Rozdział 42

Trzecia rano. Ostatnie pchnięcie i głośny jęk różowowłosego, który doszedł drugi raz na nasze brzuchy, a ja zaraz po nim. Opadłem obok niego próbując unormować oddech.

ㅡ Nie wstanę rano.. ㅡ Pożalił się przytulając do mojego boku. ㅡ Ale.. Było warto. Mógłbym tak w nieskończoność.

ㅡ Ja też, skarbie. ㅡ Objąłem go ramieniem całując w skroń. ㅡ Dobranoc. ㅡ Szepnąłem widząc, że zasnął wtulony we mnie.

*

Jimin POV.

Przeciągnąłem się czując dyskomfort tam na dole. Jungkooka już nie było obok mnie, więc albo już poszedł do pracy, albo robi śniadanie.
Wstałem z łóżka próbując nie wykrzywić twarzy w grymas.

Spojrzałem na zegar ścienny, który pokazywał godzinę piętnastą, czyli sam w domu. Typowe... Zszedłem na dół zauważając przygotowane danie, które już dawno wystygło, a obok niego małą kartkę.

"Jestem w pracy, kochanie. Zjedz wszystko co ci dałem. Wrócę późno, ponieważ mam dzisiaj spotkanie z klientem. Przepraszam skarbie, odpłacę ci się za to. Idź na zakupy, pieniądze są na półce w przedpokoju, a jeśli zostanie ci trochę kup sobie coś ładnego.

Buziaki, twój Jungkook"

Uśmiechnąłem się na ostatnie słowa bruneta, lecz zszedł gdy tylko przeczytałem, że ma dzisiaj spotkanie.  Czy, aby na pewno? Dobra Jimin... Musisz mu wierzyć. Nie osądzaj go pochopnie, nie masz dowodów. Wziąłem głęboki oddech zaczynając jeść śniadanie. Gdy skończyłem zabrałem też tabletkę przeciwbólową.

Wróciłem ponownie do pokoju, aby się ubrać i uszykować. Założyłem jasny, niebieski sweterek zważając na to, że padało wczoraj, więc dzisiaj jest chłodno. Również jasne jeansy.

W łazience umyłem zęby i ułożyłem włosy przecież idę tylko do sklepu. Nie muszę się zbytnio szykować.
Gotowy wyszedłem na dół zakładając buty, kurtkę oraz czapkę, bo co jak co, ale było mi już zimno, a z półki zabrałem pieniądze zostawione przez Kooka.
Z

amykając za sobą drzwi na klucz ruszyłem do najbliższego marketu.

***

Zmęczony wróciłem do domu rzucając wszystko na blat kuchenny. Była już osiemnasta. Trochę mi się zeszły te zakupy, ale ważne, że je zrobiłem przy okazji kupując sobie nowy różowy sweterek oraz bluzkę z motywem czaszki dla Jungkooka. Może mu się spodoba. Wyjąłem telefon z kieszeni sprawdzając kolejny raz czy brunet nie dzwonił lub nie wysłał jakieś wiadomości, lecz nic. Cisza. To trochę dobijało. Mógł chociaż napisać krótkie wyznanie miłości czy coś innego. Tak bardzo szkoda mu kasy?
Lekko zdenerwowany wybrałem numer chłopaka. Nie odebrał za pierwszym razem, dlatego spróbowałem kolejny.

Halo?

ㅡ Hej, kochanie zrobiłem zakupy i...

Jimin mam dużo pracy. Nie zawracaj mi głowy jakimiś zakupami. Dobrze, zrobiłeś to porób sobie coś... Jimin? Jesteś tam?

ㅡ Jestem.. ㅡ Szepnąłem drżącym głosem mając w oczach łzy. ㅡ W takim razie... Nie będę ci przeszkadzać. Cześć.

Chim czek-...

Rozłączyłem się. Miałem ochotę rzucić tym urządzeniem w ścianę, lecz w ostatecznej chwili się powstrzymałem. Zacząłem pakować wszystkie produkty na swoje miejsca mając gdzieś dzwoniący telefon, który cały czas wibrował.

Padłem na kanapę włączając telewizor zostawiając jakąś nudą drame, która po paru minutach bardzo mnie wciągnęła. Gdy odcinek się skończył musiałem włączyć następny i następny aż minął mi cały dzień.

Nastał wieczór. Uszykowany położyłem się spać. Chciałem czekać na starszego, ale nie wiem kiedy wróci, lecz i tak nie mogłem zasnąć kręcąc się z jednego boku na drugi.

ㅡ Tak się nie da żyć. ㅡ Mruknąłem podnosząc się do siadu.

Z westchnieniem zszedłem na parter do kuchni wyjmując leki nasenne. Połknąłem jedną idąc do salonu. Przykryłem się kocykiem. Gdy lek zaczął działać w końcu mogłem udać się do krainy snów.

***

Obudziłem się nadal na kanapie. Sądziłem, że zaniesie mnie do sypialni niż żebym spał na tym niewygodnym meblu.

ㅡ Jungkook? ㅡ Krzyknąłem, lecz odpowiedziała mi cisza. ㅡ Jesteś?!
Również nic. Przecież jest dziesiąta.
Nie wrócił do domu? Jak nie to gdzie był i jest? ㅡ Ino wrócisz, a pożałujesz.

Kolejny dzień zjebany.

*
Popołudnie...

Siedziałem w salonie na kanapie oglądając komediodramat trzymając pomiędzy nogami miskę z popcornem.

ㅡ Idioto nie idź tam! ㅡ Krzyknąłem podskakując wysypując trochę jedzenia na podłogę.

Wtedy usłyszałem trzask drzwi, a po kilku sekundach do pomieszczenia wszedł wyższy, lecz nie zwróciłem na niego uwagi.

ㅡ Chim. ㅡ Odezwał się.

ㅡ Boże jacy idioci tam grają, nie wierzę.

ㅡ Jimin, popatrz na mnie, proszę.

ㅡ Zagłuszasz mi film. ㅡ Machnąłem dłonią na znak by był cicho.

Warknął biorąc do ręki pilota wyłączając przy tym telewizor.

ㅡ Porozmawiajmy.

Wtedy dostrzegłem bukiet kwiatów w jego drugiej ręce.
Jeżeli myśli, że pójdę na piękne kwiaty  to się grubo myli..

ㅡ Czego.

ㅡ Hej... Przepraszam, że..

ㅡ Że wróciłeś późno? A może że wcale nie wróciłeś na noc? Gdzie byłeś?

ㅡ Zasnąłem w pracy.

Prychnąłem nie wierząc mu.

ㅡ Ale żeś sobie bajeczkę wymyślił.

ㅡ Nie wierzysz? Spytaj Namjoona, sprawdź kamery. Mówię prawdę.

Uklęknął przede mną łapiąc moje dłonie.

ㅡ Puść mnie. Pewnie byłeś u tej całej Suzy, tak? Przyznaj się, bo nie uwierzę w żadne inne wytłumaczenie.

ㅡ Chimmy... Naprawdę byłem w pracy, naprawdę tam zasnąłem. Do teraz krzyż mnie boli.

ㅡ Gdybyś naprawdę zasnął byś wrócił już rano, a która jest?

ㅡ Przepraszam.

ㅡ Nie obchodzi mnie to. Wiesz co? Już wolę byś mnie dla niej rzucił. Nie byłoby problemu! ㅡ Wstałem chcąc odejść, lecz złapał mnie za nadgarstek.

ㅡ Cholera jasna. Ile razy mam ci tłumaczyć, że ona ma męża? Że nic nas nie łączy?! Ile? Zaczynają mnie męczyć te kłótnie z powodu twojej chorej zazdrości. Jesteśmy razem, więc powinieneś mi wierzyć! ㅡ Krzyczała zdenerwowany. ㅡ Nigdy cię nie opuszczę, Jimin.. Bo cię kocham. ㅡ Szepnął patrząc w moje załzawione oczy. Przytulił mnie do siebie głaszcząc po głowie. Wybuchłem płaczem mocząc jego bluzkę. ㅡ Ćśś... Owszem masz prawo do zazdrości, ale bez przesady. Nie możesz osądzać mnie o zdradę. Suzy mnie nie interesuje, bo jestem gejem. Ty mi się podobasz i tylko ciebie kocham. Proszę cię, zrozum to. Jak mam ci to udowodnić? Mam siedzieć ciągle w domu? Muszę zarabiać na nas.

ㅡ D-dobrze. Rozumiem. ㅡ Wyszlochałem. ㅡ Przepraszam. Znowu. Może... Powinieneś znaleźć kogoś innego niż mnie. Tylko stwarzam problemy. Zaczynam kłótnie, mam zmienne humorki...ja..

ㅡ Przestań. Nie mów tak.

ㅡ Będę mówił co mi się tylko podoba! ㅡ Odepchnąłem go. ㅡ Jestem do niczego! ㅡ Upadłem ma kolana chowają głowę w dłoniach.

ㅡ Jimin... ㅡ Ukucnął przede mną. ㅡ Nie wyobrażam sobie innej osoby niż ciebie. Nie będzie tak samo jak z tobą. Po prostu nie. Minnie.. Bardzo cię kocham. Powtarzam ci to po raz setny, a mogę i cały czas. Dopuść to do siebie i zrozum. ㅡ Pocałował moje czoło oraz tuląc.

Płakałem nie mogąc się uspokoić. Siedzieliśmy na podłodze przytulając się do siebie. Starszy co chwilę mówił jak bardzo mnie kocha.

ㅡ Zrobię nam herbaty, dobrze?

Wziął mnie na ręce kładąc na kanapie. Puścił mą dłoń idąc do kuchni. Kiedy zniknął za ścianą uderzyłem się w policzek. Cały się trzęsłem. Czułem się koszmarnie. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię i z niej nie wychodzić. Już się boję co będzie w przyszłości.

***************

Jestem! Jak się podoba? 🙊
Miałam zamiar dodać ten rozdział o 2 rano, ale nie miałam już siły by go dokończyć.
Do jutra!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top