nieodsłuchane wiadomości (25)
(A/n you're the cause of my euphoria więc #KiwiUmilaPoniedziałki)
"Myślałem o tym, że nigdy nie pokazałem ci, jak piękne są wschody słońca w moim rodzinnym Busan. I... gdybyś tylko mi wybaczył, skarbie, gdybyś tylko chciał dać nam kolejną szansę, zabrałbym cię latem do Busan, na plażę, żebyś sam mógł się przekonać. Na pewno by się tobie spodobało."
Taehyung poczuł, jak łzy spływają mu po policzkach i skapują na koc.
Drugie nagranie.
"I tak pewnie nigdy tego nie odsłuchasz, ale chciałem ci powiedzieć, że wiem, jak zjebałem, i wiem, że na ciebie nie zasługuję, ale kocham cię najmocniej na całym świecie i... tęsknię za tobą. Kurwa mać, Taehyung, co ja najlepszego zrobiłem?"
Trzecie nagranie.
"Jesteś u niego, prawda? Tak, na pewno tam jesteś. Gdybym tylko wiedział, gdzie ten fiut mieszka, już dawno bym tam był. Może to i lepiej, że nie wiem, bo za to co bym mu zrobił, poszedłbym siedzieć."
Czwarte.
"Dzisiaj listonosz przyniósł papiery rozwodowe z urzędu. Wiesz, że tego nie podpiszę, prawda? Kur..."
Taehyung miał dość. Miał dość i żałował, że w ogóle do tego wrócił i gdyby mógł, zakryłby uszy przy rozmowie z Yoongim, kiedy zaczął temat głupiego wschodu słońca.
"Przepraszam za wszystko, naprawdę przepraszam i wiem, że byłem beznadziejny przez ostatnie miesiące i cię zaniedbywałem, ale błagam cię, wróć do mnie i mnie nie zostawiaj, przecież ja się bez ciebie zapierdolę. Rozumiesz? Powieszę się, jak mnie zostawisz i..."
Kim czuł, że jeszcze chwila, a rzuci tym telefonem w pole, wróci do hangaru i zacznie okładać Jeona pięściami za mówienie takich rzeczy.
"Dobra, poniosło mnie. Przepraszam, nie wolno gadać takich rzeczy. Zapomnij o tym i się nie martw, niczego sobie nie zrobię, ale będę bardzo smutny bez ciebie. Zostanę najsmutniejszym człowiekiem świata bez mojego pysia."
"Wiesz co? Tak teraz przesłuchałem sobie wszystkie wiadomości, jakie do ciebie wysłałem, i doszedłem do wniosku, że jestem, kurwa, tak obrzydliwie żałosny, że serio mam nadzieję, że nigdy tego nie przesłuchasz. Jestem zajebisty w pogrążaniu się, wiem. Jezu, ja naprawdę powinienem przestać się odzywać i może pójść na jakąś terapię, bo to się powinno leczyć. Po prostu... dobija mnie świadomość, że już więcej nie będę cię mógł przytulić i mówić ci, jak bardzo cię kocham i jaki jesteś piękny, bo nawet jeśli przez ostatnie tygodnie, czy nawet miesiące tego nie robiłem, to nie znaczy, że już cię nie kocham i zbrzydłeś. Ty nigdy nie zbrzydniesz, okej? Ja będę za pięćdziesiąt lat takim starym, łysym dziadem bez zębów, a ty dalej będziesz takim pięknym kwiatuszkiem... Kurwa, co ja gadam. Tae, nigdy nie odsłuchuj tych wiadomości."
"Zastanawiam się, jakim cholernym cudem wytrzymałeś z takim idiotą jak ja tyle lat?"
Taehyung uśmiechnął się ciepło, nawet jeśli bez przerwy płakał. Włączył przedostatnią wiadomość, widząc, że wysłana została dzień przed rozwodem, wiele dni po poprzedniej.
"Od kiedy tu przyszedłeś i powiedziałeś mi... to wszystko, planowałem dać sobie spokój. Czułem się tak źle, że zdemolowałem nasze mieszkanie. Przepraszam, posprzątam, nawet jeśli już tutaj nigdy nie wrócisz. W każdym razie, pamiętam twój uśmiech, kiedy podpisałem papiery rozwodowe. Nic mnie w życiu tak nie zabolało, jak twój pieprzony uśmieszek, że w końcu się mnie pozbędziesz. Powiedziałem, że cię nienawidzę, ale to na pewno pamiętasz. Sęk w tym, że nie potrafię cię nienawidzić, tylko na tę krótką chwilę znienawidziłem twój piękny uśmiech. Ale znów go kocham. Znów oglądam twoje zdjęcia, nasze zdjęcia i coś mnie, kurwa, skręca tak, że zaraz zwymiotuję, bo byliśmy tacy szczęśliwi, a jutro bierzemy rozwód. To do mnie nie dociera, wiesz? Jak mam zapomnieć o siedmiu latach kochania cię, o siedmiu latach, gdzie wszystkie moje myśli w każdej pieprzonej minucie, to byłeś ty? Dlaczego ty tak nie cierpisz? Dlaczego ty nie płaczesz, nie odsłuchujesz moich wiadomości, nie tęsknisz? Dlaczego się, kurwa, cieszysz, że się rozwodzimy? Dlaczego Jihan? Dlaczego nie chcesz dać mi jeszcze jednej szansy? Przecież wiesz, że żałuję. I wiesz, dobrze wiesz, Taehyung, że oddałbym za ciebie życie i bez ciebie się stoczę na samo dno. Można umrzeć ze smutku? Bo ja właśnie się czuję, jakbym umierał."
Czarnowłosy miał ochotę krzyczeć. Miał ochotę uderzyć Jungkooka, miał ochotę uderzyć samego siebie, bo gdyby wtedy odsłuchał te wiadomości, na pewno by zmięknął, a przynajmniej tak mu się teraz wydawało. Na pewno zadzwoniłby w środku nocy do Jungkooka, albo nawet do niego pojechał i pewien był, że na drugi dzień nie byłoby żadnego rozwodu. Gdyby nie Jihan, który go wtedy przytulał i pierdolił, że Jungkook jest niezrównoważonym debilem, na pewno wziąłby do rąk komórkę i tak dla czystego sumienia odsłuchał ostatni raz, co mąż w ostatnich godzinach ich małżeństwa ma do powiedzenia.
Ale tak się nie stało i teraz było już za późno, a jedyne, co mógł zrobić, to siedzieć na tej starej ławce, dobijać się jeszcze bardziej i płakać, póki wszyscy jeszcze spali.
Ostatnia wiadomość, piętnaście godzin po rozwodzie.
"Jestem pijany. Pewnie będę żałował, że to nagrałem, ale nie jesteś już moim mężem, więc wyjebane, co nie? No... to ten, mam nadzieję, że nigdy więcej już cię nie zobaczę, a zwłaszcza z tym kutasem przy boku. Jeśli kiedykolwiek mnie gdzieś zobaczysz, to po prostu udawaj, że nie widzisz, bo serio chcę kiedyś o tobie zapomnieć i wstać na nogi i być szczęśliwym, a pewnie wystarczy, że się na ciebie popatrzę i zacznę płakać. To takie dziwne, że nie jesteś już mój. Właśnie trzymam w dłoni moją obrączkę i barman musi mnie co chwilę walić po mordzie, bo ciągle mnie kusi, żeby znów ją wsunąć na palec. Czuję się bez niej tak cholernie nagi, wiesz, Kim. Teraz już znowu jesteś Kim, kurwa, szkoda. Jeon Taehyung do ciebie pasowało, ogólnie do twarzy ci było z moim nazwiskiem. Jihan ma jakieś spierdolone nazwisko, weź za niego nigdy nie wychodź, bo już z dwojga złego wolę, żebyś był Kimem. Jak tylko wyślę tę wiadomość, to usunę twój numer i wszystkie nasze rozmowy, żeby mnie więcej nie kusiło cokolwiek do ciebie pisać, zanim mnie zablokujesz. Aż dziw bierze, że jeszcze tego nie zrobiłeś, serio. Okej, bo zboczyłem z tematu. Chciałem ci tylko powiedzieć, że nigdy nie przestanę cię kochać i nawet jeśli nie potrafię być teraz tylko twoim kolegą czy kumplem od piwa, too... gdyby coś złego się działo, zawsze możesz na mnie liczyć. I... gdybyś kiedykolwiek zechciał do mnie wrócić, to pamiętaj, że klucz do drzwi jest pod wycieraczką, a ten do mojego serca już masz, także wpadaj śmiało. Chciałem cię dzisiaj ostatni raz pocałować, ale nie wyszło, bo ten twój zasrany Jichuj ciągle się koło ciebie kręcił. Anyway! Będę tęsknił. Za oglądaniem "High School Musical", za darciem się na ulicy, że jesteś mój, za duszeniem cię poduszką, za buziakami o poranku, kiedy tak bardzo śmierdziało mi z buzi i się tak bardzo wkurzałeś i krzywiłeś, a ja mimo to nie chciałem się od ciebie odkleić. Będę tęsknił za tymi wymyślnymi obelgami po każdym spotkaniu z moją matką, za każdym wieczorem, kiedy chciałeś mnie ukochać do snu, albo kiedy wyklinałeś na cały ten gówniany świat, a mi udawało się ciebie uspokoić całusami. Będę tęsknił za twoim ciałem i chyba powinienem wstąpić teraz do jakiegoś zakonu, bo nie wydaje mi się, że ktokolwiek podnieci mnie choć w połowie jak ty. Ja po prostu będę za tobą tęsknił, za tym wszystkim... Co ja pierdolę, przecież ja już za tobą tęsknię. Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy. Pamiętaj, żeby dużo jeść i pamiętaj o szaliku, bo zawsze zapominasz, a potem boli cię gardło. Pamiętaj, żeby dokładniej sprawdzać składy produktów, bo wszędzie teraz pchają te "śladowe ilości orzeszków ziemnych", a potem masz wysypkę na twarzy i pupie. Kocham cię. Cześć."
Taehyung gapił się tępo w zgaszony ekran komórki, nie potrafiąc zapanować nad swoim nierównym oddechem. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz czuł się tak fatalnie, ani kiedy płakał tak bardzo, że aż dostawał duszności. Nie miał ze sobą żadnych tabletek na uspokojenie, ale nawet jakby miał, nie wszedłby w takim stanie do hangaru. Tylko narobiłby widowiska, a Jungkook czy Jimin nie daliby mu żyć, wypytując, co takiego się stało. Taehyung chciał po prostu uciec do domu. Chciał uciec do Daegu, do rodziców, zatrzasnąć drzwi do swojego pokoju i znów stać się tym małym Taehyungiem z podstawówki, który teraz, mając prawie trzydzieści lat, nie radził sobie z własnymi uczuciami, którego dorosłe życie po prostu przytłoczyło i wcale nie było takie kolorowe, jak myślał do tej pory.
Taehyung był nieszczęśliwy. Był nieszczęśliwy już od bardzo dawna i okłamywał sam siebie, że wszystko jest super, że nad wszystkim ma pełną kontrolę, podczas gdy cały świat rozpadał się jak domek z kart tuż przed jego oczami.
– O kurwa... Taehyung, co się dzieje? – usłyszał znajomy głos tuż obok siebie i wiedział, że już za późno, by choćby przetrzeć kocem zapłakaną twarz i udawać, że jest dobrze, choć dobrze z pewnością nie było.
– N-nie wiem, spieprzaj – wybełkotał, kiedy Jungkook przed nim uklęknął i zaczął ścierać kciukami łzy z jego policzków. Jak zwykle, zupełnie niewzruszony taką opryskliwością.
– Cały się trzęsiesz i wyglądasz, jakbyś wtarł sobie chlor w oczy – zauważył młodszy, odszukując pod kocem dłonie Taehyunga. – No zobacz! – krzyknął, prezentując drżące ręce przed sobą, zupełnie tak, jakby Kim o tym nie wiedział. A wiedział doskonale, w jakim opłakanym stanie się znajduje.
– Wiem, baranie, nie musisz mi pokazywać – warknął, na co Jungkook westchnął i popatrzył na niego smutnym wzrokiem.
– To przeze mnie, co nie? Przez to, że zacząłem ten temat, prawda? – zapytał, ale Taehyung tylko pokręcił głową.
– Czemu nie śpisz? Jeszcze nie ma ósmej, wracaj spać.
– Yoongi przylazł i położył się między mną a Jiminem, co mnie trochę zaskoczyło, ale w sumie co? Miałem go wygonić? No to dobra, wyjebane w niego, ale zaczął tak okropnie chrapać, że nie mogłem wytrzymać, a poza tym chciało mi się lać i trochę się martwiłem, że długo nie wracasz, to wyszedłem cię szukać i w końcu znalazłem – wyjaśnił jakże wyczerpująco, co odrobinkę, ale tylko odrobinkę poprawiło mu humor.
– Rozumiem.
– To powiesz, o co chodzi? Jihan napisał ci coś niemiłego?
Taehyung zamyślił się na chwilę, rozważając, która wymówka byłaby najlepsza. Co prawda mógł powiedzieć o tym, co napisał Jihan kilka dni temu, bo byłby to dobry powód i do tego niezmyślony, ale ostatecznie zrezygnował. To było wstydliwe. A o tym, że właśnie odsłuchał wszystkie jego wiadomości sprzed siedmiu, sześciu miesięcy, tym bardziej nie mógł powiedzieć.
Jego głowa świeciła pustkami, bo nie chciał zmyślać czegoś w stylu "zdechł mi kot", bo kota nawet nie posiadał, ani że "bo ten program jest chujowy", bo Jungkook w życiu by w to nie uwierzył. To znaczy, może i by uwierzył, ale przecież taka histeria nie mogła być wynikiem czegoś tak błahego.
– Jungkook, dlaczego?
– Ale co?
– Dlaczego nie mogłeś się zamknąć, co? Tak było łatwiej, a teraz... niech cię szlag, Jeon, jesteś taki popieprzony i nigdy nie rozumiałem, dlaczego ty mnie w ogóle kochałeś. W sensie... za co? Kurwa, co ja takiego w sobie mam? Przecież ja nawet nie byłem dla ciebie miły, wyśmiewałem twoje hobby, obrażałem twoją matkę, darłem się na ciebie o byle gówno, nigdy ci nie powiedziałem, że... Nieważne. Idź spać, chcę zostać sam.
Jungkook był skołowany. Nie miał pojęcia, co się stało Taehyungowi, ani co konkretnie miał na myśli, mówiąc to wszystko. Nie za bardzo wiedział, co powinien w tej sytuacji zrobić, czy powiedzieć. Wrócić do hangaru i faktycznie dać mu spokój? Starać się wyciągnąć od niego coś więcej? A może go po prostu przytulić?
Lecz zamiast tego, chwycił dłonie byłego męża i splótł ich palce, opierając brodę na kolanach Kima.
– Miłości nie da się logicznie wytłumaczyć – szepnął, patrząc na Kima tymi swoimi dużymi, bystrymi oczami.
Taehyung wiedział, że coś z nim nie tak, bo nagle zapragnął tylko pochylić się w jego stronę, przyciągnąć do siebie i mocno przytulić. I naprawdę niewiele brakowało, ale Jungkook musiał, oczywiście musiał wszystko spieprzyć, bo inaczej nie byłby sobą.
– Poza tym, nadrabiałeś dupą.
Starszy wytrzeszczył oczy i nawet jeśli w normalnych okolicznościach coś takiego by go zgorszyło i najpewniej kazałby Jeonowi wypierdalać, tak teraz zaśmiał całkowicie szczerze i głośno, patrząc jak Jungkook uśmiecha się głupkowato.
– Wow, pierwszy raz zaśmiałeś się z tekstu o twoim super tyłku.
– Spadaj!
Jungkook wstał z klęczek i tak po prostu cmoknął Kima w sam środek czoła.
– Chodź, jeszcze dwie godzinki sobie pośpimy, bo inaczej będziesz niezdolny do użytku.
– Nie zasnę raczej.
– Pomiziam cię.
– Dobra, przekonałeś mnie – westchnął Taehyung, ociężale zbierając się z ławki. Nawet jeśli wiedział, że sam dzień wcześniej miał pretensje o to, iż za bardzo się spoufalają.
I kiedy tak szedł za Jungkookiem, pozwalając, by ten dalej trzymał jego dłoń, nagle przestał czuć się tak beznadziejnie.
– Guk?
– Tak?
– Klucz nadal jest pod wycieraczką?
Jungkook zatrzymał się na moment i przełknął głośno ślinę.
– Tak, Taehyung. I zawsze będzie.
_______________
nie jestem gotowa na comeback
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top