Rozdział 32

Nie mogłam was dłużej trzymać. Ja sam nie mogę czekać do piątku... Nie wytrzymuje, więc dodaje dzisiaj xD

Dni mijały, a moje plany, aby stąd wyjechać poszły się jebać. Jimin ciągle mi odradzał bym wybił sobie ten pomysł z głowy, więc dodatkowo zabrał mi walizkę i gdzieś ją schował. Może on nie jest jeszcze gotowy na samodzielne życie w innym mieście? Ale będzie tam przecież ze mną. Nic mu przecież nie grozi. Będzie bezpieczny, więc... Dlaczego tak bardzo nie chcę stąd jeszcze wyjeżdżać?

ㅡ Jiminnie? ㅡ Zacząłem zwracając tym jego uwagę patrząc w niebo podziwiając różne kształty chmur.

Leżeliśmy na trawie na podwórku, który był ogrodzony pięknym zielonym płotem z wielkich krzaków za domem.
Nie był za duży, ale nawet przytulny.

ㅡ Hm? ㅡ Spytał mając przymknięte oczy.

ㅡ Boisz się?

ㅡ Czego?

ㅡ Wyprowadzki. Ciągle wpajasz mi do głowy, aby dać jeszcze trochę czasu. Czyli ile? Nie wiesz jak bardzo chce się stąd wyrwać, Chim. Dni mijają, kochanie. Mam się spakować i wyjechać bez ciebie?

ㅡ Nie rozumiesz. ㅡ Podniósł się do siadu, więc zrobiłem to samo. ㅡ Owszem, boję się. Nowe miasto, ludzie praktycznie wszystko. Do tego będę musiał pójść tam do pracy. Tego też się boję. Nie za dobrze się uczyłem... Skąd wiesz czy gdziekolwiek mnie przyjmą?

ㅡ Kotku... Nie musisz iść do pracy.

ㅡ Będziesz pracował na nas dwóch? To głupie..

ㅡ Aigoo przestań. Damy radę. Wystarczy nam. Gadałem przedwczoraj z Namjoonem... Przyjmie mnie z powrotem. ㅡ Rzekłem przytulając go. ㅡ W ogóle mam coś dla ciebie. ㅡ Odsunąłem się wyjmując z kieszeni małe, podłużne czerwone z maleńką kokardką pudełeczko. ㅡ Proszę.

Nie pewnie odebrał ode mnie prezent otwierając.

ㅡ Mówiłeś, że nie masz pieniędzy. Skąd to masz?

ㅡ Zdobyłem nielegalnie, wiesz? ㅡ Odpowiedziałem sarkastycznie czego chyba młodszy nie wyczuł. ㅡ Nie ważne, Jimin. To dla ciebie prezent ode mnie.

ㅡ Nie mogę tego przyjąć.

ㅡ Musisz. ㅡ Odparłem poważnie biorąc do ręki złoty naszyjnik z serduszkiem oplecionym małymi diamencikami. Zawiesiłem mu go na szyi całując w czoło.

ㅡ Od kogo pożyczyłeś?

ㅡ Przestań o to wypytywać. Wystarczy, że mi podziękujesz.

ㅡ Dziękuję, ale nie możesz pożyczać ze względu na mnie. Narobisz sobie długów.

ㅡ Nie przejmuj się tym. ㅡ Położyłem nas na ziemi. ㅡ A ciesz się z tego.

ㅡ Eh... Dziękuję, Kookie.. Jest przepiękny.

ㅡ To moja miłość do ciebie. Złota i diamentowa.

ㅡ Naprawdę ze złota?

ㅡ Nie, zamówiłem na Aliexpress i zardzewieje za kilka dni. Oczywiście, że ze złota głupku mały. Zasługujesz na najlepsze, aniołku.

ㅡ Wow...ㅡ Szepnął, a po chwili pocałował mnie w usta. ㅡ Jest wspaniały. ㅡ Dodał siadając mi na udach. ㅡ Mam ochotę zrobić coś.. Szalonego.

ㅡ Czyli?

ㅡ Poczekaj. ㅡ Zszedł ze mnie biegnąc do domu. Wrócił po kilku minutach z czymś schowanym za plecami. ㅡ Ta-dam! ㅡ Pokazał mi biało-niebieskie rolki.

ㅡ Po co to?

ㅡ Nauczysz mnie jeździć?

ㅡ Myślałem, że umiesz...

ㅡ Takie sprawiałem pozory. Chodź, Jungkook.

ㅡ Musze? Nie możemy zrobić to kiedy indziej? Patrz jakie piękne niebo. ㅡ Położyłem się wskazując.

ㅡ No Kookie... ㅡ Usiadł mi na brzuchu pochylając się nade mną. ㅡ Jeśli mnie nauczysz...obiecuję, że dostaniesz nagrodę. ㅡ Wymruczał mi do ucha zagryzając dolną wargę.

ㅡ W takim razie na co czekasz? Idziemy. ㅡ Rzekłem biorąc go na ręce klepiąc przy okazji w jędrny pośladek. ㅡ Nie wiem czy wytrzymam, skarbie.

ㅡ Bedziesz musiał. ㅡ Wplątał swoje palce w moje włosy lekko za nie szarpiąc. ㅡ W takim razie będziesz musiał szybko mnie nauczyć.

Wyszliśmy na ulicę. Młodszy założył na siebie rolki o mało co nie przewracając się na twardy beton. Złapałem go w pasie każąc mu objąć mój kark.

ㅡ Powolutku. ㅡ Mówiłem. ㅡ Jedna noga, potem druga. I na zmianę.

Po godzinnej nauce, niższy poddał się. Próbowałem go przekonać, aby spróbował jeszcze raz, ale tylko rzucił rolkami na chodnik i poszedł do domu. Westchnąłem zrezygnowany nie wiedząc jak mu pomóc. W końcu zabrałem buty z kółkami idąc za chłopakiem.

ㅡ Minnie... ㅡ Zacząłem siadając obok niego na kanapie. ㅡ Nie poddawaj się.

ㅡ Nawet siedmiolatek umie jeździć, a ja stary prych nie umie.

ㅡ A jak myślisz? Nauczył się od razu jak tylko założył te cudeńka? Nie... Rodzice najpierw go musieli nauczyć by potem mógł swobodnie jeździć. Jak to mówią praktyka czyni mistrza, prawda? Więc chodź spróbować jeszcze raz.

ㅡ Ale ostatni.

ㅡ Dobra.

***

ㅡ Patrz jak śmigam! ㅡ Krzyknął uratowany.

ㅡ Jimin zwolnij! ㅡ Krzyknąłem biegnąc za nim.

ㅡ Ale nie wiem jak!

ㅡ Z tyłu masz hamulce!

ㅡ Kuźwa jakie hamulce?! Tu nic nie ma! Aa! ㅡ Krzyknął wpadają na krawężnik no prawie... Bo w pore go złapałem, więc upadliśmy razem.

ㅡ Nic ci nie jest? ㅡ Spytałem skanując jego ciało w poszukiwaniu jakiś ran.

ㅡ Nie, wszystko w porządku. Jestem cały.

ㅡ Już więcej nie pozwolę ci tak szybko jeździć. Zapomnij, a teraz wracamy.

ㅡ Przepraszam, a o jakie hamulce ci chodziło?

ㅡ O te. ㅡ Wskazałem palcem. ㅡ Wystarczy docisnąc do podłoża i hamujesz. Proste jak byk.

ㅡ Dla ciebie. ㅡ Prychnął podnosząc się. Pomogłem mu i powoli ruszyliśmy do domu. ㅡ Ale jazda była super. Chcę to powtórzyć.

ㅡ Chyba śnisz. Nie będę odwiedzać cię w szpitalu.

ㅡ Nic mi się nie stanie...

ㅡ Powiedziałem nie to nie.

ㅡ Nie będziesz mi ustawiał życia panie mądraliński.

ㅡ Ja tylko dbam o twoje bezpieczeństwo.

ㅡ Akurat..

***

ㅡ To... Co z tą nagrodą? ㅡ Spytałem obejmując go od tyłu, gdy zmywał naczynia.

ㅡ Ah tak.. ㅡ Odwrócił się do mnie całując w policzek. ㅡ Proszę. ㅡ Uśmiechnął się słodko wracając do mycia.

ㅡ No wiesz co..? ㅡ Oburzyłem się.

Gwałtownie odwróciłem go do siebie łapiąc w pasie, a później mocno całując w usta.

ㅡ Chcę cię, Jimin.. ㅡ Wydyszałem pomiędzy pocałunkami.

ㅡ W takim razie na co czekasz?

Wskoczył na mnie obejmując nogami moje biodra, więc żeby nie spadł położyłem swoje dłonie na jego pośladkach.

ㅡ Ekhem...ㅡ Usłyszeliśmy za sobą. Spanikowani odwróciliśmy się zauważając rodziców. ㅡ Ale żeby tak w kuchni? Trochę kultury, chłopaki. ㅡ Odezwał się starszy.

Odstawiłem młodszego na ziemię.

ㅡ Przepraszamy, tato my tylko...

ㅡ Nie musicie się tłumaczyć, bo dobrze wiemy. Ale na przyszłość... Radzę takie rzeczy robić w pokoju.

ㅡ Mieliście być w pracy... ㅡ Mruknąłem.

ㅡ Skończyliśmy wcześniej, skarbie. ㅡ Zaśmiała się kobieta. ㅡ Idźcie na górę uporać się z czymś.

Spaliliśmy się ze wstydu. Poszliśmy na piętro do mojego pokoju. Tam mimo iż czułem wielkie zażenowanie nie miałem zamiaru kończyć. Po zamknięciu drzwi przybiłem różowowłosego do ściany zaczynając zażarcie całować.
Chłopak szybko odpiął mój pasek od spodni ściągając je wraz z bokserskami. Tak zaczęła się nasza cicha, ponieważ na dole są rodzice, zabawa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top