Rozdział 49
Wszedłem do sali z dwoma reklamówkami w dłoniach z jedzeniem. Przy okazji wstąpiłem do domu po świeże ubrania dla Kooka.
Kiedy tylko przekroczyłem próg rozmowa dwojga mężczyzn ucichła kierując wzrok na mnie.
ㅡ Chyba będę się już zbierał. Przemyśl jeszcze moją ofertę, synu. ㅡ Wyszedł obdarowywując mnie obojętnym wyrazem twarzy.
ㅡ Kook? O co chodzi? ㅡ Spytałem kładąc rzeczy na podłogę.
Chłopaka nie wyglądał na zadowolonego z rozmowy wręcz przeciwnie. Był zły, a zarazem smutny. Mieszanka negatywnych uczuć. ㅡ Hyung?
ㅡ Nic. Zostaw mnie przez chwilę samego. ㅡ Odwrócił się do mnie plecami.
ㅡ Ale Jungkook...
ㅡ Masz mnie zostawić! Tak trudno zrozumieć?!
Poczułem się w jakiś sposób zraniony, ale nie mogłem mu zabronić samotności. Tylko, że musiał od razu krzyczeć?
Bez słowa odpuściłem pomieszczenie wychodząc na korytarz. Usiadłem na krześle patrząc tępo na ścianę na przeciwko. Co mam teraz robić?
Przymknąłem powieki jednak nie dane było mi odpocząć. Już po pięciu minutach poczułem jak ktoś tyka mnie w ramię.
Spojrzałem na tą osobę ze zdziwieniem.
ㅡ Yoongi? Co ty tu robisz? ㅡ Podniosłem się z miejsca.
ㅡ Ale przywitanie... ㅡ Wywrócił oczyma. ㅡ Nie cieszysz się na widok przyjaciela?
ㅡ Byłego... Przyjaciela. ㅡ Poprawiłem.
ㅡ Jak wolisz. ㅡ Wzruszył ramionami. ㅡ Nadal nie rozumiem o co się obraziłeś.
ㅡ Pomyśl. Może, że na jednej imprezie dowiedziałem się jaki z ciebie ćpun i że się do mnie dobierałeś?
ㅡ Oj tam... Małe macanko nikomu nie przeszkadza, a co ja mam powiedzieć? Kusiłeś, a ja nie mogłem się powstrzymać.
ㅡ To cię nie usprawiedliwia! Nie miałeś mojej zgody.
ㅡ Ale widziałem, że ci się podobało.
ㅡ Nie prawda. ㅡ Oburzyłem się. ㅡ Dobierałeś się do mnie mimo tego, że nie chciałem byś tak robił. Byłem i jestem z Jungkookiem. Do tego chciałeś mnie upić i zaciągnąć do łóżka. Mam świadków!
ㅡ Oni ledwo pamiętają tą imprezę.
ㅡ Słuchaj no.. ㅡ Złapałem go za kołnierz bluzki przybijając do ściany. ㅡ Nie wiem w co pogrywasz, ale wara od mojego związku z Jungkookiem, zrozumiałeś?
ㅡ No, no Jimin. Nie jesteś już taki agresywny co kiedyś. ㅡ Zaśmiał się. ㅡ Zmieniłeś się. Kiedyś mogłeś przywalić od razu, a teraz z tym zwlekasz. Co... Jimin zrobił się słodką kluchą? Już nie zaliczasz panienek? Nie palisz? Twój Jungkook cię zmienił widzę.
ㅡ Zamknij się. ㅡ Fuknąłem.
ㅡ Tylko mi się tutaj nie popłacz. Nie mam chusteczek.
ㅡ Kurwa powiedziałem! ㅡ Krzyknąłem. Zamachnąłem się i uderzyłem go w twarz. Upadł na ziemię trzymając się za szczękę. ㅡ Myślisz, że się zmieniłem? ㅡ Kopnąłem go w brzuch. ㅡ Możliwe, ale zawsze pozostanie ten sam Jimin co kiedyś. ㅡ Mówiłem ciągle uderzając nogą w jego centralne miejsca.
ㅡ Chim, przestań. ㅡ Usłyszałem za sobą, a potem jak zostaje odciągnięty od zwijającego się chłopaka na podłodze.
ㅡ Puść mnie, Jeon.. ㅡ Warknąłem wyrywając się.
ㅡ O, jednak masz charakterek.. ㅡ Zaśmiał się słabo.
ㅡ Ty gnoju. ㅡ Powiedziałem chcąc do niego znowu podejść i skopać, lecz..
ㅡ Nie, starczy. Chodź, zostawmy go. ㅡ Odparł starszy. Weszliśmy do sali. ㅡ Co to miało znaczyć? Dlaczego pobiłeś Yoongiego?
ㅡ Bo na to chuj zasłużył. Nic więcej nie musisz wiedzieć. ㅡ Skrzyżowałem ręce na piersi. Westchnął podchodząc bliżej chcąc przytulić. ㅡ Nie. Nie mam ochoty.
ㅡ Nie słuchaj tego co ci powiedział.
ㅡ A tobie co ojciec mówił? Jaka oferta? Co przemyśleć?
ㅡ Nie mogę powiedzieć, ale wiedz, że się na to nie zgodzę.
ㅡ Widzisz? To działa w dwie strony. Wracam do domu. ㅡ Mruknąłem.
ㅡ Nie, zostań ze mną. ㅡ Złapał mój nadgarstek.
ㅡ Jutro wychodzisz. Jeden dzień beze mnie cię nie zbawi. ㅡ Wyrwałem się.
ㅡ Jimin, proszę cię. Nie chcę być sam..
ㅡ Jesteś dużym facetem. Dasz radę, a teraz idę. Pa.
Wyszedłem trzaskając drzwiami. Byłem zbyt wytrącony z równowagi. Nie mogłem tu zostać. Musiałem ochłonąć, a najlepiej będzie jeśli wrócę do domu.
***
Jungkook POV.
Była noc, ale ja nie spałem, bo się bałem. Zazwyczaj Jimin był ze mną. Miałem rozmowę z psychologiem, lecz nic to nie dało. Tylko coś pisał na jakieś kartce, a później wyszedł żegnając się. Nie wiem dlaczego tak się boje. Może dlatego, że gdy będę sam nie wiadomo co przyjdzie mi do głowy.
W tym momencie siedziałem po ciemku płacząc. Jakby wszystkie emocje puściły. Strach, aby zasnąć bardzo mi doskwierał. Bałem się tych koszmarów. Nie chciałem ich już mieć. Niech sobie pójdą precz.
W taki sposób nie spałem całą noc. Konsekwencje to zmęczenie i wory pod oczami plus czerwone oczy od płakania.
O dziesiątej przyszła pielęgniarka, która przyniosła mi wypis i recepty na jakieś leki. Spakowany wyszedłem z pomieszczenia, gdzie na korytarzu czekał na mnie młodszy.
ㅡ Dobrze się czujesz? Blady jesteś.
ㅡ Nic mi nie jest, Jimin. Chodźmy stąd. ㅡ Powiedziałem wymijając go.
Przez całą drogę do domu, gdzie samochód prowadził tata Chima, nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Nie chciałem rozpoczynać rozmowy jako pierwszy. Od czasu do czasu zerkałem na młodszego siedzącego obok mnie.
ㅡ Spałeś coś? ㅡ Spytał cicho.
Uraczyłem go spojrzeniem, a ten ujął w swe dłonie moją twarz.
ㅡ Wyglądasz okropnie. ㅡ Stwierdził. ㅡ Bez kłamstw.
ㅡ Spałem.
Mruknąłem, a kiedy zauważyłem, że dotarliśmy na miejsce wysiadłem, a z bagażnika wyjąłem swoją torbę. Ruszyłem w stronę domu, a najstarszy z nas otworzył drzwi. Westchnąłem ciężko i zbierając w sobie odwagę przekroczyłem próg. Natychmiast zamknąłem oczy, aby nie patrzeć na różne zdjęcia czy rzeczy, które kojarzyły mi się z matką.
Szybko udałem się do pokoju, gdzie położyłem się na łóżku. Schowałem twarz w dłoniach wzdychając. Byłem zmęczony, ale nie miałem ochoty na sen. Po chwili usłyszałem lekkie pukanie w dębine.
ㅡ Można? ㅡ Spytał niepewnie różowowłosy.
ㅡ Jeśli musisz to wchodź. ㅡ Westchnąłem podpierając się rękami z tyłu. ㅡ Chodź, Jiminnie... ㅡ Zachęciłem widząc na jego twarzy jakiś dziwny wyraz.
ㅡ Jeśli ci przeszkadzam to...
ㅡ Chodź. ㅡ Powiedziałem delikatnie klepiąc swoje uda, na których po małej chwili usiadł. Wtulił się we mnie.
ㅡ Przepraszam za wczoraj. ㅡ Szepnął.
ㅡ Ja również. Nie powinienem na ciebie krzyczeć.
ㅡ A ja zostawiać cię samego.
ㅡ Nie martw się. Mam prośbę.
ㅡ Jaką?
ㅡ Zaśniesz ze mną?
ㅡ Jesteś zmęczony? ㅡ Zdziwił się. ㅡ Odkąd wyszedłeś ze szpitala jesteś jakiś niemrawy. Powiedz mi prawdę.
ㅡ Źle spałem i tyle.
ㅡ Źle czy wcale? ㅡ Nie dawał za wygraną.
Westchnąłem ostatecznie pokazując palcami opcje drugą za co dostałem w ramię. ㅡ Ty durniu. Dlaczego mi nie powiedziałeś? To przeze mnie?
ㅡ Jimin nie chciałem ci o tym mówić, ale... Tak. To twoja wina. ㅡ Uśmiechnąłem się lekko. ㅡ Żartuję. ㅡ Dodałem chcąc ratować sytuację myśląc, że młodszy zaraz się popłacze. ㅡ Ale... Nie dobra. Chodź ze mną spać, bo zaraz padne jak mucha.
ㅡ Jungkook. To naprawdę przeze mnie?
No i teraz mam...
ㅡ Nie koch-...
ㅡ Mów. ㅡ Warknął.
ㅡ Eh... Nie mogłem bez ciebie zasnąć. Tak jakby twoja bliskość była dla mnie lekarstwem na sen. Bez koszmarów. Po prostu ty.
ㅡ Przepraszam.
ㅡ Nie musisz. Wybaczę ci, kiedy ze mną zaśniesz.
Uśmiechnął się delikatnie skinając głową. Położyłem nas ns łóżku przykrywając kołdrą.
ㅡ Dobranoc, skarbie. ㅡ Pocałowałem go w czoło.
ㅡ Dobranoc, Jungkookie. ㅡ Odpowiedział.
I tak oto zasnęliśmy w swoich objęciach.
*****************
Wow. Jak przeżycie? Podoba się? I nie bijcie, że pytam was o to przy każdym rozdziale. Chcę tylko znać waszą opinie.
Dobranoc!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top