czy te oczy mogą kłamać? (30)
(A/n mam nadzieję, że się wczujecie. polecam tak od połowy rozdziału piosenkę u góry, to z niej pochodzą zawarte tu cytaty i idealnie pasuje do tego parta. buziaczki i enjoy)
– No siemka. – Taehyung podniósł do góry głowę i zacisnął szczęki, widząc Jungkooka, ładującego się na łóżko do masażu tuż obok.
– Co ty tu robisz?
– Przyszedłem ci potowarzyszyć, nie widzisz? Poza tym, zmęczyły mnie te kręgle, chciałem się odprężyć – westchnął, kładąc się na brzuchu i puszczając oczko masażystce, która od razu zaczęła smarować jego plecy olejkiem.
– Jungkook, nie zapraszałem cię. Wyjdź stąd, jestem nagi.
– Jak każdy tutaj. Poza tym, nie przesadzaj, masz na dupę zarzucony ręcznik, a ja i tak widziałem cię nago milion razy. Och, właśnie tam... Jezu, jak dobrze – jęknął, czując na swoich ramionach cudowne dłonie masażystki.
Taehyung zazgrzytał zębami i z powrotem wsadził twarz w specjalny otwór.
– Przy okazji, nie wiem, co ty tam masz na buźce, ale wyglądasz jak kosmita. Uroczy kosmita – zaśmiał się Jeon, nie mogąc ujrzeć ciężko oddychającego partnera.
– To maseczka. Wygładzająco-oczyszczająco-ujędrniająca – wydusił, nie mogąc się skupić na masażu. Obecność Jungkooka tylko go stresowała i rozpraszała, przez co czuł się niekomfortowo.
– Prawie jak mój żel. Do ciała, włosów, szyb, naczyń i dywanów.
Taehyung, nawet jeśli pouczono go, by nie uśmiechał się w trakcie noszenia zaschniętej już mazi na twarzy, głośno prychnął i wyszczerzył zęby, przez co miał wrażenie, że rozerwał sobie skórę.
– Jak było na kręglach?
– Fajnie. Byłem w parze z Hoseokiem, bo Yeri nadal jest na niego obrażona za te włosy i nie przyszła. Założyliśmy się o browara, kto wygra.
– I wygraliście?
– Nie – parsknął Jungkook, przypominając sobie nieudolne rzuty kulą swojego kolegi. – Yoongi z Jiminem. Ograli nas, i to nieźle. A wiesz, co mnie zdziwiło?
– Nie wiem.
– Że jak już wygrali, to Jimin rzucił się na Mina i go przytulił.
– Normalne przecież. Jak się wygrywa, to się człowiek cieszy i ściska z innymi.
– Ale to Yoongi! Jimin przytulił Yoongiego, a ten go nie uderzył, czaisz?! Chyba nawet się uśmiechnął!
Taehyung uniósł nieznacznie kąciki ust w górę, bo jak widać Min wziął sobie jego słowa do serca, nie starając się dłużej być wrednym małpiszonem wobec partnera z drużyny.
– W każdym razie, miałem chwilkę, żeby pomyśleć o naszej dzisiejszej przechadzce i już wiem, gdzie cię zabiorę. Musimy tylko ogarnąć jakiś koc i zapytać w restauracji, czy zapakują nam coś na wynos. A, i przypomnij mi, żebym naładował telefon i zabrał słuchawki.
– Okej – mruknął, czując, jak jego żołądek dziwnie się wykręca. To pewnie z głodu, tak, na pewno. Przecież to niemożliwe, by to były te głupie, dziecinne motylki.
*
Spacer przez tętniące nocą życiem ulice Busan sam w sobie był przyjemny. Taehyung nie pamiętał, kiedy ostatni raz czuł się tak dobrze i rześko. Było ciepło, ale nie tak skwarnie jak w dzień. Wszystkie napięte i nadwyrężone przez wyzwania mięśnie już dłużej nie prosiły się o uwagę i troskę, a Taehyung czuł się co najmniej dziwnie, bowiem uśmiech ani na sekundę nie schodził mu z twarzy.
Był... szczęśliwy. Był szczęśliwy, idąc ze zwiniętym kocem w reklamówce, tuż przy boku niosącego jedzenie Jeona, który żywo opowiadał o wszystkich dzielnicach, jakie przemierzali, o lokalach, w których kiedyś często bywał, o kwiaciarni, w której kupował mamie piękne bukiety na urodziny. Jungkook opowiadał o wszystkim i Taehyung złapał się na tym, że czasem się zwyczajnie wyłączał, nie rejestrując znaczeń wypowiadanych słów, a bardziej skupiając się na ciepłym, podekscytowanym głosie byłego męża.
W przeszłości byli w Busan naprawdę wiele razy, czy to na święta, czy z okazji urodzin kogoś z rodziny Jungkooka. Ale to teraz po raz pierwszy robili coś takiego. Pierwszy raz tak zwyczajnie spacerowali i rozmawiali o głupotach typu rodzaj użytego do spaghetti makaronu, jak wkurwiający jest dźwięk pędzących na motorach szaleńców, czy choćby jak niesprawiedliwie przyznano im dzisiaj trzecie miejsce w konkurencji, jeśli ewidentnie zasłużyli na co najmniej drugie.
Taehyung był szczęśliwy, będąc w tym miejscu i w tym czasie z busańskim mężczyzną obok. Patrząc na jego przystojną twarz i duże oczy, pochłaniające miejskie światła tylko po to, by później emitować jeszcze potężniejszym blaskiem, gdy tylko ich spojrzenia się spotykały.
I kiedy tak patrzył w oczy Jungkooka, mieniące się na jego widok, powoli zaczynał rozumieć słowa Yoongiego.
W oczach Jihana nigdy nie widział choćby małych iskierek, i jeśli w źrenicach Jungkooka tlił się pożar, tak w tych Jihana nie dało się dostrzec czegokolwiek więcej, jak popiołu strzepniętego z dopalonego papierosa.
*
Taehyung usiadł na rozłożonym przez Jungkooka kocu, z podziwem rozglądając się po starannie rozłożonych na materiale przekąskach. Znalazło się tam nawet jakieś średnio drogie wino ze zwykłą zakrętką, mimo że Kim nie pamiętał, by w ogóle kupowali jakiś alkohol. Nie to, żeby narzekał. Po prostu... znał słabą głowę swojego byłego męża i wiedział, jak ten zachowuje się już po kilku łykach. Cała ta otoczka była tak bardzo romantyczna, że aż pociły mu się dłonie. Przecież nie mogli zrobić nic głupiego. Nic złego się nie stanie, prawda?
Było już po godzinie trzeciej w nocy, plaża świeciła pustkami, oświetlana gdzieniegdzie lichym światłem pobliskich barów czy latarni. Jeśli Taehyung zechciałby wytężyć wzrok, mógłby dostrzec w oddali niewyraźne kształty klifów. Było pięknie.
Było jak najbardziej romantycznie.
– Mogę puścić muzykę? – zapytał czarnowłosy, a Taehyung przytaknął, kładąc swój telefon z włączoną latarką na skraju koca. – Włączę losowo.
– Okej – mruknął, bez przerwy zwijając i prostując palce u stóp. Nie rozumiał swojego zachowania, ani tego, czemu cały drżał mimo dość wysokiej jak na taką porę temperatury. Czuł się, jakby byli na prawdziwej randce. Nie jakiejś podrzędnej, w kinie z popcornem, tylko takiej magicznej. Gdyby nie byli po rozwodzie, a Jungkook nadal byłby jego chłopakiem, pewnie podejrzewałby, że młodszy zechce mu się oświadczyć.
Jednak Jeon był całkowicie rozluźniony, otwierając styropianowe pudełko z ostudzonym jedzeniem, które wcinał jak gdyby nigdy nic. Jakby zupełnie nie czuł tych iskier strzelających między ich ciałami, które Kima wręcz paraliżowały.
Wziął głęboki oddech. Złapał swoje pudełko i zaczął jeść. Wszystko będzie dobrze. To tylko przyjacielskie wyjście na plażę, które sam zaproponował.
– Co będziemy robić, jak zjemy? Z tego co mówi Google, to wschód dopiero za ponad godzinę.
– Nie wiem. – Taehyung wzruszył ramionami i oblizał palce po wszamaniu kilku nuggetsów. – Poleżymy, posłuchamy muzyki, będziemy patrzeć się w gwiazdy. Pogadamy.
– I wypijemy winko! – Jungkook radośnie klasnął w dłonie i odkręcił butelkę, prędko upijając dość sporo alkoholu.
Nie, to na pewno nie skończy się dobrze.
– I wypijemy winko... – szepnął, przejmując od Jungkooka butelkę.
*
Pół godziny później obaj leżeli na kocu, szczerząc się od ucha do ucha z niewiadomych powodów. Jungkook bez przerwy paplał jakieś głupoty, zasypując Kima nowymi żartami o Hitlerze, które znalazł w ostatnich miesiącach. Taehyung już nawet się nie wysilał, bo doszedł do wniosku, że udawanie gbura nie ma najmniejszego sensu, a żarty, nawet jeśli w ogóle nieśmieszne, w tym momencie przednio go bawiły.
Minuty upływały, wina już nie było w butelce, a Jungkook z każdą chwilą stawał się coraz mniej rozmowny. Ale ta cisza wcale nie była niezręczna i Taehyung nie cofał dłoni, kiedy ta Jungkooka mniej lub bardziej przypadkowo się o nią ocierała.
– Mogę cię o coś zapytać? Tylko chciałbym, żebyś odpowiedział szczerze – wyszeptał nagle Jungkook, przewijając playlistę.
– Jestem lekko pijany, na pewno odpowiem szczerze – powiedział, wsłuchując się w pierwsze dźwięki wybranej przez Jungkooka melodii. – Czekaj... "From Eden"?
– Hozier, tak.
Taehyung zacisnął wargi i poczuł, jak jego serce zaczyna uderzać coraz szybciej.
"Kochanie, jest w tobie coś tragicznego, coś bardzo magicznego. Nieprawdaż?"
– Kochaliśmy się pierwszy raz do tej piosenki, pamiętasz? – dodał, a starszy tylko pokiwał głową i westchnął. Przed chwilą miał taki dobry humor, a teraz chciało mu się po prostu ryczeć.
"Skarbie, jest w tobie coś samotnego, coś bardzo wartościowego. Zbliż się do mnie..."
– Mhm. To o co chciałeś zapytać?
– O to, co miałeś na myśli, pytając mnie o klucz pod wycieraczką – wyjaśnił Jungkook, teraz zupełnie celowo wsuwając swoją dłoń pod wilgotne od potu palce Kima. Ale to nie miało w tej chwili żadnego znaczenia.
"Skarbie, jest w tym coś nieszczęsnego, coś bardzo cennego. Gdzie tu zacząć?"
Taehyung już nie widział powodów, by kłamać.
– J-ja... odsłuchałem wtedy twoje wszystkie wiadomości, Guk – odpowiedział ściszonym głosem, czując jak dłoń Jungkooka lekko zadrżała.
– I co myślisz? – zapytał, od razu łącząc wszystkie fakty. Płaczący Taehyung, pytanie o klucz, chęć zobaczenia wschodu słońca w Busan, jego miłe zachowanie... Teraz to wszystko miało sens i czuł się jak skończony kretyn, że wcześniej sam do tego nie doszedł.
– Myślę, że byłem ostatnim złamasem, nie odsłuchując ich wtedy – wydusił, powoli obracając głowę w stronę byłego męża. I mało nie zachłysnął się powietrzem, napotykając tam jego spojrzenie.
Znów te oczy. Znów te mieniące się oczy, wypalające w nim dziurę, przyspieszające bicie jego serca niemalże do stanu przedzawałowego. Taehyung nie mógł tego znieść. Czuł, że jeszcze trochę, a zacznie uciekać od tego wzroku, odwracać głowę w przeciwną stronę jak pieprzony tchórz, którym tak naprawdę był.
"Kochanie, wyglądasz znajomo. Jak moje odbicie lustrzane lata temu. "
– Myślisz, że gdybyś je wtedy odsłuchał, to... no wiesz?
Taehyung wiedział. Wiedział bardzo dobrze i nienawidził swojej krtani, która znów zacisnęła się boleśnie. Skinął tylko głową i jęknął, czując łzy napływające mu do oczu.
– Ugh, dlaczego się tak na mnie patrzysz, co, Jeon? – sapnął płaczliwym głosem, czując jak palce mężczyzny powoli splatają się z tymi jego.
– Jak?
– Jakbym był twoim całym światem.
"Na plaży piknik, zaplanowany dla mnie i dla ciebie. A w ręku sznur dla twojego innego mężczyzny, by zawisł na drzewie."
Jungkook zamrugał kilkukrotnie i uśmiechnął się blado.
– Bo jesteś.
Taehyung zaczął szlochać. Zaczął szlochać tak głośno i rzewnie, że aż dusił się własnymi łzami. A Jungkook tylko ścierał je kciukiem wolnej dłoni, chcąc powiedzieć mu teraz tyle rzeczy, że chyba nie skończyłby mówić aż do kolejnego świtu.
– Skarbie...
– P-przestań.
– Czemu tak bardzo nie chcesz dać nam drugiej szansy? Czemu mnie odpychasz, czemu udajesz, że nic do mnie nie czujesz? – szeptał, podpierając nadgarstki po obu stronach głowy Taehyunga, pochylając się nad nim.
– Odpycham cię, bo nic do ciebie nie czuję. Kiedy to w końcu do ciebie dotrze?! – krzyknął brunet, patrząc mu prosto w oczy, a przynajmniej tak mu się wydawało, bo łzy nadal przysłaniały mu widok.
– Gdybyś nic do mnie nie czuł, moje stare wiadomości wcale by cię nie ruszyły. Gdybyś nic nie czuł, nie przyszedłbyś teraz ze mną na plażę. Nie pozwalałbyś mi trzymać twojej dłoni – wyliczał, kładąc rękę na mokrym policzku byłego męża. Gładził go delikatnie, patrząc jak Taehyung wtula twarz w jego dłoń, zamiast ją odepchnąć. – Gdybyś nic do mnie nie czuł, nie topniałbyś pod moim dotykiem. Przestań się wreszcie okłamywać. Pragniesz mnie, Taehyung, tak bardzo, jak ja pragnę ciebie.
Taehyung czuł się tak, jakby ktoś wsadził mu nóż w serce i obracał nim na wszystkie strony. Czuł się taki mały i bezbronny i przerażał go fakt, że słowa Jungkooka brzmiały identycznie, jak jego aktualne myśli. Jakby te jego wielkie oczy przejrzały mu duszę i wyssały z jej najciemniejszych zakątków starannie skrywaną prawdę.
Taehyung nie miał siły oddychać.
– Ji-Jihan...
– Jihan cię nie kocha, do cholery! Kiedy ty w końcu przejrzysz na oczy?! Kiedy ty w końcu zrozumiesz, że jestem ci potrzebny?! Jihan cię niszczy, nie szanuje cię, nie pożąda, nie ma dla ciebie czasu i-
– Byłeś taki sam – wychrypiał Taehyung, i to wystarczyło, by Jungkook wreszcie zamknął usta. – To nie ja potrzebuję ciebie. To ty potrzebujesz mnie, Jeon, i nie możesz przeboleć faktu, że ja ruszyłem na przód i o tobie zapomniałem, podczas kiedy ty nadal tego nie potrafisz.
Jungkook spuścił głowę i pozwolił łzom na swobodną wędrówkę wzdłuż jego policzków.
– Popełniłem błąd. Ale wiesz, że żałuję i nie cofnę czasu! Zmieniłem się, nie widzisz? Znów może być jak dawniej, wystarczy jedno twoje słowo i zaczniemy od nowa, błagam. Na pewno nadal coś do mnie czujesz. Widzę to, widzę to w twoich oczach i widziałem to, kiedy odchodziłeś. Dlatego nigdy nie straciłem nadziei, wiesz?
– Jungkook...
– Nie jungkookuj mi tutaj i pozwól się, do jasnej cholery, w końcu pocałować! – krzyknął, dysząc ciężko nad drżącym z nadmiaru emocji Taehyungiem. – Pozwól się w końcu pocałować i powiedz mi prosto w oczy, że niczego nie poczułeś, a wtedy ci uwierzę – wyszeptał desperacko.
Taehyung pociągnął nosem i przetarł knykciami swoje policzki.
– Okej.
Jungkook otworzył szeroko oczy i wstrzymał oddech.
– Serio?
– T-tak, zróbmy to – powiedział ściszonym głosem, obserwując szok i niedowierzanie na twarzy Jungkooka. – Chodź, pocałuj mnie. W dzień r-rozwodu ci się nie udało. To może być nasz ostatni raz, także zrób to porządnie, bo-
– Skończ już pieprzyć, Kim – westchnął mężczyzna i wplątując palce w brązowe kosmyki Taehyunga, wreszcie odważył się złączyć ich usta w tym wytęsknionym pocałunku. Miał wrażenie, że jego świat nagle zawirował, gdy muskał delikatnie te najsłodsze wargi świata. Chciał płakać, chciał znów się rozpłakać, ale tym razem ze szczęścia, gdy to starszy pogłębił pocałunek i otarł swoim językiem o ten jego. Jungkook przejechał opuszkami palców po jego szyi, czując, że jeszcze chwila, a zwyczajnie odpłynie. Dzielił się z Kimem całą swoją miłością, jakby każde z tych powolnych mlaśnięć było niewypowiedzianym "kocham cię" i "tak, potrzebuję cię". Czuł się tak, jak wtedy, gdy ten niesforny Taehyung podbiegł do niego na ulicy i wpił się w jego usta, łącząc ich dwa zupełnie inne światy w jeden, łącząc ich różnie biegnące drogi na tym zasypanym śniegiem skrzyżowaniu. Jungkook wolałby tam zamarznąć, niż ruszyć dalej swoją ścieżką bez Taehyunga w jego życiu.
– Guk – jęknął Kim w trakcie serii pocałunków, ale Jungkook nie chciał tego przerywać, całując go z tą samą pasją, tym samym uwielbieniem. To było nierealne, znów móc całować jego Taehyunga po tylu smutnych miesiącach, po tylu dniach czekania na coś, co mogło się nigdy już nie zdarzyć. Ale to się działo, właśnie teraz, gdy wsuwał ciepłe dłonie pod bluzę swojej miłości i dotykał to piękne ciało, które chciał sobie przypomnieć, nawet jeśli znał każdy jego detal bardzo dokładnie. Taehyung zaciskał palce na jego ramionach i wzdychał, gdy pocałunki stawały się coraz bardziej mokre i gorące. Zatraceni w sobie do tego stopnia, że nawet witające ich słońce nie umiało tego przerwać, ani zwrócić na siebie ich uwagi.
– Chcę... chcę więcej – sapnął Jungkook w rozchylone usta Kima, z dłońmi wciąż spoczywającymi na jego talii.
Taehyung otrzeźwiał, odsuwając się nagle na bok. Zmrużył powieki i wstrzymał kolejny wybuch płaczu. Będzie silny, nawet jeśli zaraz zniszczy nie tylko Jungkooka, ale przede wszystkim samego siebie.
– Ale ja nie chcę. Niczego nie poczułem. Kompletnie nic. Masz co chciałeś, a teraz wreszcie daj mi spokój.
Jungkook spuścił głowę i zaśmiał się żałośnie.
– Rozumiem.
"Niewinność umarła krzycząc. Kochanie, spytaj mnie, powinienem wiedzieć. Przypełznąłem tu z Edenu, tylko po to, by usiąść pod twymi drzwiami."
________________________
pewnie z jednej strony chcecie mnie pocałować w czółko, a z drugiej skopać, am i right?
ALE! pls nie bądźcie wredni dla Tae, just trust me and wait
Standardowo, #KiwiUmilaPoniedziałki i przepraszam, że musieliście czekać cały tydzień... miałam dużo na głowie i obiecuję, że kolejny rozdział dodam szybciej!
I jak co roku w ten szczególny dzień, by tradycji stało się zadość:
Niedługo dodam nowego ficzka z jikookiem!! ❤️❤️💓❤️💗🧡💓💗💘💙💞💝❤️💞❤️💜💜💚💛💛💘💛💗💚💗💘💛💖💗💓
prima aprillis (wiem, jestem w to chujowa)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top