back to black (29)

(A/n #KiwiUmilaPoniedziałki :*)

3 lata wstecz...

– Nienawidzę. Nienawidzę ich wszystkich tak, kurwa, bardzo, że następnym razem, jak będę musiał wejść do tego budynku, to kupię pieprzoną bazukę i ich wszystkich rozwalę – syknął Jungkook, patrząc się na swoje odbicie w lustrze tuż nad umywalką. Przeczesywał swoje mokre włosy grzebieniem tak szaleńczo, że mało ich sobie nie powyrywał. Był cały czerwony, i to wcale nie było spowodowane gorącym prysznicem.

Leżący w łóżku Taehyung westchnął pod nosem i zamknął laptopa, którego razem z okularami odłożył na stolik nocny. Spojrzał na uchylone drzwi do łazienki i zagryzł dolną wargę. Nie cierpiał być świadkiem tak perfidnego samopoczucia Jungkooka, zwłaszcza że od kilku miesięcy nie był już tylko jego chłopakiem, współlokatorem czy narzeczonym. Jungkook był już jego mężem i to normalne, że jego zły humor automatycznie udzielał się także jemu.

Może i faktycznie nieczęsto dzielił się swoimi uczuciami, nadal pozostając zdystansowanym w tej kwestii, ale kochał tego głupka najmocniej na świecie i chciał tylko jego szczęścia.

– Pieprzony Lee. Jestem dziennikarzem, a nie sekretarką z wielkimi cycami, by mu latać po kawę, sprzątać biurko i kręcić bioderkami przy wychodzeniu z gabinetu. Rzygać mi się chce jak widzę jego ryj. Nikt nie traktuje mnie tam poważnie, jakbym nadal był stażystą. Chciałem się rozwijać, a jedyne co rozwijam, to umiejętność noszenia tacek z kawą i ciastem dla tych prosiąt. Chciałem chodzić na mecze, jeździć po świecie na wszystkie sportowe imprezy i pisać o tym genialne reportaże, a zamiast tego gniję w biurze i słucham pierdolenia Hwasy o tym, jak przeleciał ją jakiś japoński skoczek narciarski, kiedy robiła z nim wywiad. Napra-

– Czekaj, czekaj... Nie gadaj, że ruchała się z Kobayashim? – wtrącił nagle Taehyung i aż otworzył szerzej usta, kiedy zrezygnowany Jungkook skinął głową. – Ale jajca, o shit.

– Nieważne. Jak zwykle masz w dupie moje problemy. Oczywiście, idź spać, a jutro napisz artykuł o Kobayashim pieprzącym się z koreańską dziennikarką. Hah, ty przynajmniej możesz cokolwiek pisać, a mi zostaje noszenie kawy – warknął rozgoryczony, smarując obficie twarz kremem dla dzieci. – Przepraszam, że się żalę i marnuję twój cenny czas. Przepraszam, że się w ogóle odzywam i truję ci dupę. Przepraszam, że żyję – mówił, doskonale wiedząc, że brzmi teraz jak głupi gnojek, ale to było po prostu silniejsze, a on miał już tego wszystkiego serdecznie dość.

Taehyung zacisnął szczęki i nie odpowiadał, cierpliwie czekając, aż mąż wyjdzie z łazienki i wskoczy do łóżka, najpewniej obracając się do niego plecami i szlochając w poduszkę jak mała dziewczynka.

I faktycznie tak też się stało i Taehyung miał ochotę się zaśmiać. Jungkook był już dorosłym facetem, a czasami zwyczajnie przechodził samego siebie.

– Chodź do mnie.

– Nie. Masz mnie w dupie. Nie chcesz mnie i cię irytuję. Wszystkich irytuję i-

– Zamknij się i obróć w moją stronę, w tej chwili – polecił ostrym tonem Taehyung, a wtedy młodszy niepewnie to zrobił i popatrzył na niego szczenięcym wzrokiem. Jego oczy lśniły od skumulowanych tam łez, a broda lekko drżała.

Taehyung ujął jego twarz w obie dłonie i delikatnie cmoknął go w usta.

– Nie mam cię w dupie, Gukkie, a twoje problemy mnie obchodzą. Ty mnie obchodzisz. Jestem twoim mężem i gdybym wiedział jak, to zrobiłbym wszystko, byś nie musiał tam pracować. To prawda, nie doceniają cię, ale zobaczysz, że jeszcze trochę się pomęczysz i w końcu będzie dobrze. Walić Lee i tych wszystkich ludzi. Masz mnie, tak?

– M-mam?

– A widzisz te obrączki? – zapytał szeptem Taehyung, unosząc ich złączone dłonie do góry. Jungkook uroczo zachichotał i przysunął się bliżej starszego, patrząc na niego ufnie. – Jestem twój. A ty jesteś mój. Na zawsze.

Jungkook wydął dolną wargę i jęknął.

– Kocham cię, Tae.

Taehyung uśmiechnął się szeroko i ponownie złączył ich usta, lecz tym razem na dłużej. Przyciągnął męża do siebie i oparł jego głowę na swojej klatce piersiowej.

– Ukocham cię, okej?

– Co to znaczy?

– Zawsze jak nie mogłem zasnąć, to moja mama przychodziła do mojego pokoju i mówiła, że ukocha mnie do snu – odpowiedział starszy, wplątując palce we włosy swojego męża. – Trzymała mnie wtedy tak, jak ja ciebie teraz. Mówiła, żebym wsłuchiwał się w jej bicie serca i nie myślał o niczym innym, jak o jej palcach w moich włosach. Smyrała mnie po karku tak czule, że momentalnie odpływałem. Być może dlatego jestem teraz takim pieszczochem i kocham, kiedy mnie miziasz... Twój dotyk jest tak samo przyjemny, jak mojej mamy. Odpręża mnie, niemo zapewnia, że wszystko jest dobrze, że nie jestem sam. Dlatego ja też chcę teraz cię ukochać, żebyś i ty wiedział, że wszystko jest okej i nie jesteś sam. Bo zawsze jak wrócisz z pracy, nieważne jak bardzo wkurwiony, ja tu będę na ciebie czekał. I będę robił wszystko, żebyś poczuł się lepiej. W-wiem, że... bywam chłodny. Ale jesteś teraz moim domem i ja też chcę nim dla ciebie być, Guk – szeptał, czując pod opuszkami gęsią skórkę na karku ukochanego.

– Jesteś wszystkim, czego potrzebuję, Taehyung.

I Taehyung nie miał powodów, by mu nie wierzyć.

Do czasu.

*

Teraźniejszość

Hotel w centrum Busan naprawdę robił wrażenie. Wyglądał jak prawdziwy pałac, który ot tak wyrósł sobie wśród miejskiej dżungli, i nawet jeśli kurort podczas pierwszego dnia zmagań także należał do sortu tych luksusowych, ten oto bił go zwyczajnie na głowę.

Chyba żaden uczestnik nie był przyzwyczajony do takich dobrodziejstw, przez co Jungkook, idąc hotelowym korytarzem, otwierał szeroko usta i skanował ze świecącymi oczkami każdy detal, każdy fikuśny żyrandol i obrazy na ścianach, które równie dobrze mogłyby wisieć w muzeum. Na co dzień raczej nie był zwolennikiem takich udogodnień, preferując prostotę, a nawet zwykłe namioty na campingu, ale nie narzekał. Jedna noc w takim raju mu nie zaszkodzi, a on pamiętał, że zawsze przechodząc obok tego hotelu, gdy wracał ze szkoły do domu, dokładnie mu się przyglądał i zazdrościł wszystkim tym bogaczom, którzy mogli tam spędzić choćby jeden dzień.

Czuł, że w nocy zamiast spać, będzie latał i zaliczał wszystkie atrakcje, zaczynając na zwykłej strefie saun i jacuzzi, przez wszystkie bary i restaurację, a skończywszy na graniu w kręgle i nagrywaniu widoku z tarasu na najwyższym piętrze, być może z jakimś szałowym drinkiem w ręce.

I kiedy patrzył na Taehyunga, wiedział, że i on nie zamierza w nocy spać. Być może nie planował grzania tyłka w jacuzzi, ani tym bardziej grania w kręgle, ale choćby zwykłe podziwianie całą noc tych wszystkich dzieł sztuki na ścianach.

Gdyby mogli, pewnie zaczęliby już teraz, ale dochodziła godzina dwunasta w południe, a na nich czekało kolejne zadanie. Jungkook wiedział, że będzie równie dziwne, co poranne "śniadanie" z dnia poprzedniego, gdy tylko usłyszał, iż odbędzie się w hotelowej strefie piękności i odnowy. Średnio mu się ten fakt podobał, nawet jeśli nie potrafił nie uśmiechać się na widok ekscytacji byłego męża. Taehyung wesoło szamotał jego ramieniem i powtarzał, że w końcu porządnie się wykąpie, zrobią mu maseczki, masaż, wydepilują go i wypiłują paznokcie, które po tylu dniach na campingu prezentowały się fatalnie.

Ale jeszcze nie wiedział, że zadanie wcale nie będzie na tym polegać.

*

– To ten... – jęknął Jungkook, trzymając w ręce tubkę z rozjaśniaczem. Taehyung siedział przed nim na krześle i zaciskał usta w wąską linię, a zatrudnione do pomocy fryzjerki przechadzały się od pary do pary, doradzając i tłumacząc, jak należy nakładać na włosy farbę.

– Mam dość. To zadanie jest poronione.

– Nie no, nie będzie tak źle – wymamrotał Jungkook, powoli odkręcając tubkę, której zawartość wycisnął do miseczki. – Ładnie wyglądałeś w brązowych włosach.

– Od czterech lat mam czarne włosy i czuję się w nich świetnie. Nie chcę brązu.

– A ja od sześciu lat mam blond i nie chcę ciemnych, a mimo to będziesz musiał zafarbować mnie na czarno. I jakoś nie narzekam, nawet jeśli fryzjerka powiedziała, że jeśli źle nałożysz farbę i za długo będę w niej siedzieć, to wyjdą mi zielone. Program się skończy, to się znów przefarbujemy. Teraz nie narzekaj, od tego zależy, czy przejdziemy dalej i polecimy jutro do Australii – powiedział, mieszając okropnie pachnącą papkę w szklanym naczyniu.

– Spalisz mi włosy.

– Nie spalę, umiem rozjaśniać. Robię to od sześciu lat, przecież wiesz. Poza tym są tu fryzjerki, które w razie czego mi pomogą – odparł z delikatnym uśmiechem, patrząc na dąsającego się partnera w jego lustrzanym odbiciu. – Szkoda, że nie mogę zrobić ci blondu. Z jasnego łatwiej jest przejść na ciemny, ale w drugą stronę już gorzej. Musiałbym na kilka razy.

– Nie chcę blondu. Nigdy nie miałem i jakoś nie jest mi z tego powodu przykro.

– Wyglądałbyś ślicznie – sprzeczał się Jungkook, zaczynając nakładać rozjaśniacz na włosy partnera odpowiednim narzędziem. Taehyung wstrzymał oddech i wydął dolną wargę.

– Kiedyś rozważałem powrót do naturalnego brązu, nawet takiego jasnego, albo i strzelenia sobie blondu, ale Jihan powiedział, że nie ma mowy. Że w czarnych mi dobrze.

Jungkook zmarszczył brwi i wypuścił ze świstem powietrze z płuc.

– W każdych byłoby ci dobrze. Ładnemu we wszystkim ładnie – mruknął, z satysfakcją obserwując jak Taehyung lekko się uśmiecha i spuszcza wzrok. – Jebać Jihana.

– Hej!

– A co, nie? Nie męczy cię to? Jako twój facet powinien cię wspierać i kochać, nieważne, ile byś ważył, jaki miałbyś kolor włosów, ani co byś na siebie ubierał. Zamiast tego pisze ci, że jesteś puszysty, co jest największą brednią, jaką w życiu usłyszałem, i zabrania ci zwykłego przefarbowania włosów. To jest jakaś patola, a on jest jakąś parodią dobrego chłopaka – zauważył młodszy, a Taehyung już chciał obrzucić go burzą wyzwisk, że jak on w ogóle śmie oceniać Jihana, skoro wie o nim tyle co nic, ale ostatecznie zrezygnował i na chwilę się zamyślił.

I coś zakuło go w klatce piersiowej, gdy uświadomił sobie, że Jungkook może mieć trochę racji.

– Jihan... nie jest taki zły, Jungkook. Wiesz o nim tylko tyle, ile ci mówię, a on naprawdę jest dobrym facetem. To nic złego, że nazwał mnie puszystym. Jest po prostu szczery.

– Ta, z której strony? Przecież to kłamstwo. Poza tym, mówiąc to sprawił, że przez kilka dni się głodziłeś, wstydziłeś i czułeś fatalnie. Na jego miejscu strzeliłbym sobie w łeb. Nie ma nic gorszego, niż doprowadzanie swojej miłości do takiego stanu.

Taehyung zagryzł dolną wargę i chwilę po tym westchnął.

– Przecież nie napisał, że jestem tłusty i obrzydliwy, tylko że nieco mi się przytyło i powinienem bardziej uważać, co jem i co pokazuję przed kamerami. To troska, a nie dosrywanie mi.

– Troska? Nawet nie żartuj. Poza tym, z której strony ty niby przytyłeś? Tak samo wyglądałeś przed rozwodem. A on powinien zamknąć mordę i kupić sobie okulary. Nie wiem. Już ci wczoraj mówiłem, że jesteś piękny i twoje ciało jest idealne, nawet jeśli masz głęboko w dupie moje zdanie na ten temat. To twoja decyzja. Jeśli chcesz do końca życia słuchać takich zjebanych tekstów i się wszystkim zadręczać, że nie jesteś dla niego wystarczająco ładny i zgrabny, to droga wolna. Twoje życie, twoje decyzje. Nigdy nie sądziłem, że będziesz pozwalał, by ktokolwiek ci tak zaniżał samoocenę. Kiedyś z takiego tekstu byś się śmiał, a nie przejmował swoją wagą.

Taehyung przełknął głośno ślinę i poczuł, jak łzy napływają mu do oczu.

– Ale ja naprawdę przytyłem, Jungkook. Przytyłem ponad cztery kilo od naszego rozwodu i to widać. Mam grubsze uda – wyjaśnił, bawiąc się swoimi palcami. Jungkook miał ochotę się zaśmiać i potrząsnąć Kimem, tak, by wreszcie przestał pieprzyć takie głupoty.

– Masz seksowne uda. Kurwa mać, masz najseksowniejsze uda na całym świecie i serio już nie wiem, co mam zrobić, żebyś w końcu w to uwierzył. Samo myślenie o twoich udach sprawia, że mi stoi – palnął, czując jak ze wstydu zaczynają piec go policzki. Ale powiedziałby to jeszcze tysiąc razy, nawet przed kamerą, gdyby miał pewność, że Taehyung w końcu to pojmie.

– Guk...

– Sorry.

– Nie mów mi takich rzeczy, proszę.

– Już nie będę.

Kim zassał się na własnych policzkach i spojrzał na swoje uda. Przejechał po nich palcami i lekko je ścisnął. Mimowolnie pomyślał o wszystkich razach, gdy to Jungkook dotykał je w ten sposób podczas gry wstępnej, gdy całował je i zostawiał na nich czerwone ślady pożądania. Jihan nigdy nie poświęcił tej części jego ciała nawet kilku chwil. Nigdy nie wzdychał, patrząc na jego uda, nigdy nie sunął ustami po ich gładkiej fakturze, nigdy nie mówił, że są seksowne. To było trochę dołujące, ale Taehyung wiedział, że nie wszystkich ludzi na świecie podnieca to samo. Że nie wszyscy muszą świrować na punkcie jego nóg, jego uśmiechu, czy oczu. Że nie wszyscy lubią urozmaicony seks, zadowalając się klasyczną pozycją raz na kilka dni. Czasami Taehyungowi tego brakowało. Brakowało mu tej intensywności, tego wszechogarniającego pożądania, jakie czuł przy Jungkooku, i jakie Jungkook czuł względem niego. Brakowało mu pocałunków na udach, na brzuchu, malinek na szyi i klapsów na pośladkach, ale przecież głupio się było o to prosić. Głupio było codziennie ubierać się w seksowną bieliznę, tylko po to, by Jihan zwrócił na niego uwagę i chciał go dotknąć, rozebrać i pocałować. A Jungkookowi wystarczyło popatrzeć w oczy i przygryźć wargę, by wiedział, że Taehyung go potrzebuje. I Jungkook tak samo często potrzebował jego.

– Coś się stało? Jesteś cały czerwony – zapytał blondyn, starając się precyzyjnie rozprowadzać rozjaśniacz.

– Nie, nie. Tylko trochę głowa mnie piecze od tej chemii. I śmierdzi. Pewnie zacznę zaraz łzawić.

Jungkook skinął głową i mruknął niewyraźne "okej".

A Taehyung chwilę później naprawdę zaczął łzawić, ale to nawet w małym stopniu nie było wynikiem drażniących oczy oparów rozjaśniacza.

*

– Gotowy? – zapytał lekko podekscytowany Jungkook, kiedy wspólnie stanęli przed lustrem z głowami, na które narzucone były lekko wilgotne ręczniki. Zaraz po farbowaniu i rozjaśnianiu umówili się, że wysuszą i wymodelują włosy na osobnych stanowiskach, a później razem ocenią efekt końcowy.

– Jesteś wesoły, to znaczy, że nie spaprałem. Dawaj – mruknął, patrząc na uśmiechniętego Jungkooka. – Na trzy. Raz...

– Dwa...

– Trzy! – krzyknęli wspólnie, zrzucając ręczniki na podłogę.

– Wow – westchnął Taehyung, przypatrując się byłemu mężowi. – Sześć lat nie widziałem cię w czarnych – powiedział, by momentalnie wplątać palce w ciemne jak smoła kosmyki męża. – Jednak nie wyszły zielone, ale i tak pewnie trochę ci je zniszczyłem.

– Nie szkodzi, szybko odrosną. Co myślisz?

– Podoba mi się. Bardzo. Wyglądasz seksownie. W blondzie też było super, ale teraz... woah... tak męsko – zauważył Taehyung, uśmiechając się lekko pod nosem. – Powinieneś rozważyć zostawienie sobie takich już na stałe.

– Rozważę – odpowiedział, zaczesując palcami grzywkę do tyłu. Nie spodziewał się takich komplementów ze strony Kima, dlatego teraz miał ochotę skakać ze szczęścia. – Też mi się podoba. A ty jak?

Taehyung przejrzał się jeszcze raz w lustrze i poprawił opadającą na czoło grzywkę.

– Całkiem, całkiem. Wyszły jaśniejsze, niż się spodziewałem, ale chyba jest dobrze. Podobam ci się w brązowych? – zapytał niewinnie, a Jungkook tak szybko, jak otworzył usta, tak szybko zamknął je z powrotem.

Co miał niby odpowiedzieć? Oczywiście, że Taehyung mu się podobał. Taehyung podobał mu się we wszystkim, zawsze i wszędzie. Zakochał się w nim, gdy miał brązowe włosy, dlatego to pytanie, choć tak banalne, dla niego było co najmniej problematyczne. Chwilę temu Taehyung dał mu jasno do zrozumienia, by nie mówił mu takich rzeczy, a odpowiedź w stylu "tak, podobasz mi się" zaliczała się do takich rzeczy.

– Pasują ci, tak jak mówiłem – wybrnął, wyciągając z kieszeni komórkę. – Mogę zrobić nam zdjęcie i wrzucić na Twittera?

– Regulamin zabrania spojlerów.

– To żaden spojler, to zwykłe selfie – odpowiedział, a Taehyung tylko wywrócił oczami i przytaknął. Ułożył palce w kształt literki "V" i wyszczerzył zęby, a Jungkook uniósł jedną brew i lekko rozchylił usta. Skoro Taehyung powiedział, że wygląda seksownie, to tak też musiał zostać odebrany przez fanów.

– Jurorom się spodoba?

– Na pewno docenią, wyszło jak najbardziej profesjonalnie, a o to tu chodzi. Przed chwilą zrobiłem mały obchód i widziałem, jak niektórzy spaprali robotę. Złe nakładanie farby, złe ułożenie, jakieś dziwne kolory... Hoseok opitolił Yeri włosy do ramion, czaisz? Powiedział, że chciał tylko przyciąć końcówki, ale zawsze wychodziło nierówno i tak docinał, docinał, aż w końcu połowy włosów już nie było. I nadal jest krzywo – zaśmiał się, kręcąc głową z politowaniem.

– Yeri musi być wkurwiona.

– Była cała we łzach, musiałem ją trzymać, żeby nie zadźgała Hobiego nożyczkami.

Taehyung zachichotał uroczo i kolejny raz przeczesał palcami włosy byłego męża. Jungkook czuł, że za moment się roztopi i jęknie, ale i tak nie potrafił tego przerwać.

– Może powinniśmy rzucić to dziennikarstwo w cholerę i otworzyć salon fryzjerski, co, Jeon?

– Mhm. Jak wygramy, to będziemy mieć wystarczająco, by rozpocząć własną działalność – odpowiedział żartobliwie, nawet jeśli prawda była taka, iż dla Kima mógłby rzucić dosłownie wszystko, byle tylko znów móc oglądać go codziennie. Zwłaszcza, że mogą odpaść w każdej chwili, a program niedługo dobiegnie końca. I wtedy znów ich drogi rozejdą się w przeciwne strony.

– Co chcesz robić po ogłoszeniu wyników?

– Nie wiem, może pójdę z Hoseokiem i Yeri na kręgle. Jimin też gadał, że namówi Yoongiego i zagramy po kilka rund. A ty?

Taehyung wzruszył ramionami i spuścił głowę.

– Chciałem pójść na masaż i te takie zabiegi przeciwzmarszczkowe. W końcu niedługo stuknie mi trzydziestka – zaśmiał się niezręcznie i podrapał po karku. – Ale potem... może porobimy coś razem?

Jungkook uśmiechnął się szeroko i pokiwał głową.

– Bardzo chętnie. I tak nie zamierzam spać. Za dużo tu atrakcji.

– Możemy... – Taehyung zawiesił się na moment i poczuł, jak coś blokuje mu krtań. Odchrząknął i pokręcił głową. Co mu szkodziło? – Możemy pójść w nocy na plażę, skoro już jesteśmy w Busan. Znasz miasto, to się nie zgubimy.

– Nie ma sprawy. Chcesz popływać? Nie będzie kamer i-

– Chcę obejrzeć z tobą wschód słońca, Guk.

Czarnowłosy przełknął ślinę i czuł, jakby po jego kręgosłupie przebiegło stado mrówek.

– Słyszałem, że ponoć w Busan są najpiękniejsze, prawda?












________________

Teraz będzie fajnie;)



PS Bartek jeśli to czytasz to chuj ci w dupe

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top