Rozdział 41
Robiłem śniadanie dla nas dwóch oraz drugi posiłek dla Kooka do pracy.
W tym czasie starszy się kąpał, aby zdążyć się uszykować. W pewnej chwili po całym domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Niechętnie i jednocześnie zdziwiony, kto tak wcześnie przychodzi poszedłem otworzyć.
Spodziewałem się każdego, ale nie osoby, która w jednym momencie zepsuła mi cały humor na resztę dnia.
ㅡ Jimin? Um... Ja...ㅡ Jąkała się bardzo zaskoczona moją osobą. Chciałaś coś zrobić? Niespodziewałaś się mnie? Jaka szkoda... ㅡ Nie wiedziałam, że przyjechałeś.
ㅡ Do rzeczy. Co tu robisz? ㅡ Spytałem nie udając niezadowolenia jej wizytą.
ㅡ Przyniosłam Kookiemu....
ㅡ Jungkookowi. ㅡ Warknąłem poprawiając ją. Tylko ja mogę się tak do niego zwracać nie licząc rodziców, Taehyunga, Hobiego i... No może Namjoona. ㅡ Czego?
ㅡ Podałbyś mu to? To ważne dokumenty. Będą mu potrzebne, a niestety mnie dzisiaj nie będzie w pracy.
ㅡ Z miłą chęcią, a teraz żegnam. ㅡ Mruknąłem chcąc zamknąć drzwi, lecz kobieta stawiała opór.
ㅡ Jeśli już jesteś to chcę też porozmawiać.
ㅡ Nie mamy o czym. Idź stąd dopóki jestem miły.
ㅡ Chimmy?
Odwróciłem się widząc na schodach starszego wycierającego ręcznikiem mokre włosy.
ㅡ Co się dzieje? ㅡ Podszedł do nas.
Pokręciłem wkurzony głową wciskając mu chaotycznie papiery w ręce kierując się z powrotem do kuchni. Chyba zacznę brać jakieś tabletki na uspokojenie, bo nie wyrobię.
Nerwowo kroiłem warzywa na kanapki, a gdy usłyszałem zamykanie się drzwi spiąłem wszystkie swoje mięśnie. Po paru sekundach chłopak objął mnie od tyłu kładąc swój podbródek na mym barku.
ㅡ Jimin. ㅡ Zaczął. ㅡ Hej, kochanie... Nie złość się.
ㅡ Jak mam się nie denerwować? Kto normalny przychodzi o siódmej rano, żeby przynieść jakieś cholerne dokumenty?! ㅡ Rzuciłem nożem na bok odwracając się do niego. ㅡ Sam sobie dokończ śniadanie. ㅡ Fuknąłem idąc na górę.
ㅡ Jimin.. ㅡ Zawołał, lecz olałem to.
Zamknąłem się w sypialni podchodząc do okna obserwując zachmurzone niebo. Chyba dzisiaj będzie padać jednak po paru minutach rozległ się głośny grzmot. Myliłem się... Będzie burza.
ㅡ Suka jedna. ㅡ Mamrotałem pod nosem.
ㅡ Skarbie będę się już zbierać. ㅡ Usłyszałem za sobą. Jak to możliwe, że nie słyszałem, kiedy tu wszedł?
Milczałem. ㅡ Kocham cię. ㅡ Zmusił mnie, abym spojrzał mu w oczy, w których zauważyłem smutek. Westchnąłem ciężko przytulając go.
ㅡ Ja ciebie też kocham, Jungkookie..
Jedź ostrożnie, będzie burza.
ㅡ Obiecuję, dziubasku, a ty się już nie złość, bo zmarszczek dostaniesz. ㅡ Zaśmiał się całując mnie w czoło. Posłałem mu groźne spojrzenie. ㅡ I tak będę cię kochał. ㅡ Uśmiechnął się głaszcząc kciukiem mój policzek.
ㅡ Jungkook?
ㅡ Tak?
ㅡ Obiecaj, że w pracy i poza nią ograniczysz kontakt z Suzy. Proszę. ㅡ Dodałem widząc jak chce zaprzeczyć.
ㅡ Eh... Ale tylko trochę, okej. Pracujemy razem. Nie mogę się do niej nie odzywać
ㅡ No niech będzie.. Idź już, bo się spóźnisz. ㅡ Popchnąłem go w stronę drzwi.
ㅡ Już mnie wyganiasz. ㅡ Mruknął. ㅡ Ale okej. Do zobaczenia, kochanie. ㅡ Wyszedł.
Odetchnąłem zdając sobie sprawę, że czeka mnie kilka godzin samotności.
Postanowiłem trochę tu posprzątać. Widać, że tego nie robił, gdy mnie nie było. Wszędzie prawie ubrania jakieś. Zaraz zalęgną się tutaj szczury.
Gadając coś do siebie zacząłem zbierać ubrania z podłogi.
ㅡ Gdzie jest ta cholerna skarpetka? ㅡ Warknąłem szukając zguby. Zabije Kooka. ㅡ O! Mam! ㅡ Powiedziałem uradowany znajdując ją pod łóżkiem, lecz mój wzrok spoczął na jakimś pudle. Zaciekawiony wyjąłem go siadając na łóżku. Powoli otworzyłem karton po chwili rumieniąc się jak soczysty burak.
Były to przeróżne zabawki. Pamiętam, kiedy chciał, aby Tae je na jakiś czas przechował u siebie by tylko rodzice się o tym nie dowiedzieli. Zaśmiałem się na to wspomnienie, a w mojej głowie narodził się pomysł.
***
Jungkook POV.
Zmęczony wróciłem do domu o północy. Namjoon dał nam wycisk z tą całą papierologią. Zdjąłem buty na korytarzu udając się jak zwykle do pokoju wiedząc, że Jimin już śpi. Jednak gdy tylko wszedłem do pokoju ogarnął mnie paraliż, a tam w dole poczułem ciepło oraz mrowienie.
Różowowłosy klęczał przed łóżkiem plecami zwróconymi do mnie, ale nie to było wspaniałe. Cicho pojękując podnosił się i opadał nabijając się na jednej mojej różowej zabawce. Podniecał mnie taki widok. Mój członek był już twardy. Odruchowo złapałem się za niego pocierając dłonią. Szybko pozbyłem się swoich ubrań klękając za nim.
ㅡ Kochanie... ㅡ Wymruczałem mu do ucha jeżdżąc dłońmi od jego barków aż do pośladków. ㅡ Zadowalasz się beze mnie? Powinieneś dostać karę.
ㅡ Kookie... Ah... ㅡ Jęknął głośno szybciej skacząc.
Dosyć tego. Wyjąłem z niego to całe zastępcze ustrojstwo po chwili wchodząc w niego po same jądra. Krzyknął wyginając się w bok. Zacząłem poruszać się w nim bardzo powoli by następnie przyspieszyć do maksimum. Zamachnąłem się uderzając go w jeden pulchny pośladek zostawiając czerwony ślad.
ㅡ A! ㅡ Krzyknął znowu z bólu.
Podniosłem nas kładąc na łóżko wślizgując się pomiędzy jego nogi. ㅡ Dotknij mnie. ㅡ Poprosił.
Uśmiechnąłem się lekko kładąc dłoń na policzku młodszego głaszcząc delikatnie. Nachyliłem się całując go w szyję zjeżdżając później na klatkę zasysając się na jednym z dwóch punkcików. Westchnął wplątując w moje włosy swoje palce. Zjechałem jeszcze niżej na brzuch robiąc mu na nim kilka malinek, a potem na uda całując ich wewnętrzną cześć.
ㅡ Jungkook błagam... ㅡ Powiedział.
ㅡ O co mnie błagasz? ㅡ Spojrzałem mu w oczy.
ㅡ Wejdź we mnie... ㅡ Poprosił.
ㅡ Nie wiem czy zasłużyłeś. ㅡ Wyprostowałem się obserwując jego ciało. Zarumienił się uciekając wzrokiem.
ㅡ Będę już grzeczny, obiecuję.
ㅡ Błagaj mnie.. ㅡ Parsknąłem ciągle zachowując powagę, lecz powstrzymywałem śmiech.
ㅡ Bo sam dokończę. ㅡ Warknął chcąc sięgnąć po zabawkę, ale odwróciłem go na brzuch siadając na jego udach.
ㅡ Chciałbyś. ㅡ Zaśmiałem się wchodząc w niego aż do końca. Jęknął na cały pokój chowając twarz w poduszkę.
ㅡ Szybciej... ㅡ Oddychał nierównomiernie.
ㅡ Widzę, że ktoś tutaj ma na mnie wielką ochotę. Zastanawiam się co robiłeś przez cały dzień.
ㅡ Przestań gadać tylko mnie pieprz. ㅡ Rzekł błagalnie.
ㅡ Ależ oczywiście.
Oparłem ręce po obu stronach jego głowy wykonując szybkie pchnięcie całując mu przy okazji odsłoniętą szyję. Uniósłem trochę go za biodra by się wypinał. Mam nadzieję, że nie skończy się zabawa tylko na jednym razie. Przecież mamy całą noc, a na dodatek idę na trzynastą do pracy. Cud malina!
******************
Mam trochę wyrzuty co do tego rozdziału, ale niech już będzie. Mam nadzieję, że nie macie o mnie jakiś zdań....Że takie coś pisze xD
Miłego piątku!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top