Rozdział 3

Obudziłem się na następny dzień w swoim łóżku. Uchyliłem powieki zauważając, że jestem tu sam. Podniosłem się do siadu masując głowę czując lekki ból. Chciałem już się podnieść, ale do pokoju wszedł Tae.

ㅡ Nawet nie próbuj wstać. ㅡ Powiedział poważnie siadając na materacu.

ㅡ Co się stało?

ㅡ Zemdlałeś. ㅡ Westchnął. ㅡ Dlaczego nic nie mówiłeś, że masz hemofobie? Wiesz jak się przestraszyłem?

ㅡ Przepraszam. ㅡ Spuściłem głowę.

ㅡ Spoko, ale wiesz co?

ㅡ Hm?

ㅡ Kilka minut po tym jak zemdlałeś przyszedł Jimin. Pewnie usłyszał moje krzyki, kiedy próbowałem cię obudzić. Zapytał co się dzieje to mu ładnie odpowiedziałem. Zaproponowałem zanieść cię do pokoju i nie uwierzysz....On cię tu zaniósł! Wyglądał na przejętego i zamartwionego twoim stanem, serio.

ㅡ Teraz to po prostu zmyślasz. Jimin i martwienie się mną? Nie trzyma się kupy. ㅡ Padłem na poduszkę. ㅡ On by już najchętniej mnie dobił i by się z tego cieszył.

ㅡ Ale ja nie zmyślam. ㅡ Oburzył się. ㅡ To prawda, a z resztą i tak bym cię nie uniósł, bo jesteś ciężki.

ㅡ W sumie to masz rację.

ㅡ Potrzebujesz czegoś? ㅡ Spytał po krótkiej ciszy.

ㅡ Odpoczynku. ㅡ Odparłem.

ㅡ Okej, czyli mogę już iść do siebie?

ㅡ Cały czas tu jesteś? ㅡ Spytałem zaskoczony.

ㅡ Tak. ㅡ Skinął głową.

ㅡ Raju, Tae... To idź do domu odpocząć. ㅡ Westchnąłem. ㅡ Dam sobie radę. ㅡ Uśmiechnąłem się.

ㅡ No dobrze, jak coś to twój brat wraca za godzinę ze szkoły.

ㅡ Dzięki, ale mało mnie to interesuje. ㅡ Mruknąłem.

ㅡ To do zobaczenia jutro. ㅡPowiedział.

ㅡ Pa i dziękuję! ㅡ Krzyknąłem. ㅡ To czyli mam godzinę spokoju. ㅡ Westchnąłem przymykając oczy zasypiając.

Obudziłem się słysząc szmery na korytarzu. Po chwili pukanie i skrzyp drzwi. Spojrzałem w tamtą stronę.

ㅡ Czego chcesz? ㅡ Spytałem.

ㅡ Przyszedłem sprawdzić jak z tobą.

ㅡ Nie potrzebuję twojej troski. ㅡ Odwróciłem się do niego plecami.

ㅡ Słuchaj... ㅡ Powiedział, a następnie poczułem jak materac się ugina. ㅡ Nie lubimy się to prawda, ale chcąc nie chcąc jesteśmy braćmi i mam prawo się martwić, tak?

ㅡ Od kiedy ty się o mnie martwisz? Znając życie i ciebie to byś nawet nie zareagował. ㅡ Prychnąłem.

ㅡ A jeśli mi by się coś stało...też byś się martwił czy miał mnie i moje zdrowie w dupie? ㅡ Nie odpowiedziałem. ㅡ Właśnie. Nie zawsze muszę być zimnym draniem, ale ty jesteś moim starszym bratem i się po prostu martwię. ㅡ Nadal się nie odezwałem. ㅡ Powiedz... dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz? ㅡ Spytał.

ㅡ A ty? ㅡ Zapytałem odwracając się do niego.

ㅡ Spytałem pierwszy...

ㅡ Chcesz wiedzieć? Proszę bardzo. To przez was moi rodzice się rozwiedli... ㅡ Fuknąłem. ㅡ Pewnego dnia mama oznajmiła, że ma kogoś i to był twój tata i przez to rozstała się z moim ojcem. Tak po prostu spakowała swoje i moje rzeczy i pojechaliśmy do cioci. Później sprawa rozwodowa. Wiesz jak było mi trudno? Musiałem wybierać z kim mam zamieszkać, a to było trudne, bo kocham ich obu. Teraz cię olśniło?ㅡ Spytałem czując łzy w oczach.

ㅡ U mnie jest podobnie Kook. ㅡ Wyszeptał. ㅡ Gdy mój ojciec wyjawił swoją tajemnicę, że ma kochankę moja mama również się do tego przyznała. Byłem załamany. Z tego powodu uciekłem z domu na kilka dni, a gdy wróciłem zaczęli mi tłumaczyć, że tak musi być. Oni wtedy nie myśleli o mnie tylko o sobie. Nie myśleli jak mogę się czuć, dlatego jestem teraz taki, a nie inny. ㅡ Wyjaśnił pociągając nosem i wycierając łzy. ㅡ Teraz wiesz. Pójdę już sobie. ㅡ Powiedział i ruszył do drzwi.

ㅡ Jimin poczekaj. ㅡ Zatrzymałem go.

Wstałem i poszedłem do niego zamykając w szczelnym uścisku. Pierwszy raz go przytuliłem od dwóch lat

ㅡ Przepraszam. ㅡ Szepnąłem. ㅡ Jestem starszy, więc to ja powinienem zrobić pierwszy krok, dlatego przepraszam i nie kłóćmy się już.

ㅡ Masz rację, ja też przepraszam. ㅡ Odwzajemnił gest. ㅡ I jak byś chciał wiedzieć to nie pieprzyłem się z tym chłopakiem, udawaliśmy. ㅡ Zaśmiał się.

ㅡ Ale po mi to mówisz?

ㅡ Byś wiedział. Nie sypiam z osobami, które znam kilka minut. A to wszystko co mówiłem...było żartem, więc zapomnij, ale.... ㅡ Zrobił przerwę i niespodziewanie ścisnął moje pośladki przez co pisnąłem. ㅡ Ale nie żartowałem, że będziesz mój. ㅡ Szepnął mi na ucho zaraz je całując.

ㅡ Puść mnie! ㅡ Zacząłem się wyrywać. ㅡ Myślałem, że się pogodziliśmy.

ㅡ Bo tak jest, braciszku. ㅡ Popchnął mnie przez co się przewróciłem.

Nie zdążyłem wstać, bo młodszy był szybszy i usiadł mi na biodrach zwisając nade mną

ㅡ Tylko ja zawsze chce to czego sobie zapragnę. ㅡ Wyszeptał wpijając się w moje usta.

Byłem zszokowany tak nagłym zachowaniem ze strony brata. Nie mogłem na to pozwolić! Czym prędzej zrzuciłem go z siebie uciekając od niego jak najdalej.

ㅡ Nie podchodź! Zostaw mnie. ㅡ Zacząłem płakać, bo właśnie został odebrany mi pierwszy pocałunek, a jakbym nie przerwał to nawet moja męska godność. ㅡ Wyjdź z pokoju!

ㅡ Jungkook.... chciałem inaczej to zrobić, przepraszam.

ㅡ Inaczej? Wcale nie powinieneś tego robić! Jesteśmy braćmi do cholery! ㅡ Rzuciłem w niego poduszką. ㅡ Wyjdź i nie pokazuj mi się na oczy.

ㅡ Skoro tak to idę. ㅡ Mruknął i wyszedł.

Padłem na łóżko zaczynając płakać. Co tu ja jeszcze robię? Mam już swoje lata, więc mogę się stąd wynieść. Przetarłem twarz dłonią podchodząc do szafy, a spod łóżka wyjąłem sportową torbę. Zacząłem się pakować. Po kilku minutach byłem gotowy. Wyszedłem z pokoju schodząc na dół.

ㅡ Gdzie idziesz? ㅡ Spytał schodząc z góry.

ㅡ Mam cię dosyć. Wyprowadzam się. ㅡ Fuknąłem zakładając buty, a następnie kurtkę.

ㅡ Jezu Kook nie żartuj sobie. ㅡ Podszedł do mnie. ㅡ Nie chciałem, proszę zostań. Co ja powiem rodzicom, gdy wrócą, a ciebie nie będzie?

ㅡ Powiedz, że przez ciebie. Nara. ㅡ Wyszedłem z domu kierując się do domu swojego przyjaciela.

----------

Stanąłem przed drzwiami zastanawiając się czy to jest, aby dobry pomysł. Najwyżej poproszę go o spanie na kanapie, bo z nim w jednym łóżku nie zamierzam być.

Zapukałem, ale nie zwyczajnie jak prosty człowiek, lecz hasłem. Tae kazał mi tak pukać co było głupie, ale zgodziłem się na to. W ten sposób oznajmiałem mu, że przyszedłem.

Drzwi otworzyły się z hukiem, a ja poczułem ciężar na ciele.

ㅡ Jungkookie! ㅡ Krzyknął.

ㅡ Tae zejdź ze mnie. ㅡ Powiedziałem poważnie. Chłopak posłuchał. Zaprosił do środka zaprowadzając do salonu.

ㅡ Czy przypadkiem nie mieliśmy spotkać się jutro? ㅡ Spytał. ㅡ I w ogóle dlaczego nie leżysz w łóżku. ㅡ Dodał.

ㅡ Musiałem tu przyjść. ㅡ Westchnąłem.

ㅡ A to dlaczego?

ㅡ Mogę zostać tu na kilka dni? ㅡ Powiedziałem prosto z mostu.

ㅡ Możesz na całą wieczność! ㅡ Uśmiechnął się szeroko. ㅡ A tak serio to czemu? Przez Jimina? ㅡ Skinąłem głową zaczynając płakać. ㅡ Hej, hej spokojnie. Co ci zrobił? ㅡ Spytał siadając koło mnie obejmując ramieniem.

ㅡ On odebrał mi pierwszy pocałunek. ㅡ Wyszeptałem.

W skrócie opowiedziałem wszystko przyjacielowi jak się pogodziliśmy i co później Jimin odwalił.

ㅡ Bydlak. ㅡ Odparł po chwili.

ㅡ Zgadzam się.

ㅡ Ja chciałem pierwszy cię pocałować. ㅡ Oburzył się mówiąc do siebie.

ㅡ Przestań! Czy ja jestem jakąś dmuchaną lalą, z którą można się całować? ㅡ Wkurzyłem się.

ㅡ Przepraszam. ㅡ Spuścił głowę.

ㅡ Nie, ja muszę odpocząć z dala od wszystkich. ㅡ Fuknąłem idąc na korytarz, gdzie zacząłem zakładać buty.

ㅡ Jungkook poczekaj. Tylko żartowałem. Zostań.

ㅡ Nie szukajcie mnie. ㅡ Dodałem i wyszedłem z domu z torbą na ramieniu.

*****************

Miłych walentynek!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top