie pary oczu skierowały się na pupila. Parsknęliśmy śmiechem. Guk również się uśmiechnął.
ㅡ No dobra.. ㅡ Otarłem wierzchem dłoni policzki. ㅡ Sarang oddaj. ㅡ Rozkazałem na co wymieniony puścił z pyska rzecz. ㅡ Przepraszam za niego, Hob.
ㅡ Są na szczęście całe. Nic się nie stało.
ㅡ A moje pogryzł i gdzie tu sprawiedliwość? ㅡ Odezwali się brunet.
***
Wieczorem wróciliśmy do domu.
ㅡ Kakao? ㅡ Spytał obejmując mnie od tyłu.
ㅡ Chętnie. ㅡ Powiedziałem siadając na kanapie, lecz byłem zmęczony, a oczy same mi się zamykały. Po chwili zasnąłem.
Poczułem jak się unoszę, dlatego uchyliłem powieki natrafiając na twarz bruneta. Objąłem go za karkiem wtulając się w niego.
ㅡ Guk?
ㅡ Śpij, złotko. Tym razem to ja będę z tobą spał. Jutro będzie lepszy dzień, na pewno.
ㅡ Ugh.. Teraz nie zasnę. ㅡ Westchnąłem podnosząc się do siadu przecierając piąstką oczy.
ㅡ A co chcesz robić, hm?
ㅡ Mam na taką jedną rzecz ochotę, która na pewno mnie zmęczy. ㅡ Uśmiechnąłem się. Następnie podbiegłem do torby wyjmując z niej małą tubkę. ㅡ Szybki numerek? ㅡ Spytałem kładąc dłoń na jego podbrzuszu.
ㅡ Kochanie ty zawsze wiesz co lubię. ㅡ Uśmiechnął się. ㅡ Chodź tu. ㅡ Złapał mnie za biodra rzucając na łóżko. ㅡ Jak ma być to szybki numerek to bez czułości i rozciągania?
ㅡ Nie no... To drugie akurat tak. Nie chcę rano umierać.
Skinął głową zdejmując moją dolną cześć odzienia wraz z bokserkami. Na palce wylał sporą ilość płynu by później włożyć je we mnie i powoli rozciągać.
Kiedy uznał, że jestem wystarczająco rozciągnięty odsłonił jedynie swoją męskości spod materiału spodni by zaraz we mnie wejść aż po same jądra. Krzyknąłem na całe gardło czując jak mnie rozrywa.
ㅡ Przepraszam, dziubasku. Jeszcze chwilę. ㅡ Z policzków starał moje łzy. Po kilku minutach dałem mu znak, a ten zaczął robić powolne ruchy. Połączył nasze usta w namiętnym pocałunku przyspieszając pchnięcia. Jęczałem pomiędzy pocałunkami obejmując nogami go w pasie, a gdy trafił w ten czuły punkt wygiąłem się w łuk.
ㅡ Ah! KOOK TAM! ㅡ Mówiłem wbijając paznokcie w ramiona wyższego. Przerwał na momencie zabawę zdejmując swoje spodnie i bieliznę ponownie we mnie wchodząc. W międzyczasie czasie zdjął swoją koszulkę oraz moją. Niby miał to być szybki numerek, ale licząc jak dawno tego nie robiliśmy... Chrzanić to. Jesteśmy małżeństwem. Możemy kochać się ile razy chcemy i jak długo chcemy.
Doszedłem z głośnym jękiem na nasze brzuchy, a po kilku pchnięciach starszy rozlewając się w moim wnętrzu. Oddychaliśmy szybko i nierównomiernie patrząc sobie w oczy. Wpił mi się w usta robiąc biodrami kółka czym znowu mnie podniecił. Tak oto zaczęliśmy kolejną przyjemną dla nas rundę. Oby to nie była ostatnia.
*********************
27.01.20r.
Witajcie kochani po tak długim czasie! Tęskniliście? Bo ja bardzo.
Już nie chciałam czekać więcej i chciałam dodać rozdział trochę wcześniej, ale nie. Powstrzymałam się, wybaczcie.
Jak wam się podoba rozdział? Wiem, że czekaliście na niego bardzo długo za co was przepraszam, ale myślę, że ta przerwa dobrze mi zrobiła. Mam wiele napisanych rozdziałów i wena myślę, że powróciła. Wracamy do gry, kochani! ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top