Rozdział 13
Jimin POV.
ㅡ Co z moim synem?! ㅡ Krzyknęła starsza, kiedy przekroczyliśmy próg szpitala, do którego nas wezwano. Od tej złej wiadomości nie mogę przestać płakać. Obwiniałem się w myślach, że to moja wina. ㅡ Niech mi ktoś coś powie do cholery! ㅡ Krzyczała zrospaczona.
Wtedy podeszła do nas jakaś kobieta.
ㅡ Proszę się uciszyć. To jest szpital, a nie jakieś zbiorowisko kur targowych.
ㅡ Gdzie mój syn? Jeon Jungkook.
ㅡ Ah tak... Chłopak z poważnego wybadku. Jest operowany. Proszę za mną. ㅡ Machnęła dłonią idąc tylko sobie znanym kierunku.
Doszliśmy do wielkich szklanych drzwi, za którymi jest Jungkook.
ㅡ Czy wie Pani co się stało?
ㅡ Wjechał na czerwone światło i... Wjechała w niego ciężarówka. Lekarze walczą o jego życie. Jeżeli z tego wyjdzie to będzie cud. Chłopak jest cały poturbowany. Ma wiele obrażeń ciała. Tylko modlić się, aby z tego wyszedł.
Upadłem na kolana wybuchając płaczem. Serce krajało się na pół i starsznie bolało. Nie może mnie opuścić! Nie teraz, kiedy to był dopiero początek naszej przygody.
Z niewiadomych przyczyn poczułem złość pomieszaną z bezsilnością. Zacząłem krzyczeć oraz rzucać krzesłami, które były w pomieszczeniu. Przybiegła ochrona, a lekarze dali mi środki uspokajające. Po nich byłem spokojniejszy.
ㅡ Jimin... ㅡ Kobieta usiadła obok mnie przytulając. Płakałem jej w ramię trzęsąc się ze strachu.
ㅡ O-on nie może...
ㅡ Wiem, skarbie. Jest s-silny... Wyjdzie z tego. Spokojnie.
Kilka godzin później...
Operacja się skończyła. Zobaczyłem jak wynoszą z sali łóżko, na którym leżał Kook z zamkniętymi oczami. W moich oczach ponownie zagościły łzy widząc jego bladą jak ściana twarz, jedną rękę w gipsie, głowa cała w bandażu, przez który widać było sączącą się krew. Tego widoku nie zapomnę do końca życia, ponieważ to był najstraszniejszy widok jakikolwiek widziałem.
ㅡ Doktorze...
ㅡ Operacja była ciężka. Straciliśmy go dwa razy, ale udało nam się przywrócić rytm serca. Następnie godziny będą dla nas odpowiedzią czy z tego wyjdzie czy nie. Teraz tylko czekać. Wyprzedzę pani pytanie. Nie można do niego w tej chwili wchodzić. Chłopak odkąd do nas trafił był w śpiączce farmakologicznej. Nie wiadomo nam kiedy się wybudzi, ale muszą Państwo pogodzić z tym, że to nie będzie tydzień czy dwa, lecz miesiąc z wyż.
ㅡ Pan żartuję? To niemożliwe! ㅡ Rozpłakała się starsza, dlatego ją przytuliłem płacząc razem z nią.
Wtedy przybiegł mój ojciec pytając co się stało. Wytłumaczyliśmy mu co i jak. Ten oparł się o ścianę chowając twarz w dłoniach.
ㅡ T-tato... ㅡ Podszedłem do starszego, a mężczyzna przytulił mnie jak nigdy dotąd. ㅡ To m-moja wina... ㅡ Szepnąłem.
ㅡ Nie. To nie twoja. Nic nie zrobiłeś. Nie wiń się za to, Jimin.
Gdybyś wiedział...
ㅡ To moja wina. ㅡ Powtarzałem dławiąc się łzami. ㅡ Moja!
ㅡ Uspokój się, synu.
Pokręciłem głową wybiegając z budynku biegnąc do Hobiego mając gdzieś to, że był daleko.
***
2 miesiące później...
Siedziałem w sali trzymając dłoń chłopaka, która była ciepła. Gładziłem kciukiem jej wierzch patrząc na jego spokojną twarz, która przybrała nareszcie naturalne kolory.
ㅡ Jungkookie... Gdzie jesteś? Brakuje mi ciebie, wiesz? Mama przestała cieszyć się z każdej rzeczy. Nawet bukiet kwiatów nie sprawił jej uśmiechu, bo wiesz co miała? Urodziny. A jej syn leży w szpitalu bez jakichkolwiek odznak życia. Kookie.. Obudź się w końcu... Kto mi pomoże w matematyce? ㅡ Mówiłem załamany. ㅡ Aish... Ty durniu... Wstawaj. Powstań z martwych. Dalej, jak wampir.... Ugh...
Uderzyłem się w czoło.
Wtedy do środka weszła pielęgniarka.
ㅡ Chłopcze... Wracaj już do domu odpocząć. Trzy dni z rzędu tutaj siedzenia nic nie zadziała.
ㅡ Nie chcę. Muszę z nim tu być.
ㅡ Eh... To pana przyjaciel?
ㅡ Brat oraz... ㅡ Ugryzłem się w język. Co jeśli powie o tym rodzicom? ㅡ Mój starszy brat.
ㅡ Oh.. W takim razie współczuję.
***
7 miesięcy później....
No chyba sobie żarty ze mnie robicie! Ile można czekać?! Z każdym dniem od dziewięciu miesięcy nie mogłem normalnie funkcjonować. Do tego doszły problemy w szkole. Nie radzę sobie z nauką, dlatego mam prywatnego korepetytora. Co i tak chuja daje!
Siedziałem na parapecie w sali starszego patrząc na świat zza oknem. Tylko w tym miejscu czułem się najlepiej i bezpieczny. Nuciłem ulubioną piosenkę bruneta, a pojedyncze krople łez spływały po policzku.
Schowałem twarz pomiędzy nogami przymykając oczy. Zasnąłem po kilku minutach.
Obudził mnie krzyk. Ocknąłem się patrząc na mamę, która uśmiechała się szeroko płacząc. Spojrzałem na łóżko, a moje serce podskoczyło do gardła.
ㅡ Jungkook. ㅡ Podbiegłem do niego zauważając jego otwarte oczy. ㅡ Kookie...
Patrzył się na nas zdezorientowany, milcząc.
ㅡ Synku...
ㅡ K-kim jesteście? ㅡ Szepnął.
I tym pytaniem cały mój świat się zawalił.
ㅡ Nie żartuj sobie, Jungkook. To ja Jimin, a to twoja mama.
ㅡ Nie znam was..aish... ㅡ Syknął.
ㅡ Kookie... Pójdę po lekarza. ㅡ Powiedziałem wybiegając z pomieszczenia.
Okazało się, że Jungkook stracił pamięć. Z czasem może ją odzyskać, ale istnieje ryzyko, że może jej nie odzyskać wcale.
Bałem się i to cholernie.
Po kilku dniach chłopak został wypisany.
Wróciliśmy do domu, a ja od razu zaprowadziłem go do jego pokoju.
ㅡ Naprawdę nic nie pamiętasz? Czy tylko udajesz, bo nie chcesz pamiętać naszych wspólnych wspomnień?
ㅡ O czym ty mówisz?
ㅡ My... Nie. Nic.
ㅡ Powiedz. ㅡ Poprosił siadając na łóżku.
ㅡ Byliśmy razem. ㅡ Szepnąłem spuszczając głowę. ㅡ Kochaliśmy się.
ㅡ Co? Jesteśmy bracmi. Nie mogliśmy być razem. ㅡ Parsknął śmiechem.
ㅡ Na początku też tak mówiłeś, ale potem... Zostaliśmy parą. Jungkook... ㅡ Usiadłem obok niego, lecz się odsunął. ㅡ Kocham cię, ty też...
ㅡ Przestań. To niemożliwe. Przecież mnie nie kręcą faceci. Lubię dziewczyny.
ㅡ Nie prawda.
ㅡ Wyjdź stąd. Już. Chcę być sam.
Z westchnięciem wstałem i wyszedłem z pokoju.
*************
Stwierdziłam, że go napisze.
Pisałam na angielskim.
Może być?
Jak oceniacie?
Chyba się cieszycie z dwóch rozdziałów?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top