test ufności (17)
(A/n miłego weekendu ✨)
Nawet jeśli powietrzny tor przeszkód był całkiem długi i mimo wszystko ciężki oraz czasochłonny do pokonania, Taehyung miał wrażenie, że czas płynie niemożliwie szybko. Zupełnie jakby każda z par wchodziła na górę i po sekundzie już była na ziemi. Jungkook, co prawda, trochę go uspokoił, ale wystarczyło jedno spojrzenie w kierunku chwiejnych podestów, a jemu robiło się słabo. Nawet nie wiedział, że bezmyślnie przez cały czas ściskał dłoń Jeona, który gładził jego wilgotne palce kciukami, powtarzając, że wszystko będzie dobrze i sobie poradzą.
Taehyung wiedział, że nie może stchórzyć, bo mimo że dzień wcześniej razem z yoonminową parą wygrali konkurencję, nie chronił ich żaden immunitet. Hyuna uplasowała ich na pierwszej pozycji, dała duże namioty, ale nie obiecywała ochrony przed odpadnięciem.
Teraz mógł się tylko modlić, żeby nie poryczeć się tam na górze przed kamerami, oraz by nie zemdleć. Jakby to wyglądało, gdyby taki nieprzytomny dyndał na uprzęży niczym jakiś wisielec?
– Nie musimy wygrać, Tae. W programie jest jeszcze prawie dwadzieścia par, wystarczy nam przedostatnie miejsce, tak?
– Mhm – mruknął i przeżegnał się, kiedy para przed nimi ukończyła zadanie z robiącym wrażenie czasem.
– Drużyna serduszek! Zapraszamy! – pisnęła Hyuna, a Jungkook pociągnął partnera za rękę ku drabinkom.
– Na drabinie idziesz pierwszy, ja zaraz za tobą, więc nawet się nie oglądaj, dobra? Jakbyś się zachwiał czy coś, przytrzymam cię – powiedział, kiedy Taehyung złapał szczebel i wydął dolną wargę. – Jesteś Kim Taehyung, takie zadanie to dla ciebie nic. A teraz lecimy! – krzyknął, kiedy Hyuna zatrąbiła, a reszta uczestników zagrzała ich wiwatami.
Taehyung wspinał się nieco mozolnie, ale i tak lepiej, niż Jungkook się spodziewał. Skupiał się na czarnowłosym tak bardzo, że raz o mały włos sam się nie osunął. (I nie, tym razem nie skupiał się na seksownym tyłku tuż nad jego głową, bo teraz bezpieczeństwo Kima było ważniejsze niżeli niepoprawne fantazje.)
– Bardzo dobrze ci idzie – powiedział zgodnie z prawdą, a wtedy Taehyung nawet przyspieszył, że już po chwili znaleźli się na platformie.
Jungkook objął starszego w pasie i przypiął klamry w ich uprzężach do specjalnej linki na drzewie. Obeszli drzewo dookoła, a przed nimi ukazała się długa drewniana deska, którą musieli przejść do następnego drzewa. Jungkook ze skupieniem przypiął ich do liny umieszczonej nad deską i chwilę po tym wyprzedził Taehyunga, prowadząc go po wąskiej kładce. Kurczowo trzymał jego dłoń i bez przerwy powtarzał, by patrzył tylko na niego, nie zaś na ludzi pod nimi.
Udało się. Pierwszy etap za nimi.
Kolejno rozwieszona była siatka z dużymi otworami, po której musieli się wspiąć, by przejść dalej.
– Nawet jeśli puścisz siatkę, to i tak nie spadniesz, bo trzyma cię uprząż, także bez stresu – mruknął, patrząc jak Taehyung gorączkowo kiwa głową i z trudem zaczyna wspinać się po siatce. Nie miał wyrobionych mięśni ramion, a przynajmniej nie tak, jak silny Jungkook, więc ta część zajęła im przez jego nieporadność dość dużo czasu. Ale Jungkook się nie denerwował, bo od kiedy zaczęli zadanie, nawet nie myślał o wyniku, podium, nagrodach czy czasie, jaki uzyskają. Liczył się Taehyung, to, że mimo swojego lęku próbował i nawet dawał radę, a co więcej nie panikował tak jak wcześniej na ziemi i zacięcie walczył, by nie odpaść.
Po siatce czekała na nich gruba lina, którą musieli złapać, a następnie skoczyć i pofrunąć nią odcinek dzielący ich od kolejnego drzewa.
– Guk, ja jestem za słaby – sapnął, wycierając spocone dłonie o spodnie.
– Jak już mówiłem, nawet jeśli puścisz linę, to i tak nie spadniesz. Więc może tym razem ja zrobię to pierwszy, a potem przerzucę linę na twoją stronę i złapię cię, kiedy będziesz blisko podestu, byś mógł bez niepotrzebnego stresu na niego zeskoczyć. Dobrze? – zapytał, siląc się na możliwie najłagodniejszy ton, na co starszy przełknął ślinę i oddał linę w jego ręce.
Chwilę po tym Jungkook już stał na podeście kolejnego drzewa i uniósł oba kciuki w górę, kiedy przyszła kolej Kima. Taehyung zamknął oczy i wybił się z podestu tak mocno, jak tylko dał radę. Kolejną rzeczą, jaką zarejestrował, były dłonie Jungkooka na jego biodrach, kiedy pomagał mu wejść na podest, by następnie przypiąć go do drzewa.
– Widzisz? Dałeś radę. Zawsze dajesz – pochwalił go z lekkim uśmiechem, na co Taehyung oparł głowę na jego ramieniu i wypuścił ze świstem powietrze z płuc.
– Staram się – odparł, na co młodszy delikatnie posmyrał go po głowie i pociągnął dalej. – O nie. Jezusie Nazareński, p-przecież-
– Wskakuj na koalę – przerwał mu Jungkook, widząc przerażenie wymalowane na twarzy byłego męża, kiedy zobaczył kolejną przeszkodę. Była to zwyczajna lina przewieszona między dwoma podestami, a Taehyung czuł, że chyba znajduje się w stanie przedzawałowym. Bo o ile przejście po desce było w miarę okej, gdyż ta nie chwiała się jak pojebana przy krzywym nadepnięciu, tak lina wymagała wyższych umiejętności z kategorii równowagi, a on na takich wysokościach po prostu jej nie posiadał.
– Na pewno?
– Na pewno. I tak nie spadniemy, powtórzę to milionowy raz – zapewnił, a Taehyung skinął głową i wskoczył na Jungkooka, zupełnie jak pierwszego dnia trwania programu, gdy biegli na czas do kurortu.
Jungkook wtulił go w siebie szczelnie i ostatni raz zerknął na linę.
– Trzymaj się mocno – polecił, a potem przeniósł jedną dłoń na przymocowaną do liny zabezpieczającej uprząż i ze spokojem zaczął pokonywać kolejne centymetry. Było ciężko, zwłaszcza, że drżący Taehyung w jego ramionach nieco zasłaniał mu widok, ale jakoś się udało i miał ochotę pisnąć ze szczęścia jak dziecko. – Już możesz mnie puścić, lala – zaśmiał się, chcąc jakoś rozluźnić swojego eks.
I chyba podziałało, bo Taehyung zachichotał pod nosem i wreszcie otworzył oczy, zeskakując niechętnie z Jungkooka.
Kolejny etap nie sprawił drużynie serduszek większych problemów, gdyż był to zawieszony w powietrzu tunel, którym musieli się tylko przeczołgać. Potem było coraz łatwiej, albo raczej Taehyung przyzwyczaił się do tego typu wyzwań i doszedł do wniosku, że z Jungkookiem przy boku nic mu nie grozi.
I zanim się obejrzeli, już zjeżdżali przez specjalny wyciąg na bezpieczny ląd.
Hyuna zatrąbiła i ogłosiła ich czas, który może i nie był najlepszy, ale i tak wyprzedzieli kilka wcześniejszych par. Taehyung na tę wiadomość wyszczerzył ząbki i zaczął klaskać, a także wesoło podskakiwać.
Bo nawet jakby przegrali, był szczęśliwy, że pokonał swój lęk. Gdyby nie program, prędzej sam by się poćwiartował, niż wszedł po drabinie tak wysoko.
– Udało się! Zrobiliśmy to! O mój Boże, Jungkook, ja naprawdę to zrobiłem! – pokrzykiwał, wpadając w ramiona mężczyzny, który uniósł go do góry i obrócił się z nim o trzysta sześćdziesiąt stopni, wykonując tym samym pełny obrót.
– Jestem z ciebie taki dumny, Taehyung. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo jestem teraz z ciebie dumny – wyszeptał, wciąż tkwiąc z byłym mężem w uścisku.
I nawet nie zwracał uwagi na krzywe spojrzenie Yoongiego, czy Hoseoka, który zrobił z kciuka i palca wskazującego lewej dłoni kółeczko, wpychając w nie palec drugiej ręki z głupawą miną.
– Mówiłem, że dasz radę? Mówiłem.
– Gdyby nie ty, stchórzyłbym – mruknął, odsuwając się od byłego męża. – Dziękuję.
– Nah, nie dziękuj. To było fajne doświadczenie, bo nigdy nawet nie przypuszczałem, że pójdziemy razem do parku linowego.
– Wielu rzeczy nie robiliśmy, bo jestem cykor, a... może faktycznie mogłem dać szansę twoim pomysłom i pasjom.
Jungkook uśmiechnął się ciepło i ruszył w stronę budki instruktorów, gdzie wreszcie mogli zdjąć uprzęże i dołączyć do par, które ukończyły zadanie wcześniej od nich.
– Nigdy nie jest za późno, Taehyung – wyszeptał, mając nadzieję, że Kim nie usłyszy i nie doszuka się w tym zdaniu drugiego znaczenia.
Ale Taehyung usłyszał i domyślił się, lecz postanowił to zignorować i zająć się rozmową z pracownikiem parku linowego, który wypytywał go o wrażenia.
*
Uczestnicy spędzili w parku linowym jeszcze dwie godziny, podczas których reszta par zmagała się z zadaniem, a inni zbijali bąki w strefie dla tych, którzy mieli to wszystko za sobą. Taehyung bawił się swoim podłączonym do powerbanka telefonem i bez przerwy pisał ze swoim kochanym Jihanem, chwaląc się, jakich cudów dokonał tyle metrów ponad ziemią i jak bardzo jest z siebie dumny.
Jihan, podobnie jak on, nie był fanem tego typu atrakcji i wszystkiego, co wiązało się z szybkim skokiem adrenaliny, dlatego także podziwiał swojego chłopaka, jednocześnie krytykując idiotyzm tego programu.
Taehyung początkowo miał ochotę mocno go wyściskać za takie słowa (przecież był jego bratnią duszą), ale teraz...
Teraz czuł dziwną irytację, widząc tego typu wiadomości. Okej, może i ten program był takim ogłupiaczem dla mas przed telewizorami, ale faktycznie dawał szansę na rozwój czy pokonywanie lęków. Taehyung, nawet jeśli nie lubił wrażeń, lubił uczucie satysfakcji, kiedy dokonywał rzeczy wcześniej niemożliwych.
– Huh? – mruknął, kiedy Jungkook kolejny raz szturchnął go w ramię.
– Idziemy nad rzekę, zadanie skończone – powtórzył słowa prowadzącej i wystawił rękę, pomagając starszemu wstać z ziemi.
– Już?!
– Tak. Nie słuchałeś ogłoszenia wyników?
– Nie za bardzo – jęknął, drapiąc się po głowie. – Kto wygrał?
– Jongdae i Yoona. A uprzedzając twoje kolejne pytanie, nie wiem, kto odpadł, bo ich nie znam – przyznał szczerze, wzruszając ramionami. – W każdym razie, mamy dziewiąte miejsce, czyli pierwsza połówka!
– Jestem w szoku. Myślałem, że wylecimy przeze mnie na zbity pysk – zaśmiał się, ruszając za liczną grupą w stronę obozowiska, skąd zabrać mieli najpotrzebniejsze rzeczy.
Na zewnątrz już się ściemniało, a Taehyung wręcz nie mógł się doczekać, aż chłodna woda zmyje z niego ten nagromadzony od dwóch dni brud i pot, dając chwilowe niebo. Nigdy nie przypuszczał, że kiedykolwiek zamarzy o pluskaniu się w jakiejś leśnej rzece, do której przecież załatwiały się zwierzęta.
– Nawet gdybyśmy wylecieli, jakoś za bardzo bym się nie smucił.
– Czemu? Przecież tak lubisz ten program i te zadania... Jestem pewien, że dostałbyś depresji.
– Niby tak, ale... a dobra, nieważne – rozmyślił się, machając w powietrzu ręką.
– Jak już zacząłeś, to dokończ.
Jungkook wywrócił oczami i westchnął.
– Twój uśmiech, twoje szczęście zaraz po tym, jak przeszliśmy tor... to znaczyło dla mnie więcej, niż wygrana. To było warte nawet wykopania z programu, bo po tylu latach w końcu byliśmy razem w parku linowym i no... czuję się teraz taki męski, że mogłem cię w jakiś sposób do tego motywować i pomagałem ci czasami. Nawet nie wiesz, jakie to wspaniałe uczucie, że tak jakby przyczyniłem się choć odrobinę do pokonania twojego lęku.... Nieważne, zapomnij o tym, co właśnie powiedziałem. To tylko takie moje głupie myśli i-
– Zamknij się, Jeon. Jesteś po prostu super facetem i możesz czuć się męsko, bo faktycznie nie dałbym bez ciebie rady. Znaczy wiesz... z zadaniem, nie że ogólnie nie dałbym sobie bez ciebie rady, bo daję i z Jihanem jest mi tak dobrze, że czasami nawet zapominam o twoim istnieniu i... um, właśnie – wydukał, bijąc się w myślach za to, co właśnie opuściło jego usta.
– W tym momencie próbujesz przekonać mnie czy samego siebie? – zapytał lekko rozbawiony, bo zamiast się obrazić za takie słowa, po prostu uznał je za śmieszne i wręcz desperackie.
– Niby co w tym momencie sugerujesz?
– Że myślisz o mnie równie często, co ja o tobie, Taehyung.
Kim zacisnął wargi i pomyślał o tym, co mógłby w tym momencie odpowiedzieć, by nie wypaść co najmniej żałośnie ani też agresywnie.
Dlatego postanowił powstrzymać się od komentarza i jedynie spuścił głowę.
— Milczenie oznacza zgodę.
— Nawet jeśli tak, to co w związku z tym? — fuknął nagle podirytowany, a Jungkook zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową.
– Nic. Absolutnie nic, Taehyung. Po prostu nie czuję się wtedy tak beznadziejnie.
– Jakoś nie obchodzą mnie twoje uczucia – prychnął, przyspieszając kroku.
Jungkook czasami nie wiedział, co było prawdą, a co nie.
_____________
w kolejnych rozdziałach będzie fajnie;)
PS jest lepiej niż się spodziewałam, bo na 12 egzaminów ujebałam tylko jeden i pod koniec lutego będzie poprawczka, but still jednak nici z moich super ferii XD standardowo, trzymajcie kciuki, bo mam ochotę się zabić na myśl, że znów muszę przeczytać 20 lektur na ten sam głupi przedmiot, gdzie na pytanie zamknięte są odpowiedzi A) tak B) nie c) bzdura D) być może i człowiek już nie wie jak w ogóle się nazywa
❤️❤️❤️ buziaczki
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top