Rozdział 69
Tak jak mówiłem, przyjaciele Kooka pojechali tuż przed obiadem. Nie powinienem, ale cieszyłem się z tego. W końcu mieliśmy czas dla siebie, lecz nie na długo, ponieważ starszy musiał iść do pracy.
ㅡ Sarang! ㅡ Krzyknął brunet z korytarza. Po jego głosie mogłem wywnioskować, że jest wściekły.
ㅡ Co jest, Jungkook? ㅡ Zawołałem.
ㅡ Gdzie on jest?! ㅡ Ponownie krzyknął wchodząc do salonu. Parsknąłem śmiechem widząc, że w dłoni trzyma swoje buty, które były pogryzione oraz zepsute.
ㅡ Uspokój się, Kookie. ㅡ Powiedziałem.
ㅡ Dopiero co je kupiłem. W czym ja teraz pójdę do pracy?!
Wyglądało na to, że chłopak naprawdę był wściekły. Owszem, kupił sobie nową parę butów, a stare wyrzucił.
ㅡ Gdzie jest Sarang? ㅡ Zapytał próbując nad sobą panować.
ㅡ Odpuść mu. To tylko pies. To normalne, znaczy...
ㅡ Normalne? Dobra. To może dam mu do pogryzienia jeszcze twoje buty, co? Wtedy to będzie normalne.
ㅡ Wiesz, że nie o to mi chodziło.
ㅡ Ale tak zabrzmiało. ㅡ Fuknął. ㅡ Zapytam jeszcze raz. Gdzie on jest?
ㅡ W ogrodzie. ㅡ Szepnąłem. ㅡ Nie rób mu krzywdy. ㅡ Rzekłem szybko, gdy skierował swe kroki na zewnątrz.
Nie czekając poszedłem za nim.
Wtedy zobaczyłem jak wyższy krzyczy na pupila rzucając przed nim zniszczone obuwie, a ten spuszcza smutny głowę. Podbiegłem do psiaka przytulając go, głaszcząc po głowie. ㅡ Zostaw już go. ㅡ Poprosiłem spojrzawszy brunetowi w oczy, w których grasowały pioruny.
ㅡ Ma się nauczyć, że tak się nie robi. ㅡ Warknął.
ㅡ Może jeszcze go uderzysz, co?! ㅡ Podniosłem głos. Gdy na niego krzyczał naprawdę myślałem, że go skrzywdzi. Nie wiadomo czy jest do tego zdolny.
Starszy patrzył się przez chwilę na mnie zdenerwowany. Po minucie warknął pod nosem opuszczając podwórko. Przeniosłem wzrok na zwierzę. ㅡ Nie pozwolę cię skrzywdzić, mały. ㅡ Szepnąłem przytulając go zaczynając cicho szlochać.
***
Dzień niezwykle mijał szybko. Nim się obejrzałem nastał wieczór, a wiąże się z tym powrót małżonka. Nadal nie wiem jak poszedł do pracy nie mając butów. W klapkach? Nie mam pojęcia.
Siedziałem z Sarang na kanapie oglądając telewizję. Gdy powoli przysypiałem usłyszałem trzask drzwi. Ocknąłem się czując zmęczenie. Do pomieszczenia wszedł starszy rzucając czarną torbę na ramię na podłogę wzdychając ciężko.
ㅡ Spałeś? ㅡ Zapytał kucając przede mną.
ㅡ Nie interesuj się. ㅡ Mruknąłem przecierając powieki.
ㅡ Jiminnie... Przepraszam.
ㅡ Naprawdę byś go uderzył?
ㅡ Nie, oczywiście, że nie.
ㅡ Przedtem jakoś nie zaprzeczałeś.
ㅡ Byłem zdenerwowany, do tego prawie spóźniłem się do pracy, ale nigdy w życiu bym nie uderzył naszego maleństwa. ㅡ Powiedział głaszcząc psa, który znowu leżał na mych nogach. ㅡ Kocham go tak jak ciebie. Czułbym się winny z myślą, że zrobiłem coś złego bliskiej mi osobie.
ㅡ Zastanawiam się... Czy byś to zrobił, gdybym nie obronił Sarang.
ㅡ Jiminnie... Nie..
ㅡ Wiesz... Ta rozmowa nie ma sensu. Idę się kąpać. ㅡ Stwierdziłem wstając i kierując się w stronę łazienki, jednak gdy tylko otworzyłem drzwi poczułem delikatny uścisk na nadgarstku. ㅡ Co?
ㅡ Mogę z tobą? ㅡ Spytał ze skruszoną mimiką.
ㅡ Niech będzie. ㅡ Westchnąłem wciągając ho do środka.
Rozrbraliśmy się wchodząc pod prysznic. Tam starszy od razu mnie przytulił całując w czoło.
ㅡ Kocham cię, Jiminnie. ㅡ Szepnął. ㅡ Bardzo, bardzo mocno. ㅡ Mówił.
Zdziwiony słysząc jego drżący głos spojrzałem mu w oczy.
ㅡ Hej... Dlaczego płaczesz? ㅡ Spytałem kładąc dłoń na jego policzku. Jak na zawołanie starszy zaczął szlochać spuszczając głowę. ㅡ Jungkookie... ㅡ Powiedziałem przytulając go patrząc w jego załzawione oczy z dołu. ㅡ Co się dzieje?
ㅡ Czy człowiek nie może po prostu się wypłakać? ㅡ Zapytał z wymuszonym uśmiechem.
ㅡ Człowiek nie płacze z byle powodu.
Powiedz mi, proszę. Kookie.. Czy to za sprawą dzisiejszych zdarzeń? No powiedz mi do cholery. ㅡ Uderzyłem go w klatkę tracąc cierpliwość. ㅡ Nie chciałem, przepraszam. Aish... ㅡ Załamałem się zdając sobie sprawę, że gdy ja płaczę on czeka cierpliwie i nie bije mnie, abym prędko mu powiedział.
ㅡ Przepraszam. ㅡ Szepnął opuszczając kabinę. Wytarł się do sucha i z ręcznikiem na biodrach opuścił pomieszczenie. Nie czekając poszedłem w jego ślady.
Chłopaka znalazłem w sypialni stojącego przy oknie, który obserwował w ciemności gwiazdy.
Podszedłem do niego od tyłu przytulając.
ㅡ Przepraszam, Jungkookie...
ㅡ Nie. To ja powinienem przeprosić.
ㅡ Ale za co?
ㅡ Za wszystko. Za dzisiaj. Za to, że jestem do bani mężem.
ㅡ To nie prawda. Ten tytuł beznadziejnego męża powinien być przypisany mi. Ty jesteś wspaniały, Kookie. Każdy by zazdrościł mi takiego męża jakim jesteś ty. Również bardzo cię kocham i nie chcę stracić.
Ze względu na wszystko zawsze będziemy razem.
ㅡ Jimin.. Ty nie jesteś...
ㅡ Ćśś... Nawet nie zaprzeczaj, bo tak jest. Spróbuję z całych sił się poprawić, bo chcę być z tobą do końca naszego życia.
ㅡ Ale... Eh... Obiecujesz? ㅡ Spytał wzdychając.
ㅡ Na moje serce, które należy tylko do ciebie.
***
Był środek nocy, a ja nie mogłem spać. Siedziałem w łóżku słysząc spokojny głos starszego, który smacznie spał. Chociaż on. Westchnąłem pod nosem i jak najciszej wstałem z łóżka wychodząc z pokoju na dół. Dorwałem się do laptopa i z nudów zacząłem przeglądać oferty pracy. I tak nie mogłem spać, a lepszego zajęcia nie znajdę.
Po kilku minutach usłyszałem ciche warczenie Sarang, który przez ten czas leżał na podłodze, lecz teraz był na równych łapach.
ㅡ Sarang, cicho. Obudzisz, Jungkooka. ㅡ Szepnąłem, lecz to nic nie dało.
Zaczął szczekać, więc szybko pobiegłem do niego zamykając mu pysk. ㅡ Ćśś.. Cicho.
Pies się mi wyrwał biegnąc na korytarz nie przestając szczekać. Serce waliło jak opętane. O co mu chodzi? Co się dzieje? Czym prędzej zaświeciłem światło łapiąc za pierwszy lepszy wazon. Wychyliłem się zza ściany, lecz to ja oberwałem i to prosto w nos. Upadłem na podłogę czując okropny ból, a na mojej dłoni pojawiła się krew.
Uniosłem głowę otwierając szeroko oczy niespodziewając się tej osoby.
ㅡ Ty? ㅡ Szepnął czołgając się do tyłu. ㅡ Co ty robisz? Nie proszę. ㅡ Krzyknąłem przerażony oraz płacząc, gdy nie proszony gość wycelował we mnie bronią.
**************
Trochę znowu kryminał, ale co tam.. Kto nie śpi? 00:53
Ja nie i oglądam paranormal aktivi 4. Na sto procent źle napisałam, ale chyba każdy wie o co chodzi.
Dobranoc wam! I dzień dobry wam!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top