Rozdział 12

ㅡ Jaki chcesz smak? ㅡ Spytałem chłopaka.

ㅡ Wszystko mi jedno, Gukie. ㅡ Westchnął siadając na wolnym miejscu.

Skinąłem głową zamawiając jeden czekoladowo-śmietankowy, a drugi truskawkowy. Usiadłem na przeciwko młodszego, który był jakiś zamyślony.

ㅡ Wszystko okej? ㅡ Spytałem łapiąc go za dłoń głaszcząc kciukiem jej wierzch.

ㅡ Yhm.. ㅡ Przytaknął uśmiechając się lekko.

ㅡ Słuchaj... ㅡ Zacząłem, ale z jakiegoś powodu nie mogłem powstrzymać śmiechu. ㅡ To nad rzeką... Boże nie.. ㅡ Wybuchłem śmiejąc się na cały głos. ㅡ Mistrzowskie.

ㅡ Jungkook! ㅡ Oburzył się.

ㅡ Ale serio... Co byś zrobił gdyby ktoś tamtędy przechodził?

ㅡ Pff... ㅡ Prychnął krzyżując ręce na piersi.

ㅡ Skarbie...

ㅡ Ciesz się, że siedzisz na przeciwko. ㅡ Zmierzył mnie złowrogim wzrokiem. ㅡ Inaczej byś oberwał.

ㅡ Uroczo wyglądasz, gdy się złościsz....

ㅡ Chcesz z ginąć?

ㅡ Z twoich malutkich rąk to nawet będzie niezłe przeżycie. ㅡ Parsknąłem.

ㅡ Nie zdziw się.

W tym momencie przyszły nasze zamówienia. Tym razem jedliśmy spokojnie i w ciszy delektując się pysznymi deserami.

ㅡ Jak nauka? Pomóc ci w czymś?

ㅡ Ja... Nie powiesz mamie?

Potwierdziłem.

ㅡ Proszę. Ja potrzebuje twojej pomocy. Jeżeli dowiedzą się, że mam zagrożenie z dwóch przedmiotów to...

ㅡ Spokojnie. Z czego dokładnie?

ㅡ Matma i... Na pewno nie religia.

ㅡ Mówisz serio? Ale, że tak serio?

ㅡ Czy kiedykolwiek kłamałem?

Spojrzałem na niego jak na debila.

ㅡ No dobra... ㅡ Westchnął.

ㅡ Japierdole... Jak można mieć zagrożenie z religii?! Czy ty się czujesz? Przecież to najprostszy przedmiot w szkole! Przed wuefem oczywiście... Jak to możliwe?

ㅡ Umm.... To bardzo proste.

ㅡ Oszczędź sobie tłumaczenia.

***

ㅡ Trzymaj. ㅡ Rzuciłem gruby podręcznik na jego biurko, przy którym aktualnie siedział. ㅡ Jest to mój stary zeszyt ćwiczeń. Tam znajdziesz podobne działania tylko troszeczkę trudniejsze niż wy macie. Jeżeli je rozwiążesz bez problemu... Dasz radę i tymi swoimi. Przyjdę za pół godziny, aby sprawdzić jak ci idzie.

ㅡ Nie wytłumaczysz mi?

ㅡ Od tego są przecież nauczyciele, prawda? Paaa.. ㅡ Wyszedłem.

Godzinę później...

Wszedłem do środka a moje oczy zauważył chłopaka, który gryzł długopis.

ㅡ I jak?

ㅡ Chujowo.

ㅡ Nic nie zrobiłeś. Ani jednego zadania.

ㅡ Bo jakbyś mi to gówno wytłumaczył to bym zrobił. Ale nie... Bo szanowny Jeon Jungkook musiał spierdolić zostawiając mnie z tym czymś samego! ㅡ Wyrzyczał rzucając długopisem na drugi koniec pokoju.

Niech wyrzuci z siebie negatywnie emocje.

ㅡ Już?

ㅡ Chyba... ㅡ Odetchnął głęboko. ㅡ Wytłumacz mi to...

ㅡ Eh... Niech będzie ułomcu...

ㅡ Zobaczysz. Kiedyś cię zabije.

ㅡ Też cię kocham. ㅡ Cmoknąłem go kilka razy w usta z uśmiechem.

***

ㅡ Już rozumiem! ㅡ Krzyknął uratowany, kiedy skończyłem tłumaczyć mu to po raz dziesiąty, a może dwudziesty? Nie wiem... Bądź razie przestałem liczyć po piątym tłumaczeniu.

ㅡ W końcu... ㅡ Odetchnąłem głośno zamykając księgę czarnej magii. ㅡ Dawaj pyśka jako nagrodę. ㅡ Wykrzywiłem usta w kształcie dziubka.

Ten cmoknął mnie jedynie w policzek. Oburzyłem się na jego gest. Chłopak jedynie się zaśmiał całując tym razem w usta. Oddałem pieszczotę, a ten usiadł rozkrokiem na mych udach.

ㅡ I taką nagrodę preferowałem. ㅡ Uśmiechnąłem się szeroko pieszcząc jego szyję, a dłońmi zjechałem na pośladki mniejszego.

Jęknął w moje ucho odchylając głowę do tyłu.

W pierwszej chwili usłyszeli stukot szpilek. Zamarłem zarzucając młodszego ze swoich nóg tak, że ten leżał obolały na podłodze.

ㅡ Przepraszam. ㅡ Szepnąłem chcąc mu pomóc, lecz tylko prychnął odpychając mnie masując się po tyłku i boku.

ㅡ Idiota. ㅡ Mruknął siadając przy biurku udając, że się uczy.
Po kilku minutach do środka weszła rodzicielka.

ㅡ Co wy tu chłopcy robicie?

ㅡ Pomagam, Jiminowi w lekcjach.

ㅡ Oh.. To bardzo dobrze, kochanie. Dziękuję Ci. Więc uczcie się. Nie będę wam przeszkadzać.

Wyszła życząc nam miłej nauki. Kiedy drzwi się zamknęły złapałem blondyna za koszulkę prowadząc nas do łóżka, na które go rzuciłem zwisając nad nim. Wpiłem mu się w usta ocierając kilkukrotnie nasze krocza o siebie. Jęczał mi w wargi. Czułem jak drży pode mną z powodu mojej bliskości.

ㅡ Kochanie musisz być cicho. ㅡ Szepnąłem nie przestając ocierać się o już twardego członka młodszego jak i mojego. Przywarłem do jego szyi, a dłonią zakryłem usta aniołka.
Czułem, że jestem na skraju spełnienia, dlatego zrobiłem jeszcze kilka mocnych otarć aż rozlałem się w swoich bokserkach i nie tylko ja.

ㅡ Kookie... ㅡ Wysapał. ㅡ Chodź ze mną się kąpać.

ㅡ Chciałbym, ale nie mogę, skarbie. Nie dopóki rodzice są w domu, ale obiecuję, że kiedyś to zrobimy. Kocham cię.

ㅡ Ja ciebie też, Jungkookie...

Wtem zaczął dzwonić telefon. Wstałem z młodszego, a ten chwycił swoje urządzenie.

ㅡ Nie odbierzesz?

ㅡ T-to nic ważnego...

Rozłączył się, lecz po kilku sekundach ponownie rozniosła się melodnia.

ㅡ Kto to? ㅡ Spytałem lekko zdenerwowany, gdyż czuję iż coś przede mną ukrywa. Podszedłem do niego wygrywając telefon z jego ręki patrząc na wyświetlacz. ㅡ Kto to Shin-hee? ㅡ Spytałem i bez wahania odebrałem. Już od samego początku usłyszałem kobiece jęki i spania.

Ah... Jiminnie...Nie wiesz jak ja ciebie teraz pragnę...

Oddaj to! ㅡ Krzyknął wygrywając mi swoją własność przy okazji się rozłączając. ㅡ Jungkook to...

ㅡ Jesteś zwykłym kłamcą. Nie podchodź do mnie... A najlepiej... Z nami koniec. ㅡ Powiedziałem doszczętnie załamany.

ㅡ Kookie, proszę daj mi to wyjaśnić.

ㅡ Daj mi spokój! ㅡ Krzyknąłem wychodząc z pokoju na parter, zakładając buty.

ㅡ Jungkook? Gdzie idziesz? ㅡ Spytała mama.

Pociągnąłem nosem wycierając oczy rękawem. Bez odpowiedzi wyszedłem z domu, wsiadając do samochodu i jadąc nie wiadomo gdzie.

Jadąc miałem prawie zamazany obraz z powodu łez, które spływały po policzkach jak najęte.
Nawet nie zauważyłem, że przejechałem na czerwonym świetle... A potem poczułem mocne uderzenie i całkowita ciemność.

******************
23.09.19r.

Długo myślałam czy go dodać czy też nie, ale ostatecznie wybrałam.
Do tego nie było bardzo długo rozdziału, ale nie miałam weny by kontynuować to beznadziejne ff. Coś wyszło i nie wiem czy wam się spodoba, ale ocenę zostawię wam.

Dobranoc


Edit: wy sie cieszcie ja mam załamkę. Faaajniee

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top