Rozdział 17
Leżałem wraz ze starszym w moim pokoju. Rodziców jak zwykle nie było, bo pracowali, ale w tym przypadku nam to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Cieszyliśmy się z tego powodu. Mieliśmy więcej czasu dla siebie.
ㅡ Jimin?
ㅡ Hm?
ㅡ Nadal się na mnie gniewasz?
ㅡ Dlaczego miałbym? Nie pamiętałeś, więc...
ㅡ Za Jinny.
ㅡ Wiesz... ㅡ Westchnąłem cicho odwrazając wzrok. ㅡ Tak trochę? ㅡ Pokazałem małą szczelinę pomiędzy dwoma palcami. ㅡ Ugh... Mówiłem Ci, że byliśmy razem, a ty i tak zrobiłeś swoje. ㅡ Oburzyłem się uderzając go w ramię.
Zaśmiał się zwisając nade mną. Cmokną kilka razy pod nosem.
ㅡ Ah.. Skarbie. Przecież wiesz, że wtedy nie wierzyłem ci. Skąd mogłem wiedzieć czy mówisz szczerze czy kłamiesz?
ㅡ Może po moich niekontrolowanych histeriach?
ㅡ Przez, które powtarzałeś jak bardzo mnie kochasz. ㅡ Zauważył uśmiechając się szeroko.
ㅡ Bo to prawda. ㅡ Jęknąłem zażenowany, rumieniąc się. Zakryłem dłońmi policzki.
ㅡ Hej... Przecież to nic złego. Uważam, że to bardzo urocze i kochane. Nie wstydź się, kochanie używać tego słowa. Tych dwóch słów, które znaczą tak wiele dla mnie. ㅡ Mówił, z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem odkrywał mą twarz aż w końcu spojrzałem mu w oczy. ㅡ Bo ja się nie wstydzę. ㅡ Dodał szeptem.
W kącikach oczu miałem łzy. Odepchnąłem go chcąc iść do łazienki, lecz uścisk na nadgarstku mi to uniemożliwił.
ㅡ Co się dzieje?
ㅡ Jeżeli się nie wstydzisz... To kiedy powiemy rodzicom o nas? Nie... Przepraszam. Przecież ty nadal nie zerwałeś z Jinny. No tak... Zapomniałem.
ㅡ Chimmy... ㅡ Przyciągnął mnie do siebie tak, że siedziałem mu na kolanach. ㅡ Mam się z nią dzisiaj spotkać. Wtedy to zrobię, a co do rodziców. Sam nie wiem. Skąd mam wiedzieć jak zareagują na to, że jesteśmy razem. Mam do twojego taty, a mojego ojczyma mówić: "siemka teściu?"
ㅡ Czyli nie chcesz ze mną być, bo to ci przeszkadza?
ㅡ Chcę, Jimin. Bardzo. Ale nie widzisz przeszkód?
ㅡ Ja tylko chcę być z tobą szczęśliwy. ㅡ Szepnąłem chowając twarz w jego zagłębieniu szyi.
ㅡ Wiem. Ja również.
ㅡ Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane? ㅡ Zacząłem płakać.
ㅡ Ćśś.... Wiesz co zauważyłem?
Spojrzałem na niego z pytającym wyrazem twarzy wycierając policzki.
ㅡ Że zbyt często płaczesz. Gdzie tamten Jimim, który potrafił robić sobie dobrze w miejscu publicznym? Gdzie ten pyskaty, chłopak, który odgryzał się w każdy możliwy sposób? Gdzie mój Jimin?
Milczałem analizując jego słowa. Nie odpowiedziałem przylegając do niego całym ciałem nie chcąc puścić.
Miał rację. Jestem jak ta miękka klucha. Nienawidzę tego. Ale co ja poradzę? Te kilka miesięcy mnie poniekąd odmieniło. Stałem się inny.
ㅡ Przeszkadza ci to? ㅡ Spytałem po długiej ciszy między nami.
ㅡ Skądże. Chociaż... Z drugiej strony trochę.
ㅡ Czemu?
ㅡ Z kim będę się droczył?
ㅡ Powarcz, albo pokrzycz sobie na ścianę. Idealna przyjaciół-... A! ㅡ Pisnąłem, gdy rzucił mnie na łóżko.
ㅡ Ale ja wolę z tobą, skarbie.
ㅡ Spadaj. Nie mam nastroju. ㅡ Mruknąłem krzyżując ręce na piersi.
ㅡ Zaraz ci go przywrócę. ㅡ Rzekł, a po chwili poczułem jego dłonie na moim ciele.
ㅡ Nie! J-Jungkook przestań! ㅡ Krzyczałem płacząc ze śmiechu. ㅡ T-ty głupi durniu! S-starczy!
ㅡ O. I wolę, gdy mówisz do mnie w ten sposób.
ㅡ Padło ci na dekiel.
Zaśmiał się dźwięcznie całując w usta. Od raz oddałem gest zarzucając ręce za jego kark. Starszy polizał moją dolną wargę prosząc o pozwolenie, które dostał w trybie natychmiastowym. Pogłębił pieszczotę kładąc dłonie pod moją bluzkę badając delikatnie mój brzuch. Oddychałem ciężko czasami wzdychając.
ㅡ Chodźmy na kawę. ㅡ Zaproponował po oderwaniu się od siebie próbując wyrównać oddech.
ㅡ Ty stawiasz. ㅡ Posłałem mu słodki, a zarazem zwycięski uśmiech uciekając do swojej szafy, którą otworzyłem wywalając z niej różne ubrania.
ㅡ Co robisz? ㅡ Usłyszałem za sobą, a ciepły oddech muskał mą szyję.
ㅡ Szukam ubrań. ㅡ Wydukałem czując jego ręce na moich biodrach.
ㅡ Po co? ㅡ Spytał niskim głosem, którego jeszcze nie słyszałem, przez co przeszły mnie ciarki.
ㅡ Jak to po co? Muszę wyglądać dobrze.
ㅡ Żeby się uczyć?
ㅡ Nie rozumiem.
ㅡ Żartowałem z tą kawą. Dziubasku, juto masz egzaminy. Musisz się uczyć. Pomogę ci z tym... ㅡ Szepnął ostatnie słowa i niby przypadkowo ocierąc się swoim kroczem o moje pośladki.
ㅡ J-ja... Masz rację. ㅡ Wstrzymałem oddech. ㅡ Ale zaraz po nich zabierasz nnie na deser.
ㅡ Moim deserem możesz zaraz być ty. ㅡ Odparł całując mnie za uchem.
ㅡ Uhm... Przecież mamy się uczyć. To na co czekasz? ㅡ Spytałem szybko uwalniając się z jego sideł, siadając na krześle przy biurku.
ㅡ Eh... No dobra. ㅡ Westchnął zrezygnowany z lekkim grymasem na twarzy. ㅡ Tylko daj mi kilka minut. Pójdę się ogarnąć.
Zacząłem się śmiać widząc jego problem.
ㅡ Ya! Bo zaraz ty się go pozbędziesz.
ㅡ Ja? Muszę skupić się na matmie. Geometria się kłania, mój drogi.
ㅡ Nienawidziłem tego. Dobra zaraz wracam. ㅡ Tak powiedział tak wyszedł.
Pokręciłem głową i z uśmiechem otwierając podręcznik na stronie, gdzie skończyłem ostatnie zadanie. Zacząłem robić następne. Nie mogę uwierzyć, ale wyszedł mi prawiedłowy wynik.
Jaki ja mądry. Brawo ja. Jestem z siebie dumny.
Będąc tak skupionym na zadaniach, że nawet nie zauważyłem, kiedy wszedł starszy przytulając mnie od tyłu. Podskoszyłem patrzac na niego.
ㅡJak ci idzie?
ㅡ W miarę. Patrz. Rozwiązałem samodzielnie zadanie. ㅡ Pokazałem palcem. Rzucił na nie okiem analizując. Już po chwili parsknął śmiechem.
ㅡ Patrzyłeś w odpowiedzi z tyłu?
ㅡ Nie, a co?
ㅡ Źle masz.
ㅡ A już myślałem, że jestem mądry. Ugh.. Nie idę nigdzie jutro. Nie zdam. ㅡ Uderzyłem głową w stół.
ㅡ Pójdziesz i zdasz inaczej sam cię tam zaciągnę.
ㅡ Ciekawie. Nie ustawię budzika.
ㅡ Wyleje na ciebie szklankę wody.
ㅡ A po co jak będziesz spał ze mną? ㅡ Spojrzałem mu w oczy.
ㅡ Coś sugerujesz? ㅡ Zapytał przybliżając się.
ㅡ Yhm. Będę spał. ㅡ Zagryzłem wargę.
ㅡ Aigoo, Jimin. Nie prowokuj mnie, bo sam będziesz tłumaczyć sobie tą matme. ㅡ Mruknął siadając na drugim krześle biorąc pustą kartkę oraz ołówek.
ㅡ Niech ci będzie.
***********************
Jak tam? U mnie w klasie wybuchła taka drama, że o naszej klasie gada cała szkoła xD
Jak rozdział? Podoba się?
Ogólnie to byłam zaskoczona przez tamten rozdział. Pierwszy raz było tak mało komentarzy hah. Nowość.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top