fantazje męskiego jungkooka (15)
(A/n jak tam wrażenia po filmie?;) nie byłabym sobą, jakbym nie dowaliła emocji na dziś od siebie)
Blondynka w asyście ekipy rozdawała uczestnikom namioty. Jungkook nie miał pojęcia, która może być godzina, bowiem jego telefon już dawno temu padł. Obstawiał czwartą, może piątą rano. Był wymęczony do granic możliwości, zresztą nie on jedyny, gdyż każdy przysypiał na pniakach i ledwo co kontaktował.
W ramach wcześniej wspomnianej nagrody, namioty ich oraz Yoongiego z Jiminem, były nieco większe od namiotów pozostałych, a przy tym posiadały przedsionki na buty czy zajmujące wiele miejsca torby. Miały też dodatkową powłokę chroniącą jeszcze lepiej przed deszczem czy owadami. A jakby tego było mało, Hyuna wręczyła zwycięskim parom powerbanki, zapewniając, że istnieje możliwość doładowania ich w przyczepie ekipy techników.
Prowadząca sama padała z nóg i wiedziała, że nie dałaby rady bez przerwy tak promiennie się uśmiechać i latać za uczestnikami, więc zarządziła godzinę na rozkładanie namiotów, a później całe sześć godzin na sen i odpoczynek w nieco dogodniejszych warunkach, bo cóż... spanie na pniakach raczej do takich nie należało.
– Gukkie... – jęknął obolały Kim, masując sobie odcinek lędźwiowy. – Jak mnie, kurwa, wszystko napieprza – dodał, na co Jungkook miał ochotę po prostu go udusić. W końcu poświęcił własną drzemkę, by jego były małżonek mógł zasnąć chociaż na chwilę z głową na jego kolanach, a ten jeszcze śmiał marudzić. Jednak to całkiem słodkie "Gukkie" odpędziło momentalnie zły humor i chęć wydarcia się na niego. W sumie... Jungkook nie pamiętał, kiedy czarnowłosy ostatni raz nazwał go tak pieszczotliwe. Przez cały program był "kutasem", "debilem", "baranem", "karaluchem", "pokurwieńcem", "ciołkiem" i toną innych obelg, których nawet nie chciało mu się w myślach liczyć, gdyż zwyczajnie było ich zbyt wiele. Dlatego też "Gukkie" było miłą odmianą i wcale by nie narzekał, gdyby słyszał taki zwrot zdecydowanie częściej.
– Mnie też.
– Rozłożysz ten namiot? Ja nawet nie wiem, co do czego służy – jęknął, pochylając się nad otwartą torbą z częściami niezbędnymi do rozłożenia ich tymczasowego lokum. Wyciągnął srebrny pręt z haczykowatym zakończeniem i skrzywił się.
– To śledź – wyjaśnił młodszy z uśmiechem, mając nadzieję, że choć trochę zainteresuje byłego męża swoją obszerną w tych tematach wiedzą. Nieczęsto miał bowiem okazję, by opowiadać mu o swoich pasjach, czy tym bardziej robić z nim coś "mniej cywilizowanego".
– Czemu "śledź"?
– A bo ja wiem? Pytaj tego, kto wymyślał te nazwy. Równie dobrze można zapytać, czemu drzewo to "drzewo", a noga to "noga", a nie na przykład "rower" – odpowiedział, filozofując co nieco, i już miał ochotę skarcić się za gadanie takich głupot przy panu mądralińskim, ale słysząc cichy chichot Taehyunga, odniósł w głowie małe zwycięstwo.
– Trochę racja. I do czego służą te śledzie? – zapytał, bacznie obserwując jak blondyn wyciąga cały pęk metalowych prętów i kładzie je na ziemi. Wziął jeden do rąk i wbił go w glebę do samego końca.
– Widzisz? Nimi będziemy mocować tropik i odciągi namiotu – powiedział, ale widząc jak jego partner marszczy brwi i patrzy na niego nierozumnie, głośno westchnął. – Wiesz co to odciągi? Albo chociaż tropik?
– A wyglądam, jakbym wiedział? – prychnął zirytowany, bo ani trochę mu się to nie podobało. Nie lubił czuć się jak debil, a na takiego wychodził. Nie lubił, kiedy czasami Jungkook miał rację i wydawał się mądrzejszy od niego, bo tak przecież nie było.
Mógł poczytać przed rozpoczęciem programu o jakimś survivalu, albo chociaż obejrzeć na YouTubie jak rozkłada się namiot, ale wtedy wydawało mu się to stratą czasu, a teraz karcił się za swoją głupotę i ignorancję. Gdyby jego partnerem był ktoś inny, pewnie miałby to w dupie, ale skoro padło na byłego męża, już tak kolorowo nie było. Nienawidził dawać mu tej satysfakcji.
– Okej – westchnął mężczyzna i wyjął z worka pomarańczowe linki wyposażone w ciemne suwaki. – To są właśnie odciągi. Takie sznurki. Tymi suwakami można regulować siłę napięcia, jak gumką w spodniach. Odciągami stabilizujesz namiot, bo mocuje się je do jego stelaża i przytwierdza do ziemi właśnie śledziami. Już mniej więcej rozumiesz?
– Mniej więcej – odburknął, bawiąc się linkami, które Jungkook podał mu do własnoręcznego zbadania. – Czyli ogólnie rzecz biorąc, dzięki tym całym odciągom namiot się nie zawali, ani nie zwieje go wiatr?
– Dokładnie – odparł z dumą, uśmiechając się pod nosem. Nawet jeśli do tej pory padał z nóg, nagle czuł się wyjątkowo pobudzony, bo jak widać zaciekawił Kima choć odrobinę, a co więcej, coś niecoś mu wyjaśnił.
Mimo że gadał o śledziach i sznurkach, czuł się w tej chwili wyjątkowo męski i nic nie mogło zniszczyć tego pięknego momentu.
– A to? – Taehyung wyjął z worka śliski materiał i zmarszczył nos.
– Tropik. Właśnie do tropika trzeba złożyć stelaż, ale to za chwilę. Tropik to cała zewnętrzna warstwa. Jest wodoodporna i w naszym przypadku podzieli namiot na dwie części. W jednej będzie miejsce na buty i inne duperele, w drugiej miejsce, gdzie będziemy spać. Jeśli rozłoży się tropik i do niego wejdzie, zauważy się takie zwisające haczyki. W te haczyki wczepia się specjalną siatkę z plandeką u dołu, czyli namiot. Ten właściwy, no do spania. Do tropiku będzie osobne wejście, a potem do tej, um, "części sypialnej" drugie. Może nawet dali nam kłódki, to nikt nas nie okradnie, ani nie postanowi wywinąć kawału. Wszystko jasne, czy nie za bardzo?
– Boże, nie jestem takim debilem, jak ty. Oczywiście, że zrozumiałem – fuknął, bo nawet jeśli części o tropiku nie potrafił do końca rozumieć, bez widzenia na własne oczy, tak nie mógł wyjść po raz kolejny na głąba przy jeszcze bardziej głąbowatym eks. – A to co? Wygląda jak jakaś laska albo dildo dla kosmity – powiedział z lekkim uśmiechem, wyciągając dość długi, giętki pręt.
– Wszystko jest dildo, jeśli jesteś wystarczająco odważny – odpowiedział Jungkook, a widząc jak Taehyung symuluje odruch wymiotny, klepnął się po udzie i wyszczerzył przednie zęby.
Król chujowego dowcipu nigdy nie zawodzi.
– Jesteś obrzydliwy.
– Sam zacząłeś z tymi dildosami, więc już nie zwalaj na mnie – bronił się, na co starszy wywrócił oczami.
– Dowiem się w końcu, co to jest?
– Stelaż. Widzę, że w naszym jest aż pięć, to dobrze, bo to znaczy, że nasz namiot będzie całkiem spory i nie będziemy musieli się na siebie uwalać – zauważył, a Taehyung odetchnął z ulgą. Chociaż tyle dobrego.
– Ale będziemy go dłużej składać – bąknął pod nosem, a Jungkook tylko machnął ręką.
– Nigdy nie wątp w zdolności jaskiniowca, lala – zagroził rozbawiony, na co starszy spuścił głowę i parsknął śmiechem. – W każdym razie. Te pręty będziemy musieli wepchać w specjalne otwory w tropiku, żeby potem postawić go do pionu. To jest najtrudniejsza i najbardziej czasochłonna część, bo jeśli nierównomiernie się je wciśnie, to się w środku rozjadą i namiot się zawali, albo będzie wyglądał jak ta ułomna wieża w Pizie.
– Wieża w Pizie jest piękna, okej? Ale z ciebie wieśniak. Nie masz za grosz szacunku do sztuki czy zabytków.
– Wystarczy mi wiedza, że ta wieża jest w Pizie a nie piździe. Reszta mnie nie obchodzi. – Jungkook wzruszył ramionami, a Taehyung miał ochotę wbić mu w ten głupi łeb cały zestaw śledzi. – Nieważne. Myślę, że w miarę dobrze ci to wszystko wyjaśniłem, także nie ma co marnować czasu i zabieramy się do roboty.
– Miałeś chyba na myśli, że to ty zabierasz się do roboty – poprawił go, przez co Jungkook stracił całą motywację.
– Czemu mi nie pomożesz?
– Bo to nie dla mnie.
– Jesteśmy drużyną, powinniśmy robić wszystko wspólnie.
– Cóż, trudno – prychnął, wydymając dolną wargę. Usiadł na ziemi po turecku i zaczął bawić się otrzymanym wcześniej od Hyuny powerbankiem.
– Posłuchaj. Wiadomo, że ja narobię się więcej od ciebie, bo nie oczekuję tego, że rozkładając namiot pierwszy raz w życiu, nagle uwiniesz się ze wszystkim w pięć minut. Proszę cię tylko o drobną pomoc, żebyś czasem podał mi śledzie, coś potrzymał, albo napiął linki w odpowiednim miejscu, kiedy będę robić to po drugiej stronie. To takie trudne? W autobusie sam miałeś pretensje o to, że traktowałem cię jak księżniczkę, więc udowodnij mi, że się myliłem i pomóż mi z tym cholernym namiotem – mówił, z każdym zdaniem brzmiąc coraz mniej łagodnie. Denerwował go czarnowłosy, to, jak mamrotał coś pod nosem, albo udawał, że go nie słucha, bawiąc się rozładowaną komórką.
– A jak nie to co? – zapytał ze złośliwym uśmieszkiem, przez co w Jungkooku się wręcz zagotowało. Jednak postanowił rozegrać to nieco inaczej.
– Wiesz, myślałem, że jesteś mądry, ale chyba się myliłem, skoro nie rozumiesz tak podstawowego pojęcia jak "współpraca". A ja nie odpuszczę, bo podział obowiązków musi być. Skoro nie zamierzasz nawet kiwnąć palcem, to cóż... Będziesz musiał szukać innej noclegowni, bo namiot rozłożę ja i będę miał do niego święte prawo, czaisz, Kim? – mruknął, patrząc jak Taehyung wypycha językiem policzek. – Życzę powodzenia, bo namioty innych nie są tak duże i nigdzie się nie wciśniesz, no chyba, że wolisz spać koło Yoongiego, a ja dam sobie głowę uciąć, że nie wpuści cię do środka za żadne skarby. Hm... pomyślmy... możesz też pomóc mi inaczej, a ja wtedy przemyślę, czy przygarnąć cię pod swój tropik czy nie. To zależy od tego, czy będę zadowolony.
– Niby co miałbym zrobić? – wybuchnął w końcu mniejszy, spoglądając z irytacją na idiotycznie uśmiechniętego Jungkooka.
– Możesz mi potem zrobić taki porządny masaż odprężający. No wiesz, skoro rozłożę księżniczce namiot za frajer, chciałbym dostać coś w zamian za swoją ciężką pracę – zaproponował, przez co na policzkach Kima momentalnie wykwitły soczyste rumieńce.
– Ugh, wygrałeś. Dawaj mi to dildo dla kosmity, to trochę pomogę – wydusił, pochylając się nad rozwalonymi na ziemi elementami, a Jungkook nie potrafił się nie uśmiechnąć jeszcze szerzej.
*
– Wow – westchnął Taehyung, patrząc z podziwem na końcowy efekt ich wspólnej pracy. Duży namiot robił wrażenie, a oni uwinęli się ze wszystkim w niecałe pół godziny. Jungkook w pojedynkę rozłożyłby to cacko jeszcze szybciej, bo widząc ślamazarne ruchy byłego męża, miał ochotę wyrwać mu części z rąk i kazać usiąść. A już doprawdy dostawał jakichś dziwnych drgawek, kiedy Kim źle napinał linki, albo wbijał śledzie pod tak nienaturalnym kątem, że pręty całe się wyginały i były niezdolne do użytku.
Jednak nie mógł tego przerwać, bo doszedł do wniosku, że to całkiem urocze. Taehyung, kiedy tylko zaczęli budowę mini domku, przestał marudzić i faktycznie sumiennie pomagał, słuchając rad tego bardziej doświadczonego od siebie. Kilka razy pisnął dziewczęco, gdy coś z pozoru skomplikowanego, udawało mu się dobrze włożyć czy przyczepić. Zawsze podbiegał wtedy do Jungkooka, ciesząc się jak dziecko, by przybić mu piątkę i prosić o kolejne polecenia.
I Taehyung, dopiero teraz o tym myśląc, sam nie wiedział, czemu tak bardzo mu się to podobało. Bo... to nie było nudne, ani jakoś specjalnie męczące, a raczej satysfakcjonujące i nawet fajne.
Może nawet w jakimś małym stopniu zrozumiał, czemu Jungkook tak kocha tego typu rzeczy.
– Duży, nie? – zagadnął Jeon, wkładając ich torby do tropika.
– Jest lepiej, niż się spodziewałem, tak szczerze. Nie wiem, nie sądziłem, że rozkładanie namiotu może być całkiem spoko.
– Ale przyznaj, najlepsze jest to uczucie, że sam go rozłożyłeś z jakiejś sterty dziwnych prętów i sznurków – męczył go, wchodząc do głębszej części namiotu, gdzie rozłożył otrzymany podczas ogniska kocyk, a na niego dwa śpiwory.
Taehyung, nawet jeśli wcześniej miał ten śpiwór w głębokim poważaniu, tak teraz uważał go za najlepszą nagrodę, jaką otrzymali. Przecież bez niego by zamarzł i nabawił się bólu wszystkich mięśni, śpiąc na samym kocu.
– Niech ci będzie, Jungkook – westchnął, wchodząc do ich wcale nie tak małego gniazdka. Zdjął uprzednio buty i zajął miejsce po prawej stronie, nawet nie myśląc o tym, że obaj instynktownie zajmowali swoje połówki, do których po tylu latach byli przyzwyczajeni.
Taehyung nie rozumiał, czemu Jihan spał raz po jednej, raz po drugiej stronie, mówiąc, że przecież łóżko po obu stronach jest takim samym łóżkiem, co według Kima było największą brednią jaką usłyszał. Nigdy nie wyspał się, kiedy Jihan zajmował "jego" prawe połówki.
Ale Jihan nie był Jungkookiem, więc musiał to zaakceptować, nawet jeśli nadal nie umiał.
– Naprawdę muszę się przespać – jęknął, rozpinając swój śpiwór, w który momentalnie się władował. Jungkook po lewej stronie zrobił to samo, mrucząc pod nosem niewyraźne "ja też". – Kurwa, nie ma żadnej poduszki...
Jungkook uśmiechnął się delikatnie i wychylił do przedsionka. Wyjął ze swojej torby bluzę i zwinął ją niczym wałek, a następnie wepchnął byłemu mężowi pod głowę. Zawsze tak było, Taehyung musiał mieć stos poduszeczek o różnych kształtach, rozmiarach czy miękkości, nawet jeśli ostatecznie i tak lądował z głową na torsie blondyna, który akurat nienawidził tych wszystkich jaśków i spał całkowicie płasko na samym materacu.
– Może to nie miękka poducha, ale lepsze niż nic – powiedział, nieznacznie przysuwając się w stronę zadowolonego Kima.
– Dzięki – wyszeptał, chowając nos i lekko zaróżowione policzki w ciepły materiał śpiwora.
– Naprawdę nigdy nie spałeś w namiocie?
– Mieszkałem z rodzicami w bloku, niby gdzie miałem go sobie rozłożyć? Na balkonie? – sarknął, obracając głowę w stronę sennego eks.
– No nie wiem, na jakiejś działce? Albo campingu?
– Nie mieliśmy działki, a ja i camping to chyba jakieś inne uniwersum, Jungkook – zaśmiał się, poruszając głupkowato brwiami. – Przecież wiesz, że zawsze nienawidziłem takich rzeczy.
– A teraz ci się podoba?
– Jest... w porządku, chyba. Kilka nocy mogę tak przeboleć.
– Podoba ci się – bardziej stwierdził niż zapytał, obserwując jak na twarzy starszego maluje się nieśmiały uśmiech.
– Nie. Po prostu nie jest tak źle, jak myślałem, że będzie – spierał się, ale Jungkook i tak wiedział swoje, szczerząc się jak nienormalny.
– Oj daj spokój, widzę przecież, że ci się podoba! – niemalże pisnął, szturchając lekko ramię poddającego się Taehyunga. – Podoba ci się, podoba ci się! – darł się, przez co Kim miał ochotę zatkać czymś uszy i wypiąć się do niego dupą.
– Jezu, ty przerośnięty dzieciuchu... – Tae wywrócił oczami i poprawił jeonową bluzę pod głową. – Podoba mi się, a teraz daj mi spokój – fuknął, na co blondyn zacmokał kilkukrotnie i zwilżył usta koniuszkiem języka.
– Całe siedem lat czekałem na taką chwilę wiesz?
– Niby jaką?
– Ja i uśmiechnięty ty w namiocie, który razem rozłożyliśmy. Gdzieś w środku lasu, latem.
Taehyung zacisnął palce na materiale i przełknął ślinę.
– Nawet jeśli wyobrażałem sobie to nieco inaczej, to i tak jest idealnie, bo to wreszcie nie fantazja, a rzeczywistość – dodał, bawiąc się zamkiem od śpiwora z wciąż tym samym, czułym uśmiechem.
– A jak sobie to wyobrażałeś? – zapytał, kiedy ciekawość wzięła górę. Prawdopodobnie nie powinien był pytać.
– No... że jest noc i odsłaniamy to okienko u góry i patrzymy w gwiazdy, wsłuchując się w odgłosy przyrody. A potem... potem łapiesz mnie za rękę i dajesz mi buziaka, dziękując za to, że zabrałem cię pod namioty, bo bardzo ci się podoba i wreszcie zasypiamy w swoich ramionach, wciśnięci w jeden śpiwór. Tak kończy się ta urocza wizja. O niej myślałem, kiedy byłem mocno przybity i wszyscy na uczelni czy potem w pracy mnie wkurwiali.
– Och... – Taehyung zawiesił się na moment i nawet nie wiedział, co powiedzieć. Było mu tak jakby głupio, że nigdy wcześniej nie pytał byłego męża o takie rzeczy, o jego marzenia czy fantazje, kończąc każdą tego typu dyskusję już na samym starcie tekstem w stylu "nawet nie chcę o tym słyszeć, to niedorzeczne". A przecież to faktycznie było całkiem słodkie i nie tak beznadziejne, jak to sobie wpoił. – Powiedziałeś "urocza wizja". To była jeszcze inna?
– Przerobiłem w głowie naprawdę wiele scenariuszy tej chwili, Tae – mruknął, przenosząc wzrok ze śpiwora na zaciekawioną twarz Kima. – Zawsze kiedy jeździłeś odwiedzić rodziców w Daegu, a ja musiałem spać sam i tak cholernie za tobą tęskniłem, wyobrażałem sobie coś podobnego, ale z innym zakończeniem.
– Jakim? – niemal wyrwał się starszy, ale za bardzo nie przejął się tym, iż mógł wyjść na jakiegoś desperata.
– W innym zakończeniu ten buziak był początkiem czegoś więcej, jeśli rozumiesz, co mam na myśli. Że niewinne cmoknięcie w policzek zamieniło się w serię gorących pocałunków na każdym fragmencie skóry. Szczęka, tors, uda. Całowałeś mnie w moim umyśle wszędzie i było mi tak dobrze. A potem się kochaliśmy, pozwalając sobie na głośne jęki i krzyki, bo byliśmy jedynymi ludźmi w tym tajemniczym lesie – opowiedział z rozmarzoną miną, a Taehyung był dosłownie o włos od rzucenia się na niego, by odtworzyć w rzeczywistości choć część tych poruszających fantazji.
Musiał się ogarnąć. To, że nadal się nie zaspokoił, nie mogło robić z niego takiej łatwej szmaty.
Zamknął oczy i pomyślał o ramionach Jihana. O tym, jak pewnie za nim tęskni, podczas gdy on rucha się mentalnie z byłym mężem.
Poczuł wstyd, a jego policzki wręcz piekły go przez nadmiar sprzecznych emocji.
Wypuścił ze świstem powietrze z płuc i tak po prostu pogładził dłonią policzek zaskoczonego tym gestem Jungkooka, by bez słowa obrócić się do niego plecami.
– Taehyung?
– Śpij dobrze, Guk.
___________
4 egzaminy za mną, jeszcze tylko 7 XD i dziękuję bardzo wszystkim, którzy ostatnio życzyli mi powodzonka 💓 chyba Wasza wiara we mnie działa!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top