Rozdział 33

Wiecie jak ja kocham wasze komentarze? Chociaż wiem, że ktoś tu jest hah miałam zamiar dodać jutro nie ukrywam, ale nie chce i myślę, że to był głupi pomysł, żeby dodać za kilka dni xD

Następnego dnia, gdy wróciłem ze spotkania z Tae na jednym piwie, które on stawiał zdziwiło mnie, kiedy drzwi nie chciały współpracować. Nikogo nie ma w domu? Słyszałem, że mama miała wolne, więc chciała spotkać się z Panią Kim, tata wiadomo w pracy, a Jimin znowu nie wspominał mi o żadnym wyjściu. Na moje nieszczęście nie miałem kluczy. Wyjąłem telefon pisząc do młodszego.

Jungkook:

Kochanie, gdzie jesteś?

wyświetlono..

Jimin:

W domu, a co?

Jungkook:

To możesz mi łaskawie otworzyć drzwi?

Jimin:

Po prostu chodź do tyłu. Jestem na podwórku.

Po przeczytaniu wiadomości od razu tam się skierowałem. Wszedłem przez uliczkę rozglądając się po terenie. Kiedy dostrzegłem różową czuprynę zaskoczenie malowało się na mojej twarzy. Podszedłem do niego bliżej wygrywając z jego ust papierosa.

ㅡ Miałeś nie palić. ㅡ Warknąłem.

ㅡ Na chwilę obecną tego potrzebuje, więc się nie wpieprzaj, dobra? ㅡ Odpyskował zapalając nowego.

ㅡ Dlaczego? W ogóle skąd je masz?

ㅡ Miałem jedną na zapas paczkę, a czemu to nie ważne. ㅡ Wypuścił szary dym spomiędzy warg. Wkurzony znowu zabrałem peta z jego dłoni gasząc go. Następnie z jego kieszeni wyjąłem pełną paczkę widząc, że zostały tylko trzy.

ㅡ Wypaliłeś je wszystkie?! W jeden dzień?! Chcesz dostać raka?

ㅡ Oddaj to. ㅡ Rozkazał.

ㅡ Nie. ㅡ Rzekłem stanowczo. ㅡ Najpierw powiedz jaki masz problem, że powróciłeś do palenia. Przecież wszystko było okej.

ㅡ Nie interesuj się, dobra? ㅡ Ruszył w stronę domu. Pobiegłem za nim łapiąc za nadgarstek. ㅡ Puść.

ㅡ Co się dzieje? Przecież... Wczoraj byłeś radosny, uśmiechałeś się cały czas. Co się wydarzyło, że zmieniłeś nastawienie?

ㅡ Wczoraj to wczoraj. To już przeszłość.

ㅡ Ale... Jimin. Nie psuj czegoś co budowaliśmy przez kilkanaście dni, miesięcy. Po prostu powiedz co cię gnębi.

ㅡ Nic. ㅡ Rzucił tylko wyrywając się z mojego uścisku kierując się w kierunku schodów.

ㅡ Świetnie! W porządku! Najlepiej się nie odzywać, mieć w dupie swojego chłopaka, prawda? ㅡ Krzyczałem. ㅡ Teraz dałeś najlepszy przykład jak mi ufasz! ㅡ Uderzyłem w ścianę po chwili tego żałując. Syknąłem trzymając się za uszkodzone kostki. ㅡ Kurwa mać. Kiedy wszystko idzie dobrze, zawsze coś musi się zjebać. W chuj zajebiście. ㅡ Mamrotałem pod nosem idąc do kuchni skąd wyjąłem apteczkę. Zacząłem odkażać rany, kiedy nagle zauważyłem delikatne dłonie, które chciały przejąć wodę utlenioną. ㅡ Zostaw mnie! ㅡOdsunąłem się zdenerwowany rzucając buteleczkę do zlewu. Lecz opamiętałem się widząc przestraszoną rodzicielkę. ㅡ Przepraszam, mamo. ㅡ Przytuliłem ją.

ㅡ Co się stało? ㅡ Wydukała. ㅡ Dlaczego jesteś nerwowy? Dlaczego masz zranioną dłoń?

ㅡ Bo Jimin nie chce mi powiedzieć co go dręczy przez co wrócił do palenia. Pokłóciliśmy się, więc wkurzony uderzyłem w ścianę.

ㅡ Może ja z nim pogadam? Rady matki zawsze pomagają. Może mi powie co leży mu na sercu?

ㅡ Spróbuj. ㅡ Westchnąłem odsuwając się. ㅡ Tylko szkoda, że mi nie ufa. ㅡ Szepnąłem wracając do swoich ran.

ㅡ Ufa ci. Może tylko.. To jest zbyt trudne dla niego? Daj pomogę ci.

ㅡ Nie wiem... ㅡ Mruknąłem tylko.

Po kilku minutach mając zabandażowane kostki skierowałem się na korytarz.

ㅡ Gdzie idziesz?

ㅡ A bo ja wiem? Przejść się. Muszę ochłonąć.

ㅡ Bądź ostrożny.

ㅡ Dzięki. ㅡ Wyszedłem z budynku.

***

ㅡ Tae, co ja mam robić? ㅡ Spytałem chłopak, kiedy siedzieliśmy w kawiarni.

ㅡ Daj mu czas, a sam ci później powie. Może nie jest teraz na to gotowy. Niech sobie przymyśli to wszystko, a potem pogadacie.

ㅡ Nie wiem czy dam radę wrócić do domu. ㅡ Powiedziałem.

ㅡ Nie możesz uciekać, Kook. Nikt nie ucieknie od problemów, bo zawsze gdzieś nas znajdą, więc i tym razem nie tchórz i wracaj do domu.

Milczałem bawiąc się szklanką wody, bo tylko ona była tutaj darmowa.

ㅡ A tak z innej beczki... Masz jakieś inne problemy?

ㅡ Co? Nie rozumiem.

ㅡ Nie jestem aż taki głupi. To twoja ulubiona kawiarnia, Jungkook. Zawsze jak tu przychodzimy nie ważne w jakich humorach, zawsze zamawiasz ciasto jagodowe, a dzisiaj? Tylko woda, która jest darmowa?

ㅡ Może nie mam ochoty na ciasto?

Spojrzał na mnie spod byka.

ㅡ No dobra. Nie mam pieniędzy. Jestem spłukany co do grosza, dlatego chcę jechać do Busan zarobić. Tylko przez Jimina to nie możliwe. Przekłada wyjazd. I tak minęło kilka już cholernych dni. Już dawno bym tam był, ale chcę tam pojechać tylko z Chimem, lecz co zrobię jeżeli jeszcze nie chce wyjeżdżać, a trzeba się spieszyć, bo Namjoon nie będzie czekał wiecznie.

ㅡ Przekonaj go. Albo daj mu wybór.

ㅡ Jaki?

ㅡ Albo jedziesz sam, albo z nim. Jeżeli będzie chciał zostać to powiedz, że jedziesz sam wtedy nie pozwoli ci, ty się uprzesz, więc nie będzie miał większego wyboru jak pójść z tobą. Proste? A jak... Tae geniusz wkracza do akcji. ㅡ Zaśmiał się.

ㅡ Bardzo. ㅡ Prychnąłem. ㅡ W sumie nie najgorszy. Dzięki, Tae.

ㅡ Do usług.

ㅡ Eh.. Na dworze robi się znowu ciemno. Chyba muszę wracać.

ㅡ Powodzenia. Napisz mi później jak poszło.

ㅡ Napiszę.

Wstałem i po pożegnaniu się z przyjacielem odpuściłem lokal wracając do mieszkania. Będąc na miejscu naparłem na klamkę wchodząc do środka, a wtedy poczułem lekki ścisk na klatce. Spojrzałem w dół widząc młodszego tulącego się do mojego torsu.

ㅡ Przepraszam. ㅡ Wyłkał, czyli płakał. Niestety.

Zamknąłem za sobą drzwi oddając przytulasa.

ㅡ Nie ufasz mi, że nie chcesz powiedzieć?

ㅡ Ufam, po prostu... Nie chcę o tym gadać.

ㅡ To dlaczego teraz płaczesz, skarbie?

ㅡ Bo zrozumiałem jak głupio postąpiłem, a jeszcze bardziej żałowałem tego wszystkiego po rozmowie z mamą. Przeze mnie jesteś zraniony i...

ㅡ Nie martw się o mnie. Jest okej.

ㅡ Jungkook?

ㅡ O co chodzi?

ㅡ Wyjeźmy jutro do Busan.

Zszokowany tak nagłą decyzją młodszego spojrzałem na niego, a miałem taką ochotę na zrealizowanie planu Tae, lecz nici z tego.

ㅡ Dobrze, kochanie.

ㅡ W takim razie pójdę zarezerwować hotel.

ㅡ Po co? Mam tam małe, wykupione mieszkanie. Lepiej idź zacznij się pakować, a przy okazji oddaj mi walizkę złodzieju mały. ㅡ Zaśmiałem się i potarłem nasze noski o siebie, a potem pocałowałem go w czoło. ㅡ Idź. ㅡ Popchnąłem go lekko. Skinął głową idąc na górę, a swoje kroki skierowałem do salonu widząc na kanapie matkę. ㅡ Dziękuję, mamo. ㅡ Powiedziałem przytulając ją.


**********
25.10.19

Głupi Wattpad... Już po raz setny to publikuje nooo zaraz coś mnie weźmie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top