Rozdział 34
ㅡ Macie wszystko? ㅡ Spytała rodzicielka stając w progu pokoju patrząc jak zamykaliśmy walizki.
ㅡ Tak. Myślę, że tak. ㅡ Odpowiedziałem wstając z kolan, a w swoją dłoń złapałem rączkę od swojego bagażu. ㅡ Mamo, nie smuć się. Nie wyjeżdżamy na zawsze. ㅡ Podszedłem do kobiety, która po chwili się rozpłakała. Szybko ją przytuliłem. ㅡ Nie płacz, proszę. Mamo..
ㅡ Będę za wami tęskniła. ㅡ Wyszlochała.
Spojrzałem na młodszego, który także skończył się pakować. Skinął głową dając tym znak, że jest gotowy. Odpowiedziałem mu tym samym powracając wzrokiem na matkę.
ㅡ My za wami też. Obiecujemy was odwiedzać, ale... Teraz musimy już iść.
ㅡ No dobrze. ㅡ Westchnęła ciężko odsuwając się.
ㅡ Kocham cię. ㅡ Pocałowałem ją w policzek, a potem w głowę. Ostatni raz przytuliłem starszą i razem z niższym wyszliśmy z sypialni schodząc na parter, gdzie pożegnaliśmy się z tatą Jimina. Następnie opuściliśmy dom wsiadając do samochodu. Odpaliłem maszynę ruszając w długą podróż.
***
ㅡ Chim... Wstawaj. ㅡ Mówiłem szturchając młodszego.
ㅡ Co? ㅡ Mruknął bardziej przykrywając się kocem, który jemu dałem, bo było mu zimno.
ㅡ Jesteśmy na miejscu.
Po tych słowach rozbudził się rozglądając dookoła. Zaśmiałem się lekko wychodząc z auta zabierając z bagażnika nasze bagaże. Różowowłosy przybiegł pomóc i razem ruszyliśmy w stronę szarego domu.
ㅡ Więc... Witam w naszym domu, kochanie. ㅡ Powiedziałem otwierając drzwi zapraszając go do środka.
ㅡ Nadal nie mogę uwierzyć, że... Wyprowadziliśmy się. ㅡ Odparł idąc do salonu.
ㅡ Przyzwyczajaj się, mały. Ja lecę.
ㅡ Gdzie?
ㅡ Do Namjoona muszę załatwić kilka spraw. Wrócę niedługo.
ㅡ Ledwo przyjechaliśmy, a ty już wychodzisz.
ㅡ Jimin, przecież wiesz, że muszę pracować, abyśmy tu mogli mieszkać, prawda?
ㅡ Wiem.. ㅡ Spuścił głowę. ㅡ Będę czekał. ㅡ Spojrzał na mnie uśmiechając się, lecz wiem, że wymusił go.
ㅡ Niedługo będę. ㅡ Pocałowałem go w usta wychodząc z domu.
***
Jimin POV.
Siedziałem na kanapie w piżamie patrzac w zgaszony ekran już od dwóch godzin. Dochodziła północ, a po starszym ani śladu. Przez ten czas zdążyłem nas rozpakować, sprzątnąć mieszkanie czego zazwyczaj nie robię. Coś czuję, że ta wyprowadzka była jednak złym pomysłem.
W końcu po raz pierwszy od kilku godzin usłyszałem otwieranie, a potem trzask drzwi. Podniosłem się z kanapy krzyżując ręce na piersi patrząc w tamtym kierunku.
ㅡ Miało być niedługo. ㅡ Machnąłem, kiedy się pojawił.
ㅡ Przepraszam, Jiminnie.. Zagadaliśmy się i wyszło na to, że spotkanie się przedłużyło.
ㅡ Mogłeś chociaż poinformować. Zresztą... Nie ważne, idę spać. ㅡ Powiedziałem idąc do sypialni.
Położyłem się do łóżka zgłaszając światło. Po kilkunastu minutach poczułem oplatające mnie ramiona. Nie miałem już chęci się z nim kłócić.
Po prostu zasnąłem.
Rano wstałem jako pierwszy. To chyba cud, lecz jak spojrzałem w bok mój zachwyt nie trwał długo. Miejsce obok było puste. Jednak nie wstałem pierwszy. Z westchnięciem wstałem wychodząc z pokoju kierując swe kroki na dół. Czując piękne zapachy poszedłem do kuchni widząc bruneta jak robi śniadanie. Usiadłem przy blacie obserwując go w milczeniu.
ㅡ O? Jesteś. ㅡ Odparł z uśmiechem, którego nie odwzajemniłem. Prychnąłem pod nosem odwracając wzrok. ㅡ Chimmy... ㅡ Odłożył drewnianą łyżkę podchodząc do mnie. Chciał złapać moje dłonie, lecz szybko je wyrwałem. ㅡ Przepraszam. Hej, dziubasku. Wybacz. Wiem, że miałem być.. Trochę wcześniej, ale sam nie przewidziałem, że tak się zasiedzę. W ogóle zapomniałem, żeby ci o tym napisać.
ㅡ Zapomniałeś...o mnie? ㅡ Spytałem oburzony i wyraźnymi pretensjami.
ㅡ Nie, to nie tak...
ㅡ Zaczynasz się plątać. W ogóle wiesz co mówisz i o czym? Czy może próbujesz mi puścić jakąś bajeczkę?
ㅡ Jimin, kochanie. Nie prawda. Kocham cię i nie chcę się kłócić, gdy dopiero tu przyjechaliśmy. Spędzimy trochę czasu ze sobą. W naszym nowym domu. Tylko my, nikt więcej. Żadnych rodziców, przyjaciół czy innych osób. Chimmy.. Proszę.
ㅡ Pójdę się przejść. ㅡ Wstałem z miejsca.
ㅡ Przepraszam! ㅡ Krzyknął z drżącym głosem co zresztą wyczułem. Przystanąłem stojąc do niego tyłem. ㅡ Tak cholernie cię przepraszam, Jimin. Co mam zrobić byś wybaczył mi ten jedyny i ostatni błąd, którego nie planowałem? Przyżekam, że nie chciałem. ㅡ Mówił płacząc. ㅡ Myślisz, że zrobiłem to specjalnie? Żeby cię zranić? Żebyś czekał na mnie tak długo? Nie... Po prostu zapomniałem, dobra? Każdemu może to się zdarzyć. Ale... Nie mogę ci zabronić byś spędził trochę czasu samotnie.
Zamilkł tak jak ja. Po moim policzku spływały łzy. Nie wytrzymałem i wybuchłem płaczem chowając twarz w dłoniach. Po chwili poczułem jak przytula mnie do siebie.
ㅡ Ćśś... ㅡ Szepnał.
ㅡ Przepraszam, Jungkookie.. ㅡ Wyszlochałem. ㅡ Nie chciałem. Robię problemy z byle powodu.
ㅡ W porządku. Zapomnijmy. Choć zjeść śniadanie, okej?
Skinąłem ledwo widocznie głową wycierając rękawem poliki i tuląc się do starszego poszliśmy do kuchni. Na kolorowym talerzu podał mi naleśnika z bitą śmietaną oraz topioną czekoladą. Kiedy on to zrobił?
ㅡ Kiedy ty...
ㅡ Wstałem o piątej. Nie mogłem coś spać, więc poszedłem do sklepu o szóstej.
ㅡ Czy to przeze mnie? ㅡ Wydusiłem.
ㅡ Nie Jimin... ㅡ Westchnął. ㅡ Jedz.
ㅡ Czyli jednak. ㅡ Mruknąłem cicho pod nosem.
ㅡ Nie prawda, skarbie.
Kur... Słyszał.
ㅡ Po prostu jedz. ㅡ Posłałem lekki uśmiech.
Po paru minutach skończyliśmy.
Odstawiliłmy naczynia do zlewu, więc, żeby nie nazbierało się zbyt dużo zacząłem zmywać.
ㅡ Jungkook? ㅡ Zacząłem niepewnie.
ㅡ Hm? ㅡ Spytał ścierając blat.
ㅡ Pójdziemy na imprezę?
ㅡ Co?
ㅡ No... Na imprezę. Co w tym złego?
ㅡ Nie jestem co do tego przekonany.
ㅡ No, ale czemu? Fakt.. Kiedyś chodziłem, ale to przeszłość. Przestałem to robić. No proszę.. Bo pójdę bez ciebie.
ㅡ Nie pozwolę na to! Albo ze mną, albo wcale.
ㅡ To dzisiaj?
ㅡ O dwudziestej, pójdziemy. Po drodze widziałem ciekawy klub. Myślę, że tam będzie dobrze. Nie wyglądał podejrzanie.
ㅡ Okej. ㅡ Uśmiechnąłem się szeroko piszcząc jak mała dziewczynka.
ㅡ Ale... ㅡ Zastrzegł palcem. ㅡ Masz nie ubierać się wyzywająco. Inaczej nie idziemy.
ㅡ Dobrze, dobrze panie zazdrośniku. ㅡ Zarzuciłem ręce za jego kark. ㅡ Ubiorę się tylko dla mojego króliczka, dobrze?
ㅡ I to mi się podoba. ㅡ Uśmiechnął się wpijając mi się w usta. ㅡ Bo jesteś tylko mój i nikogo więcej. ㅡ Wyszeptał pomiędzy pocałunkami.
ㅡ Mogę powiedzieć to samo o tobie, Kookie.
**********
Wiitajcie! Jak wam piękna sobota minęła? Bo mi miło nawet.
Jak wam się rozdział podoba?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top