Rozdział 44

ㅡ Chim.. Obudź się. ㅡ Słyszałem nad sobą.
Powoli uchyliłem powieki natrafiając na twarz bruneta. Syknąłem z powodu bólu głowy. ㅡ Nic ci nie jest?

Na szczęście nie byłem w szpitalu. To tylko osłabienie.

ㅡ Kochanie.. ㅡ Powiedział kładąc dłoń na mym policzku.

ㅡ Nie dotykaj mnie. ㅡ Szepnąłem strzepując jego rękę. ㅡ Daj mi spokój. ㅡ Odwróciłem się do niego plecami.

ㅡ Jimin... Nie.

"Słuchaj może... Związek z Jungkookiem to był błąd?"

Wtem w mojej głowie pojawiły się słowa ojca. Miał rację? Mam go posłuchać?

ㅡ Może powinniśmy... ㅡ Zacząłem niepewnie.

ㅡ O czym ty mówisz?

ㅡ O zerwaniu, Kook. Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi.

ㅡ Żartujesz, prawda? Jimin nie rób mi tego. ㅡ Wstał odwracając mnie w swoją stronę.

ㅡ Ja już dłużej nie wytrzymam tego wszystkiego. Prędzej popadnę w jakąś depresje niż wszystko wróci do normy! ㅡ Krzyknąłem zalewając się łzami. ㅡ Ale jeszcze bardziej popadnę w nią, gdy się rozejdziemy.

ㅡ Zerwę z nią kontakt, obiecuję. Gadał ze mną Namjoon. Będę kończył o dwudziestej pierwszej, nie o północy czy pierwszej. Chimmy.. Zabije się, jeżeli ze mną zerwiesz. Nie chcę tego. Zacznijmy od nowa, dobrze? Bez problemów, żadnej Suzy. Zgoda?

ㅡ Nie będziesz wracał późno?

ㅡ Nie będę.

ㅡ Będziesz wcześniej informował o wszystkim?

ㅡ Masz moje słowo, słonko.

ㅡ To zacznijmy od nowa. ㅡ Westchnąłem.

ㅡ Nie zawiodę cię i przepraszam za wszystko. Od początku miałeś rację, że Suzy zachowanie jest nie na miejscu, ale ja nie słuchałem.

ㅡ Jeżeli mamy zacząć od nowa to w porządku. Wybaczam ci. Kocham cię Jungkook.

ㅡ Ja ciebie też, Jimin.

************

The end! Jikooki się pogodzili. Tutaj kończymy nareszcie to ff!



























Żarcik 😘♥️
Uwielbiam żartować xD
Nie bijcie.

******************

W łóżku przeleżałem cały dzień. Kook nie pozwalał mi nawet postawić stopy na podłodze, a kiedy chciałem pójść do łazienki niósł mnie na rękach. I taka to prywatność...

Nudziło mi się i to strasznie. Korzystając z tego, że chłopak jest na dole, a nie mnie pilnuje, wyszedłem spod kołdry wychodząc z pokoju na dół. Zastałem go w kuchni. Zakradłem się po cichu chcąc go przestraszyć, ale przeliczyłem się. Kiedy byłem tuż za nim ten odwrócił się.

ㅡ Bu! ㅡ Krzyknął.

Podskoczyłem przestraszony.

ㅡ Ja chciałem to zrobić. ㅡ Oburzyłem się krzyżując ręce na piersi.

ㅡ Powinieneś odpoczywać. Wracaj do łóżka.

ㅡ Nie ma mowy bym tam gnił i umierał z nudów. ㅡ Wydąłem dolną wargę. ㅡ Nic mi nie jest. Czuję się dobrze, a teraz jestem głodny, więc zrób mi naleśniki.

ㅡ Jak dasz buzi. ㅡ Stuknął palcem w swój policzek.

Wywróciłem oczyma nachylając się, lecz ten przekręcił głowę tak, że pocałowałem go w usta. Oddał gwałtownie gest kładąc dłoń na mej szyi opierając moje ciało o blat.
Złapał mnie pod udam kładąc na szklaną powierzchnię.

ㅡ Nie.. ㅡ Powiedziałem odsuwając go lekko. ㅡ Nie dzisiaj. Nie chcę. Przepraszam. ㅡ Spuściłem głowę zeskakując z blatu, a potem idąc do salonu.
Po chwili dogonił mnie starszy przytulając moje plecy.

ㅡ Hej... Rozumiem. Nie musisz się bać mojej reakcji. Uszanuje twoją decyzję. Nie jestem człowiekiem takim, który jak ma ochotę to musi zerżnąć wszystko co się rusza. ㅡ Pocałował moje ucho.

Uśmiechnąłem się lekko odwracając się w jego stronę.

ㅡ To zrobisz mi te naleśniki? ㅡ Wypaliłem kreśląc wzorki na torsie wyższego. Zrobiłem maślane oczka.

ㅡ Aw... Kochanie. Jesteś taki uroczy. Jak taki słodki mały, bezbronny kotek.

Zarumieniłem się chowając twarz w jego zagłębieniu szyi.

ㅡ Nie zawstydzaj mnie.

ㅡ Ale lubię to robić, wręcz uwielbiam. Jesteś taki słodki, że bym cię schrupał na deser. O matko moja cukrzyca. Rozpływam się. Ała! ㅡ Krzyknął, kiedy uderzyłem go w głowę. ㅡ Chyba serio kupię ci ten worek treningowy. ㅡ Masował bolące miejsce.

ㅡ Po co marnować pieniędze na chińskie badziewie jak mam za darmo worek? Które stoi tuż przede mną?

ㅡ Osz ty mały... ㅡ Przerzucił mnie przez ramię rzucając po chwili na kanapę. Zaczął mnie łaskotać.

ㅡ Przestań! ㅡ Krzyczałem śmiejąc się na cały głos. ㅡ Dobra, już nie będę! O-obiecuję!

Przestał nadal siedząc mi na biodrach obserwują moją twarz.

ㅡ Co się tak patrzysz? Jestem czerwony jak burak! ㅡ Powiedziałem zażenowany.

ㅡ Patrzę na piękność i na mojego wspaniałego chłopaka. Zastanawiam się jakie byłoby życie bez ciebie. Jakby wyglądało? Gdyby świat odzwierciedlał uczucia byłoby ono szare, ponure, ciemne, a co najgorsze... Puste. Z tobą zawsze jest kolorowe, wesołe, a wiesz czemu? Bo jesteś moim szczęściem. Moim wielkim słońcem, Jimin. Nie zapominaj o tym. ㅡ Pocałował mnie w czoło. ㅡ Kocham twój uśmiech, który potrafi przegonić ciemność, twoje oczy, z których widzę radość, ale wiesz czego najbardziej nienawidzę? Twoich łez, kiedy płaczesz, a w oczach widzę twój ból. Będę się starał, abyś nie płakał przeze mnie. Będę cię chronił przed każdym złem na tej ziemi. Obiecuję.

Płakałem z jego wyznania, które było piękne. Jeszcze nigdy mi tak nie mówił i zapragnąłem, aby mówił mi tak częściej.

ㅡ Jungkook ja...

ㅡ Ćśś... ㅡ Kciukiem starł moje łzy. ㅡ Nie musisz. Wiem.

ㅡ Kocham cię. ㅡ Przytuliłem go najmocniej jak potrafiłem. ㅡ To było wspaniałe. Dziękuję.

ㅡ Dla ciebie wszystko, kochanie.

ㅡ Nie wiem co powiedzieć...

ㅡ Jimin. Wiem, że myślisz tak samo co ja. Pragnę tylko spędzić z tobą resztę życia. Mam nadzieję, że tak się stanie.

ㅡ Stanie się. Zobaczysz. Sprawimy, aby tak się stało.

Uśmiechnął się szeroko całując mnie w usta. Oddałem gest zarzucając ręce za jego kark. Z powrotem położył nas na kanapie nie przerywając pocałunku.

ㅡ Kook?

ㅡ Tak? ㅡ Spytał całując mnie po szyi.

ㅡ Coś się jara.

ㅡ Japierdole moje zapiekanki! ㅡ Zerwał się biegnąc do kuchni.
Zaśmiałem się idąc za nim widząc w powierzu dym przy suficie. Aż tak się spaliły? ㅡ Eh... Tylko nadają się do wyrzucenia.

ㅡ To co? Zrobisz naleśniki?

************
Tak na dobry sen!

No co wy. Jeszcze nie czas by kończyć to. Poinformuje was o tym xD
Dobranoc.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top