chęci to też zdrada (2)

Hyuna, uśmiechając się firmowo, rozdawała przy wejściu do autobusu arkusze wraz z długopisami, przydzielając przy okazji miejsca. Pierwszym przystankiem była mała wioska w górach, a Taehyung już dostawał drgawki na myśl o spędzeniu kilku godzin koło Jungkooka w tym pieprzonym autokarze.

Człapał razem ze swoją ciężką torbą wzdłuż korytarza, obrywając ze trzy razy z łokcia, co jednak w ogóle go nie rozproszyło. Skupiał wzrok na regulaminie programu, który został dołączony do formularzy. Oprzytomniał dopiero wtedy, kiedy zderzył się z czyjąś klatką piersiową. Podniósł głowę do góry z zamiarem przeprosin, ale widząc marszczącego brwi Jungkooka, od razu przeszła mu ochota na przeprosiny.

– Tarasujesz przejście, baranie – syknął, spoglądając mężczyźnie prosto w oczy.

– Czekałem na ciebie, żebyś siadł pod oknem – wyjaśnił, wywracając oczami.

Taehyung nie chciał myśleć, że Jungkook po prostu pamiętał o jego małej miłości, jaką było obserwowanie w trakcie jazdy zmieniającego się krajobrazu. Wolał ubzdurać w tej swojej przemądrzałej główce, iż były mąż nie lubi siedzieć przy szybie.

– Daj torbę, pomogę ci – dodał, kiedy Tae wciąż milczał, tworząc z ust dzióbek. W jego głowie zachodziły setki tysięcy procesów myślowych jednocześnie, wcale nie zawiesił się celowo.

Jungkook pokręcił głową i bez słowa więcej wyrwał z rąk Kima jego bagaż.

Lecz wtedy Taehyung się odwiesił i w momencie, w którym blondyn stał z wystawionymi w górę rękoma, bezceremonialnie uderzył go w brzuch.

– Popierdoliło cię?! – wrzasnął, ignorując ciekawskie spojrzenia reszty uczestników.

– A prosiłem o pomoc z torbą? No właśnie, nie. Więc daruj sobie udawanie miłego, bo i tak się nie zakolegujemy – fuknął, wciskając się pod okno. Odsłonił zasłonkę i wyjął z mniejszej torby termos z kawą, który położył na stoliku. Pod głowę wsadził małego jaśka, nie zapominając oczywiście o zapięciu pasów.

Jungkook obserwował to wszystko z widocznym rozbawieniem, bo po tylu miesiącach ten wcale się nie zmienił. Nadal był przewrażliwionym domatorem z rozplanowaną każdą minutą życia. Nadal był tym zbzikowanym na punkcie bezpieczeństwa kawoszem i pewnie nadal dostawał wysypki na buzi, gdy ktoś w pobliżu jadł orzeszki ziemne.

Dlatego absolutnie nie rozumiał, co ktoś taki robi w tym konkretnym programie. Tu wszystkie zadania były spontaniczne i wymagały ryzyka czy pobrudzenia rączek, czyli dwóch rzeczy, których Taehyung nienawidził najbardziej na świecie.

No, poza byłym mężem, oczywiście.

– Mam pytanie.

– Spieprzaj, próbuję zasnąć – mruknął czarnowłosy, lecz Jungkooka ani trochę to nie zniechęciło.

– Czemu nie poszedłeś, no nie wiem... do jakichś "Milionerów" czy innego gówna dla mózgowców, które to tak uwielbiałeś oglądać, tylko do programu dla "jaskiniowców", który hejtowałeś bardziej niż teściową? – zapytał, przywołując w pamięci wszystkie razy, gdy Taehyung wyłączał mu telewizor w trakcie oglądania owego show, grożąc rozwodem.

Gdyby wiedział, że i tak się nim skończy, nie pozwalałby mu na takie panoszenie się.

– A co cię to obchodzi, huh?

– Po prostu... już prędzej uwierzyłbym, że zaprzyjaźniłeś się z moją mamą, niż że stałeś rozrywkowy i stwierdziłeś, że yolo i czas zaszaleć – wytłumaczył, patrząc jak Taehyung mruży powieki i po chwili macha w powietrzu ręką.

– Wydawnictwo mnie wysłało, mam zrobić reportaż.

– O kurwa, nawet nie pierdol. – Jungkook złapał się za brzuch, kiedy zaczął się histerycznie śmiać. Drobne łezki spłynęły po jego policzkach, a Taehyung miał ochotę zerwać z szyby młotek, rozwalić okno i się ewakuować.

– Ogarnij się.

– Zrobiłeś mi tą informacją dzień. Dobrze wiedzieć, jakim stałeś się lizodupem w tym brukowcu z najniżej półki. Musi być serio kiepsko, skoro zgodziłeś się na coś, co jest dla ciebie równoznaczne z piekłem. O, i jeszcze wpadłeś tu na mnie! Kurwa, jakie ty musisz mieć wspaniałe życie, Taehyung! – rzucił ironicznie blondyn, nadal dusząc się ze śmiechu.

Kim naprawdę chciał mu w tamtej chwili dać w mordę.

– Jeszcze słowo na temat mojej pracy, a celowo spartaczę każde zadanie, bylebyśmy odpadli na samym początku – zagroził, i chyba podziałało, bo Jungkook momentalnie się uspokoił i odchrząknął. – Poza tym, to nawet nie gorszy mnie twoje bezsensowne pierdolenie. Nigdy nie miałeś taktu, więc czego oczekiwałem? Że dojdziesz do wniosku, że to przez ciebie mnie zwolnili i teraz robię to co robię, by dawać Jihanowi chociaż połowę za rachunki? Że kariera była dla ciebie ważniejsza, niż małżeństwo?

– Ej, uspokój się – warknął, lecz widząc jak Taehyung zaciska wargi i ostatkiem sił powstrzymuje się od płaczu, darował sobie komentarz, jak również przygotowaną już dawno temu linię obrony. – Nie czas i miejsce na takie rozmowy.

Nienawidził, kiedy Taehyung płakał, więc za wszelką cenę chciał tego uniknąć. Był wtedy bardziej nieznośny, niż zazwyczaj.

Zgarnął ze stolika formularze i jeden podał byłemu mężowi, który wyrwał mu go z rąk.

W ciszy doczytali, że tegoroczny sezon obejmuje także wycieczkę za granicę, że codziennie będzie przeprowadzany z nimi wywiad, a nagroda wzrosła do pół miliona dolarów. Jungkook chciał się poekscytować, ale niestety nie miał z kim.

– Doszedłeś już do arkusza z lękami?

– No.

– A wypełniłeś?

– Nie.

– To dobrze. – Jungkook zabrał bez pytania jego kartkę i położył na swoim stoliku. – Bo gdybyś wypełnił je zgodnie z prawdą, sam wykopałbyś dla nas grób. To taka psychologiczna gierka, czaisz? Napiszesz, że nienawidzisz pająków, to w kolejnym zadaniu dadzą ci tarantulę do pogłaskania... Trzeba być sprytnym, Taehyung. Dlatego wypisz moje lęki, a ja wypiszę twoje. Wtedy nas nie zagną – powiedział dumny ze swojej dedukcji mężczyzna, na co Kim wywrócił oczami i zabrał się do pisania.

Kilka minut później wymienili się kartkami.

– "Lęk przed niezapowiedzianą wizytą gości". Kurwa, Jeon, serio? – zapytał z politowaniem, bo o ile to o pająkach, horrorach czy teściowej było prawdą, tak reszta była zwyczajnie komiczna. I wtedy w głowie zapaliła mu się lampka. – Jungkook, wykreśl tą teściową.

Blondyn najpierw popatrzył na niego nierozumnie, lecz po chwili dotarło do niego, jaką głupotę napisał.

– Sorry, czasem zapominam.

– Że nie jesteśmy już małżeństwem?

Jungkook zignorował jego pytanie i wskazał palcem na wypełnionej przez Kima kartce konkretny podpunkt.

– Jak mogłeś napisać, że mam lęk przed czystymi ubraniami?

– Jungkook. Gdyby nie ja, chodziłbyś przez kilka dni z rzędu w tych samych bokserkach. Pewnie nawet teraz masz dwu, albo i trzydniowe skarpety.

– Hej, nieprawda!

– Właśnie zatrzymaliśmy się na krótki postój na stacji benzynowej. Jeśli ktoś musi do toalety, to radzę się pospieszyć – powiedziała Hyuna przez mikrofon, a Jungkook nagle zerwał się z miejsca i wychodząc z autobusu, zgarnął jeszcze swoją torbę z rzeczami.

To nie tak, że poszedł zmienić skarpetki, bo Tae miał cholerną rację. Wcale.

*

Wrócił po niecałych dziesięciu minutach, zaopatrując się jeszcze w kilka pakowanych rogalików. W końcu nie miał pojęcia, jakie świństwa każą im jeść w trakcie programu, także wolał mieć coś na czarną godzinę.

Westchnął pod nosem i rozważył ponowne opuszczenie autokaru na widok słodko pieprzącego coś do telefonu Kima.

– Kocham cię, Jihan. Nie, nieprawda, ja ciebie mocniej – powtarzał od kilku minut, przez co Jungkook miał ochotę zwrócić wczorajsze śniadanie.

– Pozdrów – wyszeptał, siadając tuż obok byłego męża.

Taehyung zmroził go spojrzeniem i po kilku kolejnych, ckliwych tekstach, wreszcie się rozłączył.

– Powiedziałeś swojemu kochasiowi, z kim jesteś w drużynie? – Jungkook poruszył brwiami, na co starszy uderzył czołem w szybę.

– Nie.

– Bo?

– Bo Jihan, podobnie jak ja, nienawidzi cię.

– Czyli wolisz, żeby się dowiedział, gdy program się już zacznie? Nie, żeby coś, ale ja na jego miejscu bym się wkurwił. Nie dlatego, że mój facet byłby w drużynie z kimś, kogo nie darzę sympatią, ale dlatego, że sam mi nie powiedział – wyjaśnił, otwierając czekoladowego rogala.

Tae wiedział, że Jeon ma rację, ale przecież w życiu by mu jej nie przyznał na głos.

– Dlatego nasze małżeństwo się rozsypało.

– A teraz o chuj ci chodzi, Guk? Sugerujesz coś?

– Tak, sugeruję, że byłeś nieszczery, wodziłeś mnie za nos i gadałeś, że masz dużo pracy, podczas gdy tak naprawdę jeździłeś pieprzyć się z Jihanem.

Taehyung zacisnął szczęki, bo o ile faktycznie w ostatnich miesiącach ich małżeństwa nie było dobrze, jeśli chodzi o zwyczajne rozmowy i prawdę, tak nigdy nie zdradził Jungkooka. Nienawidził, kiedy ten zarzucał mu takie wyssane z palca głupoty, zwłaszcza że sam nie był święty.

– Nie pieprzyłem się z Jihanem do dnia naszego rozwodu, Jungkook.

– Ale chciałeś.

– Chciałem. – Taehyung wzruszył ramionami, a zaraz po tym obrócił głowę w stronę szyby i owinął się kocem.

– Chęci to też zdrada, przynajmniej dla mnie. Ja nigdy nie wyobrażałem sobie seksu z inną osobą, kiedy byliśmy razem.

– Woah, znalazł się święty – sarknął Taehyung, nalewając sobie do termosu kawę.

– A weź spierdalaj. Współczuję Jihanowi, że teraz on musi to wszystko przerabiać. Powiedz, przy nim też jesteś taki zgorzkniały i apodyktyczny? Przy nim też wyobrażasz sobie, że masz w dupie kutasa innego kolesia?

– Jesteś bezczelny, Jeon. Po prostu się do mnie nie odzywaj i nie wpierdalaj się w mój związek, bo mieć Jihana za chłopaka to najlepsze, co mi się w życiu przydarzyło i twoje pieprzenie, ani twoja obecność tego nie zmienią.

Jungkook ugryzł się w język, bo być może zagalopował się. Gdzieś tam w głębi cieszył się, że Taehyung jest w szczęśliwym związku, także nie rozumiał, czemu tak nagle coś w nim się zagotowało.

– Chcesz rogalika? – zapytał kompletnie od czapy, ale Tae, choć już skręcało mu z głodu żołądek, pokręcił przecząco głową.

I uśmiechnął się do szyby, gdy mimo to na jego kolanach wylądował croissant.

Truskawkowy, jego ulubiony.






_________________

naprawdę nie miałam w planach kolejny raz zmieniać okładki, ale pls, jk w rękawicach bokserskich aż się prosił do knockout i- :)

miłego weekendu bąble ✨

zapraszam na insta: jeonkiv

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top