kac morderca i yoongi bez serca (9)

(A/n nie wiem czy dodam coś przez święta (pewnie tak, bo nie umiem się powstrzymywać), ale wolę zawczasu życzyć Wam wszystkim wesołych, spokojnych świąt 🎄✨ mam nadzieję, że odpoczniecie, dostaniecie same super prezenty i napełnicie brzuszki dobrym jedzonkiem ❤️)

– Coś ty taki struty, Jeon? – sarknął Taehyung, wskazując nożem na wypełniony jedzeniem talerz byłego męża, którego nawet nie ruszył.

– Zamknij się – burknął, niemal zieleniejąc, gdy na ułamek sekundy wyobraził sobie opróżnioną butelkę po wódce, którą w dość rekordowym tempie wyzerował z Yeri i Hoseokiem. Nie mógł patrzeć na jedzenie, dodatkowo obecność nowego "przyjaciela" Kima ekstremalnie podnosiła mu ciśnienie i odbierała resztki apetytu. Nie sądził, że wylądują razem na obiadku.

On, jego zgorzkniały eks, różowowłosy aniołek od analu szczoteczką do zębów i jakiś gbur, wlepiony w ekran komórki. Ekipa na medal.

– Mam ochotę się nawalić, o tak. Taką gorzką wódą bez popity... – wzdychał, obserwując z satysfakcją, jak skacowany Jungkook zasłania usta chusteczką i walczy z chęcią puszczenia pawia. – A ty, Jimin?

Jimin, siedzący obok, cicho zachichotał, wpychając do buzi chyba o wiele za duży kawałek piersi z kurczaka z mozzarellą.

– Pojemne usta – wypalił ni z tego, ni z owego Yoongi, który dziobał w swoim daniu od dobrych dziesięciu minut, gdyż jak zwykle pochłonięty był pisaniem SMS-ów. – Widać, że wprawiony – dodał, a Jungkook po raz pierwszy tego dnia szczerze się uśmiechnął.

Może było to wredne, nawet bardzo, ale w jego mniemaniu zasłużył.

– Co ja ci takiego zrobiłem, do kurwy?! – krzyknął nagle z pełną buzią, przez co kawałki mięsa wylądowały na obrusie. Yoongi prychnął, a Jimin, wciąż sztyletując go spojrzeniem, wbił widelec w kurczaka tak mocno, że omal nie rozwalił talerza.

– Muszę się ewakuować – jęknął Jungkook, podrywając się z krzesła, by prędko pobiec do toalety.

– Ach te baby w ciąży. – Taehyung wzruszył ramionami i wrócił do jedzenia, klepiąc wciąż nabuzowanego Jimina po ramieniu.

– Ach te pedały – odpowiedział Yoongi, strzepując z obrusu wyplutego przez Jimina kurczaka.

– Powiedział Min Yoongi, krypto-gej, który wymyślił sobie żonę i całe dnie przesuwa widgety od lewej do prawej, udając, że ma takie barwne życie towarzyskie – wypalił Park, przez co jego partner aż otworzył usta, chcąc się odgryźć, co niezupełnie mu wyszło. Wstał od stołu i popatrzył przepraszająco na Taehyunga. – Idę, bo jeszcze chwila patrzenia na tego padalca, a skończę z głową w kiblu jak Jungkook.

– Ten obiad to żart – bąknął pod nosem Kim, kiedy przy stoliku został tylko on i niewzruszony Yoongi. Tym razem nie trzymał komórki w dłoniach, a zamiast tego zaczął dojadać swoje stygnące danie.

– Tu się akurat z tobą zgadzam – powiedział Min, wystawiając dłoń. – Yoongs jestem.

Taehyung przewrócił oczami i odsunął się od stołu.

– Lepiej mnie nie dotykaj, bo jeszcze cię pedalstwem zarażę – wymamrotał na pożegnanie, by zaraz po tym dogonić Jimina.

*

Czarnowłosy popatrzył na zwijającego się z bólu Jungkooka, który od czasu obiadu na zmianę okupował łazienkę lub łóżko, z którego zrzucił prawie wszystkie poduszki. Przygryzł wargę i przewrócił oczami, z bólem serca podchodząc do łóżka.

Przykucnął przy meblu i wydął usteczka, widząc kropelki potu spływające po czole byłego męża oraz jego nietęgą minę.

– Guk...

– Jeśli przyszedłeś się ze mnie ponabijać, to lepiej idź. Nie mam nastroju na żarty i jak widzisz, właśnie sobie po cichu umieram – stęknął, zaciskając mocno szczęki.

– Nie przyszedłem się z ciebie nabijać – odparł, kładąc na materacu paczkę suchych herbatników. – Zjedz.

– Zerzygam się.

– Wmuś w siebie te zakichane herbatniki, będzie ci lepiej, bo nie zaszkodzą, a ty masz pusty żołądek.

– Nie mam siły – jęknął, na co starszy sam otworzył paczuszkę i wyjął pierwsze ciastko.

– Otwórz buzię – polecił, podstawiając przekąskę pod nos blondyna. Jungkook niechętnie pozwolił się nakarmić, bziakając przy tym jak stara baba z torbą zakupów w autobusie. I zanim się obejrzał, w paczce został ostatni herbatnik. – I co? Takie to było trudne? – zapytał retorycznie, by następnie otrzepać okruszki z koszulki Jungkooka. – Pójdę na dół po wodę z cytryną. Chcesz coś przeciwbólowego albo-

– Dlaczego to robisz? – przerwał mu młodszy, wlepiając w niego pytające spojrzenie.

Taehyung dobrą chwilę tak po prostu stał i patrzył się w jego szczenięce oczy, myśląc nad odpowiedzią. Przecież nie powie prawdy.

– Ugh, bo jesteś takim głupim dzieciuchem, który nigdy nie słucha. Mówiłem ci tyle razy, żebyś nie przesadzał z alkoholem, bo masz słabszą głowę niż moja matka i dostajesz duszności po cukierku z likierem, ale nie! Wielki pan Jungkook jest przecież takim kozakiem, bo po co słuchać gadania swojego zatroskanego męża i... Czekaj, co ja właśnie powiedziałem? – Taehyung nagle zamienił się w słup soli, próbując odtworzyć swoją wypowiedź od początku do końca.

– No tak jakby, że jesteś moim zatroskanym mężem – odpowiedział, patrząc się na wymalowaną na buźce Kima panikę z rosnącym rozbawieniem.

– Nieprawda.

– Tak powiedziałeś.

Taehyung przełknął ślinę.

– Zawsze byłeś i głupi i głuchy, weź już nie przekręcaj – fuknął, zgarniając z szafki nocnej portfel. Jungkook zaśmiał się pod nosem i mimo wszystko lekko zarumienił. Czasem te wspomnienia nie bolały. – Poza tym, już nawet nie chodzi o to, tylko fakt, że jesteś niezdolny do użytku, a za parę godzin kolejna misja. Gdyby nie to, że mamy zapewnione przejście do następnego odcinka, chyba bym ci nakopał do dupy. Gadasz na mnie, a sam robisz takie głupstwa, przez które moglibyśmy wylecieć z programu.

– Uroczy jesteś, kiedy tak się o mnie martwisz, wiesz, Taehyung?

– Zamknij się, kutafonie, wcale się nie martwię – zaprzeczył, celowo unikając spojrzenia byłego męża.

Wcale – podkreślił Jungkook z ironią i chyba coś mu się ubzdurało, bo nieznośny ból i brzucha i głowy, właśnie przestał być aż tak nieznośny.

– No mówię przecież – prychnął, ostatni raz pochylając się nad cierpiącym blondynem. – Idę po tę wodę. Chcesz jeszcze jedną paczkę herbatników? Albo nie wiem... cokolwiek do jedzenia? – zapytał, na co Guk tylko pokręcił głową.

– Uwielbiam, kiedy się o mnie nie martwisz – zaśmiał się, co rusz zerkając, jak starszy gorączkowo ucieka wzrokiem na wszystkie strony. – Chyba muszę częściej chodzić się najebać.

– Tylko spróbuj, a zawołam Jimina i osobiście będę mu kibicował, gdy rozdziewiczy twoją dupę szczoteczką do zębów.

– Fu, obrzydliwe. Zaraz zwymiotuję tymi herbatnikami.

– No właśnie. Więc ani mi się waż sięgać po alkohol.

– Tak jest, mamo.

Taehyung wywrócił oczami i machnął ręką, by za chwilę zejść na parter po wodę z cytryną dla tego skacowanego głąba.

*

Jungkook, mimo tego, że jakże zatroskany partner uraczył go wodą z cytryną, wcale nie wyleczył swojego kaca. Jasne, wiele razy w ciągu swojego życia zdarzyło mu się nadużyć procentów, jednak tym razem trzymało go caluteńki dzień. Wiedział, że głupio zrobił, pozwalając Hoseokowi i Yeri na upicie go, ale dzień wcześniej po prostu tego potrzebował. To było lekkomyślne i puste, a gdyby nie fakt, że teraz i tak nie mogli odpaść, chyba własnoręcznie by się spoliczkował za swoją głupotę.

I o ile nienawidził wszechświata za to, że połączył go w parę z byłym mężem, tak teraz był mu wdzięczny za wygranie poprzednich konkurencji, gdy zobaczył resztę uczestników w barze i poustawiane na blacie kieliszki.

W każdym sezonie było zadanie testujące mocne głowy uczestników i Jungkook miał ochotę zwyczajnie się popłakać. Ze szczęścia, bo nawet jeśli nie wypiłby ani jednego shota, to i tak by nie odpadli, ale też z żalu i niemocy, bowiem jego żołądek na sam widok butelek z alkoholem skręcił się żałośnie i sprawił, że otrzymane od Tae herbatniki razem ze smakową wodą podeszły mu do gardła.

– Uwaga, kochani! Jako iż dzisiejsza noc jest ostatnią w tym cywilizowanym kurorcie, skorzystamy z okazji i rozpoczniemy dość wesołą rozgrywkę! – pisnęła Hyuna, odpalając pilotem dyskotekowe kule w drugiej części baru, a kilka dziewczyn radośnie zaklaskało. Każdy wiedział, co się święci, bo podobne zadanie przewijało się przez każdy sezon i zawsze należało do najmniej szkodliwych oraz tych, które sprawiają najwięcej radochy. No, może oprócz Kima, który nie miał zielonego pojęcia, co za chwilę się ma wydarzyć.

Zresztą, nie za bardzo zakrzątał sobie głowę zadaniem, bo jego mózg wyłączył się po słowach "ostatnia noc w cywilizowanym kurorcie". Cały się dosłownie spocił, bo nawet jeśli wiedział, że nie zagrzeją tu miejsca na długo, tak świadomość, iż sielanka za kilkanaście godzin się skończy, zwyczajnie go przerażała.

Do tej pory zadania nie były jakoś szczególnie trudne i mieli dużo czasu na odpoczynek. Mieli wygodne łóżka, wyposażone łazienki i kontakty do ładowania telefonów, a Taehyung momentalnie się spiął, gdy dotarło do niego, że żarty się skończyły. Z dnia na dzień zawodników ubywało i nawet jeśli par było w sumie ponad dwadzieścia, tak w każdej chwili mogli stąd wylecieć. Oczyma wyobraźni już widział budowanie szałasów, brak zasięgu, kąpiele w zimnych rzekach i wypróżnianie się w krzakach... To było straszne i nieludzkie i nie rozumiał entuzjazmu Jungkooka, który tylko na to czekał.

Taehyung był mieszczuchem, kanapowym pieskiem z zadbanymi dłońmi, nienaganną fryzurą i zdrową dietą, nie zaś złaknionym przygód jaskiniowcem, który chętnie rozpali ognisko, upoluje dzika, nie przejmie się brakiem higieny i jeszcze będzie miał z tego radochę.

Cóż, do drugiego typu zaliczał się Jeon, ale on z pewnością nie. I Taehyung miał ochotę na niego i wszystkich zebranych zwyczajnie się wydrzeć, bo ludzkość nie rozwijała się po to, by potem celowo się cofać i marzyć o survivalu.

Ale póki co, postanowił nie denerwować się na zapas i przykleić do twarzy jeden ze swoich firmowych uśmiechów. Jeszcze kilka godzin dogodnych warunków, myślał, musi to docenić, nim rozpocznie się prawdziwe piekło i walka o przetrwanie w dziczy.

Mimo wszystko, fajnie było mieć przy sobie tego blond jaskiniowca, który w kolejnych odcinkach odwali za niego całą brudną robotę i jeszcze będzie go nosić na rękach. No, a przynajmniej tak to sobie wyobrażał.

– Dzisiejsze zmagania będą dla was raczej atrakcją, gdyż składają się na trzy, dość przyjemne etapy. Pierwszym z nich są zawody w piciu, czyli każda osoba z pary musi w określonym czasie wlać w siebie siedem kieliszków. Później każda z par wykona duet karaoke, gdzie dajemy wam wolną rękę co do wyboru piosenki. A na koniec, kiedy procenty już na dobre zagoszczą w waszym krwiobiegu, robimy konkurs dla wszystkich par, czyli K-pop Random Play Dance, na zasadzie wzajemnej eliminacji. W każdej konkurencji są do zdobycia punkty, więc para, która uzyska ich najwięcej, standardowo wygrywa jutro ultimatum, oraz pomocny w dalszych zmaganiach asortyment survivalowy. A więc, każdy wypity kieliszek to jeden punkt, podobnie jak każdy wygrany pojedynek w tańcu. Jedynie na karaoke punkty wskaże maszyna, które doliczymy do ostatecznego wyniku – powiedziała blondynka z uśmiechem, już wołając kilku barmanów, którzy tego wieczoru mieli ręce pełne roboty.

Po sali rozniosły się radosne szepty, kiedy każdy komentował cudowność tego zadania i opracowywał strategie picia. Jungkook pewnie także by się ekscytował, jednak świadomość, że będzie zmuszony wypić siedem kielonów, wywoływała u niego odruchy wymiotne.

– Damy radę, Jungkook. I tak nie możemy przegrać, więc może odpuść sobie picie. Jutro już nie będziemy mieć ultimatum, a ja nie chcę, byś kolejny dzień z rzędu rzygał i miał kaca – mruknął Taehyung, podchodząc z mężczyzną do baru na wyznaczone przez prowadzącą miejsce.

– Nie, nie jestem ciotą. Wypiję – kłócił się młodszy, mimo wszystko patrząc z obrzydzeniem na wypełniony bezbarwną cieczą kieliszek.

– Guk... Wiem, że nie jesteś ciotą, ale popatrz na siebie... Jesteś zielony, rozumiesz? A jak puścisz pawia, to nawet nie dopuszczą nas do karaoke i tańców – westchnął z bólem, łapiąc do rąk szklane naczynie. – A ja mam ochotę sobie potańczyć, więc zrobisz mi tę przyjemność i wstrzymasz się z piciem? Ja obalę wszystkie siedem, mam mocniejszą głowę, więc kilka punktów chociaż wpadnie. Może wygramy karaoke i zamiast niechlubnego, ostatniego miejsca, będziemy chociaż w pierwszej piątce czy trójce. Okej?

Jungkook popatrzył na niego z rezygnacją i uniósł do góry kieliszek. Sam zapach alkoholu sprawił, że poczuł w gardle suche ciastka sprzed kilku godzin, więc momentalnie go odstawił i skinął głową.

– Okej.

– Dziękuję – pisnął starszy, na co blondyn wywrócił teatralnie oczami.

– Nie robię tego dla ciebie. Po prostu nie zamierzam ośmieszyć się przed całym narodem, wymiotując na bar – burknął, odsuwając od siebie kieliszek. Zagryzł wargę, widząc podskakującego na krześle Hoseoka, bo dla niego i Yeri ta konkurencja była chyba wymarzoną. Nie dość, że kochali chlać, to teraz mieli alkohol za darmo. Poza tym, miał okazję wypytać ich o hobby, więc wiedział, że Jung świetnie tańczy, zaś Yeri wspaniale śpiewa. Ach, i oboje lubili rapować!

Jungkook wiedział, że para znajomych ma zwycięstwo w kieszeni i to nie tak, że był zazdrosny. Bo owszem, lubił nagrody i nie przyszedł tu po to, by być miłym i kibicować innym zawodnikom, ale teraz tylko to mu pozostało. Był wściekły. Był zły na samego siebie i swoją słabą głowę.

O tak, już więcej nie pozwoli komukolwiek na namawianie go do picia.

– Gotowi?! – Hyuna uśmiechnęła się szeroko i wzięła do rąk swoją rozpoczynającą zmagania trąbkę.

– Nie musisz tego pić, Tae – dodał Jungkook, kiedy starszy już trzymał kieliszek przy ustach i czekał na sygnał.

– Ale chcę. Przecież na trzeźwo w życiu nie zatańczę – zaśmiał się, by już po chwili zerować ustawioną kolejkę cierpkiej wódki.

A Jungkook po tym jednym zdaniu z ust partnera poczuł, jak nudności mijają, a na twarz wkrada mu się nieplanowany uśmiech. Zawsze lubił właśnie takiego Taehyunga, bo jednak czasem, ale tylko czasem, umiał zaszaleć.









_________________

chyba otworzę tu kącik żali, bo robi się z tego rutyna, so:
od trzech dni noszę książki na pocztę i już mi się śnią koperty i panie z okienka po nocach, pomocy. a w czwartek niosłam 30 kg książek (ciemno, oblodzona ścieżka i jeszcze paski od torby się zerwały XDDD) dlatego teraz nie mogę ruszać barkiem i mam jakieś dziwne drgawki dłoni, skurcze na przedramionach i chyba wypadł mi dysk, pls

a co tam u Was? 🤪🤙

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top