obyś się utopił (3)

Kolejne dwie godziny minęły stosunkowo spokojnie. Może to dlatego, że nie zamienili ze sobą ani słowa, nie licząc tekstów typu „kawałek twojej dupy jest na moim fotelu" albo „zabierz te giry, bo zaraz cię skopię". Taehyung tak rozpaczliwie pragnął wrócić do domu, do Jihana i swojej ostoi bezpieczeństwa, podczas gdy na miejscu czekały na nich kolejne misje i zadania, o których wolał nie myśleć. Dodatkowo, stresowała go wizja wspólnego pokoju z Jungkookiem, albo, nie daj Boże, łóżka.

Będzie się musiał gęsto tłumaczyć, gdy Jihan pozna prawdę.

– Uwaga, kochani! Żeby nie męczyć was już na samym początku, na kilka dni zamieszkacie w tym luksusowym kurorcie! – Hyuna narzuciła na ramię plecak i wskazała pobliski budynek, niedaleko stoku narciarskiego. – Ale... co by nie było za łatwo, czeka na was kolejne zadanie! Nie bójcie się, nikt już dzisiaj nie odpadnie, lecz warto się trochę wysilić i przetestować pracę w grupach. Zwycięska drużna otrzyma możliwość wybrania pokoju i będzie zwolniona z jutrzejszych zmagań! – krzyknęła, na co większość uczestników radośnie zaklaskała.

Taehyung wiedział, że już na starcie są najbardziej chujową drużyną, a ich współpraca zwyczajnie nie jest możliwa.

– Macie tylko dziesięć minut, by odnaleźć swoje bagaże, zabrać z nich najpotrzebniejsze rzeczy i dobiec do kurortu! Ale uwaga, zasada jest taka, że jedna osoba niesie bagaże obu, a druga... niesie swojego partnera. Czas, start!

Jungkook prędko podbiegł do sterty walizek, ciesząc się, że wziął tylko plecak i niewielką torbę, która ważyła mniej niż pięć kilo. Nie potrzebował wielu rzeczy, a Taehyung słusznie zauważył, że potrafił oszczędzać na płynach do prania, bo chodził po kilka dni w tych samych ciuchach. Żaden problem, absolutnie.

– Rusz dupsko, Taehyung, nie mamy czasu! – warknął, widząc jak były mąż stoi z założonymi rękoma i łzami w oczach.

Najwidoczniej poddał się, kiedy wykalkulował w głowie, iż za żadne skarby świata nie pokona takiego dystansu, zwłaszcza że ilość jego bagażu biła wszystkich innych na głowę.

– I tak nikt nie odpadnie, darujmy sobie – bąknął, odszukując swoje dwie walizki. Przerzucił przez ramię torbę i spokojnym krokiem ruszył w kierunku kurortu, patrząc ze złością, jak inne pary go wyprzedzają. Jedni trzymali drugich na baranach, mięśniacy nieśli swoje panienki na rękach, a Taehyung nie rozumiał, jak te osoby przeżyją, mając tylko i wyłącznie po małym plecaczku.

– Zostaw te pieprzone walizki, i tak potem nie będziesz miał czasu ich otworzyć! Rozumiesz, że potem każą nam budować szałasy i iść kilka kilometrów z jednego miejsca do drugiego? Zawsze tak robią. Dlatego chyba lepiej, żebyś zostawił te graty w autokarze, niż potem wywalił do rowu – powiedział ostrym tonem, doganiając wlekącego się Kima.

– Ta. Wypierdalaj.

– Kurwa, Taehyung! – Blondyn zatarasował byłemu mężowi przejście i popatrzył na niego złowrogo. Był cały czerwony ze złości i Tae najprawdopodobniej by go wyśmiał, jednak zamiast tego syknął z bólu, gdy Jungkook ścisnął mu nadgarstki i wyrwał rączki od walizek. – W nosie mam to, że ci się nie chce i masz totalnie wywalone w ten program. Jesteśmy teraz drużyną i zachowuj się profesjonalnie, co? Nie musimy się lubić i lizać po dupach, żeby normalnie wykonywać zadania. Po prostu... szanujmy się nawzajem, bo możemy wygrać kupę pieniędzy. Ja chcę przygód, a ty dobrego materiału do artykułu. Możemy sobie nawzajem pomóc.

Taehyung westchnął, bo mimo wszystko młodszy miał trochę racji.

– No już dobra – mruknął, zaraz otwierając jedną walizkę, z której wyjął kilka koszulek, skarpet i bieliznę, a następnie upchał to do swojej torby. – I tak już nie wygramy.

– Mamy jeszcze cztery minuty, przynajmniej nie bądźmy ostatni – powiedział, po czym podszedł do Taehyunga i złapał go w talii. – Wskakuj.

– Ale że jak...

– No na koalę, nie pamiętasz?

– Pamiętam... – Taehyung podskoczył do góry i owinął Jungkooka nogami w pasie, a ramiona zarzucił mu na szyję.

Czuł się co najmniej niezręcznie, mając twarz dyszącego mężczyzny tuż przy swojej, zwłaszcza kiedy ten biegł, a on po prostu nie miał wyboru, jak ocierać się tyłkiem o jego kroczę.

Alleluja, że akurat nie miał wzwodu.

Jeszcze jakby tego było mało, zobaczył biegnącego za nimi kamerzystę, który pokazał im uniesiony w górę kciuk.

– Zabić się to mało...

– Coś mówisz?

– Nie, nic. Biegnij, Lassie, dobrze ci idzie – sarknął, na co Jungkook prychnął pod nosem i podrzucił spadający tyłek Kima do góry.

Taehyung zapomniał, jaki silny jest Jungkook.

*

I nawet jeśli nie wygrali, Jungkook był zadowolony. Dobiegli na metę jako trzecia para, co znaczyło, że w trakcie biegu wyprzedzili znaczną większość. Jedynym bólem była świadomość, że nie zdobyli luksusowego apartamentu z jacuzzi, osobnymi łazienkami i łóżkami wodnymi. Ale cóż, mówi się trudno i walczy dalej.

Hyuna ogłosiła, że na pierwszy dzień starczy im wrażeń i mają chwilę, by odpocząć, poznać się czy korzystać z dobrodziejstw kurortu. Poprosiła tylko, by koło godziny dwudziestej każdy był w swoim pokoju, bo będą prosić po kolei każdego uczestnika, by odpowiedzieli na kilka pytań.

– Uwaga, chwila prawdy – szepnął (niepotrzebnie) Jeon, stając przed drzwiami do przydzielonego im pokoju. Kręcił pękiem kluczy na palcu, zupełnie jak dziecko, więc zirytowany Taehyung po prostu mu go wyrwał i sam otworzył drzwi.

I miał ochotę wylać sobie na twarz wrzątek, gdy ujrzał przy oknie małżeńskie łóżko.

– Zaklepuję! – krzyknął, wskakując na materac.

– W takim razie śpimy razem, bo ja nie zamierzam męczyć się w wannie albo na podłodze.

– Ja tym bardziej, więc spieprzaj. Pierwszy je zaklepałem. – Taehyung pokazał byłemu środkowy palec i wbił głowę w stos poduszek. – No wypierdalaj, na litość boską! Mam faceta, nie mogę spać ze swoim byłym w jednym łóżku! – wyjaśnił ze złością, kiedy poczuł jak materac ugina się pod ciężarem drugiej osoby i Jungkook podkłada ręce pod głowę, wietrząc przy tym swoje śmierdzące pachy.

– Nie obchodzą mnie uczucia twojego kochasia.

– Tu nie chodzi tylko o jego uczucia, ale też moje, Jeon!

– Twoje uczucia też mi już zwisają, um... tak jakoś od sześciu miesięcy – odparł, posyłając czarnowłosemu złośliwy uśmieszek.

– Ugh, nienawidzę cię. – Taehyung owinął się narzutą po same uszy i zignorował dźwięk przychodzących od ukochanego SMS-ów.

– Idę pod prysznic, nie podglądaj – zaświergotał blondyn, na co Kim jęknął żałośnie. Każda osoba byłaby lepsza, każda, więc czemu los tak go pokarał?!

– Obyś się utopił albo przytrzasnął sobie kutasa deską sedesową.

– Jak potem go rozmasujesz, żeby nie bolało, to przytrzasnę go z miłą chęcią.

Taehyung naprawdę ostatkiem sił powstrzymał się, by nie zgarnąć ze stolika nocnego lampki, którą przypierdzieliłby mu w twarz.

– Jesteś obrzydliwy, Jeon.

– Dobra, już sobie daruj. Kiedyś uwielbiałeś mojego penisa, nieważne, czy wkładałem ci go w tyłek czy usta i-

– Przestań! – Taehyung podniósł się do siadu i spojrzał na niego z mordem w oczach. – Co chcesz osiągnąć takim gadaniem?

– Chcę udowodnić, że twoje próby dosrania mi nie mają najmniejszego sensu ani odbicia w rzeczywistości – prychnął, zaraz zatrzaskując za sobą drzwi.

– Kutas – warknął pod nosem, odszukując wśród poduszek swoją komórkę.

Potrzebował rozmowy z Jihanem, by się odprężyć i zająć umysł czymś innym, niż wspominaniem penisa Jungkooka.

*

[wywiady będą pojawiać się na końcu rozdziałów pisane kursywą]

Q: I jak wrażenia po pierwszym dniu?

– Szczerze mówiąc, to nie było aż tak źle, jak myślałem. Pokój jest ładny, zadania nie były aż tak męczące... – Taehyung rozejrzał się po niewielkim pokoiku, gdzie poza kamerzystą i jakimś kolesiem z ekipy produkcyjnej, który czytał pytania z kartki, nie było nikogo więcej.

Q: Chodziło mi bardziej o odczucia względem Jungkooka, twojego partnera do końca programu.

– Och... – westchnął, drapiąc się po głowie. – To trochę śmieszne i ciężko w to uwierzyć, ale... znałem Jungkooka już wcześniej. Tak właściwie, Jungkook t-to mój były mąż – wydusił, a mężczyzna aż zdjął okulary i zanotował coś na kartce. Prawdopodobnie zrobią z nich gwiazdy tego sezonu i wszystkie zadania wymyślą tak, by publiczka miała na czym się śmiać i rozczulać.

Q: I jak się dogadujecie?

– Nie wiem, chyba spoko.

Q: Może wspólne wykonywanie zadań znów was do siebie zbliży?

– Prędzej zbliży mnie do samobójstwa – prychnął Taehyung, a mężczyzna cicho się zaśmiał.

Q: Jaki wylosowaliście symbol?

– Um... serce.

Q: Nie sądzisz, że to jakiś znak?

– Nie, nie sądzę. Kiedy widzę serca i słyszę słowo "miłość", jedyne, co pojawia mi się w głowie, to mój cudowny chłopak Jihan.

Q: Och, masz chłopaka? Jak zareagował na wieść o tym, że jesteś w parze ze swoim byłym mężem?

– Jeszcze nie wie, więc mam nadzieję, że mnie po prostu nie zabije. – Taehyung uśmiechnął się nieśmiało do kamery.

Q: Chciałbyś kogoś pozdrowić albo powiedzieć coś do widzów?

– To skoro już rozmawiamy o Jihanie... Kocham cię, skarbie. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo bym chciał, żebyś był tu teraz ze mną.

Q: Uważasz, że związek z Jihanem może wpłynąć negatywnie na twoją współpracę z Jungkookiem? Czy może jednak... że to współpraca z Jungkookiem namiesza w twoim związku z Jihanem?

– Uczucie między mną i Jungkookiem wypaliło się dawno temu, dlatego ani trochę nie wątpię w swoją miłość do Jihana.

Taehyung wstał z krzesełka i wlał w siebie całą szklankę wody. Wyszedł z pomieszczenia bez słowa więcej, nawet jeśli mężczyzna nie skończył go wypytywać.

Zdenerwował się. I tyle.






______________
#KiwiUmilaPoniedziałki

boże, nawet nie macie pojęcia jak mnie bolał dzisiaj brzuch i jak bardzo miałam ochotę się przez to zabić, po czym przejrzałam wszystkie dwa tysiące komentarzy pod epilogiem bodyguarda i nie dość, że się poryczalam (tak na oko jakieś 20 razy) to jeszcze brzuch mnie przestał boleć

jesteście świrami i za to Was kocham

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top