finał #1 (50)

(#KiwiUmilaPoniedziałki 💜)

– Stresuję się – mruknął pod nosem Jimin, pomagając Taehyungowi zawiązać na czole bandankę. Brunet na jego słowa pokręcił głową i puścił mu w lustrze oczko.

– Będzie dobrze, trzymam za was kciuki. Jeśli ktoś ma pokonać mnie i Guka, mam nadzieję, że będziesz to ty i Yoongi – zaśmiał się, rozglądając po zapleczu. Zza okien dało się usłyszeć radosne pokrzykiwania fanów, którzy podczas finału mieli szansę oglądać zmagania najsilniejszych pięciu drużyn na żywo. Taehyung cieszył się, że po akcji z fatalnymi oświadczynami fani okazali Jihanowi należyty szacunek, życząc mu spotkania kogoś, kto da mu szczęście. Co więcej, jak zwykle mocno wspierali taekookową parę, nie tylko w kwestii wygranej programu, ale także jeśli chodzi o ich odnowiony związek. Niby Taehyung i Jungkook niczego oficjalnie nie potwierdzili, jednak sprawa była tak oczywista, że Kim nie miał siły czemukolwiek zaprzeczać i jeszcze z samego rana polajkował sporą liczbę tych przekochanych tweetów.

– Ja też będę trzymał kciuki za ciebie i Guka, ale nie ukrywam, że chciałbym wygrać – powiedział Park, a w jego głosie dało się wyczuć coś na kształt przeprosin, nie zaś chęci droczenia się i rywalizowania. – Wiesz, Tae... Ja tak naprawdę mam głęboko w nosie, które zajmiemy miejsce, bo przyszedłem tutaj dla zabawy. Chciałem się oderwać od mojego żałosnego życia i porobić coś, na co nigdy bym się nie zdobył. Doszedłem do końca i na tym etapie ja już jestem całkowicie szczęśliwy i spełniony, ale... Ugh, wiesz, o co mi chodzi?

– O Yoongiego? – Jimin skinął głową i przygryzł dolną wargę.

– Na pewno mówił ci o rodzinie swojej żony i o tym, jakie mają problemy finansowe. Yoongi, on... on się wydaje taki chłodny, oschły i celowo roztacza wokół siebie taką nieprzyjemną aurę pieprzonego bad boy'a, ale w głębi serca to taka kochana duszyczka, prawda? Nikt mu nie kazał zajmować się młodszym rodzeństwem Yuri, nikt mu nie kazał oddawać jej rodzinie większej części swojej wypłaty. On to robi sam z siebie i nie chce niczego w zamian. Przyszedł do programu, gdzie musiał wykonywać te przygłupie zadania i pajacować przed kamerą, a to tylko dla dobra tych dzieciaków... Może i ja nie zasługuję na wygraną, ale Yoongi z pewnością tak. Dla mnie jest bohaterem i jeśli nam się uda, to chcę, żeby on wziął całą nagrodę dla siebie i rodziny Yuri – Jimin przerwał, czując jak łzy napływają mu do oczu.

Taehyung obrócił się do niego przodem i złapał jego policzki w obie dłonie.

– Obaj jesteście bohaterami, wiesz, Chim? I obiecuję, że-

– Tae!

Mężczyzna zerknął za ramię Jimina i otworzył szerzej oczy, widząc spiętego Jungkooka przy boku Hyuny.

– Coś się stało?

– Zapraszam na słówko, Taehyung – odpowiedziała za niego kobieta i gestem wskazała drzwi do pokoju ekipy produkcyjnej.

*

– Jak to odchodzisz z programu?! – zszokowany Jungkook zmarszczył brwi i zeskanował wzrokiem sylwetkę blondynki, która jak gdyby nic stała przy parapecie i bawiła się swoją różową czapką z daszkiem. – Przecież... od początku byłaś prowadzącą i... nie rozumiem, to jest ostatni sezon The Fearless Ones?

Hyuna zaśmiała się pod nosem i pokręciła głową, by finalnie przysiąść na krzesełku i zaszczycić mężczyzn swoim spojrzeniem.

– Po jakimś czasie każdy potrzebuje przerwy, Jungkook. Wypaliłam się, brakuje mi pomysłów i... nie wiem czy wiecie, ale od jakiegoś czasu mam chłopaka i planujemy w niedalekiej przyszłości założyć rodzinę. Chcę zrobić sobie przerwę od show-biznesu na jakiś czas, ale to nie znaczy, że program nie będzie kontynuowany.

– Czemu mówisz o tym akurat nam? I to dosłownie godzinę przed konkurencją? – wtrącił Taehyung, marszcząc podejrzliwie brwi, bo cała ta sytuacja trochę go przytłaczała. Lubił Hyunę, była spoko babką i z tego co opowiadał mu Jungkook, na przestrzeni lat faktycznie wkładała w swoją pracę serce oraz energię. Jednak istniało małe prawdopodobieństwo, że nagle postanowiła się tak po prostu zwierzyć jakimś przypadkowym uczestnikom.

– Posłuchajcie... Producent i cała ekipa jeszcze przed rozpoczęciem sezonu wiedzieli o mojej decyzji, dlatego wspólnie wpadliśmy na pomysł, by wyłonić mojego, że tak powiem, następcę w trakcie programu. Nie chcemy tutaj żadnych celebrytów, aktorów czy piosenkarzy. Chcemy kogoś ze świeżą energią, uśmiechem na ustach, kogoś, kogo widzowie bezgranicznie pokochają. Kogoś nowego. Um... i już po kilku pierwszych konkurencjach, zarówno my, jak i widzowie, zakochaliśmy się w tobie, Jungkook. Masz wszystko to, czego ten program potrzebuje.

– Czyli... chcesz, żebym to ja był prowadzącym w kolejnym sezonie? – sapnął Jungkook, jakby nie dowierzając. Przecież to byłaby praca jego marzeń, o którą nawet nie musiał się specjalnie starać czy prosić. Prawdziwe szczęście, które nagle spadło mu z nieba.

– Chcę, żebyście obaj byli prowadzącymi w następnym sezonie The Fearless Ones – ogłosiła dumnie, patrząc z rozbawieniem jak Taehyung zaczyna krztusić się własną śliną.

– Że niby ja też?! Taka fajtłapa?

– Nie przesadzaj, Taehyung. Przez większą część programu nawet nie braliśmy cię pod uwagę, ale wow, boy, popatrz na siebie! Wszyscy zauważyli twoją zmianę, twój rodzący się zapał i coraz częściej pojawiający się uśmiech. Widzowie kochają Jungkooka, ale jeszcze bardziej kochają was razem. Myślę, że sezon, w którym pojawilibyście się już nie jako uczestnicy, a prowadzący, biłby rekordy popularności. I z doświadczenia wam powiem, że jest to naprawdę świetna praca. Wypłatę dostajecie przez cały rok, nawet jeśli program jest nagrywany tylko latem. Wszystko macie sponsorowane, możecie brać udział w zadaniach jeśli wydają się wam interesujące, możecie siedzieć na dupie i jeść popcorn, oglądając zmagania tych zdesperowanych poszukiwaczy przygód... Waszym obowiązkiem jest jedynie wymyślanie zadań kilka miesięcy przed planowaną transmisją, wybór uczestników na podstawie zgłoszeń, dodawanie postów na social mediach i później zarażanie uśmiechem przed kamerą, a także wspieranie walczących o wygraną.

– O kurwa, zaraz się popłaczę...

– Mam nadzieję, że ze szczęścia – odparła Hyuna, posyłając jednemu i drugiemu czarujący uśmiech. – A mówię wam to wszystko teraz, ponieważ kiedy już poznamy zwycięzcę, chciałabym ogłosić decyzję o mojej rezygnacji na wizji, dlatego fajnie by było, gdybym jednocześnie mogła przedstawić moich następców. Rozumiem, że potrzebujecie czasu na przemyślenie tej propozycji, ale-

– Zgadzam się! – wydarł się Jungkook, dosłownie trzęsąc się na krześle. Taehyung uśmiechnął się pod nosem, widząc to rozsadzające narzeczonego szczęście. Może i jego zgoda była zbyt ryzykowna i spontaniczna, ale skoro sam mówił mu wcześniej, że zamierza odejść z firmy, to propozycja Hyuny naprawdę wydawała się nie do odrzucenia. Zwłaszcza że Jungkook latami paplał o tym, jak bardzo chciałby pracować w terenie - bez garnituru, ponaglań szefa i tej wiecznej presji środowiska dziennikarskiego, jak bardzo chciałby łączyć pracę ze swoimi hobby, by była ona nie tylko obowiązkiem, ale przede wszystkim przyjemnością.

Kobieta skinęła głową i zapisała coś na kartce, po czym spojrzała wyczekująco na Taehyunga.

– Wiem, że to być może nie twoje klimaty i hm, nie jesteś aż tak spontaniczny jak Jungkook, ale naprawdę pomyśl o tym, Tae. Tak czy siak zatrudnimy Jungkooka, więc jeśli potrzebujesz więcej czasu, to mogę póki co ogłosić tylko jego, a ty byłbyś taką niespodzianką na później, co?

Taehyung zagryzł dolną wargę i zmrużył powieki. Oczywiście, że nie chciał pracować w swoim aktualnym wydawnictwie i jednak ich wygrana stała pod znakiem zapytania, więc chcąc nie chcąc nie miał na razie innych pomysłów na to, co zrobić ze swoim życiem.

A program... program był ciekawy i świadomość, że teraz to nie on musiałby pocić się przed kamerami i stresować tym, czy przejdzie dalej, była dziwnie satysfakcjonująca. Dodatkowo miałby większą część roku wolną i mógłby spędzać z Jungkookiem dużo wolnego czasu na różnych aktywnościach, których kiedyś w ich związku brakowało. Mogliby chodzić na kręgle, rowery, urządzać pikniki i odwiedzać stadninę nawet kilka razy w tygodniu. Mogliby oglądać głupie komedie, napisać książkę i zapisać się na jakiś kurs gotowania. Kilka razy poszliby na jakiś mecz, albo i nawet sami zaczęli w coś grać. Mogliby odwiedzać matkę Guka w Busan i... Nie, to akurat powinni ograniczyć do wymaganego minimum, czyli święta i urodziny. Tak tylko na obiad i do widzenia.

Później mieliby niezłą frajdę, wymyślając z ekipą produkcyjną zadania do kolejnych sezonów, by następnie witać widzów jako ukochana para Korei tej dekady. Śmialiby się, obserwując zmagania uczestników i przypominając sobie chwile, kiedy to oni tak sumiennie walczyli o główną nagrodę. Jeździliby po świecie i może zaczęli prowadzić jakiegoś bloga czy kanał na YouTubie. Taehyung wiedział, że Jungkook byłby wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

A przecież nie ma nic piękniejszego, niż świadomość, że miłość twojego życia jest szczęśliwa z tobą, przy tobie i w dużym stopniu dzięki tobie.

– Zgadzam się – powiedział po chwili refleksji i już czuł, że to dobra decyzja, kiedy Jungkook złapał jego dłonie i popatrzył na niego tymi skrywającymi całe plejady gwiazd oczami.

– Dziękuję.

– To ja wam dziękuję, chłopaki – westchnęła wzruszona blondynka, wachlując twarz scenariuszem. — Ale przedyskutujemy wszystko raz jeszcze po finale, teraz ładnie proszę spiąć dupska i pokazać, kto tu rządzi!

*

Zadanie finałowe nie było jakimś spektakularnym dziwactwem, ani też niczym, czego wcześniej by już nie robili (no, może nie do końca). Jungkook od początku podejrzewał taką możliwość, pamiętając, że coś podobnego miało miejsce zarówno w drugim, jak i później piątym sezonie programu. Przed uczestnikami roztaczał się tor przeszkód o długości dobrych kilkunastu metrów, a wzdłuż barierek stały tłumy fanów czy też kamerzyści.

Taehyung starał się skupiać na słowach Hyuny, która tłumaczyła kolejność i zasady zaliczenia poszczególnych konkurencji, ale jego wzrok co chwilę uciekał na yoonminową parę. Jasne, Kim z całego serca pragnął wygrać, nie tylko dlatego, że pieniądze - tak jak wszystkim - bardzo by mu się przydały, ale przez to, jaki wkład włożył w każde wyzwanie przez ostatnie kilka tygodni. Jednak coś ściskało mu klatkę piersiową, gdy w głowie bez przerwy odtwarzał słowa Yoongiego, a potem słowa Jimina.

Były osoby, które tych pieniędzy potrzebowały bardziej i Taehyung tak po prostu był rozdarty. Nie chciał zawieść Jungkooka, nie chciał zawieść fanów i poddać się bez walki.

Wziął głęboki oddech i potrząsnął głową. Według tego, co zdążył usłyszeć, zadanie składało się z pięciu etapów. Pierwszy z nich był dość zabawny, bo tuż przy starcie poustawiane były sklepowe wózki, do których musiała wskoczyć jedna osoba z pary, tak, by druga pchała ją do przodu przez pokręcony labirynt z ustawionych snopków siana. Po drodze musieli odszukiwać poprzyczepiane do siana karteczki z symbolami ich drużyn i by móc przejść do kolejnego etapu, należało znaleźć co najmniej trzy spośród pięciu.

Następnie, gdy już udało się zaleźć wyjście z labiryntu, na uczestników czekało kilku wyszkolonych techników, którzy po ubraniu wszystkich w odpowiednie uprzęże musieli pomóc im we wdrapaniu się na dość wysokie drzewo. Zasady były mniej więcej takie same jak wcześniej i cała wisząca między koronami drzew konstrukcja do bólu przypominała tę w parku linowym niedaleko Busan. Taehyung nienawidził wysokości, ale skoro dał radę pokonać ten tor z Jungkookiem już raz, teraz nie było żadnych przesłanek, by miało stać się inaczej.

Po bezpiecznym zjeździe na ziemię należało przebiec wyznaczoną ścieżką dość spory odcinek, na końcu którego znajdowały się drzwi do ogromnej hali, prawdopodobnie służącej na co dzień jako sala wychowania fizycznego jakiejś uczelni. W niej musieli przepłynąć długi basen, lecz standardowo, by nie było za łatwo, jednej osobie z pary związywało się kończyny, a druga musiała w całym kawałku przepłynąć z nią aż do końca, co mogło przypominać jedno z zadań podczas kursu na ratownika (co prawda w dość hardkorowej wersji, jednak program miał to do siebie, że słynął z głupich, czasem niebezpiecznych zadań, bo inaczej cała idea bycia "nieustraszonym" nie miałaby sensu). Taehyung mało się nie popłakał, myśląc o tym, jakie katusze po raz kolejny będzie musiał znieść Yoongi podczas tego etapu.

Czwarta konkurencja polegać miała na strzelaniu z łuku w odpowiednio oddalone tarcze. Każdy z pary musiał wykonać dziesięć strzałów, przy czym by dojść do ostatniej konkurencji suma trafień musiała przekraczać dwanaście na dwadzieścia. I okej, Jungkook był wszechstronnie utalentowanym maniakiem wszelkich sportów i aktywności i Taehyung wiedział, że nawet jeśli nigdy w życiu nie trzymał w dłoni łuku, tak teraz z pewnością i tak uda mu się trafić większość razy. Problem polegał jednak na tym, że Taehyung miał wadę wzroku i wszystko co wiązało się z odpowiednim wykalkulowaniem odległości, kąta czy położenia, było dla niego praktycznie niewykonalne, zwłaszcza że do programu nie wziął ze sobą okularów, uważając, że przecież do niczego mu się nie przydadzą.

Ostatnia, piąta runda miała mieć miejsce w dobudówce tuż przy hali, która była niczym innym, jak potężnym parkiem trampolin. Taehyung miał ochotę uderzyć głową w beton, gdy usłyszał, że i tam po raz kolejny przetestowana zostanie celność, polegająca na rzutach piłkami do koszów tuż nad każdą z rozległych trampolin. A zaraz po tym czekał na nich długi sprint w kierunku mety, przed przekroczeniem której każdy musiał obowiązkowo wlać w siebie koktajl z krowiej wątroby.

Mężczyźnie zrobiło się w jednej chwili i przykro i słabo i jedynie silne ramiona Guka wokół talii zdołały utrzymać go przy zdrowych zmysłach.

– Damy radę, kochanie – wyszeptał w jego kark, który czule musnął. – Potraktujmy to wszystko jako zabawę, bo nawet jeśli nie wygramy, to chociaż pokażemy wszystkim, że drużna serduszek po prostu ma jaja.

Taehyung uśmiechnął się szeroko i pokiwał głową, zaciskając palce na przedramionach narzeczonego. Zauważył podchodzącą do linii startowej Hyunę z klaksonem, więc prędko obrócił się przodem do Jungkooka i cmoknął go niechlujnie w policzek.

– Dzikie koty?

– Grają razem! – odpowiedział Jungkook, szczerząc się jak głupi przez ten dziecinny sentyment do "High School Musical".

I Taehyung już się nie stresował, gdy Hyuna zatrąbiła i razem z resztą pędem ruszyli w stronę snopkowego labiryntu.















_____________________

trochę messy bo nie miałam czasu sprawdzić, hope its not that bad c: i przepraszam, że nie odpowiadałam dawno na komentarze, ale nadrobię wszystkie wattpadowe zaległości po sesji/po powrocie z korei

w następny poniedziałek będę już w samolocie także postaram się dropnąć kolejny rozdział w weekend, miłego tygodnia bąble! dziękuję że nadal jesteście 💖

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top