Rozdział 31
Do domu wróciłem w środku nocy. Włuczyłem się po mieście rozmyślając nad różnymi sprawami, a po drodze chciałem zaliczyć bar, ale w porę przypomniałem sobie, że jestem spłukany. Nie powiem o tym Jiminowi, bo będzie się zadręczać.
Wszedłem do środka od razu kierując swoje kroki do salonu do barku, w którym starszy trzyma coś mocnego. Ilustrowałem trunki wybierając whisky. Usiadłem na kanapie nie racząc skorzystać ze szklanki. Otwarłem butelkę upijając łyka.
Pół godziny później...
Byłem już lekko wstawiony po alkoholu, lecz nie miałem dosyć. Gdy chciałem zabrać kolejne łyki butelka została mi zabrana, a ja zauważyłem młodszego.
ㅡ Co robisz? Oddaj mi to. ㅡ Wstałem.
ㅡ Już ci starczy, Jungkook. Po co to robisz? Po co pijesz? Czy aż tak czułeś się winny, że sięgnąłeś po alkohol? ㅡ Stanął przede mną.
ㅡ Przepraszam cię, Chimmy... ㅡ Wybełkotałem chwiejąc się na boki. ㅡ Jestem debilem wiem...
ㅡ Idź spać. Pogadamy jutro.
ㅡ Nie! ㅡ Krzyknąłem.
ㅡ Cicho, rodzice śpią.
ㅡ A w dupie to mam. ㅡ Padłem na mebel.
ㅡ Jungkook... Już nie jestem zły.
ㅡ Akurat. ㅡ Prychnąłem. ㅡ Ty...ㅡ Wskazałem na niego. ㅡ Nie będąc zły na mnie... ㅡ Pokazałem na siebie. Zaśmiałem się. ㅡ To śmieszne.. Powinieneś mnie pobić za to co zrobiłem. Jestem zwykłym chujem... Do bani chłopakiem... A co dopiero do dupy synem.. ㅡ Rozpłakałem się.
ㅡ Kookie. ㅡ Usiadł obok mnie. Szybko go przytuliłem. ㅡ Oni cię kochają, ja cię kocham...
ㅡ Jasne.. Wstydzą się mnie. Ojciec mnie wydziedziczył, kiedy dowiedział się o naszym związku, a mama? Pewnie tylko udaje, że nas popiera...a sama najchętniej mnie wyrzuciła z domu, ale spokojnie... Pojutrze jadę do Busan. Nie będą musieli oglądać porażki swojego życia.
ㅡ Mówisz już głupoty. Chodź spać.
ㅡ Jiminnie?
ㅡ Hm?
ㅡ Co zrobiłeś z bukietem?
ㅡ Wstawiłem do wazonu.
ㅡ Wywal je. Powinieneś dostać coś cenniejszego, a nie jakieś chwasty. Jak zarobie to ci kupię, bo teraz jestem spłukany. ㅡ Zaśmiałem się nie wiedząc co mówiąc i nie zdając sobie sprawy, że właśnie go zraniłem.
ㅡ Co?
ㅡ Chimmyyy chcę spać.. ㅡ Jęknąłem.
***
Obudziłem się, a powieki jakby ważyły tonę do tego ból głowy. Przekręciłem się na drugą stronę, lecz wybrałem zły kierunek lądując za podłodze. Jęknąłem z bólu nic z wczoraj nie pamiętając.
ㅡ Wszystko w porządku? ㅡ Usłyszałem.
ㅡ Tak, chyba tak.
ㅡ Musimy porozmawiać.
ㅡ O czym? Zrobiłem coś, kiedy byłem pijany?
ㅡ Nie, ale... Powiedziałeś, że jesteś spłukany. To prawda?
ㅡ Jimin...
ㅡ Powiedz. ㅡ Rzekł poważnie oraz błagalnie.
Westchnąłem przymykając oczy i spuszczając głowę. ㅡ Czyli jednak? Dlaczego mi nie powiedziałeś?
ㅡ A jakbyś zareagował? Nie chciałem cię martwić.
ㅡ Ale..
ㅡ Skończmy ten temat. ㅡ Wstałem z zimnej podłogi wychodząc z pomieszczenia wiedząc, że młodszy i tak wróci do tej rozmowy.
Gdy byłem w kuchni zastałem tam rodziców. Przywitałem się z nimi wyjmując tabletkę na ból głowy.
ㅡ Synku... Czy pamiętasz coś z wczoraj? ㅡ Spytała niepewnie.
ㅡ Eh... A co? Znowu coś zrobiłem? Powiedziałem? Nic nie pamiętam skąd mam wiedzieć! ㅡ Zdenerwowany wyszedłem z kuchni idąc do jedynego miejsca w tym domu, gdzie mogę mieć prywatność ㅡ Łazienka. Zamknąłem się w niej i osuwając po drzwiach usiadłem na podłodze i tak zwyczajnie zacząłem płakać nie wiem dlaczego może nadal nie wytrzeźwiałem. Wtedy wspomnienia z wczorajszej, a bardziej z dzisiejszej nocy wróciły. Wszystkie słowa, które mówiłem. I to pytanie matki...
W tym prywatnym pomieszczeniu przesiedziałem kolejną godzinę zabierając jeszcze świeży prysznic.
Wróciłem na dół, kiedy się przebrałem w czyste ubrania. Tuż po przekroczeniu progu niespodziewanie rodzicielka mnie przytuliła.
ㅡ Wcale tak nie myślę. ㅡ Powiedziała z drżącym głosem. ㅡ Słyszałam wszystko z tatą. Słyszeliśmy twoje krzyki, więc się obudziliśmy. Nigdy się ciebie skarbie nie wstydziłam, kochanie... Jesteś moim życiem. Kocham cię bardzo mocno, bo jesteś moim małym synkiem. ㅡ Położyła dłoń na mym policzku, a po jej samym spłynęła łza. ㅡ Chcę tylko byś był szczęśliwy.. ㅡ Szepnęła zaczynając płakać. ㅡ Nie ważne z kim...
ㅡ Mamo. ㅡ Przytuliłem ją. ㅡ Przepraszam. Nie chciałem. Teraz przeze mnie dwie osoby cierpią. Jestem okropny...
ㅡ Jungkook nie prawda..
ㅡ Aish... Przestań mamo. Taka jest prawda. Może... Pójdę zadzwonić do Namjoona i zacznę się pakować. ㅡ Puściłem ją idąc na górę.
ㅡ Kookie stój!
Wszedłem do swojego pokoju jak błyskawica. Pierwsze co zrobiłem to wyjąłem walizkę, a potem wybrałem odpowiedni numer. Lecz gdy tylko był trzeci sygnał urządzenie zostało mi wyrwane, a walizka schowana tam gdzie była. Po chwili do mojego ciała tuliła się mała różowowłosa kluska.
ㅡ Zostań. Tutaj ze mną. Nie wyjeżdżaj, kiedy jesteś zły, gdy czujesz się tutaj niepotrzebny... Po prostu nie. Proszę cię, Jungoo..
ㅡ Muszę zarobić. Tak jak mówiłem po pijaku... Musisz dostać wyjątkowy prezent.
ㅡ Nie chcę prezentu. Wystarczysz mi ty, Kookie... Kiedy indziej wyjedziemy stąd, ale nie teraz. Okej?
ㅡ Eh... W porządku. Przepraszam.
ㅡ A teraz wróćmy do rozmowy rano.
ㅡ Kochanie. ㅡ Jęknąłem niezadowolony.
ㅡ Cicho. Nie wywiniesz się. Wyjaśnij mi to wszystko.
ㅡ Co mam mówić? Skończyły mi się pieniądze i tyle.
Młodszy spuścił głowę.
ㅡ Chimmy, nie smuć się.
ㅡ To przeze mnie.
ㅡ Nie prawda. Nie obwiniaj się. ㅡ Zarzuciłem mu włosy zza ucho zaraz znowu go przytulając. ㅡ To nic takiego. Przecież pieniądze to nie wszystko. Nie skończy się przez to świat. A teraz daj mi buziaka i się uśmiechnij.
Pokręcił przecząco głową.
ㅡ Proszę, skarbie. Zrób to dla mnie.
Westchnął podnosząc głowę i całując mnie w usta.
ㅡ Kocham cię.
ㅡ Ja ciebie również kocham, Kookie.
****************
Jak mówiłam też smutny oraz zjebany. Nie gniewacie się?
Wowoow dwa w jednym dniu.
Ale teraz obiecuję, że następny będzie w piątek xD
Nudzi mi się.... Może jakieś pytanka? (będzie osobny do tg rozdział)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top