Rozdział 59
Karetka przetransportowała Jungkooka do szpitala, gdzie dostał dobrą opiekę. Lekarz wezwał policję, która przyjechała, ale starszy jeszcze się nie obudził. Na szczęście nie miał nic złamanego, ale był tylko mocno poturbowany. Kto zrobił krzywdę mojemu króliczkowi?! Ino się dowiem...!
***
Rano chłopak odzyskał przytomność z czego bardzo się ucieszyłem.
ㅡ Kookie... Wszystko w porządku? Jak się czujesz? ㅡ Zapytałem łapiąc jego dłoń.
ㅡ Chimmy... Wszystko mnie boli. ㅡ Syknął.
ㅡ Kto ci to zrobił? Jak to się stało?
ㅡ Nie wiem. Był w masce, było ciemno. Chciałem wrócić do domu, ale ktoś zakrył mi usta i zaprowadził do uliczki.
ㅡ Jakieś szczegóły? Pamiętasz?
ㅡ Um.. Sądząc po głosie to facet. Używał mocnych perfum, a na głowie miał czarną dżokejkę.
ㅡ To wszystko?
ㅡ Jimin... Głowa mnie boli. Daj mi odpocząć. To wszystko co wiem.
Lecz ja wyczułem w jego głosie, że wie coś jeszcze. Tylko co?
ㅡ Jungkook ostatnie pytanie, proszę. Wiesz kto to był?
ㅡ Chim.. Skąd mam wiedzieć? Nie widziałem jego twarzy. Miał tylko białe włosy...
ㅡ Mówiłeś, że nic już nie wiesz! A pamiętasz jego kolor włosów.
ㅡ Przypomniało mi się.
ㅡ Eh... Pójdę po lekarza. Na korytarzu czeka policja. Powiesz im to samo co mi. Jasne?
ㅡ Niech będzie.
Machnąłem dłonią na pożegnanie wychodząc z pomieszczenia. Swe wolne kroki skierowałem w kierunku gabinetu lekarzy, po drodze oznajmując funkcjonariuszom policji, że Kook się obudził. Po kilku minutach zapukałem do drzwi, a słysząc pozwolenie wszedłem do środka.
ㅡ Dzień dobry, doktorze Lee. Chciałbym poinformować, że Jungkook się obudził.
ㅡ Dziękuję. Już tam idę. ㅡ Odparł z firmowym uśmiechem wstając z krzesła.
Razem z mężczyzną poszedłem z powrotem do sali starszego. Akurat stamtąd wychodziła policja zamykając w ręce notes. Nie zdążyłem o nic zapytać, jak poszło, jak potoczy się dalej sprawa, a nim się obejrzałem wyszli ze szpitala.
ㅡ Witam, pana Jeon. Jak się pan czuje? ㅡ Spytał radośnie sprawdzając kroplówkę.
ㅡ Trochę obolały, ale ujdzie. ㅡ Westchnął. ㅡ Kiedy będę mógł stąd wyjść?
ㅡ Najpierw będziemy musieli Pana porządnie zbadać i wykluczyć zbędne urazy. Jeśli wszystko pójdzie dobrze wypuścimy Pana za trzy dni.
ㅡ Eh.. Trochę się tu pomęczę. ㅡ Westchnął wywracając oczyma.
ㅡ Zawołam pielęgniarkę. Ona pobierze krew oraz zmieni bandaże. Później zabierzemy Pana na rentgen.
ㅡ Dobrze, dziękuję.
Uśmiechnął się i wyszedł. Niepewnie usiadłem obok niego na krześle i złapałem jego dłoń, którą położyłem sobie na swoim policzku. Pogłaskał go, a ja automatycznie wtuliłem się w rękę wyższego.
ㅡ Wiesz jak się bałem? ㅡ Szepnąłem, a moje oczy zrobiły się niebezpiecznie wilgotne.
ㅡ Wiem, kochanie. Przepraszam. ㅡ Położył dłoń za mój kark przyciągając do siebie i przytulając.
ㅡ Nie musisz. Nikt nie wiedział co się stanie. Na szczęście... Sarang cię wytropił.
ㅡ Już na takim poziomie jest?
ㅡ Uczę go systematycznie. ㅡ Zaśmiałem się.
ㅡ Zuch z ciebie, księżniczka. ㅡ Zaśmiał się całując w czoło.
ㅡ Kook? ㅡ Spytałem kreśląc jakieś znaki na jego klatce.
ㅡ Tak?
ㅡ Dziękuję jeszcze raz, że podarowałeś mi Sarang w prezencie. To był bardzo dobry pomysł. ㅡ Spojrzałem mu w oczy, a ten tylko się uśmiechnął cmokając w usta.
ㅡ A gdzie teraz jest?
ㅡ Jin zgodził się nim zająć. Musimy mu ładnie podziękować i Namjoonowi też.
ㅡ Masz rację, kochanie. Zaśpiewasz mi coś?
ㅡ Co? Nie umiem.
ㅡ Nie raz słyszałem jak śpiewasz pod prysznicem. ㅡ Parsknął. Zarumieniłem się, bo to prawda. ㅡ Nie wstydź się, skarbie. To tylko ja. Nie będę cię krytykował, bo wiem, że masz piękny głos.
Milczałem czując narastający stres.
ㅡ Dobrze. Nie będę cię zmuszał do niczego, ale wiedz, że... Nie odpuszczę ci tego. ㅡ Zagroził. ㅡ Prześpię się. Zmęczony jestem. Dobranoc, Jiminnie. ㅡ Rzekł przymykając powieki. Zebrałem w sobie odwagę zaczynając cicho śpiewać wciąż czując zdenerwowanie. Widziałem jak chłopak się uśmiecha nadal udając, że zapadł w sen. Pewność siebie nabierała się jeszcze bardziej. Śpiewałem głośniej i pewniej wyobrażając sobie, że jestem tu tylko ja.
Skończyłem słysząc ciche pochrapywania starszego. Zaśmiałem się, a moje poliki piekły niemiłosiernie. Powoli wstałem i wyszedłem z sali. Poszedłem do łazienki, gdzie opłukałem swoją twarz zimną wodą co i tak mało dało.
ㅡ Aigoo.. Ostatni raz mu śpiewam. Teraz wyglądam jak burak. ㅡ Mruknąłem do siebie w odbiciu.
W pewnej chwili zaczął dzwonić mój telefon. Odebrałem.
ㅡ Halo?
ㅡ Jimin! Sarang mnie w ogóle nie słucha! Wypuściłem go na ogród, ale nawet o niego się boję. Stłukł już mój wazon i dwa talerze. Zjedł moją kiełkaskę! Ja już nie wyrabiam. Przyjdź tu.
ㅡ Ale Jin... Co ja mam z nim zrobić, gdy Kook jest w szpitalu?
ㅡ Wymyśl coś, bo ja go już nie chce.
ㅡ Jin? Jin! ㅡ Westchnąłem widząc, że się rozłączył. Co ten pies nawywijał?!
Czym prędzej pobiegłem do wyjścia ówcześnie zaglądając do Kooka czy wszystko w porządku, a następnie wyszedłem z budynku zamawiając taksówkę. Kiedy przyjechała powiedziałem kierownicy adres, a po kilku minutach dojechaliśmy na miejsce. Zapukałem do drzwi, które z rozmachem się otworzyły, a w moje dłonie została przekazana smycz.
ㅡ Bierz go.
ㅡ Przepraszam, Jin hyung. ㅡ Powiedziałem smutno spoglądając na psiaka.
ㅡ Jest okay, nie martw się Jimin po prostu.. Zwierzęta nie są dla mnie. Wolę jakieś małe na przykład małą myszkę, albo coś innego.
ㅡ Rozumiem, ale i tak dziękuję za przypilnowanie go. Jeśli chcesz mogę odkupić..
ㅡ Nie, nie trzeba. ㅡ Uśmiechnął się. ㅡ Pozdrów Kooka. Pa. ㅡ Zamknął drzwi.
ㅡ Oj, Sarang. Co ja mam z tobą zrobić? ㅡ Spytałem trochę zły, ale gdy zauważyłem te słodkie ślepia ukucnąłem przed nim uśmiechając się lekko. ㅡ Nie umiem się na ciebie dłużej gniewać. ㅡ Pogłaskałem go po głowie, następnie przytulając. ㅡ Chodźmy do domu. ㅡ Stwierdziłem wstając i ruszając przed siebie.
Otworzyłem drzwi z pomocą klucza wchodząc do środka. Wypadałoby zrobić w końcu to okno, a nie, że ciągle jest ofoliowane niebieską folią. Usiadłem na kanapie, a pies wskoczył obok kładąc głowę na moich kolanach. W pewnej chwili poczułem wibracje. Wyjąłem telefon z kieszeni widząc wiadomość od bruneta. Wstał już?
Od Jungkook:
Gdzie jesteś?
Do Jungkook:
W domu. Musiałem zabrać Sarang, bo strasznie rozrabiał. Jakoś ogarnę dla niego opiekę i wrócę do ciebie.
Idź jeszcze spać.
Od Jungkook:
No dobrze. Będę czekał. Bądź ostrożny.
Do Jungkook:
Nie martw się.
Kocham cię.
Uśmiechnąłem się widząc twierdzącą odpowiedź. Pochyliłem głowę do tyłu przymykając oczy. Wtedy na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka spowodowana zimnym wiatrem. Okazało się, że kawałek taśmy, który trzymał folie puścił, a do środka przedarło się zimne powietrze. Wstałem i poprawiłem. Muszę przyznać, ale... Bałem się przebywać tutaj samemu. Mam wrażenie jakbym nie był tu sam. Jakby ktoś mnie obserwował. Nie mowa tu o pupilu.
ㅡ Sarang.. Chodź do mnie. ㅡ Poprosiłem, a gdy pies pobiegł przytuliłem go wyczuwając jakieś zagrożenie wokół nas, ale skoro pies go nie wyczuł to nie powinienem panikować. Chciałem stąd wyjść. Z tego domu, ale co jeśli ktoś jest na korytarzu? Siedziałem pod ścianą mając w swoich ramionach zwierzaka. Jednak... Po kilku chwilach... Skrzyp drzwi i to nie frontowych, gdzieś na górze.
**************
Boże nie wiecie jak trudno było mi pisać ten rozdział. Kompletnie nie wiedziałam co napisać xd ale już jest i pozostawiam was w niepewności do jutra.
Dobranoc!!!
Kocham was!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top