fochy i życiowe błędy (19)
(A/n to z okazji Walentynek, pls powiedzcie że nie tylko ja spędzę je na jedzeniu pizzy i oglądaniu taekook moments XD chyba, że zostaniecie moimi walentynkami? ❤️)
Kolejnego dnia wszystko było w oczach Taehyunga takie dziwne... Po pierwsze, to on musiał budzić Jungkooka, kiedy ten nie reagował na budzik czy nawoływania prowadzącej. Po drugie, nie rozumiał, czemu były mąż prawie w ogóle na niego nie patrzył, albo celowo go ignorował. A po trzecie... poczuł się co najmniej okropnie, kiedy tylko zapytał się go o samopoczucie, a ten kazał mu spierdalać i wyszedł z namiotu do Hoseoka i Yeri.
Zachowywał się tak dziecinnie i w ogóle jak nie on, przez co Taehyung chodził cały roztrzęsiony i zamiast odpisać Jihanowi "dzień dobry" w kilka sekund, gapił się w ekran chyba pół godziny, naciskając klawisze jakby co najmniej ktoś zamroził mu palce.
Może faktycznie się mylił i Jungkook tak naprawdę także przestał go kochać wieki temu?
Bo niby skąd miał wiedzieć, że Jeon słyszał w nocy całą jego wypowiedź i teraz nie chciał psuć Kimowi związku z Jihanem? Taehyung chciał świętego spokoju, więc Jungkook postanowił mu go dać.
Tego dnia za zadanie mieli połączenie się w czteroosobowe grupy, by następnie zbudować nad rzeką tratwy i dotrzeć nimi z punktu A do punktu B w jak najkrótszym czasie. Taehyung dziękował niebiosom za możliwość łącznia się z innymi parami, bowiem ostatnie, czego chciał, to rzucanie w siebie kijami z byłym mężem i brak jakiejkolwiek współpracy.
Już rwał się w stronę Yoongiego i Jimina, ale nagle drogę zatarasował mu Jungkook z szczerzącym się Hoseokiem u boku i radośnie popiskującą Yeri.
– Myślałem, że połączymy się z Minem i-
– Ja też mam coś do powiedzenia i dość twojej dyktatury. To Hoseok i Yeri będą nam dzisiaj towarzyszyć. A co, masz jakiś problem, Kim? – zapytał oschłym tonem, unosząc do góry lewą brew.
– Nie, wszystko okej – bąknął, nieco jednak zawstydzony nagłą zmianą w zachowaniu Jungkooka i tym, jak mu się stawiał, choć teraz nawet nie miał powodów. – Jestem Taehyung – powiedział w stronę słynnej dwójki, a ci po kolei uścisnęli jego dłoń.
– Wiemy. Dużo się o tobie nasłuchaliśmy – zaśmiała się Yeri, znów, cholera, znów uwieszając się na boku Jeona.
– Doprawdy?
– Jungkookie tyle o tobie opowiadał – zagruchała, dźgając blondyna w policzek.
– Och, co takiego opowiadał? – zaśmiał się niezręcznie Taehyung, widząc jak Jungkook odwraca wzrok i wypycha językiem policzek.
– Że kawał suki z cie-
– Że kawał sztuki z ciebie – wtrącił Hoseok, zasłaniając partnerce usta, na co ta zmarszczyła brwi i popatrzyła na niego nierozumnie. – Yeri, zapisz się w końcu do logopedy – westchnął, robiąc dziwne miny w kierunku dziewczyny, a ta dopiero po chwili ogarnęła, o co chodzi.
– Co? – Taehyung skrzywił się, a wtedy Jungkook bez słowa ruszył za grupą, podrzucając Yeri na barana.
Skłamałby mówiąc, że się w nim w tym momencie nie zagotowało.
Nagle poczuł, jak Hoseok owija go w pasie ramieniem i ciągnie do przodu, trajkocząc o tym, jak nie może się doczekać budowania z nimi tratew, bo tak oto dwie najlepsze drużyny połączyły siły.
Tak, para obrażonych na siebie, byłych kochanków i dwa alkusy bez umiejętności przymknięcia się. Po raz kolejny ekipa na medal!
*
– Podasz mi linkę? – zapytał Taehyung z wyraźnymi wypiekami na twarzy, kiedy męczyli się ze złożeniem tratwy od dobrej godziny. Wpierw szukali w lesie jakichś grubszych pieńków czy gałęzi, co wcale nie było łatwym zadaniem, a teraz musieli złożyć z tego coś, co nie tyle, że utrzyma cztery dorosłe osoby, to jeszcze przewiezie ich prawie kilometr bez rozwalenia się w połowie.
Taehyung nie rozumiał, czemu tego dnia, mimo beznadziejnego humoru, starał się tak bardzo i nie zrzucał na innych swojej części obowiązków. Czasami nawet pomagał w czymś Yeri, albo pierwszy rwał się do każdego wydanego przez doświadczonego Jungkooka polecenia. To nie tak, że Jungkook budował już wcześniej tratwy, po prostu naoglądał się w życiu za dużo programów o survivalu i raczej wiedział, co powinni po kolei robić. I nikt nie miał zamiaru kwestionować jego jaskiniowczych mądrości.
– Ej, Jungkook. Prosiłem, żebyś podał mi linkę – powtórzył nieco zirytowany, kiedy były mąż celowo go ignorował.
Spojrzał na Kima pełnym nieopisanego gniewu wzrokiem i rzucił zwiniętą linę, ale nie do niego, a Hobiemu na kolana.
– Ale to Taehyung miał wiązać... – sapnął zdezorientowany Jung, na co Kim zazgrzytał zębami.
– On buta nie umie dobrze zawiązać, a co dopiero belki w tratwie. Chcesz, żebyśmy przez tę lalkę odpadli? Bo ja nie – odpowiedział zgryźliwie, wracając do strugania drewna swoim scyzorykiem.
– Yah, Guk, mogłeś sobie darować – mruknął pod nosem Hoseok, patrząc jak Taehyung zaciska wargi i walczy ze łzami.
Nie rozumiał, co ugryzło Jungkooka, ani czemu tak bardzo nie wierzył w swojego partnera. Taehyung naprawdę się starał, nie tylko dzisiaj, ale podczas poprzednich konkurencji także i każdy to widział. Poza tym, radził sobie całkiem nieźle, kiedy dobierał kije według grubości i tłumaczył, że powinni zrobić kwadratową tratwę, bo będzie bezpieczniejsza, niż taka w kształcie prostokąta czy trapezu.
– W dupie go mam – odparł z przekąsem, uśmiechając się przy tym złośliwie.
– Jedyne co masz w dupie, to dość długiego kija, który chyba właśnie wbija ci się w mózg – wypalił Hoseok, przez co Taehyung zasłonił dłonią usta i powstrzymał śmiech.
Teraz żałował, że wcześniej nie dał Hoseokowi szansy, od razu zakładając, że jest społecznym marginesem i głąbem na miarę Jeona.
– Oho, ale mi dojebałeś.
– Po prostu się wkurwiłem, bo od początku naszej znajomości pierdoliłeś, jaki Taehyung jest okropny, leniwy i zgorzkniały, a tymczasem odwala tu kawał dobrej roboty i jedynym wrednym kutasem jesteś w tym momencie ty.
Jungkook zacisnął szczęki, a Yeri otworzyła szeroko usta, zerkając to na jednego, to na drugiego, czekając, który pierwszy rzuci się z pięściami.
– T-tak mówił? – wtrącił nagle słabym głosem Taehyung, odkładając jedną z gałęzi na bok.
– No, mówił też, że byłeś jego życiowym błędem i zmarnował przez ciebie najlepsze lata życia – odpowiedziała dziewczyna, wyręczając tym samym Hoseoka, który słysząc to, uderzył się z otwartej dłoni w czoło.
A Jungkook czuł, że zaczyna mu się robić słabo, bo to wszystko powiedział podczas ich pierwszej spijawy, kiedy był mocno zdenerwowany, a Taehyung dogryzał mu na każdym kroku. Przecież wcale tak nie myślał, to było ze złości i zazdrości, kiedy program dopiero co się zaczął.
– To akurat wiem – odparł gorzko, odwracając się plecami do reszty. Starł z policzka kilka łez, które mimo wszystko wypłynęły z oczu i w ciszy zaczął owijać gałęzie podkradzioną Hoseokowi z kolan linką.
Jungkook miał ochotę uciąć sobie kawałek tej liny, a następnie powiesić się na pierwszym lepszym drzewie.
– No to się porobiło – jęknął Hobi, delikatnie klepiąc Kima po plecach.
– Zostaw mnie – bąknął, strącając dłoń nowego kolegi. Ale Hoseok był jak dziecko, więc prędko usiadł za czarnowłosym i przytulił się do jego pleców, opierając mu głowę na ramieniu.
– Dobra, już sobie daruj – prychnął Jeon, strugając gałąź tak szaleńczo, że mało nie wbił sobie scyzoryka w łeb. Ale Jung nadal bujał posmutniałego Taehyunga na boki, przez co miał ochotę kogoś poćwiartować.
– Hobi, mogę pożyczyć twój telefon, bo mój się rozładował? Muszę do kogoś zadzwonić – zapytał słabym głosem Taehyung, na co kolega prędko podał mu swoją komórkę bez zbędnych pytań. – Dzięki – mruknął, odchodząc od grupki. – Halo, Jihan? Tak, kochanie, to ja. Nie, nic się nie stało. Co? Nie, nie płakałem, skąd taki pomysł?
Tylko tyle udało się Jungkookowi usłyszeć i to wystarczyło, by poczuł się jak prawdziwy śmieć.
*
– To naprawdę płynie! – wydarła się Yeri, kiedy wreszcie ukończyli z trudem budowanie tratwy i odbili się od brzegu, wiosłując w wodzie prowizorycznymi wiosłami.
– Teraz wystarczy tylko, że nie spadniemy, ani nie przywalimy w jakąś skałę, a wygraną mamy w kieszeni – powiedział dumnie Jung, obserwując pozostałe pary przy brzegu, które nadal męczyły się ze złożeniem czegoś stabilnego.
– Dobra robota, spisaliśmy się na medal – pochwalił drużynę Jungkook, oddając swoje wiosło Hoseokowi. Póki co rzeka płynęła spokojnie i nie była kręta, więc chwilę mogli po prostu odpocząć, rozkoszując się rewelacyjną pogodą i przyjemnymi widokami.
Ale on nie potrafił, widząc smutnego Taehyunga, który siedział na tyle tratwy ze spuszczoną głową i podkulonymi nogami.
Przysunął się do niego nieznacznie i oparł głowę na jego kolanach, patrząc jak starszy wywraca oczami i próbuje zrzucić jego tępą łepetynę. Jednak Jungkook nie dawał za wygraną i uśmiechnął się głupkowato, przez co Kim ostatecznie poddał się i odwrócił wzrok.
– Zjeżdżaj.
– Przepraszam.
– To chyba ja powinienem cię przeprosić za zniszczenie ci życia – prychnął, starając się kolejny raz nie rozpłakać. – Wiedziałem, że nie byłem twoim ideałem, a raczej jego kompletnym przeciwieństwem, ale nie sądziłem, że męczyłeś się ze mną aż tak bardzo.
– Przestań, Tae, wcale tak nie myślę – odpowiedział pospiesznie, odszukując dłoń Kima, którą mocno złapał. – Powiedziałem to, jak byłem pijany i wściekły na ciebie.
— Weź mnie nie dotykaj. Od rana zachowujesz się jak baba z okresem, nazywasz mnie „lalką", kiedy staram się jak nigdy, żebyś choć trochę się rozpromienił i-
— Po prostu słyszałem w nocy, kiedy mówiłeś... — zawiesił się, dostrzegając nagłą panikę w oczach Taehyunga. — Więc próbowałem być chamski, skoro psuję wszystko byciem miłym. I nie, nie zniszczyłeś mi życia, bo byłeś najlepszym, co mnie w tym życiu spotkało, wiesz? Ale to już przeszłość, sam powiedziałeś, że przestałeś mnie kochać dawno temu, także nie mam zamiaru siać niepotrzebnego zamętu między tobą a Jihanem. Widzę, że ci na nim zależy, a ja... zachowuję się jak dupek, bo przez mój jeden głupi ruch mogę zniszczyć wasz związek.
— No właśnie. Dlatego puść moją dłoń i zabierz głowę z moich kolan.
Jungkook uśmiechnął się gorzko i zrobił to, o co go poproszono.
— I przepraszam za „lalkę". Może i jesteś ładny jak laleczka, ale serio się starasz i ja to widzę, dlatego nie powinienem był tak mówić.
Mężczyzna obrócił się w stronę pozostałej dwójki, która kłóciła się o prawo do trzymania wiosła. Minęła długa chwila, nim Taehyung lekko poklepał swojego eks po ramieniu.
— Tak?
— Naprawdę... nie byłem twoim życiowym błędem?
— Jeśli byłeś błędem, to ja każdemu życzę popełniana ich w życiu jak najwięcej.
_____________
jako iż są walentynki, to odczuwam silną potrzebę dzielenia się miłością ze wszystkimi taekookers
kochajmy się wszyscy, bo fajna z nas rodzina ✨
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top