Rozdział 20
Siedzieliśmy w małej kawiarni patrząc przez cały czas sobie w oczy czekając aż przyniosą nasze zamówienia. Żartuję. Graliśmy w grę, kto pierwszy mrugnie. Dwa razy wygrałem nie zamierzam przegrać.
Wtedy do naszego stolika podszedł młody kelner.
ㅡ To państwa...
ㅡ Ćśś... Bo przegram. ㅡ Uciszył go gestem ręki, blondyn.
ㅡ I tak przegrasz. ㅡ Powiedziałem pewnie.
Mężczyzna patrzył się na nas przez dłuższą chwilę z rozbawieniem, a potem poszedł sobie.
ㅡ O patrz to Tae. ㅡ Wskazał, więc przerwałem zabawę odwracając się do tyłu. ㅡ A nie.. Jednak to nie on. No nic.. Przegrałeś. ㅡ Udał smutno wzdychając zrezygnowany.
ㅡ Ty mały podstępny....
ㅡ Kto?
ㅡ Jeszcze jeszcze się odegram. Zobaczysz.
ㅡ Dobra, czekam.
ㅡ Chcę rewanżu!
ㅡ Nie teraz. Nie chcę mi się już.. Pyszności przyszły. ㅡ Wskazał na pucharki z lodami plus z dodatkami. ㅡ Jedz. Smacznego.
ㅡ Nawzajem, Chimmy.. ㅡ Uśmiechnąłem się szeroko opierając brodę o dłoń obserwując jak młodszy zajada się słodkością. Był uroczy, to prawda. Zaśmiałem się cicho widząc, że ubrudził sobie nosek, usta i trochę policzka. Wyglądał jak dziecko.
ㅡ Co? ㅡ Spytał nie wyraźnie.
ㅡ Idź do łazienki i spójrz w lustro.
ㅡ Hej! Nie obrażaj mnie, bo nie będę się do ciebie odzywać.
ㅡ Ja tylko mówię, byś poszedł się umyć.
ㅡ No wiesz, co... ㅡ Oburzył się odkładając łyżeczkę na stole patrząc na mnie ze złością. ㅡ Nie wiedziałem, że masz o mnie takie zdanie.
ㅡ Jiminnie... Źle mnie zrozumiałeś. Chodzi mi o to, że jesteś brudny na..
ㅡ Ty gnoju. ㅡ Fuknął, a w jego oczach dostrzegłem łzy.
ㅡ Jimin.. ㅡ Złapałem jego dłoń, lecz ją wyrwał. Wstał i bez słowa wyszedł z pomieszczenia.
Westchnąłem cicho zdając sobie sprawę, że zachował się jak typowa kobieta. Focha się o byle co, a nawet nie dokończyłem zdania. Również wstałem kładąc na stole banknoty, a następnie poszedłem za nim.
Zauważyłem go idącego w stronę parku.
ㅡ Jimin! ㅡ Krzyknąłem pobiegając do blondyna, a kiedy byłem bardzo blisko przytuliłem go do siebie. Nie wyrywał się to plus. ㅡ Hej... Źle mnie zrozumiałeś, Chim.
ㅡ Wiem. Dotarło to do mnie, kiedy zobaczyłem swoje odbicie w szybie, ale poczułem się głupio jak cię potraktowałem, dlatego nie miałem odwagi wrócić. Przepraszam.
Uśmiechnąłem się lekko całując go w czoło.
ㅡ Nic się nie stało, ale... Nie ważne. Chodź pójdziemy na spacer..
ㅡ Okey.
**
Szliśmy ścieżką przez zielony rezerwat przyrody trzymając się za ręce korzystając ze swojej bliskości. Nie obchodziły nas krzywe spojrzenia innych. To nie ich sprawa.
Jednak w pewnej chwili przypomniałem sobie o czym.
Zatrzymałem nas spoglądając na niższego.
ㅡ Hm? ㅡ Spytał podnosząc pytająco brew.
ㅡ Co z Yoongim? Przyjaźnicie się przecież.
ㅡ Nie chce o tym rozmawiać.
ㅡ Dlaczego?
ㅡ Nie chce i już, zrozum. ㅡ Skrzyżował ręce na piersi, a na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
ㅡ Chimmy... Ale co się stało? ㅡ Brnąłem dalej, łapiąc jego dłoń. ㅡ Pokłóciliście się? O co chodzi?
ㅡ Jungkook nie musisz wszystkiego wiedzieć. Nie zadaje się już z nim i w tym momencie zakończymy rozmowę na ten temat, dobra?
ㅡ Jim..
ㅡ Proszę. ㅡ Spojrzał na mnie błagalnie.
Westchnąłem spuszczając głowę, czując się zagubiony. ㅡ Kookie.. ㅡ przytulił mnie patrząc mi w oczy z dołu. ㅡ Nie przejmuj się. Wiem, że chcesz dobrze, ale naprawdę chcę o tym zapomnieć. Najwidoczniej nasza przyjaźń nam nie wyszła. Tak już jest. ㅡ Wzruszył ramionami cmokając mnie w usta. ㅡ Zgoda?
ㅡ Jeśli to cię uszczęśliwi to dobrze. ㅡ Przytaknąłem także oddając gest opierając brodę na blond włosach chłopaka. ㅡ Wybacz. Nie chciałem być ciekawski.
ㅡ W porządku. Jungkookie?
ㅡ Yhm?
ㅡ Kocham cię. ㅡ Powiedział delikatnie, a moje serce niebezpieczne prześpieszyło jak zawsze, kiedy jest przy mnie mój diabełek w ciele anioła.
ㅡ Ja ciebie również kocham, skarbie. ㅡ Uśmiechnąłem się szeroko całując w usta. Pogłębiłem pieszczotę łapiąc go za biodra lekko masując.
W pewnej chwili usłyszeliśmy gwizd. Oderwaliśmy się od siebie patrząc na bok zauważając Tae, który uśmiechał się jak głupi do sera.
ㅡ Co tam, gołąbki? ㅡ Spytał podchodząc do nas obejmując ramionami.
ㅡ Co tu robisz?
ㅡ Przechodziłem, a co? Przeszkodziłem wam w momencie, kiedy pożeraliście swoje twarze?
ㅡ Tae! ㅡ Oburzyłem się uderzając go w brzuch.
ㅡ Dobra, dobra. ㅡ Zaczął się śmiać. ㅡ Nie będę wam przeszkadzać i tak się śpieszę, a my Guk widzimy się jutro.
ㅡ Jasne. ㅡ Skinąłem głową.
ㅡ Do do jutra. Pa Jimin. ㅡ Pożegnał się odchodząc.
Po chwili poczułem uderzenie w ramię.
ㅡ Aish.. Za co?
ㅡ Czemu nie powiedziałeś, że spotykasz się z nim jutro?
ㅡ A to jakiś problem? Taehyung to mój przyjaciel, tak samo jak Hobi, z którym również jutro się spotykam.
ㅡ Nieważne. Zapomnij. ㅡ Westchnął ciężko idąc przed siebie.
Zdziwiony jego zachowaniem poszedłem za nim. Złapałem go za bark odwracając w swoją stronę.
ㅡ O co chodzi?
ㅡ O nic. ㅡ Mruknął.
ㅡ Mów. Przecież widzę.
ㅡ Serio już nie ważne. Jak masz plany to nie mogę Ci ich zepsuć. Po prostu zapomnij.
ㅡ Nie. ㅡ Rzekłem poważnie i stanowczo. ㅡ Nie wrócimy do domu, dopóki mi nie powiesz. ㅡ Skrzyżowałem ręce na piersi czekając cierpliwie. ㅡ No?
ㅡ No bo... Tata powiedział bym poszedł do jego firmy.
ㅡ Po co?
ㅡ A myślisz, że ja wiem? Pierwszy raz tam będę no może nie pierwszy, bo byłem tam jak byłem mały, ale mniejsza... Ja chciałem, żebyś dotrzymał mi wtedy towarzystwa, ale..
ㅡ Pójdę z tobą.
ㅡ Nie, Jungkook. Nie możesz. Spotykasz się z Tae i Hobim. Obiecałeś im, że będziesz, więc tam pójdziesz, rozumiesz?
ㅡ Chim.
ㅡ P-proszę. ㅡ Szepnął drżącym głosem. ㅡ Zrób to dla mnie.
ㅡ Eh... No dobrze, ale wiedz, że nie musisz się bać. To twój tata, a dobrze wie, że jak coś ci się stanie to policzy się ze mną.
ㅡ Dziękuję Jungkookie.. ㅡ Uśmiechnął się lekko, a po jego policzku spłynęła samotna łza.
ㅡ Kochanie.. ㅡ Mocno go do siebie przytuliłem. ㅡ Od kiedy jesteś taki emocjonalny?
ㅡ Od zawsze. Tylko udawałem, że jestem taki... niewzruszony niczym, a w rzeczywistości gdzieś tam w środku...
ㅡ Ćśś.. Okej, nie musisz kończyć, ale teraz nie musisz ukrywać przede mną swoich prawdziwych emocji.
ㅡ Będziesz się śmiał.
ㅡ Nie prawda. Będę cię wspierał ile tylko się da, bo cię kocham. Jeżeli chcesz płakać to proszę. Tylko nie wstydź się swoich łez, skarbie. Dobrze? ㅡ Ponownie spojrzałem w jego brązowe tęczówki, zauważając w nich wahanie. ㅡ Przyjdziesz do mnie, jeśli bedziesz chciał płakać? ㅡ Zapytałem, lecz chłopak wciąż milczał. ㅡ Dziubasku...
ㅡ Wracajmy do domu. ㅡ Zmienił całkowicie temat.
ㅡ Obiecaj mi najpierw. Przyjdziesz?
ㅡ Kookie, nie dręcz mnie.
ㅡ Przyjdziesz? ㅡ Nie dawałem za wygraną. ㅡ Tylko tego chcę, proszę cię.
ㅡ Dobra! Przyjdę, tylko daj mi już spokój. Chcę wrócić do domu.
ㅡ W porządku. ㅡ Odsunąłem się metr od niego. ㅡ Trzymam cię za słowo.
********************
08.10.19r.
Nie wiem jak mam teraz się zachować.
Chciałam podziękować każdej osobie, za każde miłe słowo. To wiele dla mnie znaczy. Jesteście strasznie kochani, dziękuję wam z całego serca za wasze komentarze ze wsparciem i dobrej rady. Może macie rację... Znajdą się hejty, ale co ja poradzę, że jestem wrażliwa co odkryłam dość nie dawno od koleżanki, której też bardzo dziękuję. Nawet nie zawałam sobie z tego sprawy, że taka jestem.
Dziękuję wam jeszcze raz!
Kocham was ♥️
Miłej nocy!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top